Skocz do zawartości

Tichy

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Tichy

  1.  

     

    Jeśli takie jest pojęcie kierowców na temat oświetlenia to wręcz dziwię się, że tak mało jest wypadków na polskich drogach. Jak można w takiej mgle nie zauważyć potrzeby włączenia świateł przeciwmgłowych?

    Nie znam się na nowoczesnych autach, ale wiem jedno: mają od groma "zaawansowanej" elektroniki. Ludziom się chyba wydaje, że ta elektronika WSZYSTKO wymyśli za nich: przełączanie świateł z dziennych na mijania, włączanie wycieraczek, utrzymanie toru jazdy, włączanie przeciwmgielnych... Ciekawe, mnie dziadek i ojciec (obaj świetni kierowcy, dziadek - zawodowy) uczyli m.in., przy jakiej widoczności włącza się mijania (wtedy nie były obowiązkowe cały dzień), przy jakiej przeciwmgielne itp. To była PODSTAWA obsługi samochodu!

  2. Pozdrawiam "zamaskowanego" kierowcę czarnego Forestera ze świnką na lusterku mijanego punkt 16:00 na ulicy Ludwinowskiej w Krakowie.

    Opis dość dokładny, obstawiam, że to ja :-) Odpozdrawiam oczywiście :) Wydawało mi się, że minąłem się z Subaru, a w lusterku zobaczyłem świnkę na klapie, ale jestem tak przemęczony i śpiący ostatnio, że pewności mi brakowało.

  3. A z kim to jechałem w Krakowie na trasie Rondo Mogilskie - Rondo Kotlarskie i okolice w czwartek (chyba to był czwartek) po południu? Zielone Legacy, zdaje się, świnka tylko na tylnej klapie, mrugaliśmy sobie ;-) Bo mam ważną informację dot. oświetlenia szanownego Kolegi ;-)

  4.  

     

    Przepisy nie kończą się na prędkości. Jeśli nikogo nie wyprzedzasz (a jadąc 50 raczej tego nie czynisz), a masz możliwość jazdy prawym pasem, to masz obowiązek nim jechać. Jadąc lewym nie jedziesz więc zgodnie z przepisami, a łamiąc je wymuszasz stosowanie przez innych. To książkowa wręcz definicja szeryfowania ;)

    Przepisy nie kończą się na jeździe po prawej stronie. Jeżeli masz możliwość jechania z obowiązującą prędkością (a masz, bo Twoje auto potrafi jechać wolniej), to masz obowiązek tak jechać. Przekraczając prędkość nie jedziesz więc zgodnie z przepisami, a łamiąc je oczekujesz jednocześnie ich stosowanie przez innych, żebyś Ty mógł jechać szybciej "bo coś tam". Widzisz, że to działa w obie strony?


     

     

    Tu nie mam więcej pytań. A może ma chore dziecko? A może żonę zabrali na porodówkę? A może dziecko w szkole uległo wypadkowi ... szeryf i tak wie najlepiej i takiego nie przekonasz.

    A skąd Ty to wiesz?? Taaa, na pewno nagle 80% kierowców w moim mieście jedzie właśnie w tym celu... A może jest po prostu cwaniakiem? Dlaczego tak bardzo usprawiedliwiasz jechanie ponad ograniczenie prędkości i napierasz tylko na ten jeden przepis? Ja wiem: po prostu chciałbyś mieć zawsze lewy pas dla siebie, bo przecież Ty masz oczywiście bardzo ważne powody, żeby jechać szybciej. Inni nie mają bliskich w szpitalu czy chorych dzieci, nie spieszą się do pracy czy do rodziny po dyżurze, nie mają umówionych kurierów itp. W takim razie oświadczam, że skoro jedni mogą łamać ten przepis, bo takie mają "potrzeby", to ja mogę łamać ten o jeździe po prawej, bo też mam taką potrzebę. Moja sprawa, jaką, mam i już. Jak sam napisałeś, nie wiesz, dlaczego tak jadę - i nie masz prawa się czepiać ani dochodzić, czemu tak jadę, jakby co, to zostaw to stróżom prawa, a nie szeryfuj ;-)

    • Do kitu 1
  5. cały ten post to jedno wielkie "JA"

    Wszyscy wokół są ostatnio egoistami, młodzi gniewni, bezstresowo wychowani, to co, ja nie mogę? ;-)

    Czy tak samo postępujesz z innymi ludźmi?

    Od kilku lat tak.

    albo np. z podwładnymi?

    Nie mam podwładnych ;-)

    A może z własnymi dziećmi?

    Zwracam im uwagę, że mają przede wszystkim myśleć.

    a poza samochodem jesteś aniołem i przykładnym człowiekiem sukcesu

    Nie jestem aniołem, ale wytrzymać się da - może nie Ty, ale są tacy, co dają radę ;-) Nie jestem człowiekiem sukcesu, jeżeli taki jesteś ciekawy. Nie ten typ charakteru - za mało przebojowości i pewności siebie.

    opierdzielanie ludzi i agresja nie przynosi ŻADNYCH POZYTYWNYCH skutków.

    Mnie się sprawdza co innego - sorry, życie mnie nauczyło, przez większość życia byłem inny. Jak mnie chcesz przekonać słowami czy książkami, skoro PRAKTYKA pokazała mi, że obecne podejście sprawdza mi się lepiej niż dotychczasowe, wpojone przez rodziców, dziadków, szkołę itp.?

    A może po prostu musisz kogoś opierdzielić na drodze żeby poczuć się lepiej?

    Zdecydowanie nie. Mam problemy sercowe i jeżeli tylko mogę, to unikam nerwów. Napisałem: tylko gdy ktoś spowoduje zagrożenie dla mnie lub rodziny, olewam tych, co "zwyczajnie" zajechali (ale nie zepchnęli mnie np. na pobocze). Wolałbym, żeby inni kierowcy w ogóle nie istnieli, wtedy nigdy bym nikogo nie ochrzanił. Zresztą ja nie wyklinam ani nic z tych rzeczy. Owszem, dwie ostatnie sytuacje nie były zagrożeniem, ale zwyczajnie mi nerwy puściły. 2 na 30 przypadków, w pozostałych ani ręką nie machnąłem przez szybę, uważam, że nie jest źle.

  6. Czyli z góry zakładasz, że ktoś Cię wnerwi, sprowokuje, cholera wie co jeszcze. Z takim nastawieniem to faktycznie

    Uważasz, że w ten sposób ktoś może myślami wpływać na rzeczywistość, na to, co zrobią inni??? O, to już ocieramy się o doznania religijne. Proszę o naukowy dowód, że można w ten sposób wpływać na to, czy mi np. ktoś zajedzie drogę czy nie. Mogłoby to być bardzo użyteczne.

    Najbardziej wkurzające jest to, że 70 % uwagi poświęcam na uniknięcie wypadku, potencjalnie spowodowanego przez współużytkowników, a 30 % na własną jazdę. Kiedyś było inaczej.

    Dokładnie tak. W Krakowie ostatnio trzeba jeszcze co do centymetra patrzeć na boki (a nie do przodu) w okolicach przejść dla pieszych, bo jest łapanka policji. I o ile chamskiego i na pełnej prędkości wyprzedzania na przejściu nie toleruję, o tyle niektóre z pokazywanych w TV "wyprzedzań" są tak naciągane, że w życiu bym mandatu nie przyjął i szedł do sądu. Naprawdę centymetry... W końcu kogoś rozjadę, bo będę patrzył wyłącznie w bok, czy się wysuwam przed pojazd obok czy nie. Pytanie od kolegi z pracy: co by było w takiej sytuacji: jadę dwupasmówką równo z policją. Dojeżdżamy do przejścia. Ja nagle po hamplach tuż przed przejściem i policja "przelatuje" obok mnie. Tracą od razu prawko i wywalają ich z pracy? ;-) Co ciekawe, jest nawet film pokazujący, jak policja celowo zwalnia przed pustym przejściem dla pieszych, żeby potem ukarać kogoś mandatem. Dla mnie naciągane.

     

     

    A kiedy ostatnio Tichy czy mz56 wybraliście się po prostu na przejażdżkę?

    Uwielbiam jeżdżenie samochodem i wbrew Twoim insynuacjom robię częste (na ile czas pozwala) wypady autem tylko po to, żeby "się przejechać". Faktycznie jednak wybieram wtedy trasy, dni i godziny tak, żeby jak najmniej aut spotkać po drodze. Istnieje wtedy mniejsza szansa, że ktoś mi wyjedzie bez patrzenia z podporządkowanej, że zmieni pas metr przede mną i dopiero POTEM mignie kierunkowskazem, że pod koła wejdzie człowiek... Widzisz, mówimy tu o codziennym ruchu w zatłoczonym mieście, w dodatku mieszkańcy Małopolski, hmmm, nie są uznawani za mistrzów kierownicy i intelektu, więc bywa różnie ;-)

     

     

    "mistyczny promień śmierci" zamontowany w samochodzie...

    O YES! :yahoo:

     

     

    ja jakiś czas temu podjąłem decyzję, że widzę w ludziach tylko dobre rzeczy i tylko takie zauważam, nie myślę o negatywach

    Widzisz, Ty wypracowałeś sobie taką metodę, ja inną. Byłem do niedawna mniej więcej taki, jak opisałeś, ale doświadczenia wielu lat życia pomału, ale definitywnie przekonały mnie do czegoś innego. Powtarzam, czysty empiryzm, nie żadne wydumane teorie czy filozofie. Nie dziwi mnie to, to wcale nie oznacza, że Ty masz coś z głową albo że to ja jestem głupi: często ludzie w podobnych sytuacjach wypracowują sobie zupełnie inne reakcje i metody zachowań - takie, które IM się sprawdzają. Dość drastycznym, ale w 100% prawdziwym przykładem niech będą dwie osoby znane mi osobiście, które przeszły przez piekło obozów koncentracyjnych. Jedna osoba stała się po tym wszystkim zagorzałą ateistką, druga - maniakiem religijnym. Obie osoby twierdziły, że tylko taka postawa pomogła im przetrwać.

     

     

    Tylko, że to wątek o chamstwie na drodze i może dlatego wydaje się, że mz56 i Tichy spotykają na drodze samych chamów i wariatów? ;)

    Gratuluję używania intelektu, serio :-) No właśnie, rozmawiamy o chamstwie. Gdyby był wątek o najfajniej jadących, to na pewno nie raz bym tam napisał - całkiem sporo kierowców mijanych na co dzień wykazuje się wysokimi umiejętnościami, a niektórzy to wręcz widać, że umieją myśleć za siebie i 10 naokoło. Tu jednak wykazujemy przypadki mniej ciekawe :-( A marudzę, bo ostatnio chamstwo i bezmyślność się nasiliły. Powiem tak: codziennie robię 20-25 km po mieście w godzinach szczytu. Nie ma dnia bez sytuacji, gdy byłem od włos o stłuczki i tylko MOJA reakcja pozwoliła jej uniknąć. Pracuję z dwoma kolegami, też codziennie dojeżdżają do pracy i CODZIENNIE wymieniamy się rano informacjami, jaka to sytuacja nam się przydarzyła. WSZYSCY mamy to samo! Co ciekawe, jeden z kolegów jeździ BMW, a takich aut zazwyczaj się ludzie boją i nie wyjeżdżali jeszcze do niedawna pod maskę BMW, wiadomo, czemu ;-) Wkurzam się wtedy tylko, gdy taka sytuacja mogła realnie zagrozić mnie lub pasażerom, tylko że niestety jest to coraz częstsze. Mam rejestrator i dawniej nawet kolekcjonowałem takie filmy, ale teraz już mi się nie chce tracić na to czasu, poza tym jest ich tyle, że nie ma szans na robienie archiwum. No właśnie, dawniej miałem taki film raz na tydzień, teraz - raz na dzień... A czy to czyjaś głupota, brak umiejętności czy celowość, to mnie nie interesuje i nie będę różnicował: wyjechałeś autem, to masz myśleć i umieć. Jak nie, to traktuję to jako celowe działanie. Jak byłem żółtodziobem, to jeździłem prawym pasem, na jednopasmówkach przepuszczałem ludzi zwalniając i migając prawym migaczem, grzecznie czekałem, aż mnie ktoś wpuści z podporządkowanej, a nie szalałem z przekraczaniem prędkości slalomem między autami i nie ryłem się nikomu pod maskę. Mogłem ja, mogą i inni, nikt ich nie zwolnił.

     

     

    W moim odczuciu ogólnie na drogach jest kulturalniej, niż kilka lat temu.

    Mam DOWODY z rejestratora, które temu przeczą. Jest zdecydowanie gorzej.

    • Do kitu 1
  7. Mam na karku prawie 61. Zaczynam olewać.

    Co człowiek, to inaczej. Mnie się z wiekiem niestety nasiliło. Jeszcze się hamuję, ale coraz trudniej ;-) Ale obiektywnie przyznać trzeba, że ludzie też zgłupieli i są bardziej egoistyczni niż 10-20 lat temu. Naprawdę nie tylko ja to zauważam.

     

     

    To jeszcze polecę https://youtu.be/NaEjtiqCw4Q

    Trailer wygląda bosko, dzięki, na pewno obejrzę!

     

     

    A gdy świat nas za bardzo stresuje - Valeriana, Positivum albo Zioła Ojca Klimuszko :)

     

    Pozdrowienia

     

    albo:

     

    Szkocka? Dzięki, ale nie pijam alkoholu. To bym dopiero narozrabiał, ciupa potem jak nic! :biglol:

  8. A on "szeryfuje"? To chyba jakiś ciołek po prostu, który się boi jechać? Czy ja czegoś nie widzę?

    No właśnie, szeryfowie kojarzą mi się z egzekwowaniem prawa, a to zwykły melepeta ;-) Piękny filmik.

    Wiecie, w ogóle ostatnio już mi puściły hamulce i wprost ludziom mówię, że wymagam od nich używania mózgu. Ostatnio pani w samochodzie służbowym (a jakże) oklejonym Orange tak stanęła przy dystrybutorze, że zajęła także miejsce przy sąsiednim (akurat tam jest pistolet LPG, więc lipa z mojego tankowania). Gdy przyszła do auta, to pogratulowałem jej wspaniałego parkowania. Ona na to, że przeprasza - a ja, że to nie wystarczy i że oczekuję włączenia mózgu. Nie jestem w stanie wytrzymać już idiotów, ostatnio jakby się namnożyli (dziwne, za wcześnie na efekt 500+), nie tylko ja to zauważam. W ostatnim "Jedź bezpiecznie" p.Dworak też już nie wytrzymał i zasugerował pewnemu pieszemu włączenie komputera między uszami, to usłyszał w odpowiedzi "sp..." ;-)

    Drugi przypadek z tego samego dnia: stanąłem na parkingu jako pierwszy od krawężnika (parkowanie obok siebie, prostopadle do osi jezdni). Obok mnie była w sumie jeszcze jakaś tam luka do nast. pojazdu. Wjechał tam facet chyba C5-tką lub podobnym gabarytem. Otwiera drzwi i stuk mnie drzwiami. To ja dla jaj drę się ze środka na całe gardło (na pewno słyszał) AUUUAAA! BOLAŁO! :-) 10 sek. później gość otwiera tylne drzwi i znów mnie łup! Pytam się go, czy ja też tak mogę zrobić z jego autem (co ciekawe, powiedział, że tak) i dlaczego tak zrobił. A on na to, że było ciasno. Tu już mi nerwy puściły (mnie wiele nie trzeba) i mu pojechałem po bandzie - o konieczności myślenia też było. Zapytałem na przykład, dlaczego wjechał, skoro widział, że jest za ciasno? Zero odpowiedzi. Zapytałem się też, czy tak samo by zrobił, gdyby tu stało BMW z dresem w środku i że wtedy czekały by go koszta, bo wstawianie jedynek jest drogie ;-) Odwrócił się i spokojnie poszedł do sklepu. Żeby mu nie porozbijać reflektorów, przejechałem relaksacyjne kółko po osiedlu i zaparkowałem gdzie indziej. Ludzie ryzykują, za zabicie kogoś autem ostatnio są wyroki średnio 2.5-4 lat od "łebka", jakby niedużo, nie boją się, że ktoś uzna, że warto odpękać 4 lata w mamrze i pozbyć się matołka? :biglol: Ja nie, ale znam bardziej nerwowych i silniejszych ode mnie.

    • Lajk 1
    • Do kitu 1
  9.  

    musi ktoś się wypowiedzieć co ma LPG, co mu nie muli, pewnie ma emulator map sensora założony albo sondy lambda ?? może ktoś się wypowie ??

    emulatory stosowalo sie jesli juz to w czasach instalacji LPG 2gen, watpie czy taka ma ktos w Imprezie/Forku. Poza tym w przypadku sterownika w EJ20 ktory sam sobie proboje optymalizowac nastawy takze na plus (inna sprawa ze mu to nie wychodzi) takie emulatory maja sredni sens

     

    ja mam LPG i niestety mulenie. Z tym ze malo typowe bo zaplon nie jest cofany, IAM maksymalny (1), korekty zaplonu czesto w mocnym plusie (+6..9), z rzadka tylko korekta na -1 ...-2 mimo to muli i/lub szarpie jak mu sie podoba.

     

    U mnie jeżeli się w ogóle mulenie i poszarpywanie pojawia, to wyłącznie przez LPG. Na benzynie problemu nie ma. Przed wymianą wtrysków gazu mulenie było już po 10 km od włączenia LPG, po wymianie (na gwarancji) wtrysków LPG mulenie tak czasem jakby się na chwilę chciało pojawić, po czym znika na kilka tygodni i tak falowo. Za to doprowadzenie do spadku ciśnienia gazu na tyle, żeby się instalacja przełączyła na benzynę, wywołuje muła natychmiastowego i konieczność podpięcia laptopa - w wiadomym celu (przy klemach nie chce mi się dłubać ;-)

  10.  

     

    Nawet patrzyłem pod katem tego czy mocniej świecą ich mijania czy przeciwmgielne i za chiny nie mogę zrozumieć jak was oślepia ten typ świateł.

    Zrozum, to dokładnie tak samo jak ja nie umiem za chiny zrozumieć, jakim cudem Ciebie NIE oślepiają włączone przeciwmgielne (czy też przeciwmgłowe, wiadomo, o co chodzi - choć osobiście od zawsze używam tej pierwszej formy). Nie da się tego wytłumaczyć, po prostu kwestia wrażliwości wzroku. Moje oczy są np. bardzo wrażliwe na światło, zwłaszcza punktowe. Nawet w domu mam oświetlenie światłem rozproszonym, tj. nie centralna jedna żarówka 200W ;-)  Przyjmij jako pewnik, że są tacy, którym to BARDZO przeszkadza.


    Właśnie jak z tymi zasypanymi liniami - leży śnieg, prosta droga jadę I raz, znaków pionowych brak - to jak wyprzedzam na ciągłej (w domniemaniu) to popełniam wykroczenie czy też nie? O odpowiedź proszeni wszyscy poza "Reksiem". ;)

    Było kilka odc. temu w "Jedź bezpiecznie". Nie popełniasz wykroczenia, bo nie masz szans ustalić, jakie są znaki poziome. Stosujesz się wtedy tylko do pionowych (o ile nie są zasypane śniegiem po np. zamieci).


     

     

    To jest już nas trzech. Ale najlepsze, że strąbił mnie dziś jakiś gość na obwodnicy Garwolina - on jechał prawym pasem (odśnieżonym) tak ok 80, ja lewym po białym trochę ponad 100. Był baaardzo mocno zbulwersowany ;)

    Nie przejmuj się, jakiś zazdrośnik ;-) Kolega mający Audi 4x4 i lubiący mocniej depnąć (w przeciwieństwie ode mnie) opowiadał ostatnio, jak to na dwupasmówce jadą sobie wszyscy powolutku odśnieżonym prawym. On na lewy i ogień (no wiadomo, że nie 140, ale szybciej niż na prawym). Patrzy się w lusterku, a tu jeden wyprzedzony w "przednionapędówce" mu pozazdrościł, wyskoczył na lewy, po gazie i... porzucało go trochę na boki i grzecznie wrócił na prawy :lol:


     

     

    zakładają, że prędkość, z którą oni jadą to jest maksymalna jaką ktokolwiek może osiągnąć na drodze

    To mnie zawsze fascynuje: mokra droga, ktoś uznał, że choć max. na tym odcinku to 70, to on jedzie lewym pasem 50 i nie zjedzie na prawo, bo przecież (wg niego) NIE DA SIĘ pojechać szybciej :biglol: 

    • Lajk 1
  11.  

     

    Nie mam niczego z tych "markowych" rzeczy, które opisujesz. Myślę, że to wszystko jest mocno przereklamowane Dostałem 5 lat gwarancji na całość, ale chyba wcześniej auto nie wytrzyma, bo ma już przebieg 280kkm. Wprawdzie nic mu nie dolega, ale nawet subaru tak długo nie żyją

    Nie wiem, czy markowe czy nie, w każdym razie jako cały zestaw oraz osobno poszczególne komponenty wielokrotnie polecane w tut. wątku. Inna sprawa, że nie poleciłbym mojego zestawu nikomu - tylko do reduktora nie mam zastrzeżeń. Nawet zbiornik mi nie odpowiada. A może powiedz, co Ty masz, jeżeli takie niezawodne komponenty. Ja już na serio rozważam zamianę kompletu wtrysków Hana na coś innego, bo znów silnik się zaczął telepać i nie mam już do tego nerwów, ile razy można z tym jeździć do gaziarzy?! Tylko co teraz jest dobre, z górnej półki?

  12.  

     

    Odpukać- miałem albo więcej szczęścia. Zrobiłem 79kkm na gazie i tylko 7 wizyt na wymianę filtrów. Za każdym razem zostawiam 100zł i to są wszystkie koszty. Z autem nadal nic się nie dzieje i zawory nie wymagają regulacji. Co wy za instalacje montujecie?

    Na pewno dużo zależy od szczęścia. Sam popatrz na mój przypadek: gaz mam od 3 lat, zrobione 30 tys. km. Kazałem sobie dawać instalację porządną, sprawdzoną w tych silnikach (warsztat ma doświadczenie w gazowaniu Subaru), raczej z górnej półki, bez oszczędzania. Co ciekawe, zaproponowano mi zestaw wielokrotnie polecany w tym wątku, tj. wtryski Hana (chyba Gold, ale głowy nie dam, w każdym razie dobrze dopasowane), zbiornik BorMech (tu nie było wyboru, ja wolałbym Stako, ale moi gazownicy nie mieli go w ofercie, nie wiem, czemu), reduktor AC01 czerwony, Stag 300 Premium (chyba wtedy nie było wyższego modelu Staga, 400 wszedł później). Okazało się potem, że akurat wtedy Hana wypuściła serię strasznych bubli, oczywiście ja na nią trafiłem. Podobno teraz jest ciut lepiej, ale (jak widać zresztą u mnie) nadal kiepsko - to już nie ta Hana :-( Teraz w życiu bym nie polecił tych wtryskiwaczy, padają jak muchy. W sumie wychodzi mi na to, że jeszcze tylko reduktor nie padł i zbiornik nie wybuchł, resztę już "przerobiłem" ;-)

    A, właśnie, przypomniałem sobie, że usuwano mi też przeciek przewodów z płynem chłodniczym do LPG, bo przeciekały - choć trójniki założono mi metalowe, nie jakiś plastikowy szajs, przewody też raczej nie najtańsze z możliwych. Dwa były do wymiany po 2,5 roku. Więc była jeszcze jedna wizyta ;-) 12 w 3 lata, trochę dużo wg mnie. A były jeszcze dodatkowe wizyty, ale to już trochę z winy fachowców, więc nie liczę, bo mówimy w tym kontekście tylko o takich nie związanych z monterami-paprokami :-)

  13. To nie kwestia pseudo majstra - robiłem instalację u Paulusa (bardzo dobrze zamontowana), a wracałem z 5 razy - na przeglądy, na diagnozę dlaczego coś źle chodzi (odpowiedzią nie była instalacja tylko przepływomierz), parę razy na sprawdzenie checka, na poprawkę mocowania przewodów (bo zahaczyłem podłogą w terenie i urwałem uchwyt) i na wymianę przewodu od wielozaworu bo go urwałem w terenie. I żadna z tych wizyt nie była spowodowana brakiem kompetencji serwisu

    No właśnie, u mnie też się to potwierdziło - większość wizyt (poza przeglądami corocznymi) nie była "zawiniona" przez monterów. A wolę jeździć do tych, co montowali instalację i znają moje auto ;-) U mnie były to nast. wizyty:

    1. po 3 miesiącach: wymiana 1 wtrysku na gwarancji (trafiłem na "złe czasy", gdy Hana się zepsuły)
    2. po pół roku: wymiana wszystkich 4 wtrysków na gwarancji (jak wyżej)
    3. 1 x naprawa + 2 x wymiana wielozaworu na gwarancji (wady fabryczne)
    4. 2 x kalibracja LPG na gwarancji od nowa (z jakichś powodów Stag wariował w moim pojeździe)
    5. 1 x popękany wężyk od wtryskiwacza (po gwarancji)
    6. 1 x popękany (oryginalny) wężyk od lubryfikacji (po gwarancji)
    7. ostatnio: znów wymiana wtrysku Hana i do padnięcia szykuje się następny najwyraźniej, bo znów zaczyna telepać silnikiem.

    W sumie 9 wizyt ekstra + przeglądy coroczne = 11 wizyt wcale nie z winy mechaników.

    Jakbym miał za każdym razem kursować choćby 50 km w jedną stronę, to by mnie po prostu szlag trafił, bo mój czas jest cenniejszy nawet niż benzyna i wolałbym wywalić LPG. Na szczęście zakład LPG mam dość blisko ;-)

  14.  

     

    No i wtedy się zaczęły atrakcje dodatkowe. Sprawdzanie gaśnicy, trójkąta i stanu technicznego pojazdu.

    Standard. Widziałem to na własne oczy (nie mnie zatrzymali, byłem tylko "widzem"). Nie wiem, dlaczego przedstawienie zdania odrębnego (a przecież policjant nie jest nieomylny) od razu powoduje chęć represji. W stanie wojennym jeszcze by spałowali, widać coś z tego zostało, przynajmniej mentalnie ;-)

    • Do kitu 1
  15.  

     

    czy wszyscy się zgadzają z decyzjami policjantów?


    Jak nie lubię policji, to tu mam mieszane uczucia i trochę mają racji. Już tłumaczę "za i przeciw".

    1). ZA: większość kierowców nie kojarzy, że wyprzedzanie to nie tylko jest "wyskok zza samochodu poprzedzającego na lewy pas ruchu, gaz do oporu, wyprzedzenie i wjazd przed niego na prawy pas", to niestety przyzwyczajenie z dawniejszych lat tego zakichanego kraju, gdzie dwupasmówka była jak lądowanie Marsjan (rzadko spotykana). Zaraz mnie tu od seksistów zwyzywają, ale OBSERWOWALNYM faktem (nie tylko w Jedź Bezpiecznie) jest to, że kobiety jakoś słabiej to ogarniają. Nie wiem, czemu, ale tak jest. Więc edukacja dot. wyprzedzania na dwupasmówkach jest silnie wskazana.

    2). PRZECIW: pisałem do JB i słałem filmiki (wielokrotnie!) z pieszymi robiącymi cuda na jezdni: 3 osoby idą MIMO WIELU AUT przez 2 pasy ruchu na czerwonym, a na klakson reagują gestami i chęcią pobicia, facet na ciemno ubrany w nocy idzie środkiem jezdni, młoda dziewczyna idzie środkiem pasa ruchu mimo klaksonów sznurka aut z tyłu, piesi wchodzący prosto pod koła itp., itd. Uprzedzałem ich, że kampania robienia z pieszych świętych krów zacznie zbierać żniwo - i proszę, miałem rację. Co ciekawe, NIGDY nie pokazali moich filmów z pieszymi, a zapewniam, że były dużo bardziej hardcore niż te drobne uchybienia pokazywane dotychczas w JB (za wyjątkiem tego ost. odcinka z wypadkiem pod Koroną). Przy tym wyprzedzanie na przejściach to pikuś, moje to normalnie pokaz samobójców!

    3). PRZECIW: krakowska drogówka niestety nie należy do wzoru inteligencji, co widać wyraźnie w "Stop drogówka" (część odc. jest z Krakowa). Rytuałem jest nie informowanie o możliwości nieprzyjęcia mandatu, problemy z wysławianiem się, powolne reakcje, a przede wszystkim kontrowersyjne decyzje. 80% decyzji krakowskiej drogówki, pokazanych w "Stop drogówka", natychmiast bym zaskarżył do sądu, nie wiem, czemu ci ludzie się na to godzą? Co ciekawe, w identycznym przypadku kolizji z Krakowa i innego miasta (bardziej na Zachód) facet od razu nie przyjął mandatu i zasugerował policjantowi, że chyba ma problem z głową, a policjant nie dyskutował, tylko powiedział OK i już.

    4). PRZECIW: policja od niepamiętnych czasów (jeszcze PRL-u) ma tendencję do "naciągania", jestem przekonany, że gdyby pani z BMW miała nagranie z kamerki wewnątrz, odczucia byłyby inne. Centymetrowe różnice w przesunięciach aut łatwo oceniać w zwolnionym tempie z boku, ale w dynamicznym ulicznym ruchu tylko Terminator obserwuje wszystko dookoła JEDNOCZEŚNIE.

    5). ZA i PRZECIW: czemu policjant dyskutuje? On (oczywiście "najmądrzejszy") nie ustąpi, widać, że kobieta też nie, no to spotkajmy się przed obiektywnym sądem i spróbujmy udowodnić swoje racje. I tu problem: nie wiem, czy wiecie, ale "służby" w procesie sądowym nadal mają "większą moc" niż obywatel, bo przyjmuje się (wg mnie błędnie), że są to osoby "zaufania społecznego" i nie mają interesu w kłamstwie (dziwne, ja im totalnie nie ufam, i nie tylko ja). Więc ciężko z nimi wygrać bez dobrego adwokata. Pani w BMW nie wygra, na moje oko.

    6). PRZECIW: ograniczenia prędkości w Polsce są z pupy wzięte, na tym odcinku spokojnie i bezpiecznie można (przy dobrej pogodzie) pojechać 60-70 (testowałem), więc nie ma się co dziwić, że ludzie to widzą, wiedzą, że to idiotyzm na nabijanie mandatów i robią społeczny, oddolny bunt przeciw bezsensownym ograniczeniom, dlatego często tam przekraczają prędkość dozwoloną. Te ograniczenia są z czasów Polonezów, Maluchów i Dużych Fiatów, ktoś zapomniał, że teraz auta mają lepsze opony, ABS-y, SRS-y i cholera wie co jeszcze, więc spokojnie można PODNOSIĆ prędkości dozwolone, a nie zmniejszać.

    7). ZA: istotnie w Małopolsce z wyprzedzaniem na pasach (oraz na ciągłych liniach) jest fatalnie, widać to zwłaszcza za miastem, a przodują w tym mieszkańcy okolicznych wiosek i miasteczek. Nic nie mam do wsi, zazdroszczę im nawet, że mieszkają poza tym syfnym miastem, ale niestety umiejętności i znajomość przepisów znacznie poniżej średniej krajowej.

    8). PRZECIW: policja znalazła sobie ewidentnie w tych przejściach dojną krowę do mandatów i poprawy statystyk, ktoś powiedział im kiedyś w programie, że to łapanka i nie przyjmuje mandatu - i ma rację. Szkoda, że nie reagują na inne zagrożenia. Jest coś takiego jak "Mapa zagrożeń" na stronie policji - ludzie tam m.in. pozaznaczali "zła infrastruktura" w miejscach, gdzie jakość ulic jest koszmarna i zagraża ludziom (przynajmniej 3 tak oznaczone miejsca znam osobiście i faktycznie sam miałem ochotę je zgłosić, ale mnie wyprzedzili), to konsekwentnie USUWAJĄ te zgłoszenia! Gdy proponowałem, że prześlę policji co bardziej drastyczne filmy z wymuszeń pierwszeństwa i chamstwa na drodze, to odpisali, że nie są zainteresowani, bo to "trudno udowodnić". Gdy szaleńcy w BMW i Audi (sorry, nic nie poradzę, że dominują te marki) szaleją na drodze, wysiadają z aut, grożą, ścigają ludzi, to policji nigdy nie ma ani ich wspaniałego auta do monitoringu.

    9). ZA: przyznaję, że ja nigdy nie zrobiłem czegoś takiego jak pani w BMW, jakoś jednak tak zawsze kątem oka czy "wyczuciem" wiem, czy się auto obok zatrzymuje, czy nie. Ale uczyli mnei zawodowcy, jestem dość dobrym kierowcą i uważam, że nie każdy musi mieć aż tak rozwinięte możliwości percepcji, więc piętnowałbym tylko te najbardziej drastyczne wyprzedzania na przejściach (i tak będzie ich b.dużo).

    10). PRZECIW: jeżeli facet mówi, że WIDZIAŁ, że nikogo na przejściu lub obok niego nie było, a w dodatku potwierdza to nagranie, to nie zrobił nic złego, bo NIE MÓGŁ nikomu zagrozić, więc o żadnym mandacie nie powinno być mowy. Ja wiem, że taki jest przepis, ale przepisy są OGÓLNE, nie da się nimi opisać wszystkich możliwych w życiu przypadków i od tego mamy ROZUM, żeby go używać i podejmować racjonalne, logiczne decyzje, a nie tępo jak robot egzekwować przepisy "bo tak".

    11). ogólnie: bardzo chciałbym zobaczyć przewód sądowy dot. tej pani w BMW ;-) Po prostu jestem ciekawy, czy w ogóle taka sprawa jest do ruszenia i jak to wygląda w praktyce, jak przesłuchuje ją sąd, a jak policjantów, jak sąd ocenia dowody, co na to biegli? Może Kolega, który kiedyś był w policji, a często się tu wypowiada, coś nam podpowie? ;-)
    • Lajk 3
    • Do kitu 1
  16. Nie ma co porównywać realiów polskiego kamienia łupanego z cywilizacją zachodnią z lat 90 tak tak z lat 95 dokładnie bo wtedy byłem w USA i miałem okazje uczestniczyć w takim karambolu na autostradzie z powodu zderzeniu się kilkunastu aut. Wtedy jechaliśmy z bensalem na Floryde i po drodze w porze  późno wieczornej  doszło do tego karambolu i staliśmy w korku około 4h a po około 40 min jechała policja na motorach i prosiła o ustawienie odbiornika radiowego na jakąś tam częstotliwość gdzie były komunikaty takie jak przybliżony czas zakończenia prac porządkowych, nr słupków przy których jest stanowisko z kanapkami i ciepłym napojem oraz dystrybutor cysterna gdzie można zakupić benzynę jeśli komuś już brakowało paliwa by nie utrudniał później rozkorkowanie. Można ?? Można tylko trzeba chcieć.

    Właśnie o to mi chodzi - i już nawet nie musi być kanapek :-) A co do paliwa, to niech nie będzie cysterny, tylko chociaż informacja, jak długo postoimy, że w ogóle postoimy (bo wyglądało to przez jakiś czas tak, jakby ruch szedł, tylko powoli - widać ludzie się "upychali"), żeby można było np. zjechać na trawę (przejazd dla "służb") i wyłączyć silnik, co by paliwa nie brakło. Powiem szczerze, że nie martwiłem się tylko dlatego, że mam LPG i benzynę, a i tak wypaliłem gaz do końca i pod koniec drogi do domu już jechałem na benz., a wjeżdżając na obwodnicę miałem jeszcze sporo gazu! Ale pół zbiornika benz. cieszyło wzrok.

    Co do radia, to mamy tyle tych rozgłośni, lokalnych i ogólnopolskich, pomysł, żeby jedna z nich nadawała przez ten czas lokalnie info dot. tej sytuacji jest genialny! Czemu tak u nas się nie da? I tak pompują prąd w nadajnik, a nie wiadomo, kto słucha - tak mieliby pewność, że spora grupka na 100% ich słucha w tym momencie :-)

    Jako ciekawostkę powiem, że przeglądałem tego dnia i nast. różne strony internetowe, szukając opisu tego konkretnego zdarzenia i nie mogłem nic znaleźć! A co dopiero na bieżąco... Na stronie krakowskiej policji nie było np. nic prócz jakichś głupot, że włamywacza na gorącym uczynku złapali. Żenada.

     

     

    W sumie mamy niedoprecyzowanie w przepisach. Trzeba zmienić pojęcie drogi/jezdni "jednokierunkowej" na "jednozwrotową" :D

    Jakby na to nie patrzeć, naukowo byłoby to słuszne. Ciekawe, czy ktoś próbował już takiej linii obrony i z jakim skutkiem?

  17.  

    Brak słów:

     

     

    Oświećcie mnie: czemu te auta na początku filmu jadą "pod prąd"? Sfrustrowali się korkiem i wracają?? Za takie coś powinno się strzelać w obydwa kolana bez sądu ...

     

    Służę uprzejmie, bo tak się składa, że... stałem w tym mega-korku. Powiem tak: w pewnym momencie po prostu autostrada stanęła. Nikt nie wiedział, czemu i co się dzieje. Sam nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, bo auta stały na 3 pasy (tyle weszło fizycznie bez uwzgl. trawnika ;-) Po 30 min. bezowocnego czekania z wygaszonym silnikiem chwyciłem za tel. i zacząłem dzwonić. Najpierw policja - serdeczne podziękowania dla Pana Policjanta chyba z Zabierzowa, który bardzo spokojnie i starannie wszystko mi wyjaśnił: że karambol, w którym miejscu, 5 aut itp., dopytał, gdzie aktualnie jestem, podał, ile mniej więcej może to jeszcze potrwać (dość długo), a nawet podał tel. do kogoś z autostrady (tej płatnej, bo niedaleko już były bramki na Katowice). Jak nie znoszę policji, tak szczerze muszę przyznać, że ten Pan był extra i naprawdę nagroda mu się należy. Tam się dowiedziałem, że nawrócić się nie da (na sąsiednią nitkę, nie pod prąd!), ale że mają 2 wyjazdy awaryjne (za i przed bramkami). Mając mnie na linii uprzejmie przeprosił na chwilę, zadzwonił do jakiegoś gościa i zapytał, czy jak tam podjadę, to mnie wypuszczą bez płacenia ;-) Nie zgodzili się, ale powiedzieli, że jak zapłacę 10 zł na bramkach, to mnie wypuszczą na zwykłą drogę na Zabierzów (o to chodziło) :-) Zdecydowałem się i częściowo po trawniku (niech żyje Forester) dojechałem do bramek i wydostałem się z tej matni. Do domu jechałem w sumie ponad 2 godz.

     

    Teraz tłumaczę zachowanie ludzi:

    1). jak normalnie policja ugania się wszystkim, co tylko ma (na butach, rowery, motocykle, radiowozy), stoją za każdym zakrętem, oznakowani i nieoznakowani, tak tu nie pofatygował się przez cały ten czas ANI JEDEN motocykl (bo najłatwiej się przebić), żeby powiedzieć ludziom to, czego ja się dowiedziałem.

    2). Zerowa organizacja: w takiej sytuacji policja powinna ustawić ruch, wydzielić jeden pas dla tych, co tną na Katowice płatną (tam prawie nikt nie jechał, było pustawo, tylko wcześniej wszyscy stali na dwa/trzy pasy).

    3). Powinny zostać otwarte szlabany awaryjne przy bramkach, żeby ZA DARMO ludzie chętni, którym to coś daje (jak mnie) mogli wyjechać. W końcu to sytuacja awaryjna.

    Jak władza ludziom, tak ludzie władzy - szkoda, że w tym przypadku akurat dostało w tyłek pogotowie, a nie policja. Władza chaos, ludzie też chaos.

  18.  

     

    Obstawiam, że nie miałbyś takiego podejścia gdyby chodziło o kogoś z Twoich bliskich
    Niestety przegrywasz, ten zakład... Starość, zniedołężniałość, bezradność i poczucie bycia ciężarem dla bliskich, niejednego popchnęły do takiego kroku... Nawet wzięcie takiej osoby pod własny dach nie gwarantuje sukcesu, bo nikt nie jest w stanie sprawować opieki i kontroli przez całą dobę.

     

    Coraz bardziej brniesz w chamstwo, ale twojej strony.

     

    Bardzo łatwo jest wygłaszać takie komentarze, ale kto daje Ci prawo do oceny ODCZUĆ innych ludzi? To, że ktoś ma nietypowe zdanie na jakiś temat albo takie, które Tobie się nie podoba, nie oznacza, że nie ma racji. Szczerze to większość zazwyczaj się myli, a świat popychali naprzód myślący nietuzinkowo indywidualiści... Taka dygresja. A tak się składa, że dobrze rozumiem, co Kolega Hak64 ma na myśli i nawet się z tym filozoficznie zgadzam. Zresztą to nie tylko kwestia przemyśleń, tylko życie (a więc empiryzm) wyrobiło we mnie takie poglądy a nie inne. Po prostu inne "teorie" nie pasowały do faktów/obserwacji. Cóż, każdy w życiu ma inne doświadczenia i nie można oceniać cudzych doświadczeń na podstawie własnego widizmisię. Trochę wyrozumiałości dla zdania odrębnego. Nawet jeśli moje doświadczenie kłóci się z czyimś, to mogę polemizować, ale jestem też w stanie zrozumieć, że akurat ta osoba trafiła w życiu na rzeczy, które potwierdziły jej teorię. Tyle OT. Na szczęście większość chamstwa na drodze jest bezdyskusyjna i na tym się skupmy ;-)

     

    Na przykład ostatnio taksówkarz bez migacza zjechał na mój pas ruchu, usiłując zepchnąć mnie na prawy pas (ale akurat nie chciałem skręcać tam w prawo ;-), a gdy nie zjechałem ani nie zahamowałem (jak się zapewne spodziewał) i przeleciałem na milimetry koło niego (a co tam, auto mam już stare, chętnie wymienię skorodowany błotnik na czyjś koszt), to mnie potem doganiał, wyprzedzał i złośliwie zwalniał, coby mnie blokować. Uznałem, że wariat, zwolniłem do 30 km/h i na szczęście widać mu się spieszyło, bo sobie pojechał.

     

     

    popatrzyła na mnie ze złością i mnie strąbiła. :huh: Trochę się zdziwiłem i odpozdrowiłem ją klaksonem. I wtedy z ruchu jej warg odczytałem "NO CO ....A?!!!" :blink::facepalm:

    No właśnie to jest interesujące, że jak się jedzie po Polsce, to zazwyczaj kierowcy przynajmniej próbują naprawić swój błąd (coś tam manewrują, podjeżdżają itp.), przeproszą, a w Krakowie jeszcze mają pretensje, wygrażają, trąbią, a w najłagodniejszej formie rozkładają ręce, że "no przecież co mam zrobić, korek jest". I tak stoi po chwili całe miasto :-(

  19. Słuchajcie, tak sobie myślę, ale niech mnie ktoś oświeci, bo ze mnie żaden specjalista w tej dziedzinie. Mam trzy zagwozdki.

     

    1). napęd na 4 koła wg mnie w założeniu służy do wydostania się z sytuacji, w której napęd na jedną oś nie da rady, czyli np. utknęliśmy w zaspie, na podjeździe, w "kałuży" błota czy na łące, gdzie zaskoczył nas deszcz ;-) Mega prosta opcja: trzy wajchy (przyciski?): blokada centralnego dyfra, blokada przedniego dyfra, blokada tylnego dyfra - i po kłopocie. Domyślam się, że jakieś tam auta specjalne mają coś takiego. Czemu tak się powszechnie nie robi? Co stoi na przeszkodzie?

     

    2). Idealny napęd 4x4 to wg mnie taki, który ZAWSZE umie doprowadzić do sytuacji, gdzie w najgorszym wypadku (np. na gładziutkim lodzie pod lekką górkę) kręcą się JEDNOCZEŚNIE wszystkie 4 koła. Sytuacja taka oznaczałaby, że nawierzchnia jest tak śliska, że dane OPONY nie są już w stanie tego auta wyciągnąć, choćby nie wiem co, ale napęd zrobił "wszystko co możliwe". Skoro ciągle są jakieś filmy z testów i różnie przeróżne napędy i marki wypadają, to oznacza, że ŻADEN producent nie umie zrobić rzetelnego napędu. Na każdym filmie widzę, że jakieś tam auto mieli 1 lub 2 kołami, gdy pozostałe się nudzą. W moim Subaru tak NIE JEST (na prostych kołach), żeby się kręciły wszystkie na raz (np. gdy utknąłem w śniegu), dlatego nie uważam go za idealny napęd 4x4.

     

    3). przy wszystkich filmikach i testach zawsze pada czyjś komentarz, że każdy napęd 4x4 da się skompromitować, jeśli się wie, jak to zrobić. Są np. takie filmiki z Rosji, gdzie podkładają autom rolki pod różne koła (na krzyż, tylko na 1 oś itp.). Nie rozumiem: porządny napęd 4x4 powinien móc przemieścić auto (czyli np. przekazać min. 80% mocy silnika) na to koło, które ma przyczepność, choćby było to tylko JEDNO koło (dowolne zresztą). W czym problem przy dzisiejszej technologii, żeby coś takiego zrobić? Przypominam, że człowieka na Księżyc wysłaliśmy już dość dawno ;-)

     

    Odnośnie p. 3 i 4 to proszę, oświećcie mnie, ale czy nie wystarczyłoby zwykłe przyhamowywanie tych kół, które zaczynają "buksować", z użyciem czujników ABS (i tak są) i hamulców każdego z kół? A dyferencjały niech zrobią wtedy swoje ;-) Zawsze mnie uczono, że dyferencjał przekaże moc na to koło, które jest najbardziej "swobodne", czyli np. buksuje. No to sztucznie przyhamujmy to koło do poziomu większego niż to, które może jeszcze auto ruszyć (ma przyczepność) i gotowe. Nie jest tak?

  20. Kraków, poniedziałek, ok. 16:30:

     

    1). czarne Legacy (chyba) w okolicach Ronda Kotlarskiego przeszło obok mnie lewym pasem. Nie pomachałem, bo świnka była tylko na tylnej szybie, a na lusterkach nie widziałem ;-)

     

    2). Kogo "misiaczki" zatrzymali do kontroli na Zabłociu? ;-) Czerwone lub bordowe auto (chyba Fiat??), ale zobaczyłem kątem oka różową świnkę z tyłu! :D  Mam pytanie: za co tam zatrzymują?

  21. Pozdrowienia z niedzieli: Kraków, powiedzmy okolice zajezdni w Łagiewnikach (żeby nie było dokładnego adresu ;-), przed 21:00: kto parkował czerwony bolid z wlotem na masce i belkami na dachu pod moim blokiem? ;)  Świnki były. Szedłem na zakupy, pomyślałem, że jak wrócę, to wetknę kartkę za wycieraczkę, a tu lipa, po 15 min. autka już nie było :-(

×
×
  • Dodaj nową pozycję...