marek-szulczyk, po Twoich opowieściach (zakładając, że istotnie miały miejsce) zaczynam, żałować, że w Polsce za dwukrotne przekroczenie prędkości nie odpowiada się jak za usiłowanie zabójstwa....Wybacz: żenua.
T8LEK, :cool:
I moja przygoda: wracałem z Warszawy, z transakcji samochodowej (znalazłem dobrą okazję na zamianę jakiegoś Audi na Prosiaka 928, uwaga! ŻÓŁTEGO ). Miałem w kościach już nieco kilometrów tego dnia plus Białystok - Wawa i z powrotem, więc wracałem lajtowo. Pech chciał, że lajtowe 90 na trasie (serio, serio i to pomimo 320 KM ) okazało się mniej lajtowe w mieście (a ja zwyczajnie przywykłem do tej prędkości i nie zwróciłem uwagi, że może powinienem lekko zwolnić) no i czerwony patyś zapraszający na pobocze. OK, grzecznie zjeżdżam, gaszę auto, łapki na kierownicy (miałem wtedy 22 lata, więc nie był to zwykły widok: szczeniak w żółtym Porsche, wolałem żeby chłopakom nerw nie skoczył ) No i gadka:
-Kierowca wie za co został zatrzymany?
- Kierowca wie - odpowiadam
- A dlaczego tak szybko w terenie zabudowanym?
To się produkuję, że do domu wracam, że dzień męczący, że samochód fajny i nie czuć specjalnie i takie tam. W końcu "Pan Władza" nie wytrzymał - a ile to ma koni?
No i jak usłyszał, padła propozycja - jak kierowca przewiezie kawałek to i mandat się zmniejszy No to był pełny ogień od świateł do świateł (pusto było!) i z powrotem. Gość w końcu puścił drzwi i życzył mi szerokiej drogi
Pozdrawiam