Skocz do zawartości

suberet

Użytkownik
  • Postów

    2092
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    148

Odpowiedzi opublikowane przez suberet

  1. tadaoando, zrób test sprawdzający, czy reduktor jest nie dogrzany;

    Jeśli po przełączeniu na gaz będzie mulił pomęcz go ze 2 - 3 km na gazie, zatrzymaj się i otwórz maskę. Zobacz, czy reduktor jest oszroniony. Jeśli tak, świadczyło by to o nie dogrzaniu reduktora.

    Może być źle wpięty w instalację chłodzącą (tzn. chłodzącą dla silnika, ale dla reduktora ogrzewającą).

    Może być zapowietrzony.

    Możesz mieć za niski poziom płynu chłodzącego.

     

    Jeśli jednak reduktor nie jest oszroniony, ale ciepły, tzn. problem jest raczej poza nim.

    Gdyby miał za małą moc do twojego silnika, to były by z nim problemy nie tylko na zimno, ale i przy rozgrzanym silniku, choć nie aż takie.

  2. Albo para wodna (woda) z wydechu przy mocnym depnięciu :?: Jeśli po kilku mocniejszych "przyspieszeniach" dymu nie ma (do następnego ranka) to raczej para wodna. :wink:

    Para znika dość szybko, za to dym z płynu chłodniczego albo oleju utrzymuje się za autem dość długo.

  3. Te oryginalne fotele w moim Forku'98 są chyba zaprojektowane pod nikczemny wzrost japonców.

    Jakkolwiek siedziska i oparcia uznaję za bardzo wygodne (1000km trasa bez zmęczenia kręgosłupa i innych mniej szlachetnych części ciała) to już wysokość oparć jest jakąś kpiną.

    Zagłówki wyciągnięte na max. mam na wysokości połowy głowy, a do wysokich nie należę (172).To samo dotyczy tylnych zagłówków.

    Nie mam pojęcia jak takie rozwiązanie dostało unijną homologację. :shock: :evil:

    W przypadku wysokich osób taki niski zagłówek jest w pewnych sytuacjach zabójczy. Łamie kark błyskawicznie.

  4. Ja nie bardzo rozumiem jak można "NIE UŻYĆ" hillholdera ruszając pod nawet lekkie wzniesienie :shock:

    Tego SIĘ nie używa, bo hillholder używa się sam. Ja nawet nie zwracam uwagi na to, żeby go używać.

    Po prostu, czekając ruch trzymamy auto na nożnym, a jak trzeba ruszać, to wciskamy sprzęgło, wrzucamy bieg i puszczamy hamulec a hillholder robi swoje.

    Do tego nie trzeba żadnych niezwykłych manewrów. On działa w moim Forku nawet na bardzo, bardzo łagodnych pochyleniach.

     

    -- So lut 05, 2011 9:30 pm --

     

    mi kiedyś ambitny egzaminator zarzucił że po całym mieście ani razu nie użyłem ręcznego do ruszania (kat. C)

    Jakiś gamoń. Szkoda gadać. Za radzenie sobie bez ręcznego powinien pochwalić.

    W żadnym z poprzednich aut prawie nie używałem ręcznego do ruszania nawet pod dość strome podjazdy. Czasem linki się zrastały z nieużywania. :mrgreen:

  5. Panowie, nie ma czegoś takiego jak świece do gazu. To są normalne świece, tylko mają zmniejszony odstęp pomiędzy elektrodami.

    Po co kupować "specjalne" świece do gazu kiedy w każdych przeznaczonych do danego auta świecach można ustawić odstęp na te 0,8.

     

    Parę lat temu na jednym z forów była zacięta dyskusja na temat świec do gazu. Wszystkich spacyfikował jakiś inżynier z Kieleckiej "Iskry", który potwierdził to, co napisałem powyżej i poparł wszystko fachową terminologią i wyliczeniami.

    Świece do gazu to tylko chłyt mantetingoły.

    Tak samo jak pisanie o konieczności wymieniania ich co 20kkm.

  6. do butli od sygnału braku gazu wchodzi mi 31 litrów i robie na tym 200 km ale tylko po miejscu jazda i często pod 4.5 tys obr było. tak więc wydaje mi się, że spalanie w normie, ale chciałem zapytać Was czy to aby nie za dużo???

    Ja mam identycznego Forka ale butla 56L weszła swobodnie (46-48 L wchodzi gazu). Dlaczego wsadzili ci tam takie maleństwo??? :shock:

    Mam STAG 300 plus, wtryski magic, i za instalację z pełnym bakiem gazu płaciłem 2600. Zrobiłem dopiero 10kkm ale nic się nie dzieje. Auto chodzi elegancko. Absolutnie żadnych problemów rozruchowych i z obrotami bez względu na temperatury.

    Spalanie miasto, średnio spokojna jazda = max 12,7l/100

    Trasa, jazda dynamiczna = 10l/100.

  7. Wczoraj :

    - Dużo pali taki Forester?

    Ja:

    - 10-12/100, ale można spalić sporo więcej.

    - Myślałem, że więcej.... ( miał wyraźnie zawiedzioną minę, że tak mało pali - to już nie pierwszy raz rozmówca pytając o spalanie jest rozczarowany - chyba będę mówił, że 15/100 pali, coby nie psuć mitu o tym, że Subaru dużo palą :P )

     

    Ja takie reakcje tłumaczę sobie na 2 sposoby:

    1. Jak mina zafrasowana, znaczy się, że kiedyś marzył o takim aucie i był nawet dość blisko decyzji zakupu, ale się wystraszył spalania, bo gdzie nie zapytał jakiegoś napotkanego właściciela Subaru, to mu mówili, że 15-20.

    Tu ukłon w stronę niedawnych deklaracji szanownych kolegów dot, odpowiadania na takie pytania coby zszokować pytacza. Panowie! Płoszycie ludzi! Hamujecie epidemię! :twisted::mrgreen:

    No i jak gość usłyszał, że 10-12, to mu się zwyczajnie smutno zrobiło z powodu popełnienia błędu życiowego.

     

    2. Jak ucieszona, na wieść, że tak mało pali, znaczy że gość marzy o Subaru, i dostał właśnie kolejny dowód, żeby nie rezygnować.

     

    Dla mnie PRAWDZIWE dane o spalaniu były jednym z ważnych argumentów na "tak" w podejmowaniu decyzji zakupu Forka,

    czego jak dotąd nie żałuję.

     

    Mam jednak do niego pewne poważne zastrzeżenie, i jako że stosowny temat, w którym można było ponarzekać na Subaru został w tajemniczych okolicznościach zamknięty (wnioskuję o powołanie spec komisji do zbadania i wyjaśnienia tej afery) to swój ból i pretensje wyleję tutaj.

     

    Otóż....

     

    ...w moim Forku strasznie wkurza mnie to, że nijak nie mogę otworzyć tego drugiego schowka po stronie pasażera. Wiecie, tego z napisem "SRS cośtam". Bardzo by się przydawał a nie chcę robić tego na chama jakimś łomem, bo jeszcze zniszczeń narobię.

    Co radzicie???

  8. Pozdrowienia dla srebrnego Forka bliźniaka SZY goniącego mnie dzielnie wczoraj na

    Murckowskiej po 19-tej.

    Było machane, błyskane i rechotane :D

     

    Nawet żona, ogólnie nie odróżniająca aut, okazała poruszenie na widok identycznego Forka, a to już coś. :D

  9. wygląda to tak że uszkodzenie świecy spowoduje (najczęściej) przebicie na kapturku świecy lub na kablu bo iskra szuka gdzie ma bliżej, natomiast kiedy na pracującym silniku odepniesz mu świecę to po pierwsze może Cię kopnąć, a po drugie jak kabel trochę uniesiesz to możesz go odsunąć od obudów metalowych na tyle że iskrze łatwiej (bliżej) będzie przeskoczyć w cewce

     

    lepszym rozwiązaniem szukania który cylinder kuleje jest odpinanie wtryskiwaczy benzyny, co najwyżej spowoduje błąd ECU który później i tak zniknie po podpięciu z powrotem, natomiast przy zdejmowaniu kabla WN trzeba dać pewną możliwość przeskakiwania iskry czyli np. stara świeca przyłożona do masy

     

    są samochody w których każda świeca ma własną cewkę (mutlispark) wtedy odpinamy zasilanie konkretnej cewki, jednak w subaru z tego co wiem cewki są double czyli jedna cewka na 2 świece

     

    odpinając wtryskiwacz benzynowy danego cylindra chronimy także katalizator, gdyż odpięcie świecy spowoduje że mieszanka paliwowa trafia do kolektora wydechowego gdzie zostaje zapalona przez spaliny z innych, pracujących, cylindrów, niektórzy mają katy zdemontowane, ale jeżeli jest, możemy zrobić mu w ten sposób krzywdę

     

    Dzięki za przejrzyste wyoślenie. Sie na pewno przyda taka wiedza.

  10. nigdy się nie nauczą ci z bmw :)

     

    Coś w tym jest :).

     

    Ja od dłuższego czasu dużo mniej kopię, dziś jednak miałem podobną sytuację, jak Twoja i również nie odpuściłem. Stoję grzecznie rano na światłach, nie spieszę się (mimo faktu, że realizowałem akurat "Łomianki Challenge" - więcej w wątku o mieszkaniu pod Warszawą), przede mną nic, za mną też. Są dwa pasy, z których jeden kończy się zaraz za skrzyżowaniem - ja stoję na tym lewym, nie kończącym się. Światło się zmienia, a tu patrzę, że dojeżdżający za mną do świateł kierowca vectry postanowił cyknąć na prawy i ominąć mnie, jak jakiegoś zawalidrogę. Generalnie koncepcja słuszna - sam tak robię, ale chyba nie dokładnie się przyjrzał temu, jaki samochód stoi na światłach. Reszta opowieści jest oczywista, tak że ją sobie daruję :mrgreen:. Ciekawe było tylko to, że kierowca vectry zdał sobie szybko sprawę, jaką tzw. fopę* chciał popełnić i gdy ponowne zobaczyłem go we wstecznym lusterku zauważyłem, że się uśmiecha.

     

    Co jak co, ale próba omijania STI prawym pasem to coś takiego, co należy wybijać innym użytkownikom drogi z głowy, bo niepotrzebnie narażają innych na niebezpieczeństwo, a przy okazji siebie na śmieszność :twisted:.

     

     

     

     

    * Tak, wiem: faux pas.

    Na takich skrzyżowaniach, jak mi się spieszy a lewy jest gęsto upakowany często staję na tym kończącym się pasie (o ile jest pusty) i prawie zawsze znajdzie się ktoś myślący, że chcę się wcisnąć przed niego. Nigdy nie próbuję się z nikim ścigać w takiej sytuacji.

    Liczę na dwie opcje;

    1. Gość rusza ostro przez co robi mi sporo miejsca, żeby spokojnie wjechać za niego = sukces, bo jestem drugi.

    2. Gość rusza beznamiętnie po dziadkowemu a ja wtedy ostro = sukces, bo jestem pierwszy.

     

    Sporadyczne, ale bardzo rzadko zdarza się trzecia opcja;

    3. Wszyscy na lewym ruszają ostro i nie ma się gdzie wcisnąć. Wtedy dotaczam się do końca pasa i ze wstydem czekam, aż będzie wolne miejsce. Zwykle dużo dalej, niż jakbym stanął na końcu kolejki :oops:

     

    Zaznaczam, że takie manewry nie szkodzą tym jadącym wolniej i robię tak tylko jak mi się goni.

     

    To, co opisałeś wyraźnie wskazuje, że gościu w Opelu chciał się rwać na pierwszego,....no bo skoro za tobą było pusto...

  11. Jeśli tak, to spróbuj zdejmować po jednym kablu ze świecy.

    broń boże nie ściągamy kabla ze świecy mając zamiar kręcić/odpalać silnik w samochodach z elektronicznie sterowaną cewką WN, gdyż wysokie napięcie zamiast przeskoczyć gdzieś z kabla (co i tak powoduje zawęglenie ścieżki przebicia co powoduje większe prawdopodobieństwo przebijania tego kabla potem) przeskoczy wewnątrz cewki powodując albo jej uszkodzenie albo zawęglenie ścieżki przebicia w cewce, wtedy ani nowe kable ani świece mogą nie pomóc

     

    przed odpaleniem w ten sposób musimy wziąć chociaż starą świecę, zamontować na niej kabel WN i położyć na metalu masowym (silnik, karoseria) wtedy iskra będzie miała ujście i nie spowoduje nigdzie przebicia

     

    Nie miałem na myśli odpalania silnika ze zdjętym kablem ze świecy, tylko zdejmowanie kabli po jednym na pracującym silniku.

    W ten sposób można wytropić, która świeca (kabel) szwankuje. Czy takie rozwiązanie też rujnuje cewkę?

    Przecież uszkodzony kabel lub świeca zdarza się relatywnie często a rzadko kiedy uszkadza to cewkę.

    Czy chodzi o to, że jeśli nawet iskra wali do masy silnika to jest to mniej groźne, niż kiedy się ją dławi przez brak ujścia?

  12. Może te kable, lub świece się nie sprawdziły?

    Czy na wolnych obrotach też to się dzieje?

    Jeśli tak, to spróbuj zdejmować po jednym kablu ze świecy. Jak świeca lub kabel są sprawne, to po odłączeniu silnik zacznie się mocno dławić, jak będą padnięte nie będzie zmiany w obrotach.

  13. Czasem na kilka dni pomaga przytarcie o pasek świeczki. Tylko trzeba być bardzo ostrożnym, coby rękawa nie chwyciło.

    Jak po takiej operacji przestanie łikłykać, to przynajmniej masz pewność, że to nie łożysko, czy inny napinacz, a zwyczajnie pasek domaga się naciągu.

    Kiedyś to nawet w jakimś aucie miałem taką świeczkę na stałym wyposażeniu... 8)

  14. Czy tylko kobiety ?

    Parę zim temu Previą AWD wyciągałem z hałdy żwiru Tico.

    Gościu nie mógł wyjechać z bocznej uliczki, bo mu się koła ślizgały, to wrzucił jedynkę, zamknął drzwi i poszedł z tyłu pchać. Jak autko chwyciło przyczepność, to wyrwało do przodu (na ssaniu było) jak rakieta. Przejechało ze 40m, potem przeleciało jak piorun przez ulicę z pierwszeństwem i po jej drugiej stronie zatrzymało się na szczycie pryzmy zmarzniętego żwiru, ale w taki sposób, że wszystkie koła były w powietrzu a oba drzwi były zablokowane przez ten żwir. Silnik wył na max. obrotach, a ten zdzierając ręce do krwi rył w tym żwirze, coby drzwi otworzyć. Trwało to parę minut.

    Szkoda, że kamery przy tym nie było.... :mrgreen:

  15. Znajomy miał identyczne problemy z odpalaniem Forda.

    Okazało się, że coś mu (nie ważne co) rozładowywało akumulator na tyle, że choć rozrusznik kręcił, to zabierał dość sporo prądu na tą swoją robotę i nie starczało go już na normalne funkcjonowanie ECU. Elektronika z głodu głupiała, więc z rozruchu nici.

    Akumulator raz porządnie rozładowany, nawet jeśli później jest doładowany prostownikiem, może już nie przyjść do siebie. Często w takich sytuacjach któraś z najsłabszych cel akumulatora potrafi się przebiegunować i po niej. Akumulator wtedy może wykazywać właściwe napięcie, ale pojemność będzie miał mizerniutką. Nawet jak auto odpali i ładowanie będzie OK, to i tak mu nie wiele pomoże.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...