W moim przypadku wygrał, ale przyznam, że to nie jest łatwy wybór. Oba samochody testowałem bardzo intensywnie. Outlander tak ogólnie oferuje wyższy poziom komfortu - wygodniejsze fotele, lepszy dźwięk ze standardowej instalacji stereo, dużo lepsza ergonomia deski rozdzielczej. Forestera dużo lepiej się jednak prowadzi, a jeśli planujesz zjeżdżanie z asfaltu - nie ma porównania (cały czas mówię o wersjach wolnossących 2.0). Forester jest zaprojektowany bardziej "z głową" jeśli chodzi na przykład o to, żeby nie rozwalić sobie czegoś na wystającym kamieniu podczas jazdy po wertepach (zdumiewa mnie, jak wiele uterenowionych samochodów przegrywa z Foresterem w tej kwestii - tłumik w X-Trailu projektował jakiś ciężki idiota!). Brak reduktora w Outlanderze plus silnik o dziwnej charakterystyce powodują, że tam od razu zaczynasz palić sprzęgło np. startując ostro pod górę, bo poniżej czterech tysięcy obrotów ten silnik jest bardzo anemiczny i gaśnie od byle czego, choćby zaspy śniegu.
Mam takie wrażenie, że Outlander to samochód zbudowany przez stylistów, a Forester przez inżynierów. Outlander to komfort plus estetyka (plus kilka absurdalnych błędów inżynierskich), Forester to doskonałość techniczna plus zero dbałości o estetykę oraz deska rozdzielcza będąca przykładem chaosu i braku pomyślunku (sterowanie klimatyzacją jest skandalicznie niewygodne na przykład).
Powiem od razu, że mogłoby być lepiej, ale nie jest źle. Zrobiłem już Foresterem wiele dalekich tras, gnałem przez niemieckie autostrady oraz kręciłem się po bezdrożach Hiszpanii i Prowansji (zdjęcie z mojego avatara pochodzi z słowackich Beskidów). Nie jest tak, że wysiada kręgosłup czy coś w tym guście - ale rzeczywiście podłokietniki mogłyby być wygodniejsze. Fantastyczna jest jednak elastyczność tego pojazdu - od gładkiego asfaltu po wyboistą szutrówkę, cały czas czujesz się pewnie i bezpiecznie. Na autostradzie nie musisz się trzymać pasa dla najwolniejszych pojazdów, na szutrówce nie boisz się wertepów. Powiedziałbym, że to idealny samochód turystyczny.