Wracając do tematu głównego (bo trochę zboczyliśmy) moje doświadczenia były takie. W 98 roku miałem Nissana Sunny, 5-drzwiowego, i urodziły mi się dzieciaki. 3 sztuki. TROJACZKI. I tu dopiero zaczął się problem transportowy. Kupiłem trzy foteliki, rosnące razem z dziećmi, czyli takie rozsuwane na szerokość. Do drugiego roku życia jeszcze się mieściły, w Nissanie boki tych fotelików były trochę wyżej niż uchwyty w drzwiach, jakoś to było. Potem trzeba było jednak coś zmienić. Kupiłem Forda Windstara. Wiem, wiem, ale najważniejsze dla mojej żony było to, że w każdym momencie miała dostęp do dzieci, bo ustawiła sobie na chwilę przedni fotel bokiem do kierunku jazdy i robiła przy dzieciach to, co chciała. Na postoju mogła przejść do nich nawet bez wychodzenia z auta. A Ford DO PRZODU nawet chętnie jechał. 3,8 benzyna, z konieczności z gazem. Gorzej było z zakrętami, ale w samochodzie cały czas trzeba mieć głowę na karku i uważać na to, co się robi. To było ponad 10 lat temu, wtedy nie było takiego wyboru, takich cudów techniki i ja też nie miałem takich możliwości jak dziś. Najwygodniejszy dla rodziny z dzieciakami jest duży van. Potem, jak już podrosną, wystarczy zwykły samochód i wtedy można trochę pomyśleć o sobie. Dlatego mam Legacy, a moja 13-letnia szarańcza spokojnie i wygodnie mieści się z tyłu. Pozdrowienia dla DZIBI. Sądzę, że myślimy podobnie. Wszystkiego dobrego.