Skocz do zawartości

mrrr

Użytkownik
  • Postów

    103
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mrrr

  1. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    Porażka - bez Brembo, zawiasu z Megane RS, Recaro, tylko w pięciodrzwiowej budzie, z automatem i systemem audio naśladującym odgłosy pracy silnika o_O
  2. Kręciliście jakies onboardy? Moje się właśnie obrabiają...
  3. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    Koła za mocno skręcone!
  4. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    Tak, wiem, moje CRS też to robi: Tylko że nie zamiata przy tym tyłkiem przy kompromitująco niskich prędkościach Nic nie poradzę, że nie do końca odpowiada mi zestrojenie zawieszenia FRS...
  5. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    Pomiędzy "ryciem jak świnia" a tym co jest w serii mamy pełne spektrum zachowań. Po prostu w serii przedni jest za cienki w stosunku do tylnego, FRS zbyt entuzjastycznie staje na 3 kołach, tył ucieka i w konsekwencji jest wolniejszy, niż by mógł być. Nie mówie, żeby je zamieniać grubościami, tylko dać ciut grubszy przód :roll: Gdyby było szybko, to by był szybszy od neutralnej MRS To jest zestrojone prawie jak Rysiowa "szwedzka szpera" Zamiata tyłkiem, żeby się "fajnie" prowadził, nawet kosztem przyczepności poprzecznej, stabilności i osiąganych w zakręcie prędkości. Tak cwanym marketingowcom łatwiej powiedzieć - "paczcie, zrobiliśmy FWD, które nie ryje"...
  6. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    Ale ja nie twierdzę, że FRS jest zły, ani że jest taki sam jak reszta FWD. Na pewno należy do czołówki najlepiej skręcających FWD wszech czasów i kiedyś ludzie będą go wymieniać jednym tchem z 205 GTi, czy Saxo VTS jako "perełkę" wśród samochodów z napędzaną niewłaściwą osią :!: Twierdzę jedynie, że mimo ewidentnych zalet to wciąż tylko FWD, które na granicy przyczepności (i tuż za nią) zachowuje się jak każde FWD - gdy w mokrym zakręcie depniesz gaz, FRS wyleci przodem na zewnątrz łuku jak każde FWD a na niedostatecznie dociążonym przodzie będzie rył. RevoKnuckle to nie panaceum na wszelkie bolączki związane z napędem na przednią oś - to jedynie zwrotnica pozwalająca uzyskać geometrię zbliżoną do zawieszenia zbudowanego w oparciu o dwa wahacze poprzeczne, przy zachowaniu kompaktowych rozmiarów kolumny MacPhersona. Tylko tyle. Integra Type-R miała z przodu podwójne wahacze poprzeczne i szperę, a nikt nigdy nie próbował twierdzić, że po mokrym nie będzie się zachowywać jak FWD, a po śniegu będzie nią można kręcić bąki wokół beczki :!: W przypadku FRS zadziałał ten przeklęty marketing i ludzie wierzą w cuda i potem wypisują w internetach niestworzone historie... Kielc nie lubię, jeździłem FRS, MRS Cup i CRS Cup po dość krętej wróblowej trasie w Ułężu i z nich trzech FRS jak dla mnie skręca najgorzej. W CRS i MRS jedynym deficytem jaki czuć, jest mała moc. W FRS czuć za cienki przedni stab, za gruby tylny, w ciasnych zakrętach czuć zadzierane wewnętrze tylne koło a zaraz potem uciekający tył, w sytuacji gdy teoretycznie powinien mieć jeszcze duży zapas przyczepności. W efekcie w moich rękach w zakręcie osiąga z nich trzech najmniejsze prędkości. No ale fakt - z nich trzech zostawia na twarzy największego banana
  7. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    Działowi marketingu Forda należą się duże brawa. Ludzie uwierzyli w takie bzdury, że nie zdziwię się, gdy niedługo przeczytam, iż revoknuckle zapobiega ocieplaniu klimatu... PerfoHub (zwrotnica RenaultSport) i wszystkie zerżnięte z niego "wynalazki" w typie RevoKnuckle i HiPer Strut dają jedno - ujemny promień zataczania przy jednoczesnym małym kącie pochylenia sworznia zwrotnicy. Pierwsze daje stabilność kierunku jazdy w momencie działania na przednie koła różnych sił. Drugie sprawia, że koło mniej "kładzie" się w zakręcie. Tylko tyle, fizyki nie oszukasz. To nadal FWD, które się zachowuje jak FWD.
  8. mrrr

    Hot Hatch Hysteria

    revoknukle jest żywcem skopiowana ze zwrotnicy, która w Megane RS jest od 2004 a w Clio RS od 2005 roku. Ta sama idea, niemal identyczna konstrukcja, w obu ujemny promień zataczania. Może po prostu w MRS mocniej spina szpera
  9. Ja zgłosiłem siebie i Imprezę do imprezy -- Pt paź 12, 2012 3:16 pm -- Chyba nie... "Uprzejmie informujemy, iż limit miejsc został wyczerpany, prosimy o nie wpłacanie wpisowego na konto, do imprezy dopuszczamy 44 załogi..więcej uczestników spowoduje, że będzeicie dlugo czekali na swój przejazd, a chodzi nam żebyście sie wyjeździli i stosunkowo krótko czekali na kolejny przejazd zachowujac kompaktowy charakter imprezy..."
  10. Moje STI '05 od czerwca przejechało 5000 km, praktycznie cały ten przebieg to szybkie pojeżdżawki i niewiele wolniejsze dojazdy (Ułęż i Poznań). W tym czasie na "dolewki" zeszło około litra. Czyli ok 0,2 l / 1000 km, co przy takim sposobie eksploatacji samochodu jest chyba dobrym wynikiem...
  11. mrrr

    Subaru BRZ

    Nikogo nie pytałem o zgodę. Podpisałem papiery i jechałem jak uznałem za stosowne. Dokładniej nie odpowiem, bo to publiczne forum, a internety majo uszy... O nie, sorry. To jest mega farmazon wymyślony przez ludzi, którzy nie potrafią jeździć na usprawiedliwienie własnej indolencji. Między beznadziejnym i wybitnym FWD, RWD czy AWD jest cała masa stanów pośrednich. Gdzieś tam po drodze są płynne i trudne do określenia granice określające co jest "fajniejsze" a całość jest sparametryzowana warunkami, okolicznościami, umiejętnościami testującego i jego oczekiwaniami. Dla mnie po mokrym Poznaniu STI bije na łeb Saxo VTS jeśli chodzi o fun, ale na suchym torze Radom STI nie dorasta do pięt Saxo. A FSO Polonez mimo RWD nigdy i w żadnych warunkach nie da mi więcej frajdy niż Saxo Gdy z kolei ktoś słabo jeździ i np. za wcześnie składa się do zakrętu i wjeżdża w niego za szybko, FWD zawsze i wszędzie będzie dla niego frustrujące. No cały czas mówię, że moje oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością Toyobaru to względnie niedrogie (jak na usportowione RWD), bardzo "pierwotne" auto RWD w nadwoziu coupe, które względnie dobrze się prowadzi, ma niezłe osiągi i pozwala się pobawić i na drodze i na torze. Nie jest wybitne, ani nie jest tragiczne. Driftowozu z tego nie będzie, ale być może z dużym hamulcem, gwintem, semislickiem i ogarniętą geometrią ten samochód by "ożył". No a ja jak głupi porównuję je z autem co prawda o 50 tys tańszym, ale fabrycznie przygotowanym przez ekspertów od przednionapędowych wyścigówek do czerpania radochy z wyżywania się na torze i robienia dobrych czasów, które w swojej klasie jest wybitne i po prostu lepiej sprawdza się w tym, do czego zostało stworzone :wink: My bad Toyobaru w swojej cenie ma tylko jednego konkurenta RWD o podobnych osiągach i własnościach jezdnych - Mazdę MX-5, która, nie oszukujmy się, jest gorszym i wolniejszym samochodem. Jeśli ktoś szuka fajnego RWD do zabawy, to nie kupi FWD, choćby było pierdylion razy lepsze i fajniejsze. Jeśli ktoś szuka w tych pieniądzach po prostu "fun cara", to u konkurencji znajdzie szybsze i bardziej emocjonujące samochody...
  12. mrrr

    Subaru BRZ

    x_maly_x: to mniej więcej piszę od pierwszego postu. Nie rozumiem stosunku dziennikarzy motoryzacyjnych do tego samochodu. Odbieram to jako zbiorową halucynację albo manipulację. Można się tasować przed ekranem komputera oglądając kolejne filmiki wychwalające toyobaru pod niebiosa i nakręcać swoje podniecenie i pożądanie tego czegoś. Tylko potem wsiadasz w to coś i się okazuje, że ci dziennikarze pisali/mówili chyba o innym produkcie, bo to coś, czym właśnie jedziesz, jest beznadziejnie nudnym samochodem. Na szczęście i wśród dziennikarzy zaczynam dostrzegać rozsądek i odporność na ten durny hype. Na nieszczęście dotyczy to tylko dziennikarzy z jednego czasopisma, EVO magazine: raz "We so wanted the BRZ to deliver, to make a stand for rear-drive, but it misses the target by a mile. It's not agile and adjustable on track, and it's not much fun, either. The Mazda MX-5 would lap a little slower but it demonstrates perfectly that a modestly shod read-drive car can be hugely involving and entertaing. Makes you wonder if the Subaru engineers have even driven one. Or an original four-pot M3 for that matter. Gutted." "…this car feels very much like a triumph of hype over horsepower. I feel like the Grinch for saying so, but it's the inconvenient truth." dwa "…it can feel a little bit uninvolving until you reach its limits. You sit so low and there's so little roll because of that ankle-high centre of gravity that it seems completely unflustered right up until the tyres eventually start begging for mercy. And the steering, not helped by the weak tyres, doesn't communicate with you quite enough about what's happening twixt rubber and tarmac. In the others you enjoy working and adjusting the balance of the different chassis long before the tyre grip gives out completely. In the GT86 you're just joining the dots. It's a bit like climbing a mountain on a foggy day where you suddenly almost stumble upon the summit and a wonderful view above the clouds, whereas in the others it's like that same mountain on a sunny day: you get to enjoy the view on the way up too. With them it almost doesn't matter if you don't get to the top every time you venture on to the mountain." trzy "The real issue for me with the 86 is the lack of feeling of speed. Even working it hard, trying my hardest to snick through the ‘box to exploit the 3000rpm of pull at the top of the rev range, it just doesn’t feel fast. The Clio does. An MX-5, if you can find an older manual model, does. They give you the thrill of driving even at lower speeds, but the 86, on this showing anyway, doesn’t. It’s still enjoyable overall, but it’s not exciting enough." "I had big hopes for the 86 but it’s a victim of its own hype." Gdyby nie ten obrzydliwy hype, pewnie auto by mi się spodobało. Na pewno nie bardziej niż Clio, czy Honda S2000. Na pewno nie bardziej niż STI. Ale na tyle, że byłbym skłonny pomyśleć nad jego zakupem. Cały ten internetowy bełkot na temat toyobaru sprawił jednak, że czuję zwyczajne rozczarowanie, wręcz obrzydzenie tym samochodem...
  13. mrrr

    Subaru BRZ

    Problem w tym, że straszliwie krytykuje, a potem pieje peany na cześć toyobaru, pacz Chris Harris. I nie on jeden. I gdy się takiemu pismakowi jednemu z drugim zaufa, człowiek spodziewa się po toyobaru nie wiadomo czego. A potem się wsiada i się okazuje, że te samochody są praktycznie takie same, pomijając społeczną stygmę związaną z odmienną orientacją w przypadku zakupu MX-5 MX-5 ma wyraźnie mniejszą moc, ale również jest o 150 kg lżejsza. Oba są dokładnie tak samo mułowate. Tak samo nie chcą jeździć bokiem po suchym asfalcie. Ale MX-5 pięknie skręca, a GT86 ryje. MX-5 hamuje, a GT86 nie. MX-5 jest fantastyczna w uślizgu, a GT86 nie. A w zapowiedziach toyobaru miało być lata świetlne przed MX-5 jeśli chodzi o frajdę. A nie jest. Jest tak samo nijakie i niesportowe.
  14. mrrr

    Subaru BRZ

    Nie wiem, cuda się zdarzają. Myślę, że fajne tanie auto zrobi wrażenie na każdym, nawet na właścicielu Zondy. Ja jaram się jak gimnazjalista za każdym razem, gdy ktoś mnie wpuszcza na lewy do Saxo VTS, albo Peżo 106 s16 - to są obłędne maluchy, dają nieziemską radochę, gdy nimi jadę, czuję że jestem jak Doskocz, albo Ragnotti. Mimo że zwykle jadę 13,5 km/h wokół trzepaka. Poza tym pacz wyżej - ja to porównuję z Clio RS, które mimo, iż wygląda inaczej i ma napędzaną niewłaściwą oś jest do toyobaru bardzo podobne - ma zbliżone masę, moc, moment, silnik, zakres prędkości obrotowych, papierowe osiągi. I mimo posiadania STI, Clio wciąż mnie ekscytuje, bardzo często zapisuję się na rally sprinty do klasy 5, zgłaszając STI, a potem i tak przyjeżdżam Clio. Bo cisnąć je do granic możliwości swoich i jego, czuję się jak Juan Manuel Fangio. A w GT86 nic nie czuję, poza znudzeniem i irytacją...
  15. mrrr

    Subaru BRZ

    Kręciłem do odcięcia - jestem do tego przyzwyczajony i lubię to robić, w przypadku silnika F4R. Z tym, że francuski wynalazek dokręcony do 7500 RPM odbija się od limitera z taką energią, lekkością i takim entuzjazmem, jakby wskazówka obrotomierza była dopiero w połowie skali. I brzmi przy tym tak, że gęba się cieszy od ucha do ucha. Ja wiem, że "fun car" bez turbo, albo grubego V8 pod maską, to ciągła praca lewarkiem i szukanie mocy. Tylko że w FA20 to jest jak szukanie ostatniego ptaka Dodo, albo co najmniej Arki Przymierza Gapiłem się w ten wielki obrotomierz ze skwaszoną miną i z niedowierzaniem podążałem wzrokiem za ciągnącą się jak ślimak wskazówką. 3, 4, 5, 6, 7 tys. obrotów, to trwało wieczność. Od 3000 do czerwonego w tym samochodzie to normalnie jak podróż w 80 dni dookoła świata. Wróć, jak droga do ziemi obiecanej! A pod koniec skali wskazówka wystraszyła się zbliżającego czerwonego i jeszcze bardziej zwolniła. Żenua tak wymiękać pod koniec drogi! Brzmi przy tym, jakby mu się działa krzywda. Nie, nie tak jak K20A1, które przy 8k RPM wydaje odgłosy, jakby zamiast oleju miało wiadro zardzewiałych gwoździ - tego dźwięku słucham z sadystyczną radością! To brzmi dużo gorzej - jak zarzynana kosiarka marki "no name" i niby wywołuje banana, ale takiego: :-C To jest "fun car", w którym zabrakło "fun".
  16. mrrr

    Subaru BRZ

    Dobra, skosiłem trawnik, ochłonąłem, przemyślałem... I mnie naszło na małe addendum do wcześniejszego wpisu: Najpierw krótka wstępna historyjka: Przez ostatnie kilka miesięcy, dzięki uprzejmości Leniwca i Offtzy miałem okazję potestować kilka różnych samochodów, m.in. Priusa, hybrydę 508, Skodę Citigo, RCZ, 208, Octavię RS. W przypadku żadnego z nich nie jestem targetem, nigdy, w żadnych okolicznościach nie myślałbym o zakupie żadnego z nich. Więc do testów podszedłem bez żadnych oczekiwań i pomijając jakieś głupie stereotypy, raczej bez uprzedzeń. Być może dlatego każdy z tych samochodów w jakimś stopniu pozytywnie mnie zaskoczył, same testy wspominam jako przyjemne, pozytywne doświadczenie i na każdy z tych samochodów spoglądam teraz z sympatią (choć nadal żadnego z nich bym nie kupił). A teraz do rzeczy: Przedpremierowe informacje o GT86 i BRZ wyglądały jak zapowiedź drugiego przyjścia Jezusa Chrystusa, drugiego wcielenia E30 M3, pierwszego kontaktu z cywilizacją pozaziemską, albo coś w ten deseń. Zanim pierwsze sztuki zjechały z linii produkcyjnej oba auta (+ to coś na rynek grubasów od hamburgerów) stały się ikonami i obiektami kultu, prawie... Potem dziennikarze motoryzacyjni na pierwszych testach tak się nimi ekscytowali, że niektórzy się opluli do pasa z wrażenia. Np. jeden z moich ulubionych - Chris "Monkey" Harris, z jednej strony potrafił napisać o świetnym, kultowym MX-5 coś takiego, potem nakręcić coś takiego, a z drugiej BRZtem podniecał się a potem . Problem z tym samochodem to ten cały obłędny hype lejący się potokami z gazet, internetów i jutubów. Nie można do niego podejść bez oczekiwań i rozbudzonych nadziei, tak jak podszedłem do Priusa, czy innego Citigo. Ten samochód nie mógł mnie niczym pozytywnym zaskoczyć, bo zostałem zaprogramowany na oczekiwanie czegoś wyjątkowego, fajniejszego niż cycki, porywającego i dzikiego jak E46 M3 CSL. Spodziewałem się, że po jeździe wytoczę się z samochodu na drżących nogach, z mokrymi rękami, ze śmierdzącą pachą i gdy tylko ochłonę, sięgnę po kalkulator i sprawdzę czy w już w poniedziałek mogę go zamówić, czy jeszcze parę dni będę musiał pocierpieć... Nie, wróć, jaki kalkulator :roll: że od razu polecę do salonu i zamówię. Tymczasem GT86 okazało się niewiele szybszym, ale nieco gorzej skręcającym od MX-5 samochodem, pozbawionym poczucia komunikacji przez siedzenie, mniej sportowym i mniej emocjonującym niż mój francuski wózek na zakupy. I tyle. Na pewno może sie podobać. Jest w stanie urzekać ludzi jeżdżących na co dzień Solarisem Urbino 18, przyśpiesza lepiej niż Panda 1.2, skręca i hamuje lepiej niż... no nawet dużo lepiej niż moje seryjne STI! Ale ja już go nie chcę, nawet za karę...
  17. mrrr

    Subaru BRZ

    Bez przesady. Za podobne pieniądze jest gołe BMW 125i. Nie wiem czego trzeba się naćpać, żeby wybrać GT86 zamiast niego Za 100 jest Megane RS, zostanie jeszcze na kupkę opon i program.
  18. mrrr

    Subaru BRZ

    No i ja również się przejechałem GT86... I jak dla mnie te wszystkie hurraoptymistyczne recenzje pismaków to jakaś zbiorowa halucynacja. Wsiadałem z entuzjazmem i nadzieją, że w niedalekiej przyszłości stanie się moją nową zabawką. Wysiadałem z niesmakiem, zastanawiając się co ludzie w tym widzą... Niby marketingowcy tłumaczą, że to nie samochód dla ludzi, którzy patrzą na tabelki z danymi technicznymi, osiągi i czasy na torach, tylko dla chcących czerpać przyjemność z jazdy. Ale z tym też nie jest najlepiej... Ten samochód nie jedzie, nie hamuje, nie skręca i nie brzmi. Nie, nie w porównaniu z Imprezą GT, WRX, czy STI, to nie ta liga. W porównaniu z Clio RS, które waży ciut więcej, ma ciut mniej koni, dużo wyżej środek ciężkości i napędzaną niewłaściwą oś. Ma silnik o tej samej pojemności, również wolnossący, o podobnej charakterystyce, również kręcący się do 7500 rpm. No i w porównaniu z tym nieszczęsnym Clio, to jeździ jakby połowa koni zdechła, a druga jeszcze spała. Poniżej 5500 RPM nic się nie dzieje. Hamulce marne. Skręca marnie - na wejściu płuży. Dużo bardziej niż przednionapędowe Clio z marnym rozkładem masy. Kompletnie żadnej reakcji na pracę ciężarem - dociążony czy z odjęcia, czy z hamulca wciąż jest podsterowny. Gdy się sprowokuje nadsterowność, jedzie jak Honda S2000 - tył po prostu ucieka, zero-jedynkowo traci całą przyczepność. Nie ma przy tym żadnego poczucia co się dzieje z przyczepnością kół, ani przez fotel, ani przez kierownicę. Na wyjściu z zakrętu nie jest lepiej - na dwójce, przy małych prędkościach jest za mało momentu, żeby zerwać przyczepność. Czasem robi się lekka ryba, wskazująca, że cośtam zaczynało się dziać, ale więcej w tym kołysania na boki na zawieszeniu, niż "tańczenia tyłem", którym podniecały się pismaki. Przy większych prędkościach robi się narowisty i nieprzyjemny jak S2000. Silnik nie brzmi, jest męczący i nieprzyjemny, powyżej 5000 RPM pracuje jak dokręcony pod odcięcie czterocylindrowy diesel. A wnętrze cuchnie taniością i trzeszczy. W skali 0-10, daję 2 za super pozycję za kierownicą i pracę skrzyni biegów. Jeśli chodzi o emocje, 0-10, daję 1 bo nie umarłem z nudów...
  19. Królewskim się przypomniało o trzecim WTA, więc ja odpadam... 0000. czwartek 000. Kozak 00. Kordos 0. NIEBO - własnym gietekiem na szkolenie 1. Kubeusz - vip opcja 2. trz 3. 4. Dartmoor 5. Luca/Kuskus 6. goory 7. AMI 8. otori (chętnie bym wpadł przedmuchać turbinę i pajęczyny na IC, może się uda..) 9. KALI 10. SauroS 11. 12. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24.
  20. 0000. 000. 00. 0. 1. Kubeusz - vip opcja 8) 2. trz 3. mrrr 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20.
  21. Spotkałem się wielokrotnie z opinią, że każda godzina treningu na mokrym to jak 2 godziny treningu na suchym, a na śniegu jak 4 na suchym. Z własnego doświadczenia powiem jedno - to jeden z tych durnych komunałów, które wszyscy powtarzają, ale nikt nie dodaje jednego niezwykle istotnego "ale", które nadaje mu cały sens. Mianowicie to działa tylko w przypadku, gdy bardzo dobrze wiesz jak należy jechać szybko po suchym i masz na tyle doświadczenia, że jesteś świadom popełnianych przez siebie błędów. Warunki ograniczonej przyczepności bardzo je uwypuklają i pozwalają obserwować niemal w zwolnionym tempie i skupić się na ich "szlifowaniu" przy znacznie mniejszych prędkościach. Np. nie stosując się do zasady, że trzeba jechać wolno, żeby jechać szybko i że liczy się prędkość na wyjściu a nie na wejściu w zakręt na czterokilometrowej próbie na Ułężu po suchym stracisz z 10-15 sekund. Po śniegu i lodzie minutę albo dwie... No ale nawet jeśli kompletnie niczego nie ogarniasz, to ćwicząc na śniegu na prostych wahadełko, a w zakrętach wchodzenie bokiem, wychodzenie przodem, bardzo szybko nauczysz się panowania nad samochodem, które bardzo przyda się potem w każdych warunkach.
  22. Ja jeździłem z Wróblem, ekipą czwartka, ekipą buniego, Akademią Sportowej Jazdy Porsche (z Golcem, Kopańskim, Szwagierczakiem i lagadulą), Driveart, Kaczmarkiem, Myszkowskim i Stecem. Z Wróblem i asjp to były szkolenia, reszta pojeżdżawki z instruktorem, do Wróbla pojechałem jako zupełny świeżak, u reszty miałem mniejsze lub większe wyobrażenie jak szybko jeździć i jakieś doświadczenie, u każdego inne, więc ciężko mi porównywać, polecać, czy doradzić Uważam, że Wróbel ma sporo dużych zalet i kilka poważnych wad, o których dużo się mówi, ale dużo za mało pisze. Jest świetny na początek, bardzo skuteczny, szybko uczy i jego technika stanowi bardzo dobrą podstawę do późniejszego rozwoju. W skrócie - uczy prawidłowej pozycji za kierownicą; 3 sposobów kręcenia kierownicą i wskazuje 6 podstawowych błędów jakich należy się przy tym wystrzegać; skręcania, hamowania i przyśpieszania "na raz"; właściwego toru jazdy; pracy ciężarem pojazdu; uczy że tor jazdy określa sposób kręcenia kierownicą, a kręcenie kierownicą wyznacza kiedy hamujemy, kiedy utrzymujemy prędkość i kiedy przyśpieszamy - takie "naczynia połączone"; że szybka jazda to nie brawura i tricki, tylko rzemiosło oparte na precyzji, powtarzalności i bezbłędności. Jest świetnym obserwatorem, ma bardzo podzielną uwagę i obserwuje jednocześnie tor jazdy, operowanie kierownicą, pracę pedałami, wyłapuje i wytyka najmniejsze błędy, żaden nie umknie jego uwadze... I jest tani Ale Wróbel kompletnie nie nadaje się do pracy z ludźmi, jest humorzastym cholerykiem i malkontentem, wiecznie marudzi, krytykuje i obgaduje, ciągle jest na kogoś obrażony, lubi mało konstruktywnie krytykować, często ma zły humor. A gdy ma zły humor i popełnia się błędy nakręca się, zaczyna pokrzykiwać, wyrzucać z siebie potok epitetów, uwag, rad i porad, które są nieczytelne, wprowadzają niepotrzebnie nerwową atmosferę i sprawiają że popełnia się jeszcze więcej błędów, które go jeszcze bardziej nakręcają… Niektórym technicznym aspektom kierowania poświęca mnóstwo czasu i obsesyjnej wręcz uwagi, a niektóre bardzo istotne pomija - np. duuużo za mało mówi o obserwowaniu drogi i prawidłowym torze jazdy. Poza stwierdzeniem, żeby mało skręcać i "na raz" oraz anegdotą o narciarzu właściwie pomija temat, a w czasie jazd potem ciągle pokrzykuje "za wcześnie", "za późno", "wypuszczaj" i tak naprawdę nie wiadomo o co mu chodzi, dopóki nie weźmie się na prawy jakiegoś innego, ogarniętego instruktora, który to sensownie wyjaśni i pokaże. Mimo wszystko polecam, Jeannette Kalyta. Potem brać każdego instruktora w zasięgu wzroku na prawy i słuchać, pytać, dyskutować, próbować co działa, a co nie i wyciągać wnioski.
  23. Paliwo za same pojeżdżawki (z dojazdem). Gratów (i robocizny) nie da się niestety policzyć w ten sposób, bo samochód zużywa się również w czasie normalnej jazdy, przy jeździe po warszawskim wyrypie pewnie nie mniej, niż w Ułężu, więc ten koszt może być trochę zawyżony w stosunku do kosztu upalania samochodem przeznaczonym tylko do upalania. 20k bez kilku zł z tej kwoty to są czyste koszty napraw. Reszta to paliwo, wpisowe i materiały eksploatacyjne (opony, klocki, tarcze, płyny). To wciąż średni koszt ~2200 zł za imprezę, przy nierealnym założeniu, że przez rok kompletnie nic się nie wysrało...
  24. Jeżdżę nim na co dzień, 30+k km rocznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...