Skocz do zawartości

Fajny film wczoraj widziałem, a momenty były?


Intakwrx

Rekomendowane odpowiedzi

"śmierć samuraja" to remake filmu zdaje się z 62r. Dobre kino.

 

 

 

 

Z tego co piszesz jest to prawdopodobnie remake "Harakiri" Kobayashiego z 1962.

 

Tego też nie widziałem a z info z sieci film w 1962 przegrał z "Lampart' em" wyścig o Złotą Palmę.

 

"Lampart" Viscontiego widziałem.

Edytowane przez pawelszuszu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bullet to the head

 

akcja ze Stallone? Chyba sie nie namówię.

 

 

Nie ma sprawy, to nie totolotek obowiazkowe nie jest. :)

Nastepny sprawnie zrobiony film akcji bez najmniejszego zadecia na cos ambitnego.

W tym konkretnym sektorze kina, ja bardziej "przyziemne" produkcje przedkladam nad _netoperka_ :)

 

 

 

Admission

 

Tego nie widziałęm

 

Trance

Film z chłopem Bellucci... hmm

 

Polecam obydwa, warte czasu przed ekranem.

 

Nie rozumiem komentarza o Trance, wyjasnij prosze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Trance

Film z chłopem Bellucci... hmm

 

Nie rozumiem komentarza o Trance, wyjasnij prosze.

 

http://www.imdb.com/title/tt1924429/

 

W rolach głównych Vincent Cassel (mąż Monic'i Bellucci)

 

Bio:

 

Cassel was born Vincent Crochon in Paris, France, to Sabine Litique, a journalist, and French actor Jean-Pierre Cassel (born Jean-Pierre Crochon). He is married to Italian actress Monica Bellucci, with whom he has two daughters, Deva (born September 12, 2004) and Léonie (born 21 May 2010).

 

Bellucci i Cassel pobrali się w 1999 roku

 

Cassel'a widziałem tylko w kontrowersyjnym filmie Gaspara Noe "Nieodwracalne"

 

Film nie podobał mi się

Edytowane przez pawelszuszu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allen w wielkiej formie w "Blue Jasmine". Nie było tak śmiesznie jak zwykle, choć narzekać nie można. Tym razem studium nad zalkoholizowaną neurotyczną kobietą, której przyszło zmagać się z przejściem z kilkoma klasami w dół. Zgodnie z mistrzowską linią Allena prym wiodą aktorzy. Rewelacyjna Blanchet, a także praktycznie wszyscy z drugiego planu. Jak skubaniec Woody nie gra, to nadaje im swoje cechy. Świetnie to wygląda, jak bohaterowie maję totalnie różne cechy zarówno psycho jak i fizyczne od niego. Nie zdradzając, o co chodzi w filmie daję mu pełną rekomendację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allen w wielkiej formie w "Blue Jasmine". Nie było tak śmiesznie jak zwykle, choć narzekać nie można. Tym razem studium nad zalkoholizowaną neurotyczną kobietą, której przyszło zmagać się z przejściem z kilkoma klasami w dół. Zgodnie z mistrzowską linią Allena prym wiodą aktorzy. Rewelacyjna Blanchet, a także praktycznie wszyscy z drugiego planu. Jak skubaniec Woody nie gra, to nadaje im swoje cechy. Świetnie to wygląda, jak bohaterowie maję totalnie różne cechy zarówno psycho jak i fizyczne od niego. Nie zdradzając, o co chodzi w filmie daję mu pełną rekomendację.

 

Na Allena sie nie skusze ;)

 

 

Szu ,nie widziałeś :"Jak utopić Doktora Mraczka?" Toż to klasyka :biglol: :biglol: :biglol: -polecam jeśli lubisz abstrakcyjne i w dodatku czeskie komedie,to trzeba przeżyć :biglol:

 

i coś jeszcze pod twój avatarek ;)

 

7399050.3.jpg?l=1317436718000

 

 

Obejrzałem przed chwilą. "Harakiri: Śmierć samuraja" z Twojego polecenia Staszku.

 

Samurajski patos i klimat oraz bardzo dobra praca kamery: subtelne przesuwanie powoduje, że film staje się "opowieścią"

 

Nie jest to produkcja Kurosawy który jest mistrzem kina samurajskiego (którego zapoczątkował), ale film dobry

 

 

 

Obejrzę zatem oryginał Kobayashiego z 1962 roku. dopiero wtedy będę wyciągał wnioski :yahoo:

Edytowane przez pawelszuszu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Allena sie nie skusze
Nie namawiam, każdy ma swoją estetykę.

Ale sam piszesz, że jesteś fanem Bergmana, polecę wobec tego filmy Allenowskie zrobione niemal w hołdzie dla sławnego Szweda:

Wrzesień,

Wnętrza,

Inna Kobieta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szu,ale scena harakiri drewnianym mieczem dość przejmująca :-P

 

Mocna scena, w pewnym momencie myślałem że ten drewniany miecz przejdzie mu na wylot. :mellow:

 

Po tej scenie cała atmosfera filmu opadała.

 

Na Allena sie nie skusze
Nie namawiam, każdy ma swoją estetykę.

Ale sam piszesz, że jesteś fanem Bergmana, polecę wobec tego filmy Allenowskie zrobione niemal w hołdzie dla sławnego Szweda:

Wrzesień,

Wnętrza,

Inna Kobieta

 

jestem wielbicielem Bergmana i tak zrobię

Edytowane przez pawelszuszu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allen w wielkiej formie w "Blue Jasmine". Nie było tak śmiesznie jak zwykle, choć narzekać nie można. Tym razem studium nad zalkoholizowaną neurotyczną kobietą, której przyszło zmagać się z przejściem z kilkoma klasami w dół. Zgodnie z mistrzowską linią Allena prym wiodą aktorzy. Rewelacyjna Blanchet, a także praktycznie wszyscy z drugiego planu. Jak skubaniec Woody nie gra, to nadaje im swoje cechy. Świetnie to wygląda, jak bohaterowie maję totalnie różne cechy zarówno psycho jak i fizyczne od niego. Nie zdradzając, o co chodzi w filmie daję mu pełną rekomendację.

 

Właśnie wróciłem,doskonały film.Po kilku jak dla mnie dość banalnych choć w miarę śmiesznych produkcjach wreszcie film o czymś.Gorąco polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I co? Parę miliardów ludzi na Ziemi nagle ozdrowieje i wszyscy będą się cieszyć doskonałym zdrowiem i młodością po wsze czasy? Bullshit.

 

Czasem mam wrazenie w takich sytuacjach, ze rezyser chcial inne zakonczenie, ale podczas testowych pokazow publicznosc (brana zwykle "z lapanki", zeby miec miarodajny obraz) skrytykowala koncowke. Bo oni chca bajeczki, patosu i amerykanskiego heroizmu. Najlepszy przyklad to "I am Legend", gdzie kinowe zakonczenie to Smith poswieca sie zeby uratowac kobite i dziecko i wyciaga granat zabijajac siebie i "potwory". W director's cut niczego takiego nie robi, tylko zaczyna rozumiec, ze "potwory" wcale nie chca wrocic do pierwotnej formy, ze one chca byc jakie sa i oddaje im porwana istote (ktora wczesniej prawie "wyleczyl").

 

Zgadzam sie w pelni z Toja opinia o Elyjum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a mi sie podobał - zwłaszcza scena z gaśnicą i mózgiem:)

Czasem lepiej przemilczeć i daruje sobie komentarz w związku z tą sceną ;)

 

Film omijam szerokim łukiem

 

 

 

Obejrzałem "Harakiri" Kobayashiego 1962 rok.

 

harakiri-1024x576.jpg

 

Oryginał lepszy w stosunku do remake z 2011 roku

 

Kobayashi wprowadza surowy, ostry i ponury klimat bez uniesień.

 

Samurajski film w pełni tego słowa znaczeniu.

Edytowane przez pawelszuszu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Oryginał lepszy w stosunku do remake z 2011 roku

 

 

 

Zazwyczaj tak wlasnie jest bo cóż znacza te sztuczne cyfrowe efekty w porównaniu do kręcenia analogową kamera w połączeniu z kunsztem rezyserskim kiedy jeszcze kino nie było tak komercyjne :idea:

 

Podobnie jest zreszta z audio gdzie CD powstaje w najlepszym przypadku z analogowej taśmy matki, ale w tym wypadku najpierw powstaje gęsta 24 czy 32 bitowa digitalizacja, dopiero potem kompresuje się ten gęsty zapis do 16 bitów z racji tego ze ten format moze pomieścić śmieszne 700mb

Vinyl pod tym względem wymiata ale zeby sie przekonać potrzebne jest przyzwoite tłoczenie i wkładka a na pewno nie gramofon marki Tchibo jaki to ostatnio widziałem :D

 

Nawet z cyfrowego radia teraz nie da sie nagrywać bo jakoś nie ta barwa i przestrzeń w porównaniu do audycji z lat 70,80 tych.

 

O zdjęciach juz nie mowie bo wystarczy obejrzeć te na kliszy wykonane dobra lustrzanka a obecnie na "dobrym" aparacie cyfrowym ...Ehh..

Edytowane przez Luk77
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I co? Parę miliardów ludzi na Ziemi nagle ozdrowieje i wszyscy będą się cieszyć doskonałym zdrowiem i młodością po wsze czasy? Bullshit.

 

Czasem mam wrazenie w takich sytuacjach, ze rezyser chcial inne zakonczenie, ale podczas testowych pokazow publicznosc (brana zwykle "z lapanki", zeby miec miarodajny obraz) skrytykowala koncowke. Bo oni chca bajeczki, patosu i amerykanskiego heroizmu. Najlepszy przyklad to "I am Legend", gdzie kinowe zakonczenie to Smith poswieca sie zeby uratowac kobite i dziecko i wyciaga granat zabijajac siebie i "potwory". W director's cut niczego takiego nie robi, tylko zaczyna rozumiec, ze "potwory" wcale nie chca wrocic do pierwotnej formy, ze one chca byc jakie sa i oddaje im porwana istote (ktora wczesniej prawie "wyleczyl").

 

Zgadzam sie w pelni z Toja opinia o Elyjum.

Tak tak, dokładnie! To jest zresztą jedną z najbardziej negatywnych cech kina amerykańskiego - wszechobecny patos, który wylewa się głośnikami i powoduje, że filmy trochę tracą i stają się przewidywalne. Ok, lubię kiedy dobro zwycięża, a bad guys dostają po tyłkach, tylko właśnie tak jak założono w Dystrykcie, niech od czasu do czasu kosmici wylądują gdzie indziej niż w US ;)

 

Nie wiem czy wiecie, ale Bruce Willis za to, że zgodził się umrzeć w Armagedonie dostał dodatkową kasę :mrgreen:

 

A poza tym to mnie kompletnie zaskoczyłeś informacją o director's cut I am legend, której nie widziałem... Rozumiem, że zanim oddał istotę, to próbkę krwi pobrał? :P

Edytowane przez BartZ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy wiecie, ale Bruce Willis za to, że zgodził się umrzeć w Armagedonie dostał dodatkową kasę :mrgreen:

 

:)))))))))))))

 

Czasem lepiej przemilczeć i daruje sobie komentarz w związku z tą sceną ;)

 

a scena ta działa sie w klubie o pięknej nazwie Odbytnica;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a scena ta działa sie w klubie o pięknej nazwie Odbytnica;)

 

a idź pan z tym filmem :biglol::yahoo:

Oryginał lepszy w stosunku do remake z 2011 roku

 

 

 

Zazwyczaj tak wlasnie jest bo cóż znacza te sztuczne cyfrowe efekty w porównaniu do kręcenia analogową kamera w połączeniu z kunsztem rezyserskim kiedy jeszcze kino nie było tak komercyjne :idea:

 

Podobnie jest zreszta z audio gdzie CD powstaje w najlepszym przypadku z analogowej taśmy matki, ale w tym wypadku najpierw powstaje gęsta 24 czy 32 bitowa digitalizacja, dopiero potem kompresuje się ten gęsty zapis do 16 bitów z racji tego ze ten format moze pomieścić śmieszne 700mb

Vinyl pod tym względem wymiata ale zeby sie przekonać potrzebne jest przyzwoite tłoczenie i wkładka a na pewno nie gramofon marki Tchibo jaki to ostatnio widziałem :D

 

Nawet z cyfrowego radia teraz nie da sie nagrywać bo jakoś nie ta barwa i przestrzeń w porównaniu do audycji z lat 70,80 tych.

 

O zdjęciach juz nie mowie bo wystarczy obejrzeć te na kliszy wykonane dobra lustrzanka a obecnie na "dobrym" aparacie cyfrowym ...Ehh..

 

 

 

Przykładów nie trzeba długo szukać.

 

Siedmiu Samuraj z 1954 bez dostępu do cyfrowych zabawek i efektów komputerowych nagrany po mistrzowsku i w wielkim stylu.

 

Psychologia bohaterów, niezapomniane sceny, mistrzostwo w swojej prostocie.

 

Do takich filmów wraca się ze względu na wspaniały kunszt reżyserski :yahoo:

 

I co? Parę miliardów ludzi na Ziemi nagle ozdrowieje i wszyscy będą się cieszyć doskonałym zdrowiem i młodością po wsze czasy? Bullshit.

 

Czasem mam wrazenie w takich sytuacjach, ze rezyser chcial inne zakonczenie, ale podczas testowych pokazow publicznosc (brana zwykle "z lapanki", zeby miec miarodajny obraz) skrytykowala koncowke. Bo oni chca bajeczki, patosu i amerykanskiego heroizmu. Najlepszy przyklad to "I am Legend", gdzie kinowe zakonczenie to Smith poswieca sie zeby uratowac kobite i dziecko i wyciaga granat zabijajac siebie i "potwory". W director's cut niczego takiego nie robi, tylko zaczyna rozumiec, ze "potwory" wcale nie chca wrocic do pierwotnej formy, ze one chca byc jakie sa i oddaje im porwana istote (ktora wczesniej prawie "wyleczyl").

 

Zgadzam sie w pelni z Toja opinia o Elyjum.

Tak tak, dokładnie! To jest zresztą jedną z najbardziej negatywnych cech kina amerykańskiego - wszechobecny patos, który wylewa się głośnikami i powoduje, że filmy trochę tracą i stają się przewidywalne. Ok, lubię kiedy dobro zwycięża, a bad guys dostają po tyłkach, tylko właśnie tak jak założono w Dystrykcie, niech od czasu do czasu kosmici wylądują gdzie indziej niż w US ;)

 

Nie wiem czy wiecie, ale Bruce Willis za to, że zgodził się umrzeć w Armagedonie dostał dodatkową kasę :mrgreen:

 

A poza tym to mnie kompletnie zaskoczyłeś informacją o director's cut I am legend, której nie widziałem... Rozumiem, że zanim oddał istotę, to próbkę krwi pobrał? :P

 

 

BartZ, Than_Junior nakręciliście mnie na Elizjum i właśnie sobie obejrzę :yahoo:

Edytowane przez pawelszuszu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, ale pewnie klinówki będą

na to to może do kina...

Ostatnio widziałem nowego Star Trek'a i powiem, że niezły :)

A jeszcze wcześniej i to serdecznie polecam - Iluzja - Now You Can See Me ( http://www.filmweb.pl/film/Iluzja-2013-623761 ). Naprawdę do***inwestowany film ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...