Kiedys mialem sytuacje Fordem Fiesta. Błoto posniegowe bylo na ulicy.
Male zapieprzadło,lekkie silnik Zetec 1,25 16V 75KM. Jak na takiego kordupla to jechalo to dziadostwo. Cisne sobie na zimowych kapciach w gdyni wielkopolską do gory a za zakretem korek! Hamowanie i...dupa. W koncu (juz nie pamietam dokladnie bo to ze 3 lata temu bylo) jakas luka sie zrobila ale jakos zrobilem tak ze reczny zaciagnalem,postawilem auto bokiem ,wyprowadzilem auto z poslizgu i wyhamowalem. Normalnie bym sie wbił w tyl auta i byloby buum. Nie pytajcie mnie co i jak bo niedokladnie to pamietam. Szybko wszystko sie dzialo tak ze to byly chwile. Czemu auto postawilem bokiem? Nie wiem. Ale pomoglo. Czulem poprostu ze normalnie bym nie wyhamował.Moze porpstu chcialem nawrotke zrobic ?Pojecia nie mam. Dzialalem jakos automatycznie. Wolalbym popsuc naped niz pogiąć blachy bo z tego bym sie latwiej wytlumaczyl. Lusterka obadalem wczesniej i cale szczescie ze za mna auta byly w pewnej odleglosci. Jizzzzzzzzz az mnie ciarki przechodza jak sobie o tym pomysle. Sluzbowym autem jechalem i to jeszcze bylem na okresie probnym w robocie. Ale bylby zonk. :???: