W sosnowcu też miałem kiedyś dwa gokarty z totalnie innej planety, jeden w ogóle nie skręcał i trzeba było z łokcia się zaprzeć, ledwo dojeździłem 15 min. Za to był 2 s szybszy niż wszystkie inne. Zamieniliśmy się, drugi jeździł jak po szynach, ale co z tego jak był wolny jak szlag... Po zamianie kolega urwał tym szybkim 0,1 s z mojego czasu i zjechał po 8 min bo nie utrzymał kiery, a amatorem nie jest...
Za to jazda w Tychach za Mateuszem na pewno była najlepszą lekcją jaką miałem. Niestety wniosek mam taki, że jeżdżę bardziej nerwowo niż Hamilton (a jego stylu jazdy bardzo nie lubię), tnę za bardzo długie zakręty, a przez dość spore poślizgi 3 zakręty doganiam, po czym jeden przesadzę i jestem sporo w plecy. Tyle, że jak jeden szybki zakręt bokiem raz na 3 kółka wyjdzie jak trzeba to widzę, że pół sekundy jestem do przodu. Cóż ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Boki są dobre jeśli tylko nie roztwonić za dużo prędkości.