Oczywiście będę zwracała uwagę na wszelkie forysie, ale małe jest prawdopodobieństwo, że pojechał w stronę Poznania... Jeżeli w ogóle gdzieś pojechał, raczej stoi gdzieś zamelinowany, albo po prostu gdzieś w mieście, tyle, że na innych blachach.
Co do Twojego alarmu vert... Rozumiem, że załączał Ci się regularnie bez powodu? Ja mam to właśnie od kilku tygodni, a lusterko to chyba też nie tak bez powodu mi oderwano kilka dni temu... Najgorsze, to dać się tym skurwielom zrobić w jajo i wyłączyć zupełnie alarm, chociaż i tak jak będą chcieli, to ukradną.
Ja jakiś miesiąc temu z okładem ganiałam przez pół nocy za dwoma ukradzionymi mojej rodzinie autami. Wyszły spod domu, z ogródka, złodzieje nawet elegancko zamknęli za soba bramę. Stanardowa godzina, czyli okolice 3-4 w nocy. Albo by się sami zgłosili (bo przeważnie odczekują pierwsze wkurwienie klientów) i zadzwonili po paru dniach, albo auta (żeby było śmiesznie dwa identyczne, w tym samym kolorze) poszłyby na części, jednak przez "znajomego znajomych" bandę odszukaliśmy i za regularne frycowe, po ganianiu po mieście przez parę godzin, samochody odzyskaliśmy. Z tego wszystkiego najdłużej chyba trwało dodzwonienie się na szanowną policję i załatwienie formalności - dzwoniliśmy przez 45 minut!!! na 997. Na głupie pytanie jak znaleźliśmy samochody, pozostało tylko się głupio uśmiechnąć, zresztą jedna i druga ekipa, z którymi miałam do czynienia, były raczej kumate i zbędnych pytań nie zadawali, poza tym jednym, które wyrecytowali jak regułkę i tak wszyscy wiedzą jak się samochody "znajdują"...
Najlepiej to chyba założyć jakieś prymitywne odcięcie zapłonu, na zasadzie kabelka i "psztyczka - elektryczka", bo wszelki alarmy to gie dają. A im więcej elektryki, tym złodziejom łatwiej. Z tym, że wtedy to można się narazić na demolkę. Lecz coż, czy to okup, czy zdemolowane lusterko czy drzwi - za wszystko i tak trzeba q..a zapłacić.