Skocz do zawartości

Tichy

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Tichy

  1. Kraków, ok. 9:00: pozdrawiam Forumowicza ze świnakmi, który (chyba Legacy, o ile zdążyłem rozpoznać) skręcił w Słomianą. Trąbiłem, ale brak kontaktu wzrokowego ;-) 

     

    Pozdrawiam też innego Forumowicza, który zaparkował bodajże Imprezę (oświnkowaną) kilka metrów dalej, bo na wylocie ze Słomianej - no i nam się zrobił mały zlot Forumowy w tym miejscu i czasie ;-)

  2. Dnia 7.04.2017 o 11:16, pmastal napisał:

    Gratulacje odnośnie krytykowania i braku wniesienia własnego wkładu do dyskusji. Zamiast wnieść własny wkład do dyskusji tylko krytyka.

    Krytyka jest jednym z elementów dyskusji i jest również wkładem. W historii świata, także odkryć i wynalazków, wiele było przypadków, gdzie krytyka obecnego stanu prowadziła do jego zmiany (poprawy), nawet jeśli sam krytykujący nie dokonał danej zmiany. Czasem po prostu można popaść w samozadowolenie i nie zauważyć wad czy defektów rzeczy czy rozwiązań. Napisałem, że NIE ZNAM rozwiązania wielu problemów, podobnie jak nie mam możliwego do wdrożenia planu rozwiązania problemu głodu na świecie, ale to nie oznacza, że nie wolno mi skrytykować tego, że ludzie umierają z głodu, gdy inni wydają na jakieś paskudne obrazy miliony dolarów. To tylko przykład na to, że nie ma nic złego w krytyce. Zresztą nie przypominam sobie, żebym jakoś szczególnie naparzał na coś/kogoś, zwróciłem tylko uwagę na te czy inne niekorzystne cechy danego rozwiązania.

  3. Dnia 18.04.2017 o 08:18, Aga napisał:

    Musieli go chwilę poszukać, bo auto było wciąż zarejestrowane na poprzedniego właściciela. 

    Ale... JAK TO?! Sprzedałem i kupiłem w życiu już kilka aut (używki). Wyobraźmy sobie taką sytuację, że to ja sprzedałem godzinę wcześniej (nawet) to auto. Dzwoni do mnie policja i od razu mówię im, komu sprzedałem - mam przecież umowę kupna-sprzedaży, z adresem i numerem Pesel kupującego! O co tu chodzi? Poza tym świetna podpowiedź dla domorosłych bandziorków (fachowcy znają nie takie tricki), jak zrobić, żeby nie zostać namierzonym. Oni chcą (?) mafię zwalczać, a nie umieją zlokalizować samochodu i właściciela? Bodajże przez 2 tyg.?! W końcu się gość sam zgłosił, inaczej pewnie by umorzyli z braku wykrycia sprawcy. I od razu widać, że te wszystkie CEPIKi, PESELe i inne systemy wcale NIE służą żadnemu namierzaniu przestępców i bezpieczeństwu, tylko są nacelowane w monitoring uczciwych obywateli. I ja mam im zaufać? Nigdy w życiu. Ale z radarami po krzakach w idiotycznych miejscach to zawsze umieli stać, ooo, to im wychodzi świetnie. To jest też chamstwo na drogach, tylko w innym ujęciu.

    • Lajk 1
    • Do kitu 1
  4. Dnia 5.04.2017 o 12:56, pmastal napisał:

     

    Krytykujesz czyjeś koncepcje i pomysły w temacie nie przedstawia własnych a jeszcze piszesz "poematy" iż nie dziedzina którą się zajmujesz jest odmienna od prezentowanego tematu.

    Prośba przeczytaj wcześniejsze swoje wypowiedzi i podstawowe pytanie - jeżeli nie jesteś specjalistą w temacie poruszonym w wątku a tak mocno krytykujesz ale swojej koncepcji podejścia w temacie nie prezentujesz to jak należy to rozumieć? Ponownie: zaproponuj swoje rozwiązanie w temacie.

    To proste: można stwierdzić, że jakieś tam rozwiązanie jest złe, niesprawiedliwe, błędne, nie sprawdza się w praktyce itp. nie będąc fachowcem w danej dziedzinie - po prostu patrzysz, analizujesz, myślisz i to stwierdzasz. Wymyślenie lepszego rozwiązania jest oczywiście dalece trudniejsze. Mam prawo krytykować to, co mi się nie podoba i wcale nie muszę od razu podawać recepty, jak to naprawić czy zmienić. Po prostu oceniam OBJAWY, a nie cały system. Owszem, w swojej dziedzinie (oraz w pracy zawodowej) gdy widzę, że coś jest nie tak i można ulepszyć, to pracuję nad ulepszeniem i jeżeli się da (bo np. jest kasa, sprzęt itp.), to wdrażam. Ale mogę zaproponować coś lepszego, bo sie na tym znam. Co ciekawe, przyjmuję krytykę od laików w pracy, bo oni na czymś tam pracują i choć nie wiedzą, jak coś tam działa (maszyna, komputer, program, obojętne), to widzą nieprawidłowość, zgłaszają ją i od fachowca oczekują rozwiązania. Tam ja jestem fachowcem, w omawianej tutaj sytuacji nie jestem, jestem "użytkownikiem", więc mogę tylko zgłosić.

    • Lajk 1
  5. Dnia 5.04.2017 o 10:18, mz56 napisał:

    piotruś, nie wiem co Wam, młodym do głowy wkładają. Jest droga, potem poszeżana. Pierwszy pas, to ten, który jest wewnątrz. Następne, dobudowywane to drugi, trzeci itd. Przypominam, że skończtyłem Instytut Transportu na Polibudzie.

    Nie Ty pierwszy, nie ostatni, nie czyni Cię to wyrocznią ani wszechwiednym ;-) Ale z polskiego słabiutko, poszeRZany się pisze ;-) Tzn. na pewno masz rację (nie wiem, nie chce mi się sprawdzać, więc przyjmuję na wiarę), że w PROJEKTACH jakoś tam się pasy oznacza, można i zaczynać od "0", jak ktoś tu już zaproponował, nawet od -10, nieistotne. Mnie chodzi o logikę: wg liczenia pasów od środka jezdni wychodziłoby na to, że pasem ZAWSZE ISTNIEJĄCYM jest lewy, co jest wg mnie absurdem, skoro mamy ruch PRAWOSTRONNY! Chodzi mi o taką rzecz: załóżmy dla uproszczenia drogę jednokierunkową. Jest jeden pas ruchu. Nagle droga poszerza się na tyle, że mieszczą się dwa samochody i choć nie ma wyznaczonych pasów ruchu, wiemy z PRD, że są wtedy 2 niewyznaczone pasy ruchu. Wg Ciebie ten "pojawiający się" to prawy, a wg mnie (trzymam się logiki) ten pojawiający się to lewy. Czemu? No bo przy ruchu prawostronnym mamy się trzymać po prawej, tak? Gdy jest 1 pas ruchu, to jest on wg mnie "prawy", główny. Lewy pas (jak kiedyś mówiono w Jedź Bezpiecznie) to pewien "luksus", na szczęście coraz powszechniejszy ;-) Czyli może występować, a może nie występować. Więc pojawia się pas lewy, a prawy jest ZAWSZE, nie może zniknąć i w związku z tym wg mnie pasy liczymy od prawej strony jezdni. Inaczej przy obustronnym zwężeniu drogi musielibyśmy uznać, że pozostaje tylko pas lewy, zaś prawy znika, a jednocześnie ten lewy zamienia się w jedyny, czyli prawy - paranoja... :-)

    • Lajk 1
    • Do kitu 1
  6. Dnia 29.03.2017 o 11:02, sambor napisał:

     

    Tichy na premiera! Naprawi nam cały świat i wszystkie jego niesprawiedliwości :P

     

     

    Dlaczego zakładasz, że ja znam rozwiązania naprawiające świat i likwidujące niesprawiedliwości? Nie pisałem niczego takiego.

    Dnia 29.03.2017 o 11:08, pmastal napisał:

    Tichy, jakie proponujesz rozwiązania?

    Czemu ja akurat mam wymyślać takowe? Jestem specjalistą w innej dziedzinie i to, za co mi w pracy płacą, wykonuję z poświęceniem, zaangażowaniem i wedle najlepszych standardów. Jakby to była moja dziedzina, to owszem, chętnie bym nad tym pomyślał. Ale mamy całą masę ludzi na wysokich stanowiskach, różnych premierów, szefów, prezesów, dyrektorów, kierowników, którzy koszą niebotyczne (jak dla mnie) pieniądze. Mamy też nieprzebrane ilości naukowców, uczelnie wypluwają każdego roku tysiące magistrów i inżynierów. Czas, żeby wreszcie co poniektórzy coś zrobili, a nie tylko brali pensje. Albo zlikwidujmy te wszystkie uczelnie, kierownicze stanowiska itp., bo nie mają one sensu. Rozwiązania na pewno są, nie wierzę, że nikt, żaden człowiek na świecie czy choćby w PL nie jest w stanie wymyślić nic lepszego i bardziej sprawiedliwego - na tyle milionów ludzi naprawdę zero?!

    Dnia 3.04.2017 o 13:06, mz56 napisał:

    Tichy, nie miej do mnie pretensji. Nawet najlepsza demokracja żywi się kosztem jednostek. Czasami jestem za Korwinem. Wymyśl coś, co wszystkich zadowoli. To nie ironia. To chyba potrzeba chwili. Autokratyzm ? Może byłby lepszy ?

    Tichy, Zgadzam się z Tobą w pełni. Tylko pokaż mi sposób, jak wyeliminować debili ?

    Niestety czuję się za głupi do tego, a może raczej nie posiadam wiedzy z tej tematyki, zajmuję się zawodowo zupełnie inną dziedziną. Owszem, mam prywatnie kilka pomysłów, ale nie znając mnie dogłębnie i nie rozumiejąc całej podbudowy moralno-filozoficznej nie ma szans, żeby ktokolwiek je zrozumiał, więc się nie podzielę - po co robić do niczego nie prowadzący off-top, zresztą te pomysły i tak nie przeszłyby przez decyzyjne "elity", nie dopuścili by do tego, hi, hi :-)

  7. 18 godzin temu, mz56 napisał:

    Niestety, każdy kij ma dwa końce. Należałoby przeanalizować statystyki dotyczące sprawców wypadków i zdecydować, czy wyeliminowanie powiedzmy 10% niepełnosprawnych kosztem np. 1% tych wyróżniających się, jest opłacalne z punktu widzenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Wiem, że to dla niektórych byłoby bardzo krzywdzące i przykre, ale czy wszystko w życiu jest takie łatwe i proste ?

    Wybacz, ale myślisz bardzo szablonowo, niestety podobnie jak władający tym krajem. Nie przyjmuję do wiadomości takiego sposobu rozumowania, nigdy się na takowy nie godziłem i godzić nie będę. Otóż trzeba wymyślić taki sposób/system, żeby eliminować te 10% bez ŻADNYCH "kosztów" po stronie 1% wyróżniających się. W tym i TYLKO w tym kierunku powinno się dążyć. Wszelkie inne sposoby będą niesprawiedliwe. A życie jest jakie jest, bo właśnie sami je sobie takim czynimy. Wiele rzeczy mogłoby być łatwiejszych i prostszych.

  8. Dnia 20.03.2017 o 11:31, sender3 napisał:

    To o czym piszecie - dmucha jak oszalała jak chce - jeżeli na zewnątrz (a raczej nagrzanym wnętrzu) jest np 30 st a ustawiacie pokrętła w tryb auto i wybieracie ok 20st to komputer stara się spełnić wasze wytyczne i wali mocno zimnym powietrzem by jak najszybciej wychłodzić wnętrze o 10 stopni. Więc system działa ok. Wystarczy ustawić temperaturę na np ok 24st i będzie dmuchać delikatnie.

    Tak, też to zauważyłem, ale... u mnie nie ma sposobu na wychłodzenie auta w upalny, słoneczny dzień. Jakbym ustawił na 24 stopnie, to bym się nawet na zejście do 40 st. nie doczekał... ;-) Próbowałem kiedyś na dłuuugiej trasie różnych ustawień: temp. na minimum i przestawiamy dmuchawę oraz obieg wewn. Co do obiegu wewn., to nie zauważyłem różnicy w szybkości schładzania. Co do dmuchawy, to jest 7 stopni nadmuchu. 7 nie próbowałem, za duży świst, ale pozostałe tak. Wyszło mi, że poz.1 jest za słaba, poz.2 jest optymalna, poz.3 może ciut lepiej schładza, ale od poz.4 w górę nie ma żadnej różnicy w nagrzaniu wnętrza, a tylko hałas dmuchawy coraz bardziej męczą - poniżej 30 st. nie udało mi się zejść nawet po 3 godz. jazdy. Co ciekawe, identycznie miałem w Skodzie, ale tam klima była b.słaba (jak i silnik), więc mnie to nie dziwiło. To pewnie cecha aut ciemnych kolorów - strasznie "piją" słońce. Jak słońca nie ma, to chłodzenie jest poprawne, choć wg mnie jeszcze niezadowalające. Oczywiście klima jest serwisowana regularnie, nieszczelności brak, na wylocie z kratek went. 5-8 stopni, w zależności od tego, czy w danym momencie kompresor chodzi czy chwilowo "odpoczywa".

    Dnia 19.03.2017 o 19:03, mechanik napisał:

    Próbowałeś zdecydowanie wcisnąć górną część klapki? Trudno uwierzyć, aby były to jedynie zaślepki.

    Próbowałem dzisiaj, jednak zaślepki ;-)

  9. Dnia 26.03.2017 o 21:20, PR7EMEK napisał:

    Ja tam zgadzam się z subleo - np. w czasie II Wojny Światowej jednym z brytyjskich asów lotnictwa był widzący tylko na jedno oko Edward Mannock (oszukiwał, żeby móc latać), a chyba zgodzicie się, że pilotowanie samolotu i strzelanie do innych jest odrobinę trudniejsze niż jazda autem :P Wszystko to kwestia predyspozycji do kierowania autem. Można nie mieć rąk jak Bartek Ostałowski i profesjonalnie driftować. Czy przeszedłby on standardowe badania psychotechniczne? - nie. Czy jeździ lepiej niż większość z nas? - tak. Więc to czy ktoś jest super sprawny, ma sokoli wzrok i refleks x-man'a nie sprawia, że jest dobrym i bezpiecznie jeżdżącym kierowcą :P Edukacja, uświadamianie i nauka dobrych manier... to ważniejsze niż badania psychotechniczne :) 

    100% zgoda! Właśnie chodzi o to, że bezduszne badania, jakieś normy itp. nie pasują do ludzi znacznie wybijających się ponad przeciętność. To tak jak ze szkołą: nie tyle program, co cały system nauczania nie jest nastawiony ani przygotowany na wspieranie ludzi wybitnie uzdolnionych i inteligentnych, ci słabsi też się gubią, najlepiej jest być średnim. Dam jeszcze inny przykład: mój Dziadek, zanim umarł w wieku ok. 76 lat, był poważnie schorowany, m.in. miał Parkinsona (objaw to m.in. dobrze widoczne telepanie się kończyn). Jeszcze 3 dni przed śmiercią jeździł autem i to dobrze, a jeździł (z braku pieniędzy) takimi trupami, że na oko uznalibyście, że to nie ma szans jeździć... Oczywiście sam je sobie naprawiał. Dziadek był w czasach aktywności zawodowej zawodowym kierowcą, posiadał w pewnym momencie wszystkie możliwe kategorie (mógł nawet jeździć autami uprzywilejowanymi). Na pocz. lat 90-tych dosiadał Dacii serii 1300 - w wersji jeszcze na lic. Renault i ze znaczkiem Renault, a nie Dacii, więc miała koło 20 lat zapewne ;-) Nie sądzę, żeby kilka lat przed śmiercią miał szanse na przejście badań psychotech., na oko to byście, widząc tego człowieka, za nic z nim do tej Dacii nie wsiedli... :) Ale jak jechałem z nim 100 km/h po Zakopiance, to można było spokojnie iść spać - czuło się "pewną rękę" fachowca, 100% zaufania, a wszystkie te "młode szczyle" we wspaniałych BMW i innych nowoczesnych bolidach to dziś mogliby się schować, tyle im brakuje w technice i kulturze jazdy do mojego Dziadka w tamtych latach. I dlatego jestem przeciwnikiem przymusowych badań psychotech. niezależnie od wieku. Za to może zamiast historii w szkołach zaczęliby uczyć myślenia... ;-)

    11 minut temu, subleo napisał:

    Ci, którzy na szacunek zasługują i jednocześnie są szanowani nie muszą pisać (i nie piszą) o sobie z wielkiej litery, a pozostali ... 

     

    OK, zgoda, ale ja pytałem, co jest ZŁEGO w szacunku do samego siebie i w wyrażaniu tego poprzez pisanie "Ja" z dużej litery? Poza tym piszesz o osobach szanowanych przez innych, a ja pisałem o szacunku do siebie samego - uwierz mi, to nie to samo. Siebie też warto polubić.

  10. Dnia 25.03.2017 o 13:32, Aga napisał:

    :mellow:

     

    Za to coraz więcej ludzi pisze Ja, Mój, My, Nasze, Nas :facepalm:

    TU akurat wyszło piszącemu pewnie niechcący, ale... może poruszyłaś bardzo prawdziwy temat i to nieco "po linii" wątku? Może coraz więcej "nas" traci szacunek do rodaków (Polaków) z uwagi na ich (w większości statystycznej) miałkość umysłową (np. że nie wiedzą, kiedy czas prawo jazdy odłożyć na półkę). No i cóż takiego złego jest w szacunku do samego siebie? Chodzi mi o to pisanie "Ja, Mój" od dużej litery ;-)

  11. 3 minuty temu, bvb napisał:


    Kupujesz na allegro manetkę wycieraczek z regulacją interwału, zamieniasz i działa PnP. Tylko uwaga: łatwiej ustrzelić manetkę do przedlifta - też pasuje, ale ma trochę inny kształt, więc będzie niesymetrycznie. Jest wątek to tym. Sorry za offtopic, ale to był mój pierwszy i najważniejszy mod - teraz zupełnie inaczej się jeździ :)

    Przydatny offtop, no co Ty, nie wiedziałem, że tak się da! Ale nie trzeba nic zmieniać w elektronice, przełączać, programować? Są w "starej" (bez reg. interwału) manetce (lub jej kostce) odpowiednie piny do regulatora? Muszę doczytać. Super, mój mechanik uwielbia (naprawdę, taki "konik") gmeranie w elektronice deski rozdzielczej i okolic, może mu zlecę taką "przeróbkę", bo mnie krew zalewa. Stary Polonez miał PROGRAMOWALNY interwał (praktycznie dowolny czas - 1 klik spryskiwaczami to "początek", drugi klik - koniec i zapamiętany idealny interwał. Golf z 1994 r. miał identycznie (tylko klik robiło się dźwignią w dół, nie spryskiwaczami). A tu taka wtopa...

    32 minuty temu, Kambol napisał:

    No to zdecyduj się czy masz "auto", czy nie :P

    Jeśli jednak masz, to na pewno jest to czujnik nasłonecznienia, a nie jego zaślepka.

    Bardziej motoryzacyjni koledzy objaśnili mi kiedyś to tak: jeżeli moje auto ma wyświetlacz LCD i na nim pokazuje się temp. z dokładnością co do stopnia, to mam climatronic i to jest "klimatyzacja automatyczna". Czasem nawet nie da się ręcznie włączać/wył. kompresora, po prostu w zależności od potrzeb auto samo chłodzi lub grzeje, byle utrzymać zadaną temp. Taka klimatyzacja z reguły jest znacznie mocniejsza od manualnej.
    Jeżeli moje auto ma pokrętło ciepło/zimno z niezbyt precyzyjną regulacją (nie co do stopnia) i ręczne włączanie kompresora, to mam klimatyzację manualną. To się zgadza z czasami, gdy kupowałem Skodę - identyczny z działania i wyglądu system jak mam w Forku nazywano w katalogu "klimatyzacją manualną". Manualne z reguły podobno są słabsze.

    Wg tej nomenklatury mam "manualną", tylko są tu jakieś dodatkowe gadżety co do regulacji kierunku i siły nawiewu, czyli owe magiczne przełączniki "auto". Nie używam ich, bo to, co auto wtedy wyprawia z nadmuchem, jest nie do przejścia - poza tym lubię mieć pełną kontrolę nad tym, co urządzenia robią, wszelkie "automaty" mnie irytują, bo nie wiem, czy robią dokładnie to, czego od niej oczekuję.

  12. 10 minut temu, lechuorzech napisał:

    Najprawdopodobniej tak. Dodatkowo pracę całości może zakłócać nieodpowiednio umiejscowiona na szybie naklejka rejestracyjna

    He, he, ja jej nie kleiłem, tylko poprzedni właściciel ;-) Ale rozumiem, że na nastawach ręcznych to chyba nie ma znaczenia ten czujnik? Chodzi o to, że w upalne dni nie idzie tego auta wychłodzić, w środku nie zjedzie poniżej 30 stopni. Nawet mierzyłem temp. wylotu z nawiewów termoparą - oscyluje między 5-8 stopni, w zależności od tego, czy się kompresor włączył czy chwilowo odłączył. Po prostu chyba nagrzewnica Subarowa jest mało wydajna, bo z tego, co się dowiedziałem, to temp. na wylocie taka mniej więcej powinna być. Trochę mi tylko głupio, bo kolega ma stare jak świat Audi - w te same upalne dni po 10 min. ma w aucie (jeśli zechce) 20 stopni, podobnie kolega w nastoletnim BMW, a ja w 10-letnim Subaru mam wydajność klimy na poziomie starej Skody 1.2 :-( No, czarny kolor wozu też może być problemem, choć kolegi BMW jest ciemnogranatowe :-(

    10 minut temu, mechanik napisał:

    Próbowałeś zdecydowanie wcisnąć górną część klapki? Trudno uwierzyć, aby były to jedynie zaślepki.

    Nie, ale jutro w drodze do pracy spróbuję :-) Choć głosowanie Kolegów dowodzi, że to chyba raczej tylko zaślepka...

  13. Przed chwilą, lechuorzech napisał:

    To czujnik nasłonecznienia, steruje prędkością nawiewu w zależności od ustawionej na pokrętle temperatury, taka subarowa automatyczna klima i jak w każdym subaru działa to średnio.

    Ach, czekaj, załapałem - pewnie działa to wtedy, gdy wszystko na pokrętłach dam na "AUTO"? Bo ja zawsze ustawiam sobie wszystko ręcznie, w tym prędkość dmuchawy... ;-)

  14. 2 minuty temu, Kambol napisał:

    Skoro nie masz automatycznej klimatyzacji, to prawdopodobnie na podszybiu jest tylko zaślepka (w miejscu, gdzie powinien być czujnik nasłonecznienia).

    OK, ale zwróć uwagę na fotki, zwłaszcza tą ze zbliżeniem: to WYGLĄDA jak czujnik, ewidentnie jakby "coś", nie zwykły plastik.

    Przed chwilą, svavo napisał:

    Również oddaję głos na zaślepkę popielniczki w wersji DeLuxe ;)

    Ha, ha, no to jedno się wyjaśniło - niezły numer :-)

  15. 1 minutę temu, lechuorzech napisał:

    Ad 1 - to czujnik od automatycznej klimatyzacji

    Jak to? Co on robi? Wiesz coś więcej na jego temat? Jak działa? Bo akurat w tym aucie klima zachowuje się dziwnie (choć była sprawdzana i technicznie jest niby OK), może to coś mam uszkodzone? Co masz na myśli mówiąc "automatyczna"? Bo nie mam climatronica chyba, tylko po prostu pokrętło ze skalą ciepło-zimno i niby jest tam jakaś zgrubna skala w stopniach, ale raczej poglądowa, no i mam przycisk włącz-wyłącz AC. To jest "automatyczna"? Bo myślałem, że taka nazywa się "manualna", przynajmniej w Skodzie tak się oficjalnie w instrukcji nazywała ;-)

  16. Strasznie głupie pytanie, ale po 4 latach posiadania auta nagle "znalazłem" (odkryłem raczej) takie dwie rzeczy w aucie, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi. Czy może mi ktoś powiedzieć, co to jest? ;-)

     

    1). zaraz za przednią szybą (wewnątrz kabiny), po stronie pasażera, jest sobie coś, co wygląda jak jakiś czujnik. Nie mam pewności, czy to faktycznie jakiś czujnik, ale wygląda nietypowo (raczej nie zwykła zaślepka) i po drugiej stronie tego nie ma. Pomyślałem, że to może jakiś czujnik opadów deszczu (że niby reguluje interwał wycieraczek w zależności od mocy deszczu), ale wg instrukcji mój Forek ma tylko jeden "czas" wycieraczek czasowych. Swoją drogą to żenada: Fiat 125p z 1976 r. miał bodajże 3 różne interwały, nawet pamiętam wygląd przełącznika... :-( Potem pomyślałem, że to może czujnik światła, ale nie udało mi się zaobserwować, żeby moje auto (jakikolwiek jego element) reagował na zmiany w naświetleniu (nawet próbowałem to coś przesłonić, bez efektu). Albo u mnie to nie działa, albo nie mam pojęcia, co to. Wrzucam zdjęcia w załączeniu.

     

    2). na tylnych drzwiach mam takie jakby klapki, których jednak nie udaje mi się otworzyć, a na siłę śrubokrętem szarpać nie chcę. Co to jest i czy w ogóle to jest "otwieralne" czy to tylko jakaś zaślepka techniczna? Może ktoś rozbierał tylne drzwi i mi powie, co jest za tym czymś? Wiem, że nie złoty pociąg ;-) Zdjęcie w załączeniu.

    IMG_5126.JPG

    IMG_5127.JPG

    IMG_5128.JPG

  17. Kraków, zaległe pozdrowienia z wtorku przed 18:00, gdy otrąbiłem Kierownika srebrnego Legacy (chyba) na Kapelance w pobliżu Tesco - ale chyba się nie połapał, że to na niego... ;)

    Środa: pozdrowienia dla Koleżanki w srebrnym bolidzie z czerwonymi świnkami, która wypruła z Kobierzyńskiej ok. 17:00 :-) Byłaś za daleko, żeby trąbić, ale chyba bazujesz w tych okolicach, bo drugi raz się na Kobierzyńskiej spotykamy :)

  18. 11 godzin temu, kuprylis napisał:

    Pozdro dla kierownika oświniaczonego forka napotkanego wczoraj na cegielnianej w KRK było machnięte

    Odpozdrawiam, widziałem, też machałem :-) Córka zadowolona, że nam ktoś pomachał z Subaru ze świnkami :-)

  19. Dnia 28.02.2017 o 08:36, coocer napisał:

    Poranne obtrąbiebie czarnego sg na mogilskim w krk :) przemieszczalem się skuterem

    Wysłane z mojego LG-D855 przy użyciu Tapatalka
     

    To byłem ja :) Początkowo myślałem, że Ci zajechałem drogę czy coś (trochę nie w formie byłem i w sumie jechałem na autopilocie), ale ponieważ postać na skuterze machała otwartą dłonią a nie pięścią, uznałem, że to chyba pozdrowienia. I tak odruchowo odmachałem - w zasadzie pierwotna intencja to był gest przepraszający, ale wyszło dobrze ;)

    -----------------------------------------------------------------

    Zaległe pozdrowienia z wtorku, ok. 16:30, Kraków, ul. Faustyny - mijałem się z ciemnym Foresterem ze świnką, machałem i trąbiłem też, bo bardzo ładna Kierowniczka za kółkiem, ale nie wiem, czy zostałem zauważony :biglol: Pewnie dlatego, że do Pierce Brosnana trochę mi brakuje :D

  20. Pozdrawiam:

    1). Kraków, ok. 8:00 - Kierowniczkę Forestera z żółtymi świnkami (żółtych jeszcze u nikogo nie widziałem ;) Machałem, ale przejechałem obok dość szybko i może nie było widać, a zatrąbić nie zdążyłem.

    2). Kraków, ok. 16:00 - sympatyczną parkę w... BMW ze świnką z tyłu - miło było po całym dniu zapieprzu komuś pomachać :-) Ale świnka na BMW? Wszystko, tylko nie BMW! ;)

  21. Nie jest to może jakieś wielkie chamstwo, ale irytują mnie ostatnio, widywane coraz częściej, auta z przezroczystymi migaczami w których są białe żarówki zamiast żółtych. Oczywiście plus za samo miganie, bo to też jakoś zanika, ale o ile żółte światła mam zakodowane w głowie i procesuje je automatycznie, tak jak mi miga coś na biało - muszę się nad tym chwile zastanowić. A to źle.

    Tu się zgodzę w pełni - dodatkowo oprócz "nietypowego" koloru dochodzi jeszcze kwestia ich jasności - w nocy potrafią dość ostro dawać po oczach i to światłem pulsacyjnym, więc oko nie ma szans się "przyzwyczaić". Jeszcze chciałem dodać, że w pewnej części takich przypadków żarówka jest prawidłowa, tylko klosz lampy jest rozbity i po prostu jest "dziura" zamiast pomarańczowej szybki. Czemu akurat migacze? Bo w większości aut migacze są umieszczane bardziej po zewnętrznej stronie lampy, więc zapewne bardziej narażone są na uszkodzenia przy drobnych obcierkach.

  22.  

     

    W takim razie jak stoję na światłach to jestem "podczas jazdy" czy nie? ;) i czy jak stoję w korku to mogę rozmawiać przez telefon ze słuchawką przy uchu? Przecież nie jestem "podczas jazdy" :huh:;)

    Wielokrotnie stałem obok drogówki w korku i miałem telefon przy uchu - nigdy się nie przyczepili (no może ślepi byli lub lubią Subaru ;-) Nie dlatego, że przez niego rozmawiałem, ale np. odsłuchiwałem nagrania z dyktafonu - ale wyglądało to podobnie jak rozmowa.


     

     

    Mam kupę lat. I chyba jakieś doświadczenie. Będę z uporem maniaka twierdził, że rozmowa przez komórkę rozprasza. Nawet jeżeli jest "głośnomówiąca".

    A to akurat prawda. Potrafię jechać 7-8 godzin i cały czas rozmawiać (z przerwami na koncentrację np. na skrzyżowaniach itp.) z pasażerami, ale nawet po 10 min. rozmowy przez komórkę (załóżmy, że głośnomówiącą) czuję, że nie bardzo wiem, jak przejechałem ostatnie 2 skrzyżowania ;-) Dlatego jak jadę, to nie odbieram telefonów. Chyba że stoję w korku bez perspektyw na jazdę. Chyba nawet mam pomysł, czemu komórka tak dekoncentruje, ale może to tylko moje odczucia: niska jakość dźwięku w stos. do rozmowy z pasażerem (w tym także fakt, że słyszę w mono, bo tylko jednym uchem), więc trzeba się mocno koncentrować oraz... lagi, czyli opóźnienia w transmisji głosu. To uciążliwe zwłaszcza przy dyskusjach krótkozdaniowych. A do tego jeszcze problem (mimo rozwoju technologii) z duplexem, tj. jak ktoś mówi, to moje mówienie jakby jest "obcinane", trochę jak w krótkofalówkach, trzeba czasem czekać, aż tamten skończy mówić, żeby zacząć. Nie wiem, czemu, może przez przeciążone BTS-y w mieście.


     

     

    Jak będziesz miał moje lata, to będą Cię mniej rozpraszały. Pozdrówka.

    Patrzeć zawsze przyjemnie - mnie tam rozpraszają na razie tak samo jak w czasach licealnych ;-) Może koło 80-tki przestaną, bo... pogorszy mi się wzrok ;)


     

     

    Całe życie rajcowały mnie chude. Takie patyczaki. Moja Małżowina ważyła 47 kg, w czasie ślubu. Minęły 33 lata, i dalej jesteśmy razem.

    O to, to, mnie też zawsze patyczaki ;) Pozazdrościć szczuplutkiej Żony - choć moja też OK, hi, hi ;)


    mz56b- Twoim zdaniem rozmowa przez zestaw rozprasza bardziej, niż rozmowa z kimś kto siedzi w tym samym aucie, z tyłu?

    Moim zdaniem tak. Wyjaśniłem powyżej.

  23.  

    pisać SMS-y i maile (w korku)

    Nie zdziw się, jak dostaniesz mandacik ;)

     

    Nie masz racji, nawet w niedawnym odcinku Jedź Bezpiecznie (albo Stop Drogówka, nie pamiętam) mówili, że gdy się stoi, to można - nie wolno tylko podczas JAZDY, tj. poruszania się pojazdu. Wielokrotnie stałem w korku obok pojazdu "drogówki". na pewno widzieli tableta w moich rękach i nigdy nie było problemów.

  24.  

     

    Samochodem jadę >20 minut + kłopoty z parkowaniem - brak miejsc + bardzo wysoka opłata za strefę - mimo, że lokal firmy jest moją własnością, Rowerem jadę ok. 15minut, tramwajem 17 minut + 5 minut dojście do przystanku. Rachunek jest prosty.

    Wszystko zależy od szeregu czynników, przy których sprawy finansowe są tylko pewnym fragmentem układanki. Dla mnie mój CZAS jest wart konkretne pieniądze. Tak w punktach tylko wymienię moje problemy z komunikacją miejską, bo mi się rozwijać nie chce.

    1. Ilość rzeczy do załatwienia: zawieźć rano dziecko do przedszkola, dojechać na drugi koniec miasta do pracy, a po pracy zgarnąć po drodze żonę i dziecko, zrobić zakupy.
    2. Charakter mojej pracy wymaga ode mnie często przewożenia w jedną lub obie strony dość ciężkiego i nieporęcznego bagażu/sprzętu. W dodatku często b.drogiego i delikatnego.
    3. Problemy zdrowotne, np. z kręgosłupem, ale oczywiście nie takie, żeby na to dostać „grupę” czy inne „taryfy ulgowe”.
    4. Tramwaje i autobusy nabite na maxa (np. jedyny, który dojeżdża pod moją pracę), bywało, że się nie zmieściłem i zaliczałem spóźnienie, jeżdżą strasznie wolno i (niektóre linie) bardzo rzadko, ludzie w nich kichają, kaszlą, śmierdzą, gadają przez telefony. O miejscu siedzącym można zapomnieć – są linie (w mojej okolicy kojarzę takie dwie), gdzie nawet na pętli jest walka o wolne miejsce (dosłownie), a potem to już dramat!
    5. Smog: auto ma jedną zaletę: OBIEG WEWNĘTRZNY oraz FILTR. Włączam obieg wewn., dodatkowo powietrze cały czas przechodzi przez filtr kabinowy (im mam lepszy, tym lepiej filtruje, są nawet z filtrami węglowymi neutralizującymi część toksyn!), mogę jeszcze ubrać maseczkę i mam nieźle.
    6. Temperaturę reguluję sobie sam, mogę robić, co chcę, słuchać muzyki, pisać SMS-y i maile (w korku), zatrzymać się, kiedy chcę i jechać taką trasą, jaką sobie w danym dniu wybiorę.
    7. Na koniec najważniejsze: gdybym chciał pokonywać trasę dom-przedszkole-praca i z powrotem MPK (testowałem), zajęło by mi to dziennie 90-100 min. w jedną stronę i 95-120 min. w drugą (czasy minimalne to najlepszy wynik, czasy max. to wynik przy dużych korkach), sumarycznie od 185 do 220 min. Autem zajmuje mi to (przyjmijmy max. czasy, czyli duże korki) 60 + 80 = 140 min., czyli mam dziennie od 45 do 80 min. więcej czasu dla rodziny i domu! W miesiącu, licząc tylko dni robocze, daje to (biorę tą pesymistyczną wartość 45 min.) 990 min., czyli 16,5 godziny! Mój czas jest bezcenny, bo mam go b.mało.

    W tej sytuacji przestałem obliczać koszt tankowania (zwłaszcza że mam LPG).


     

     

    Najlepszym sposobem na nie tracenie czasu na jazdę, dochodzenie do celu, szukanie miejsca parkingowego....jest motocykl....ehh, gdyby tylko nie ta zima.

     

    Zima właśnie dlatego jest piękna - jedyny okres w roku, gdzie nie budzi mnie ryk motocykli przelatujących przed oknami...

    • Lajk 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...