Zaluje, ze nie mam fotki, ale kiedys zdarzyla mi sie niezla losiowa przygoda: Zastawiono mnie w najglebszym zakatku parkingu tak, ze nie dalo sie nawet na pare centymetrow ruszyc. A mnie wtedy baaardzo sie spieszylo - jakis egzamin wstepny na studia czy cos takiego :wink: Na szczescie bylo wtedy na podoredziu czterdziestu zaprzyjaznionych chlopakow, ktorzy uczynnie pomogli i przeniesli na wlasnych rekach te trzydziesci pare samochodow, ktore blokowaly wyjazd. Do dzisiaj ciagaja mnie na piwo za tamta przysluge sprzed lat. Finansowo juz ledwo to wytrzymuje, ale warto bylo przezyc te akcje