Moje uwagi w temacie Turbo Timer:
- uważam, że jest to bardzo przydatna "zabawka", studzenie turbiny po szalenstwach jest nieoodzowne (wiadomo, ze jak jak sie nie studzi to turbo nie padnie zaraz, ale jego żywotność znacznie się zmniejszy).
- w moim GT mam zamontowany TT od dłuższego już czasu i mając 190 tyś przebiegu turbina jak i cala reszta jest w doskonałym stanie, jednak mój TT różni się od michalowego HKS'a tym, że do wyliczenia czasu studzenia potrzebuje danych o ciśnieniu doładowana i pobiera to z wężyka na kolektorze ssącym.
- największy problem z montażem powstał w momencie sprzęgania go z alarmem. Po wyjęciu kluczyka ze stacyjki, silnik pracuje i na kostce przy stacyjce jest cały czas prąd dawany przez TT, a alarm aby się załączył nie może mieć zasilania stacyjki. Cała noc spędzona w garażu, kombinowanie z przekaźnikami, diodami i innym barachłem, ale efekt końcowy jest super.
- największy "fun" jest na parkingach jak się wysiada z auta załącza alarm i odchodzi (a silnik pracuje). Zawsze znajdzie się ktoś kto mi uwagę zwróci, że nie wyłączyłem samochodu (zupełnie jak bym go nie słyszał ).
Reasumując ten przydługi wywód: TT ma same zalety, a wydanie paru setek na pewno jest warte spokoju ducha (w moim przypadku na pewno, bo mam trochę pojęcia o mechanice więc potrafię sobie wyobrazić co się dzieje w mej turbince po tym jak "trochę" ją pokatuję).