Ja sie kopałem z Uniqa od września.
Pani zrobiła szkodę na aucie teściów- rozwalone zawieszenie tył, wyrwane koło, pogięte słupki błotnik itd.
Przyjechał rzeczoznawca wycenił koszt naprawy na 26 tysięcy. Patrze na kosztorys a tam nie policzony pofalowany dach, brak wpisu o kulejącym silniku (poszedł olej na tłoki bo auto na boku leżało), policzona jedna opona zamiast pary jak i zbiornik paliwa nie policzony.
Ponowne oględziny i cyk szkoda całkowita. Wartość auta 32 tys Wartość naprawy 36 tys.
Wrak wycenili na 15.600 a wypłacili 16.300 i znow kopanina ze zanizyli Wartość auta bo na rynku najtanszy z tym przebiegiem jak i wyposażeniem stoi w graniacach 40 tysięcy.
Na odwołanie odpisali po 30 dniach (ustawowo) że sie pomylili i dopłacą niecałe 4 tysiące
Finalnie i tak teściowie w plecy bo był kupiec na auto za te 39 tysięcy
I przez ponad miesiąc musieli radzic sobie 1 autem gdy zawsze używali dwóch. Bo wg ubezpieczalni po ofertcie na te +/- 32 tysiące mieli tydzien na kupno innego auta a to że roszczenie nie zostało pokryte w całości to ich wali.
A najlepsze jest to, że Przyjechał facet co wygrał aukcje na odkup wraku i po podniesieniu auta na lawecie pokazał, że przestawione były podłużnice bo koło uderzyło w w podłużnice na wysokości haka i hak wypchnął drugą podłużnice do zewnątrz. A tego oczywiście w kosztorysie z ubezpieczalni nie bylo