Skocz do zawartości

hak64

Użytkownik
  • Postów

    1216
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Odpowiedzi opublikowane przez hak64

  1.  

     

    mam nadzieje ze jednak szkody całkowitej nie będzie.
    Znam przypadki, gdzie szkoda całkowita wyszła z korzyścią dla pokrzywdzonego, choć nie obeszło się bez walki.

    Jeśli obawiasz się, że to szkoda całkowita, to pewnie auto zdrowo oberwało. przy takich uderzeniach często dochodzi do urazów (kręgosłup w odcinku szyjnym to dość delikatna struktura). Jeśli więc coś Cię boli, masz jakieś stłuczenia, siniaki, to idź do lekarza (odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu, często przewyższają wartość samochodu).  

  2. Chciałbym pobudzić dyskusję na temat ryzyka związanego ze spożywaniem alkoholu w samochodzie. Chodzi mi wyłącznie o przypadki, gdy go nie prowadzimy, a tylko siedzimy w zaparkowanym pojeździe. Przepisy p.r.d. dopuszczają taką możliwość i w zasadzie spożywającemu nic nie grozi, ale niestety bywają wyjątki i to z bardzo poważnymi konsekwencjami. O tym właśnie ma być ten temat.

  3. Trochę się zakręciłeś. Rozumiem, że ubezpieczyciel orzekł szkodę całkowitą, a sama szkoda nie jest z twojej winy (odszkodowanie z OC sprawcy).

     

    Czy przy szkodzie całkowitej wypłacana jest wartość katalogowa samochodu, czy ta od której opłacałem składkę OC?
    Wysokość składki OC nie jest zależna od wartości pojazdu, a od jego pojemności (choć niektórzy ubezpieczyciele stosują jeszcze korekty za wiek i przebieg). Składka ubezpieczenia zależna od marki i wartości pojazdu dotyczy AC. Tak więc przy szkodzie z OC zostanie ci wypłacona różnica pomiędzy szacunkową (zwykle zaniżoną) wartością samochodu przed wypadkiem, a wartością wraku (to z kolei zawyżają).

     

    Czy ASO dąży do naprawy rozbitego samochodu czy raczej nie?
    ASO zarobi wszystko (wedle życzenia klienta) jednak jeśli chodzi o naprawy bezgotówkowe, to z pewnością nie podejmą się tego, w momencie gdy koszt naprawy przekracza wartość samochodu. Jeśli upierasz się przy ASO, to możesz naprawiać samochód, a ewentualną różnicę w koszcie naprawy zapłacić z własnej kieszeni (np wartość samochodu 20 tyś /wg ubezpieczyciela/, a koszt naprawy 23 tyś, oznacza, że 3 tyś dopłacisz od siebie).

     

    Ciągle czekam na kosztorys
    Niektórzy ubezpieczyciele wysyłają kosztorys naprawy wyłącznie na żądanie! Jeśli jesteś mocno przywiązany do tego auta, to możesz go naprawiać poza ASO (zwykle wychodzi o połowę taniej), jednak istotne jest jaki "budżet" na naprawę przewiduje ubezpieczyciel (przyznana wysokość odszkodowania).
  4.  

     

    tam wszyscy tak wyrwali z kopyta że za Panem nie zrobił się ( normalny zazwyczaj w takich sytuacjach ) odstęp ?
    Przecież już napisałem:  

     

    Na odcinku 100 m trudno oderwać się od "peletonu" na większą odległość niż kilkanaście metrów.
     

     

    Ale ja ... trochę wyrzutów sumienia bym miał ...
    Ja też mam, ale z powodu efektu końcowego, którego nie przewidziałem...

     

    Emocje masz schować w sobie, nie masz prawa nimi szafować w stosunku do innych ludzi.
    Tak też uczyniłem. Zdając sobie sprawę, że za chwilę zacznę odreagowywać w domu, zrobiłem podyplomówkę z rekonstrukcji wypadków drogowych i zająłem się przestępstwami wyłącznie od strony papierkowej.
    • Lajk 4
  5.  

     

    szukasz argumentów trochę na siłę.
      To wysil się trochę i pomyśl, czym mogło by się skończyć moje hamowanie, jeśli ma się za sobą kilka samochodów, których kierujący widzą, że masz wolny pas ruchu, a ty nagle hamujesz?
  6. art. 243 § 1 Kodeksu postępowania karnego: „każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości”.

    To z pewnością nie miało tu zastosowania, ale nawiązując do wiadra pomyj, które tu na mnie wylano postanowiłem dać Wam możliwość dalszej debaty w roztrząsaniu problemu.

     

    Miałem kiedyś Tipo z najmocniejszym fiatowskim silnikiem 1,8 z dwoma wałkami, generujący moc 135 KM. Tym niepozornym autkiem jadę sobie ulicami Katowic i w pewnym momencie widzę we wstecznym lusterku, uprawiającego slalom między autami czarnego "A" ze znaczkiem gwiazdy. Dojeżdżam do skrzyżowania ze światłami i zatrzymuję się na lewym pasie (jadący prawym poleciał na czerwonym). Młodzik w mercedesie zatrzymał się obok mnie na prawym i oczekując na zmianę świateł wciska co chwilę but w podłogę. W odległości 100 m za skrzyżowaniem widzę fragment rozkopanej drogi i leżące na prawym pasie krawężniki. Zapala się zielone i mercedes z piskiem odskakuje na dwa metry do przodu (tamten ruszył jeszcze na żółtym), ale już po kolejnych 10-20 m mam jego przedni zderzak na wysokości mojego tylnego.

    Zdarzenie miało miejsce prawie 15 lat temu i gdybym swoją opowieść zakończył na cytowanym obecnie etapie, pewnie nie było by chętnych do wylewania politycznie poprawnych rzygowin. Ba, argument o temperowaniu zapędów narwańców pewnie został by odczytany in plus, bo w istocie taka jest rola policji, a przegrana tego zawodnika z pewnością zmusiła by go do weryfikacji swoich i samochodu możliwości. Stało się jednak inaczej bo wstawiłem efekt końcowy. I tu okazało się, ze to ja sprowokowałem całe zdarzenie. Gorzej, @@sjak, wręcz wmawia mi popełnienie wykroczenia i doprowadzenie do kolizji. prawda zaś jest taka, że o ile mogę zgodzić się z argumentacją, że mogłem odpuścić sobie start, to niestety na zakończenie nie miałem już wpływu. Na odcinku 100 m trudno oderwać się od "peletonu" na większą odległość niż kilkanaście metrów. Taki odstęp z pewnością wystarczyłby młodzikowi w mercedesie, by zmieścić się za mną (gdyby odrobinę przyhamował), ale z pewnością byłby za mały by uchronić jadących za mną przed wjechaniem mi w zadek, gdybym to ja wcisnął hamulec w dechę.

    Napisałem też:

     

    Z jednej strony cieszyło mnie, że nauczyłem gościa szacunku, dla niepozornego Fiata, z drugiej jednak

    Zamierzony efekt (choć w nieoczekiwanej postaci) osiągnąłem - na jakiś czas wyeliminowałem narwańca z ruchu (co, podkreślam należy do zadań policji). 

    Teraz jednak chciałbym wdać się w polemikę z autorem tej treści:

     

    Wiesz, kiedyś miałem epizod w życiu szkolenia policjantów w Legionowie. Zawsze łapaliśmy się za głowę, jak w dyskusjach któryś używał takich argumentów i ... wnioskowaliśmy o przesunięcie go na krawężnika. 

    Jak sądzę, albo jesteś oficerem, albo psychologiem na etacie Szkoły policji. O ile w tym pierwszym przypadku można usprawiedliwić takie podejście do ludzi (zwłaszcza jeśli robotę w policji ogląda się jedynie czytając raporty, sprawozdania i statystyki), o tyle w drugim przypadku, jest to niewybaczalne. Zawód policjanta nie należy do łatwych i przyjemnych, to raczej powołanie okraszone całym mnóstwem sytuacji niebezpiecznych i stresujących. Policjant drogówki praktycznie codziennie "zwalniany" jest przez przez wszelkiej maści "wujków", prezesów i znajomych ministra. Codziennie też ogląda ofiary wypadków, obrzucany jest niewyszukanymi wiązankami (bynajmniej nie kwiatów). Raz na klika dni musi się z kimś szarpać, zakuwać w kajdanki, siłą doprowadzać na badanie krwi. Do tego parę razy w roku ktoś postanawia przejechać policjanta upatrując w tym drogę ku wolności. Straciłem w ten sposób kolegę, którego rozjechał ksiądz wracający o drugiej w nocy z "posługi duszpasterskiej" (twierdził, że nie zauważył policjanta, bo rozwijał sobie mentosa, żeby mu w ust nie było czuć alkoholu). Takie sytuacje z pewnością mają wpływ na psychikę i nie wyobrażam sobie człowieka na tyle "zimnego", by nie robiło to nim wrażenia. Ale pan  @@sjak,  widzi tylko jedno lekarstwo - przenieść do patrolu, do szlifowania krawężników, najlepiej jeszcze do plutonu interwencyjnego, żeby na swej zawodowej drodze spotykał wyłącznie zarzyganych pijaków, bandziorów i idiotów. Żeby po przejściu na emeryturę, taki policjant był tylko wypalonym wrakiem człowieka. Tak moi drodzy ta praca zostawia trwałe blizny na psychice, zwłaszcza jeśli ma się świadomość, że przełożeni skłonni są do udzielania pomocy w takiej postaci, jak zaprezentował to  @@sjak. Rzygać się chce obserwując te "kółka wzajemnej adoracji", gdzie wymiana stołków następuje po każdej zmianie rządzącej opcji politycznej. Komendantem, czy naczelnikiem nie zostaje przecież fachowiec, bo taki mógłby zaszkodzić w karierze, w interesach, Tam potrzeba "swojego człowieka", który w razie czego zamydli, schowa do szuflady - a nie pozwalającego sobie w kaszkę dmuchać policjanta, przesunie do szlifowania krawężników...    

    • Do kitu 2
  7.  

     

    już po kolejnych 10-20 m mam jego przedni zderzak na wysokości mojego tylnego. podjęcie hamowania przeze mnie w takiej sytuacji wręcz uniemożliwiło by gościowi zmianę pasa ruchu (gdyby oczywiście zechciał to zrobić). Jego wybór był jednak inny. Inna rzecz, że jak widać wcale nie jestem dumny z końcowego efektu.
    Gdybyś wiedział, że się przewrócisz, to byś sobie usiadł. Ja gdybym wiedział, że gościu będzie cisnął do upadłego, pewnie bym nie podejmował walki. Stało się inaczej, a w pewnym momencie nie było już możliwości zrobić inaczej, bo faktycznie moje hamowanie mogło tylko pogorszyć sytuację (za rufą miałem przecież inne auta).  
  8. MAJĄC taką możliwość, nie uczyniłeś nic, aby to temu zagrożeniu zapobiec czy je zminimalizować.

     Mając, na uwadze, że tamten może podjąć manewr hamowania, lub jakiś inny, nie zmieniałem ani toru jazdy, ani prędkości. Ponadto  

     

    już po kolejnych 10-20 m mam jego przedni zderzak na wysokości mojego tylnego.

    podjęcie hamowania przeze mnie w takiej sytuacji wręcz uniemożliwiło by gościowi zmianę pasa ruchu (gdyby oczywiście zechciał to zrobić). Jego wybór był jednak inny. Inna rzecz, że jak widać wcale nie jestem dumny z końcowego efektu.

     

    z drugiej jednak (o tym pomyślałem znacznie później), zastanawiałem się, co by było, gdyby ten zawodnik nie hamował, tylko zepchnął mnie na przeciwległy pas, na czołówkę!?
    Aga, wyjęte z kontekstu zdanie nie są i nie mogą być miarodajne!
    • Do kitu 2
  9.  

     

    A jeżeli chodziło o wspomnianą troskę o innych, to naprawdę pracując w drogówce nie ma lepszych sposobów na załatwienie takiej sytuacji
      No, wtedy nie było.

     

    jeśli on złamał przepis, to upoważnia innych również do analogicznego zachowania, z tworzeniem zagrożenia włącznie.  
    A który przepis złamałem? To że dałem się podpuścić, nie ulega wątpliwości i nawet przyznaję, że można to nazwać "kozaczeniem", ale nie złamałem żadnego przepisu, a tym bardziej nie wytworzyłem zagrożenia ( o tym można by mówić, gdybym to ja wpakował się przed jego maskę, zmuszając do zmiany pasa ruchu, czy podjęcia innego, ryzykownego manewru).
  10.  

     

    Czyli to z troski o innych sprowokowałeś wypadek jakiegoś pajaca,
     Nie ja spowodowałem, a on sam. chciałem także zauważyć, że wypadek to czyn z art 177 kk (z ofiarami w ludziach). Tu skończyło się na kolizji z krawężnikami. Ponadto stojąc na skrzyżowaniu facet widział, że jego pas ruchu jest rozkopany i prowadzone są tam roboty drogowe. Miał wystarczająco dużo czasu by zwolnić i zmienić pas ruchu. Nie widzę w tym żadnej mojej winy. A cytowany przez sjak art p.r.d. nie ma tu praktycznego zastosowania, bowiem to kierujący mercedesem miał "zajęty" pas ruchu, a skoro tak, to on powinien zachować szczególną ostrożność i dostosować prędkość do warunków na drodze, by nie powodując zagrożenia dla innych uczestników ruchu zjechać na lewy pas. Co niektórym tu się jednak wydaje, ze na drodze obowiązuje zasada "dostałeś w pysk, to nadstaw drugi policzek"

     

    MIAŁ OBOWIĄZEK TO ZROBIĆ
     To tak nie działa. Zakładając (hipotetycznie) sytuację, w której ja hamuję robiąc miejsce dla owego narwańca, co by się stało, gdyby i on zaczął hamować? Ano to, że obaj mogliśmy wylądować na krawężnikach. To samo dotyczy przypadków, gdy z przeciwnego kierunku ruchu ktoś podejmuje manewr wyprzedzania pchając się na czołówkę. Jaką masz gwarancję, że zjeżdżając na pobocze, czy w pole unikniesz zderzenia. Przecież ten kierowca może podjąć taki sam manewr i jeszcze będzie cię oskarżał, że gdybyś kontynuował jazdę swoim pasem, to do zdarzenia by nie doszło.  
  11.  

     

    Ty też, jak widzę, nie rozumiesz idei forumowego konfesjonału.
    Rozumiem, dlatego tam mnie nie ma.  

     

    Idąc tym tokiem rozumowania
    No właśnie, według ciebie zaś każdy stateczny obywatel powinien zasiadać za kierownicą Matiza , by nie budzić w innych kierowcach złych instynktów i broń Boże nie prowokować do ujawniania przejawów dominacji. Zauważ, że sam nabór do policji, to selekcja ludzi o określonych cechach. Nie ma tam miejsca dla tych, którzy obawiają się własnego cienia. Za to preferowane są jednostki odporne na stres, skłonne do poświęceń i reagujące na agresję innych. Tych cech nie da się stosować wyłącznie w życiu zawodowym. I to nie - jak twierdzisz - odwet, jest motorem działania, a zwyczajna troska o innych, o pohamowanie zapędów, tych, którym się wydaje, że są panami drogi.  
  12.  

     

    skoro tu maniacy motoryzacyjni odpalają takie numery
    Mania do motoryzacji nie bierze się z niczego. Skoro kogoś pociąga moc, właściwości trakcyjne auta, komfort, czy klasyczne linie nadwozia, to znaczy, że jakiegoś bakcyla zeżarł. I nie mów mi proszę, że nigdy nie zdarzyło ci się "pogonić komuś kota". Na tym forum jest wątek: http://www.forum.subaru.pl/index.php?/topic/5346-konfesjona%C5%82-dla-tych-kt%C3%B3rzy-kopi%C4%85-le%C5%BC%C4%85cego/, który cieszy się chyba największą liczbą wejść (chyba nie bez powodu?!). Szczerze mówiąc daleki jestem od urządzania wyścigów na drodze, do naśladowania wyczynów "froga", czy pobijania rekordów w czasie przejazdu z Gliwic do Wrocławia, ale bywają sytuacje, że nie sposób nie zareagować na czyjeś chamstwo, czy ryzykowny manewr. Zresztą, czy wyobrażasz sobie policjanta drogówki, który nie podejmie pościgu za szaleńcem, czy kradzionym autem? Miałem takich przypadków na pęczki i jakoś nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia, choć niektóre pościgi były dla uciekających ostatnie... To była moja praca, ba mój obowiązek, a tamci mieli wybór: zatrzymać się, albo uciekać. Nie jest moją winą, że wybrali niewłaściwie...  
  13.  

     

    Szkoda, że tego nie zrobił,
    Życzliwy jesteś! To, że gościu urządzał sobie wcześniej slalom na ulicy, wyprzedzając raz z prawej, raz z lewej, wszystko co popadnie, nie robi na ciebie wrażenia. Właśnie to było powodem, że postanowiłem szczeniakowi utrzeć nosa.

     

    może nauczyłbyś się szacunku do innych kierowców w słabszych autach....
    Sądzę, że dzięki temu nauczył się szacunku, że nie wszystko, co z pozoru wydaje się być słabe. jest takie w rzeczywistości...  
  14. To też się tu nadaje.
    Miałem kiedyś Tipo z najmocniejszym fiatowskim silnikiem 1,8 z dwoma wałkami, generujący moc 135 KM. Tym niepozornym autkiem jadę sobie ulicami Katowic i w pewnym momencie widzę we wstecznym lusterku, uprawiającego slalom między autami czarnego "A" ze znaczkiem gwiazdy. Dojeżdżam do skrzyżowania ze światłami i zatrzymuję się na lewym pasie (jadący prawym poleciał na czerwonym). Młodzik w mercedesie zatrzymał się obok mnie na prawym i oczekując na zmianę świateł wciska co chwilę but w podłogę. W odległości 100 m za skrzyżowaniem widzę fragment rozkopanej drogi i leżące na prawym pasie krawężniki. Zapala się zielone i mercedes z piskiem odskakuje na dwa metry do przodu (tamten ruszył jeszcze na żółtym), ale już po kolejnych 10-20 m mam jego przedni zderzak na wysokości mojego tylnego. Wycie silnika mercedesa świadczy ,że gościu nie odpuści, ale ja też nie odpuściłem i w połowie dystansu do krawężników młodzik zdał sobie sprawę, że nie podoła... zabrakło mu drogi hamowania i wpakował się na krawężniki rozwalając miskę olejową i łamiąc dwie alufelgi... 
    Z jednej strony cieszyło mnie, że nauczyłem gościa szacunku, dla niepozornego Fiata, z drugiej jednak (o tym pomyślałem znacznie później), zastanawiałem się, co by było, gdyby ten zawodnik nie hamował, tylko zepchnął mnie na przeciwległy pas, na czołówkę!?

     

    • Lajk 1
    • Do kitu 10
  15.  

     

    Lewy migacz, to się włącza jak juz wiesz, że możesz ten manewr wykonać,
      Z tym nie wypada mi się zgodzić. Sygnalizowanie zamiaru zmiany pasa ruchu należy rozpocząć znacznie wcześniej, aby jadący za nami mieli wystarczająco dużo czasu, by ten sygnał odczytać i zrozumieć (powstrzymać się od wyprzedzania). I nie będzie błędem jeśli lewy kierunkowskaz włączę jeszcze na podwójnej ciągłej, bo tym samym daję znać, że podejmę manewr zmiany pasa ruchu, czy wyprzedzania, gdy tylko warunki (znaki i inne przepisy) mi na to pozwolą. 
    • Lajk 1
  16.  

     

    wałkujemy na forum, że jak "zapomniałeś" prawka to nie mogą Ci go odebrać.
     Mogą, tylko że nie od razu. Ze starostwa przyjdzie pisemko z "prośbą" o zwrot dokumentu. Choć istotnie trochę czasu upłynie (co jest korzystne dla kierowcy, bo nadal jeździ, a 3 miesięczny okres zatrzymania uprawnień skraca się). 
  17.  

     

    co w takim razie zrobić w sytuacji, jak jakaś gnida próbuje mnie zabić? Strzelać do mendy nie wolno, donosić też. Jak żyć, no jak ?

    Modlić się żarliwie! ... o jego, lub własne nawrócenie... :facepalm:  

  18.  

     

    Czasy zaborów, okupacji, komunizmu już minęły. Teraz to takie zgłoszenie to nie denuncjacja tylko właściwa postawa obywatelska
    Zwał, jak zwał. Na niektórych nie ma innego lekarstwa, jak szybkie pozbawienie prawa jazdy i takim celu sam także przekazałbym filmik. Chodzi tu jednak nie o przypadki chamstwa, a ryzykanctwa. O ile podwójną ciągłą można komuś odpuścić, to wyprzedzanie na trzeciego, na przejściach dla pieszych powinno się tępić wszelkimi możliwymi sposobami.  
  19.  

     

    staram się budować pozytywny wizerunek aut z duzymi lotami na tyl
     Nooo, przynajmniej jest gdzie piwo postawić :yahoo: A tak poważnie, to o ile takie skrzydło w subaru nie powoduje odruchu wymiotnego, o tyle widok wielkiej jak stodoła Beemy, czy zacnej sieny ze stajni fiata, z czymś takim na zadzie poraża. 

    Ogólnie rzecz ujmując 

     

    nie chciałem Ci zamykać buzi ani Cię sponiewierać czy coś a tylko zwrócić uwagę, że wszyscy powinniśmy być partnerami na drodze a nie walczyć między sobą
    Jestem tego samego zdania, ale to takie słodkie, że aż nie pasuje do tematu chamstwa.
  20.  

     

    I jak tu mieć jakikolwiek szacunek do kierowców ciężarówek?
    Wszędzie znajdziesz "czarne owce", ale lepiej było zjechać, niż czekać, aż ciężarówka z awarią hamulca wypchnie cię na drogę w najmniej odpowiednim momencie.

    Ja miałem kiedyś podobny przypadek. Jechałem Fordem scorpio (2,9 4x4), przede mną Opel Astra, a za mną ciężarowy TIR. Dojeżdżam do skrzyżowania z sygnalizacją i zapala się żółte. Opel hamuje, ja hamuję i ciężarowy hamuje, ale na mokrej drodze naczepa zaczęła go wyprzedzać i widząc, że za chwilę zrobi ze mnie hamburgera, kierownica w prawo, but w podłogę i uciekłem. Niestety małżeństwo z Opla nie miało tyle szczęścia - Z naczepy ciężarówki urwała się z pasów i wypadła rola blachy (kilka ton) i spadła na dach tych nieszczęśników...

  21.  

     

    Bądź precyzyjny,
      Ubezpieczyciele także używają precyzyjnych zwrotów, żądając faktur i rachunków imiennych, skwapliwie pomijając inne formy dokumentowania kosztów, w związku z czym, sam tytuł dokumentu jest bez znaczenia, bowiem ważna jest treść.  
  22.  

     

    Przepraszam Cię bardzo, ale nie wprowadzaj ludzi w błąd. Jaki chcesz, żeby ponieśli koszt przy umówie użyczenia? Zwrotu Przecież użyczenie jest nieodpłatne
    Nie przepraszaj mnie tylko ich. Można bowiem zawrzeć umowę użyczenia odpłatną. Zaznaczasz w umowie, że korzystasz odpłatnie z samochodu szwagra, który za udostępnienie swojego pojazdu na okres od... - do... otrzymał kwotę..... Praktykowałem to kilka razy i zawsze ubezpieczyciel zwracał kasę określoną w umowie (choć raz z oporami).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...