Ja kupowaliśmy Saaba każdy pukał się palcem po głowie, bo przecież VW i inne... Ale ja zawsze chciałem mieć Saaba. Jak kupiłem (mój był drugi w powiecie) i zacząłem zadawać szyku to się ich nagle więcej pojawiło. A to piękne bezawaryjne wozy. Chociaż faktem jest, że jak kupisz, to już pewnie nie sprzedasz, tak z braku chętnych na zakup jak i tego, że nie będziesz chciał. Ja mojego musiałem pchnąć na szrot, ale piękna bestia była. A te fotele... do tej pory z żoną przypominamy sobie powrót z Grecji przez Bułgarię na raz. I jak człowiek wysiadł to wsiadać mógł znów od razu, nic nie bolało - tylko sen morzył. Tylko raz był ciągnięty na holu (jak wystrzelił olej w zimie po zamarznięciu odmy), a tak to ciągnął kolejne generacje VW i innych
Tylko ja nie żałowałem na nową turbinę, czyszczenie baku, co chwila jakieś poprawki i naprawki, zawieszenie, oponki, zdjęcie odmy itd... Na koniec zajechałem silnik tak, że kurzył na niebiesko (ale chodził równo jak szwajcarski) i z powodu sporego zużycia (niespełna 400.000 na liczniku) poszedł na rozebranie.
A w forku zakochałem się tym pierwszym bo teściu się zastanawiał czy nie kupić, a ja sobie testowałem 2.0T. Co prawda Saabem go łykałem, ale start i jazdę po szutrze miał niesamowitą. Jak Saab odszedł to z żoną wybraliśmy Subaru i niech się chowa i nie psuje (za bardzo ).
A następny będzie Wrangler Unlimited - daj boże nowy
Mój forek jest 2,5 XS z USA i wygląda świetnie. Jak go panowie oglądali to się dziwili, że taki piękny stan. Skorodowana belka pod samochodem (nowa 750 zł + robocizna za zmianę, używki nie mogłem znaleźć dopóki nowej nie zamówiłem, a potem dostałem 2 oferty za 300 zł używkę ) i w sumie nic więcej Poprzedni właściciel mówi, że lał olej i jeździł.