Skocz do zawartości

Globalna integracja-dla spragnionych towarzystwa,pogaduchy a będących w podróży.


cybel

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 16,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Rozrabiara

    5048

  • cybel

    2688

  • dzioba

    1727

  • bakum

    1574

@Gabin,jak tam postępy w zakupie Subaraka?

 

 

Powoli popadam w depresje...  :( 

Koniec końców mam "mały rozrzut" co do poszukiwań, bo szukam z Foresterów, Imprez i Justy (OBK odpada, bo za duża pojemność - chodzi o OC).

Jeśli chodzi o "wymiary" auta to nie zbyt ma to dla mnie znaczenie... i tak obecnie jeżdżę Mondeo (= dł 4,97, szer 1,95) i nim uczyłam się też początkowo, łącznie z wymuszaniem poślizgów na śniegu (mimo, że FWD i diesel) + Celicą

 

Na chwilę obecną widziałam Justy - jutro rano planuję zadzwonić, a jak będzie możliwość to i podjechać (bo jest w Krk) - zobaczymy co z tego wyjdzie...   ;) 

Choć co prawda nie przekonuje mnie Justy, bo małe - najwyżej będzie jako autko miejskie + powoli przerabiane do KJS, a w między czasie będę zbierać na STI  ;) 

 

A chwilowo to... hmm... kłótnią to nazwać nie można, ale sprzeczam się z mamą. Bo jeśli Justy - to chcę I gen, a mojej mamie się podoba II gen, a I - nie.... - no ale cóż - auto kupuję za swoje pieniądze, więc i tak do mnie ostatecznie należy decyzja (jeśli chodzi o rodziców to tylko konsultuję z nimi pojemność [co w przypadku Justy nie ma znaczenia, bo jest i tak mała] - bo OC to już mama będzie płacić  :) )

 

P.S. Sorki, że się tak troszkę rozpisałam...

 

P.S.2. Od razu Was zapytam, tak z ciekawości... Prawko mam 18 dni w ręce i przez ten czas miałam już chyba z 10 sytuacji "konfliktowych" (żadna z mojej winy) - w sensie stłuczki nie było, ale klakson/długie używać już trzeba było... bo tu jedna zajeżdża i ma pretensje, inny zawraca, gdy ma czerwone (z naprzeciwka) wprost pod koła, chociaż powoli nie jadę, bo było zielone i z rozpędu, inny prawie w bok mi wjechał.....

Generalnie - czy takie sytuacje też Wam się często zdarzają?? 

bo mam wrażenie, że jak znajomi prowadzą to nie mają takich "przygód" chyba, że to olewają i przez to ja nie zauważam tego.....

Edytowane przez Gabin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gabin. Nie mam zdania na temat twojej jazdy ale sie ciesze ze mieszkam daleko od krakowa

Ja też się z tego cieszę...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

... wiem przynajmniej gdzie na wakacje jechać ;)  :biglol:  :yahoo:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzecz w tym, że ja agresywnie nie jeżdżę (nie w ruchu drogowym). 
Jeżdżę sobie spokojnie i raczej płynnie (jeśli chodzi o płynnie zdarza się, że nie zawsze wyjdzie - ale to kwestia doświadczenia).

Także ja nikogo nie podpuszczam, nie prowokuję do takich zachowań, ani nic z tych rzeczy...

Owszem na torze, czy placyku jeżdżę bardziej agresywnie, ścigam się, itp - ale od tego tor jest...
Raz się tylko "ścigałam" w mieście, a nie, w sumie dwa razy - z czego raz to było na L-ce, bo obok na pasie stała mazda i gazował, że będzie się ścigał, no to z L-ką na starcie przegrał (tyle, że był mały ruch, no i przy 50 km/h już instruktor przyhamował).
I drugi raz Mondikiem, ale też to był start spod świateł, zaraz za nim zakręt (znam to dobrze i wiedziałam, że nikogo/nic nie będzie, poza tym mimo zakrętu jest dobra widoczność i jeszcze był mały ruch) to też na starcie i w zakręcie był w tyle, na prostej, ja już zdjęłam nogę z gazu, bo szkoda mi w mieście ryzykować.

Także tu, to akurat nie była wina mojej jazdy.  ;) 
Przyznaję się, że jak jestem na placu/torze to nic mnie nie powstrzyma od ścigania, czy bardziej "agresywnej" jazdy/zabawy autem - no, ale od tego to jest...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Gabin, 2 razy w ciagu 18 dni to sporo. :rolleyes:

Do kierowcy należy przewidzenie sytuacji, o których piszesz i w momencie kiedy nie jest zaskoczony to te nienormalne manewry staja się całkiem normalne. Nauka jazdy nie konczy sie na eLce. trwa  przez cale  życie kierowcy a najgorszy kierowca to taki, który myśli ze potrafi. Nie mam mocnych na głupie wypadki a mądrych wypadków porostu nie ma. Przejechałem blisko 2 mln km i cały czas się uczę ludzkiej głupoty bo ona jest nieograniczona.


@@bakum, uprzedź tylko kilka dni wcześniej co bym czas i powitanie zorganizował 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Gabin, 2 razy w ciagu 18 dni to sporo. :rolleyes:

Do kierowcy należy przewidzenie sytuacji, o których piszesz i w momencie kiedy nie jest zaskoczony to te nienormalne manewry staja się całkiem normalne. Nauka jazdy nie konczy sie na eLce. trwa  przez cale  życie kierowcy a najgorszy kierowca to taki, który myśli ze potrafi. Nie mam mocnych na głupie wypadki a mądrych wypadków porostu nie ma. Przejechałem blisko 2 mln km i cały czas się uczę ludzkiej głupoty bo ona jest nieograniczona.

Dzioba - ja to wszystko wiem. Ja w życiu nie powiedziałam, że umiem już jeździć.  

1 raz w ciągu 18 dni, wcześniej to było na Lce - jakieś 2 m-ce temu :)  Jak ktoś chce pokazać co to on nie jest - to już wiadomo, jaki to typ kierowcy, a że mnie to denerwuje to należy pokazać mu gdzie jego miejsce (mam to chyba po rodzicach...) 

Dlatego ja teraz po prostu jeżdżę i jeżdżę. Gdziekolwiek rodzice jadą, to jadę z nimi, aby zdobywać ciągle doświadczenie (zwłaszcza, że dodatkowo jak obok siedzi osoba, która ma ponad 24 lata prawo jazdy to zawsze jakąś nową wskazówkę da...)

 

Wszędzie, gdzie tylko jestem w stanie to jeżdżę: na tor/plac - szczególnie zimą, ale latem też (mało z ruchem ulicznym, ale opanowanie auta trzeba się nauczyć, a tam jest więcej "niespodziewanych" sytuacji, które może spowodować samochód, typu uślizgi), jakieś "dni bezpieczeństwa" - na to wszystko chodzę - bo chcę się uczyć. Potrafię nawet przejechać się na rolkach pół miasta (ewentualnie MPK - ale tego nie lubię) tylko po to, że nie mam gdzie jechać, to jadę pod pracę rodziców, żeby się przejechać, żeby się uczyć  ;) 

W życiu nie powiedziałam, że "umiem już jeździć" i pewnie nie powiem, dokąd nie będę miała za sobą przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy kilometrów za sobą...

 

Znam przypadki, gdzie jest np. "no, przecież przejechałem/am już 10 tys km (w przeciągu 3 lat) to już umiem jeździć", albo koleżanka z drużyny curlingowej kiedyś seicento musiała zahamować, hamowała na zblokowanych kołach, mało co nie wjeżdżając w poprzednie auto i potem rozmawiamy, to mówię, żeby w zimie pojechała na plac i uczyła się hamowania pulsacyjnego, jej odpowiedź "no wiem, ale w takiej sytuacji się o tym nie myśli" - no to po to się jeździ, aby nauczyć się tych reakcji...  -_-  Takie sytuacje mnie strasznie denerwują i nie chce nigdy być "przykładem" w takich zachowaniach 

Zresztą dla mnie pierwszą rzeczą, jak pojawia się nowe auto jest to, aby poznać go, choć troszkę, bo wiadomo, że w czasie codziennej jazdy jeszcze nie jedno wyjdzie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...