Skocz do zawartości

suberet

Użytkownik
  • Postów

    2092
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    152

Odpowiedzi opublikowane przez suberet

  1. wygląda to tak że uszkodzenie świecy spowoduje (najczęściej) przebicie na kapturku świecy lub na kablu bo iskra szuka gdzie ma bliżej, natomiast kiedy na pracującym silniku odepniesz mu świecę to po pierwsze może Cię kopnąć, a po drugie jak kabel trochę uniesiesz to możesz go odsunąć od obudów metalowych na tyle że iskrze łatwiej (bliżej) będzie przeskoczyć w cewce

     

    lepszym rozwiązaniem szukania który cylinder kuleje jest odpinanie wtryskiwaczy benzyny, co najwyżej spowoduje błąd ECU który później i tak zniknie po podpięciu z powrotem, natomiast przy zdejmowaniu kabla WN trzeba dać pewną możliwość przeskakiwania iskry czyli np. stara świeca przyłożona do masy

     

    są samochody w których każda świeca ma własną cewkę (mutlispark) wtedy odpinamy zasilanie konkretnej cewki, jednak w subaru z tego co wiem cewki są double czyli jedna cewka na 2 świece

     

    odpinając wtryskiwacz benzynowy danego cylindra chronimy także katalizator, gdyż odpięcie świecy spowoduje że mieszanka paliwowa trafia do kolektora wydechowego gdzie zostaje zapalona przez spaliny z innych, pracujących, cylindrów, niektórzy mają katy zdemontowane, ale jeżeli jest, możemy zrobić mu w ten sposób krzywdę

     

    Dzięki za przejrzyste wyoślenie. Sie na pewno przyda taka wiedza.

  2. nigdy się nie nauczą ci z bmw :)

     

    Coś w tym jest :).

     

    Ja od dłuższego czasu dużo mniej kopię, dziś jednak miałem podobną sytuację, jak Twoja i również nie odpuściłem. Stoję grzecznie rano na światłach, nie spieszę się (mimo faktu, że realizowałem akurat "Łomianki Challenge" - więcej w wątku o mieszkaniu pod Warszawą), przede mną nic, za mną też. Są dwa pasy, z których jeden kończy się zaraz za skrzyżowaniem - ja stoję na tym lewym, nie kończącym się. Światło się zmienia, a tu patrzę, że dojeżdżający za mną do świateł kierowca vectry postanowił cyknąć na prawy i ominąć mnie, jak jakiegoś zawalidrogę. Generalnie koncepcja słuszna - sam tak robię, ale chyba nie dokładnie się przyjrzał temu, jaki samochód stoi na światłach. Reszta opowieści jest oczywista, tak że ją sobie daruję :mrgreen:. Ciekawe było tylko to, że kierowca vectry zdał sobie szybko sprawę, jaką tzw. fopę* chciał popełnić i gdy ponowne zobaczyłem go we wstecznym lusterku zauważyłem, że się uśmiecha.

     

    Co jak co, ale próba omijania STI prawym pasem to coś takiego, co należy wybijać innym użytkownikom drogi z głowy, bo niepotrzebnie narażają innych na niebezpieczeństwo, a przy okazji siebie na śmieszność :twisted:.

     

     

     

     

    * Tak, wiem: faux pas.

    Na takich skrzyżowaniach, jak mi się spieszy a lewy jest gęsto upakowany często staję na tym kończącym się pasie (o ile jest pusty) i prawie zawsze znajdzie się ktoś myślący, że chcę się wcisnąć przed niego. Nigdy nie próbuję się z nikim ścigać w takiej sytuacji.

    Liczę na dwie opcje;

    1. Gość rusza ostro przez co robi mi sporo miejsca, żeby spokojnie wjechać za niego = sukces, bo jestem drugi.

    2. Gość rusza beznamiętnie po dziadkowemu a ja wtedy ostro = sukces, bo jestem pierwszy.

     

    Sporadyczne, ale bardzo rzadko zdarza się trzecia opcja;

    3. Wszyscy na lewym ruszają ostro i nie ma się gdzie wcisnąć. Wtedy dotaczam się do końca pasa i ze wstydem czekam, aż będzie wolne miejsce. Zwykle dużo dalej, niż jakbym stanął na końcu kolejki :oops:

     

    Zaznaczam, że takie manewry nie szkodzą tym jadącym wolniej i robię tak tylko jak mi się goni.

     

    To, co opisałeś wyraźnie wskazuje, że gościu w Opelu chciał się rwać na pierwszego,....no bo skoro za tobą było pusto...

  3. Jeśli tak, to spróbuj zdejmować po jednym kablu ze świecy.

    broń boże nie ściągamy kabla ze świecy mając zamiar kręcić/odpalać silnik w samochodach z elektronicznie sterowaną cewką WN, gdyż wysokie napięcie zamiast przeskoczyć gdzieś z kabla (co i tak powoduje zawęglenie ścieżki przebicia co powoduje większe prawdopodobieństwo przebijania tego kabla potem) przeskoczy wewnątrz cewki powodując albo jej uszkodzenie albo zawęglenie ścieżki przebicia w cewce, wtedy ani nowe kable ani świece mogą nie pomóc

     

    przed odpaleniem w ten sposób musimy wziąć chociaż starą świecę, zamontować na niej kabel WN i położyć na metalu masowym (silnik, karoseria) wtedy iskra będzie miała ujście i nie spowoduje nigdzie przebicia

     

    Nie miałem na myśli odpalania silnika ze zdjętym kablem ze świecy, tylko zdejmowanie kabli po jednym na pracującym silniku.

    W ten sposób można wytropić, która świeca (kabel) szwankuje. Czy takie rozwiązanie też rujnuje cewkę?

    Przecież uszkodzony kabel lub świeca zdarza się relatywnie często a rzadko kiedy uszkadza to cewkę.

    Czy chodzi o to, że jeśli nawet iskra wali do masy silnika to jest to mniej groźne, niż kiedy się ją dławi przez brak ujścia?

  4. Może te kable, lub świece się nie sprawdziły?

    Czy na wolnych obrotach też to się dzieje?

    Jeśli tak, to spróbuj zdejmować po jednym kablu ze świecy. Jak świeca lub kabel są sprawne, to po odłączeniu silnik zacznie się mocno dławić, jak będą padnięte nie będzie zmiany w obrotach.

  5. Czasem na kilka dni pomaga przytarcie o pasek świeczki. Tylko trzeba być bardzo ostrożnym, coby rękawa nie chwyciło.

    Jak po takiej operacji przestanie łikłykać, to przynajmniej masz pewność, że to nie łożysko, czy inny napinacz, a zwyczajnie pasek domaga się naciągu.

    Kiedyś to nawet w jakimś aucie miałem taką świeczkę na stałym wyposażeniu... 8)

  6. Czy tylko kobiety ?

    Parę zim temu Previą AWD wyciągałem z hałdy żwiru Tico.

    Gościu nie mógł wyjechać z bocznej uliczki, bo mu się koła ślizgały, to wrzucił jedynkę, zamknął drzwi i poszedł z tyłu pchać. Jak autko chwyciło przyczepność, to wyrwało do przodu (na ssaniu było) jak rakieta. Przejechało ze 40m, potem przeleciało jak piorun przez ulicę z pierwszeństwem i po jej drugiej stronie zatrzymało się na szczycie pryzmy zmarzniętego żwiru, ale w taki sposób, że wszystkie koła były w powietrzu a oba drzwi były zablokowane przez ten żwir. Silnik wył na max. obrotach, a ten zdzierając ręce do krwi rył w tym żwirze, coby drzwi otworzyć. Trwało to parę minut.

    Szkoda, że kamery przy tym nie było.... :mrgreen:

  7. Znajomy miał identyczne problemy z odpalaniem Forda.

    Okazało się, że coś mu (nie ważne co) rozładowywało akumulator na tyle, że choć rozrusznik kręcił, to zabierał dość sporo prądu na tą swoją robotę i nie starczało go już na normalne funkcjonowanie ECU. Elektronika z głodu głupiała, więc z rozruchu nici.

    Akumulator raz porządnie rozładowany, nawet jeśli później jest doładowany prostownikiem, może już nie przyjść do siebie. Często w takich sytuacjach któraś z najsłabszych cel akumulatora potrafi się przebiegunować i po niej. Akumulator wtedy może wykazywać właściwe napięcie, ale pojemność będzie miał mizerniutką. Nawet jak auto odpali i ładowanie będzie OK, to i tak mu nie wiele pomoże.

  8. No nieee, panowieeeee, pióro do wycieraczki można kupić byle gdzie. Za 8 zł, albo za 50, jakie kto chce.

    Ja sobie kupiłem 2 cm dłuższe, bo chciałem żeby mi szerszy obszar zbierało.

    Czasem zdarza się, że ramię nie za bardzo pasuje w kwestii wygięcia, ale co stoi na przeszkodzie, żeby je lekko podgiąć.

  9. ...gorzej, jak ktoś wpadnie na kretyński pomysł mycia samochodu na -12st C i musi takim mokrym pojazdem przejechać 4 kilometry do garażu... Uszczelka przykleiła się do szyby i to pomimo konserwacji!!

    Nie przejmuj się. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. :mrgreen:

     

    Ja też to przerobiłem na Garbusie, tyle, że zdążyłem wysiąść bez problemów, ale po pół godzinie nie było już mowy o wejściu do auta. :evil: Grzanie kluczyka zapalniczką trochę trwało, ale w końcu się udało...

     

    A swoją droga, to przydał by się chyba oddzielny wątek dla samoskopów :roll:

     

    A co powiecie na zgarnianie śniegu z auta łopatą do śniegu okutą listą metalową. Byłem wtedy trzeźwy, (jak zawsze) a jednak pomroczność jasna mnie otumaniła. To było Audi 100. Ryski zostały solidne. :oops:

  10. Ja też bym kupił turbo, bo więcej ma plusów, niż minusów. To oczywiste.

    Lubię gonić, wyprzedzać (bo nie cierpię jechać za kimś), żwawo zmieniać pasy. W ogóle lubię jazdę po mieście, a już W-wa to dla mnie raj. Zupełnie nie rozumiem tych narzekań Polaków na jazdę po W-wie i na styl jazdy Warszawiaków. Mi się tam jeździ świetnie ( z naciskiem na "jeździ", a nie "stoi w korku" ). Czyli turbo powinno być dla mnie idealne.

    Dlaczego więc nie kupiłem?

    Bo....

    ...miał być używany, 9-12 letni. Taki wiekowy turbo to można bezstresowo kupić tylko od znajomego, o którym się wie jak jeździł i serwisował. Kupowanie turbo w komisie, nie wiedząc kto i jak nim jeździł daje jednak dużo większe prawdopodobieństwo wtopienia niż w przypadku N/A.

    Kiedyś chciałem kupić Golfa dla żony* i jak widziałem auto z turbo, to nawet nie spojrzałem na niego. Chyba wszyscy wiedzą dlaczego.

    Zwykle tak się dziwnie składa, że każdy kupując auto używane wolał by je kupić od dziadka, niż od młodziana. Oczywiście są wyjątkowe dziadki i wyjątkowi młodzieńcy, ale uśredniając, auto dziadka cieszy się większym wzięciem.

    Czy dziadki kupują auta z turbo? Niezwykle rzadko, a jeśli nawet, to prawie go nie używają. Czyli, gdybym utrafił Forka turbo po dziadku, wziął bym bez wahania. No ale traf tu takiego.... :)

    Dlatego wykoncypowałem sobie, że mając tak nikłe prawdopodobieństwo, kupienia czegoś tak wiekowego z turbo i jednocześnie nie zajechanego, wolę jednak zdecydować się na N/A.

    No i kupiłem. Po dziadku, (70lat) który przejeżdżał rocznie średnio 11kkm. Nawet gdybym jechał do "D" po auto z turbo, a zobaczył bym coś takiego, to jak tu nie wziąć. :roll:

    Trochę irytują mnie i osłabiają opinie o autach N/A typu, "to nie jedzie!", albo "takim się nie da jechać".

    Noż qurczaken!!! Wziąłbym takiego chętnie na przewózkę Seicento po mieście i w trasę.

    Wcześniej zalecił bym założenie pampersa. I zapewniam, nie jeżdżę jak samobójca i debil zganiający innych do rowu. Ale żona czasem piszczy. :mrgreen:

     

    * w końcu nie kupiłem Golfa, tylko Passata.

  11. Ja jeszcze parę miesięcy temu przechodziłem podobne dylematy. Poczytałem na forum i wyszło mi, że najlepszy dla mnie będzie N/A SOHC. W zasadzie to celowałem na roczniki 2000-2001, ale nikt nie potrafił mi wyjaśnić dlaczego akurat te cechuje sporo wyższe zużycie paliwa. Może tutaj ktoś to rozwikła?

    Do szybkiej jazdy, wyprzedzania w trasie i zostawiania wszystkich z tylu turbo wcale nie jest potrzebne. Wybaczcie panowie, ale jak czytam takie argumenty...., że bez turbo nie da się gonić w trasie i wyprzedzać.... :D

    Setki tysięcy kilosków zrobiłem w trasie autami raczej o miernej mocy typu CC 900, Passat 1.8, Seciento 1100, Garbus 1.6 i wierzcie mi, baaardzo rzadko ktoś mnie wyprzedził. U dzieciaków wyprzedzenie mnie przez kogoś wzbudzało sensację i liczyły takie samochody. Czasem przez 300-400kilometrów nie znalazł się taki ani jeden. A rekord stałej od 20 lat trasy Katowice - Dęblin (320km) zrobiłem Bisem kilkanaście lat temu i nie mogę go pobić do tej pory.

    Zawsze wkurzają mnie kierowcy mający pod butem spory zapas mocy, którzy do wyprzedzenia czają się jak wąż do pierdzenia.

    Teraz co drugie auto ma turbo a pierdoła za kierownicą i tak nie umie z tego korzystać.

     

    Teraz moim Forkiem SOHC jestem o wiele szybszy i sprytniejszy, niż w w/w autach, to po co mi turbo?

    Żadne tam turbo, tylko odpowiednie rozłożenie mocy, prędkości i czasu manewru podczas wyprzedzania - to jest najważniejsze.

    A z drugiej strony, hmmmm, zauważyłem, że Forek coraz częściej zachęca mnie do "dziadkowej" jazdy.

    Może dlatego, że poprzedni właściciel był z rocznika 1941? :roll:

    Albo się starzeję...... :|

    • Lajk 1
  12. zbiornik ma 40 ltr

     

    dziwne, ja mam 60l

    No właśnie. Ja mam 56, ale tylko dlatego, że nie przypilnowałem żeby wcisnęli 60.

     

    U mnie, niestety, nie wożę w bagażniku na co dzień powietrza, i często mi miejsca brakuje. Min. jedna skrzynka narzędziowa i inne co nieco.Trochę nużące jest to przewalanie w nim klamotów, żeby zmieścić coś na dowiezienie na kilkanaście kilometrów do klienta....

    ... a jednocześnie nie zrobić z auta chlewu, bo nie lubie :evil::evil::evil:

    Mimo wszystko jestem z niego bardzo zadowolniony. :D

  13. Przede wszystkim musisz sprawdzić napięcie ładowania. Bardzo możliwe, że padł regulator.

    Jeśli nawet auto zapala i jedzie, to na samym akumulatorze długo nie pociągnie.

    Sprawdź też klemy, wyczyść, dokręć.

     

    -- So sty 01, 2011 12:57 am --

     

    Alternator z definicji nie ma szczotek ani komutatora, w przeciwieństwie do prądnicy prądu stałego (kiedyś we fiacie 126p).

    Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to zdanie.

    Jak to alternator nie ma szczotek :?: :shock:

    To co ja przez ostatnie 20 lat kierownikowania wymieniałem w swoich Audi, Toyocie, Fiatach, Volkswagenie, i w paru innych autach u znajomych. ????

×
×
  • Dodaj nową pozycję...