Nie urażając nikogo, ale w większości przypadków powiem - brednie. Ba, dodam więcej - sytuacja wygląda moim zdaniem dokładnie odwrotnie.
Ja powiem Ci - kupuj Subaru (najlepiej Imprezę).
Przykład mój:
- Impreza 2.0 NA + LPG, kupiona... będzie już z 3 lata temu, od Forumowicza, za uciułane 7 tysięcy.
- Ja, lat obecnie 22, na wtedy 19, przed studiami (IT), praca dorywcza - głównie webdev, jak te średnio 300zł miesięcznie wyszło to było dobrze.
Tutaj dodam, że wic był jeden - paliwo w sporej części miałem dotowane przez Rodziców. Wychodziło tego (spoty, dojazdy raz-dwa razy w miesiącu z domu rodzinnego na Uczelnię, czasem jakiś wypad na spotkanie) około 200-300zł (podkreślam, LPG).
- Auto jest diablo wdzięczne. Nie psuje się w praktyce nic, ani razu nie zostałem "w polu", a elementy eksploatacyjne lub zużyte (sprężyny zawieszenia, hamulce) można było "po objawach" z minimum miesięcznym wyprzedzeniem zaplanować. Fakt, nie wydawałem wiele na siebie, auto dostawało zawsze najlepsze oleje etc., ale odwdzięczało się totalną bezawaryjnością. Korzystając z Forum polowałem na "fanty" - dwutłoczkowe, mocne hamulce za czteropak piwa, kubełkowe fotele za 200-300zł, sprężyny z GT za "stówkę". Co mogłem (blacharka, wymiany olei i filtrów, foteli) naprawiałem z Tatą, a co grubsze prace (zawias, hamulce, jakieś łączniki, zbieżność etc.) ogarnia mój znajomy mechanik, specjalista w tym fachu. Tutaj ważna uwaga - faktycznie, dobry, zaufany mechanik to skarb i clue w całej operacji "posiadania Subaru będąc studentem". Nie chodzi tutaj o awaryjność - modele Wolnossące naprawdę rzadko się psują i są bardzo trwałe - ale chodzi o to, aby nie spartaczyć roboty. Tego te auta nie znoszą.
Z Imprezą przejeździłem 3 lata bez większych problemów. W międzyczasie poznałem moją obecną dziewczynę (potwierdzam - akurat jej na Subaru nie poderwałem, acz praktycznie od początku podziela i towarzyszy mi w tej pasji ), tak więc nie jest tak źle z tym, że przy Subaru brakuje krwawicy na płeć piękną
Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak motywacja. Posiadanie Subaru motywuje do jego ciągłego rozwijania - a to lepsze hamulce, a to zawieszenie, a to jakiś zderzak GT'kowy... potem zaczynają się marzenia o turbo... i tak, ani się obejrzysz, będziesz przodował w wynikach na uczelni, podejmował się różnych prac - byle mieć środki na tę pasję I to jest IMO znakomity motywator. Ja obecnie - w sumie dzięki Subaru - piszę pracę inżynierską (związaną z Subaru, a jakże), pracuję na całkiem porządnym stanowisku w branży IT, i szukam... kolejnego Subaru I śmieję się z kolegów i znajomych, którzy trzy lata temu pukali się w głowę - że się zrujnuje.
Podsumowują - szukaj Forumowego Forka/Imprezy z gazem, zadbanego - i spełniaj marzenia póki możesz. Wydatki to nie problem - wydatki to motywacja. Lepiej pojechać raz na Uczelnię czy do domu pociągiem, gdy nie stać Cię na jakąś (zazwyczaj drobną) naprawę, niż tkwić w zaspie w Lanosie lub Seicento, i z zazdrością obserwować idące grubym bokiem Subaru.
Życie jest zbyt krótkie, aby jeździć nudnymi samochodami