Skocz do zawartości

jahu

Nowy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jahu

  1. jahu

    cham na drodze

    Dobre, dobre, ale...telefonem :?: :shock: nie lepiej zimną sztachetę w schowku wozić, przynajmniej lufę przypomina :wink: Taaa... sztachetę. Był taki jeden rajdowiec, co woził ze sobą nóż. Miał spięcie na drodze z taksówkarzem, o ile mnie pamięć nie myli to jechał z pasażerką-córką w ciąży, poniosło go trochę i on dzisiaj siedzi w więzieniu, a taksówkarza pochowali. Wyluzujcie trochę, bo widzę, że niektórzy faktycznie byliby w stanie pociągnąć za spust, gdyby mieli pistolet i zastanówcie się czy nie lepiej odpuścić chamowi. Szkoda zdrowia, nerwów, bo jak traficie na jakiegoś tłuściocha to różnie może być z "wychowywaniem chama".
  2. Zerknij na art. 336 KC, np. tutaj, pierwszy link z google: http://www.polskieustawy.com/norms.php? ... 113&head=0 A co do terminów, to od jakiegoś czasu jest chyba 6 miesięcy (albo 180 dni, nie pamiętam) na wystawienie mandatu (a nie 30 dni jak było dawniej). PS. To prawo do posiadania niesie za sobą ogromne konsekwencje, mogę przytoczyć tutaj taką urban legend, nie pamiętam skąd mam tą historię, nie wiem czy to jakaś bzdura, czy najprawdziwsza prawda, ale czyta się przyjemnie
  3. Masz rację, a będąc precyzyjnym: do kosztów uzyskania przychodu, zalicza się tylko kwotę amortyzacji nie przekraczającą równowartości 20 tys. Euro. Czyli rozpatrując auto warte powyżej 20.000 tys. Euro korzystniej jest mieć auto w leasingu lub sprzedać je przed zamortyzowaniem 20.000 Euro. Wtedy trzeba się trochę gimnastykować, odpowiednio zaliczać odpisy amortyzacyjne jako koszt i odpowiednio sobie parę rzeczy zinterpretować.
  4. Dobrze napisałeś: "wrażenie". 1. W kredycie TYLKO odsetki są kosztem, za to (aktualnie) ok. 4 razy większe niż w leasingu (np. 3-letnim) 2. Nie możesz amortyzować krócej niż 5 lat, czyli odliczanie trwa dłużej (zakładam, oczywiście, leasing krótszy niż 5 lat) Wolę sprostować. Używane auto o wartości 60.000 zł amortyzuję przez 30 miesięcy, czyli miesięcznie rata amortyzacji to 2000 zł, to jest mój koszt uzyskania przychodu. Dodatkowo przyjmijmy koszt kredytu (odsetki i prowizja) 6.000 zł - to także jest mój koszt, odliczany miesięcznie, zależnie od wielkości części odsetkowej raty kredytu. Gdy biorę leasing na 30 miesięcy (przyjmijmy dla uproszczenia 3.000 zł opłaty wstępnej i 3.000 zł wykupu, i całkowity koszt taki sam: 6.000 zł), mam ratę miesięczną 2000 zł (która jest kosztem) + dodatkowo 3000 zł kosztu na początku i 3000 zł na końcu. Zatem podatek zapłacę dokładnie tak samo mniejszy w obu przypadkach, co do złotówki (jeśli przyjmę koszt kredytu=koszt leasingu). Różnica w leasingu zatem jest: - zwykle koszt leasingu jest tańszy od odsetek kredytu - leasing dla osób mających słabą przeszłość ubezpieczeniową daje możliwość korzystniejszego ubezpieczenia - inaczej wpływa na wynik firmy - dla osób prowadzących działalność gospodarczą kredyt wpływa na zdolność kredytową - auto będące w kredycie jest moje, ja jestem właścicielem, bank ma "tylko" założony zastaw na samochód (nie jest współwłaścicielem jak to było napisane), zatem spłacając wcześniej kredyt bank musi zwolnić zastaw, nie ma dodatkowych opłat, sama spłata dotyczy tylko kapitału itd. Ja z tego korzystałem, gdy miałem szkodę całkowitą. - amortyzacja nowego samochodu to 60 miesięcy, używanego 30, a leasing dobieramy sobie jak chcemy (możemy skalkulować zależnie od zakładanych przychodów) Myślę, że inaczej niektóre z tym wad i zalet traktują osoby mające działalność tylko do fakturowania różnych ekstra zleceń, inaczej osoby będące na samozatrudnieniu, a inaczej mające kilku i kilkudziesięcioosobowe firmy.
  5. A ja mam wrażenie, że przy kredycie jest to dość podobnie. Cała część odsetkowa jest kosztem, dodatkowo całe auto amortyzuję. Sumarycznie, zatem wartość całego auta i całych odsetek pomniejsza mój przychód. Nazywa się to inaczej (przy leasingu to po prostu koszt, przy amortyzacji odpisy + odsetki jako koszt), ale matematycznie zapłacę podatek o tyle samo mniej w obu przypadkach. Różnica polega tylko w okresie amortyzacji (przy nowych autach amortyzacja jest mniej korzystna, bo dłuższa, ale przy używanych to tylko 30 miesięcy). Dla mnie jako mikro-przedsiębiorstwa nie ma dodatkowych różnic (dziś nie stanowi dla mnie różnicy to jak jeden i drugi sposób finansowania wpływa na wynik mojej "firmy", ale wiem że może to też mieć dla kogoś znaczenie). Podobnie ze sprzedażą, w obu przypadkach od wartości sprzedaży muszę zapłacić podatek. Dla mnie największą wadą leasingu to kłopot, gdy mam szkodę całkowitą lub taką, po której nie chciałbym już tym autem jeździć. Mając leasing zawsze opłacalniej jest naprawić auto.
  6. jahu

    Nasze forumowe MANDATY

    OK. Czyli Ty śpiesząc się i łamiąc przepisy masz prawo zmuszać innych użytkowników do respektowtania przepisu o lewym pasie, a gość, który jedzie lewym pasem, nie ma prawa zmuszać cię do respektowania przepisów dot. prędkości? Obaj łamiecie przepisy, tylko inne, obaj chcecie zmusić drugą stronę do respektowania przepisów jednocześnie łamiąc je. Inna sprawa, że nie wiem o jakiej drodze mówimy. Jeśli mówimy o autostradzie, drodze ekspresowej czy np. gierkówce, to absolutnie nie pochwalam jazdy lewym pasem i w 100% się zgadzam z Tobą. Ale miasto rządzi się innymi prawami, w szczególności małe czy średnie ze skrzyżowaniami co 200 metrów. I właśnie o sytuacji w takim mieście piszę. Zresztą nawet w wielkim mieście przy dużym ruchu zjeżdżanie co chwilę na prawy pas to jest jakieś nieporozumienie. Dla mnie EOT, bo to chyba nie miejsce na takie dywagacje.
  7. jahu

    Nasze forumowe MANDATY

    Gość który jedzie lewym pasem w miarę przepisową prędkością wybrał sobie do łamania inne przepisy niż Ty chcąc jechać szybciej przekraczając prędkość. Spójrz na to z tej strony. Obaj łamiecie przepisy. A kwestią sporną jest co jest bardziej niebezpiecznie. Ale to tylko mała dygresja - inaczej sprawa wygląda w mieście, inaczej w trasie a jeszcze inaczej na autostradzie. Nie ma co drążyć tematu. Hmn. Jeśli sytuacja nie dzieje sią na drodze ekspresowej i na autostrdzie to zdecydowanie gość jadący 180 km/h. Żaden użytkownik drogi nie jest zobowiązany do zakładania, że "za rogiem" będzie jechał gość 180. Czy to w mieście, czy na zwykłej drodze poza miastem. Wielokrotnie miałem sytuacje, gdy jadąc sporo powyżej dopuszczalnej poza obszarem zabudowanym musiałem ostro hamować, bo z przeciwka wyprzedzał ktoś kto uważał, że zmieści się przede mną - ja w takiej sytuacji dostrzegam przede wszystkim swoją winę, a nie emeryta, który nie dostrzegł, że 5 km przed nim zbliża się pirat drogowy (czyli ja). Zaskakujące jest że 90% kazaków z polskich dróg (nazwijmy tak roboczo wszystkich, którzy jeżdżą zdecydowanie powyżej dopuszczalnej prędkości), gdy wyjadą do Niemiec czy Norwegii to nagle potulnieją i potrafią jechać zgodnie z przepisami. 140 km/h poza drogami ekspresowymi i autostradami to zdecydowanie za dużo. Wielu z nas jeździ właśnie z taką prędkością przelotową - sam nie jestem święty. Miejcie świadomość, że jest to zdecydowanie za szybko w wielu sytucjach na polskich drogach. Wracając do tematu mandatów: ostatnio 200 zł i 2 (chyba ?) punkty karne za wjazd na zakazie na stacje benzynową jadąc samochodem bez dokumentów. Jakiś służbista jechał właśnie na służbę (było za 10 siódma). eh. życie. dobrze, że z lawety się wykręciłem.
  8. a potem: Trochę dziwny ten wątek i ta dyskuja. Rozumiem, że auto może Ciebie nie rajcować, ale to nie znaczy, że jego kupno jest głupotą, albo właściciel jest głupcem. A może kupno każdego auta jest głupotą? Takie STI to przecież czyste marnowanie kasy. Motoryzacja dlatego jest taka różnorodna, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie, albo odwrotnie. I to jest fajne. Gdyby ludzie kupowali tylko auta racjonalne to jeździlibyśmy VW, Skodami, Citroenami, Peugeotami i Fiatami. Naprawdę spójrzcie na świat trochę szerzej, nie poprzez pryzmat stereotypów. Rozumiem własne preferencje, ale to nie znaczy, że ktoś z innymi preferencjami jest głupcem, nie wszyscy muszą mieć najszybsze auto na 1/4 czy na zakręcie, nie wszyscy muszą mieć super napęd 4x4. Inna sprawa, że w tym wątku aż śmierdzi dresiarstwem.
  9. A co powiecie na to: Ranking niezawodności DEKRA? To już nowe renault, które według zapewnień miało zrywać ze stereotypem awaryjnego auta. I jak widać udało się.
  10. Ja tam nie narzekam na francuskie samochody. Mam taki jeden na LPG i nic się to auto nie chce psuć, paliwo kosztuje tyle co nic, przeglądy też, auto śmiga u mnie już trzeci rok po 40 kkm rocznie. Czasem trzeba jakąś naprawę wykonać za 100 albo 200 zł, dla mnie super-ekonomiczny samochód. Nie daje takiej frajdy z jazdy co GT, ale nie mogę o nim złego słowa powiedzieć. Taki fajny tani kompakcik. Nie ma sensu wrzucać wszystkich francuzów do jednego wora. Nawet w Renault dostrzegli problem z jakością i sporo poprawili w ostatnich latach. Zresztą spójrzcie na Subaru obiektywnie - np. skrzynia i panewki w GT też nie należą do najtrwalszych, serwis nie najtańszy, części..... "nic do subaru kosztuje tyle co drobiazg do BMW" (czy jakoś tak) itd.
  11. Witam serdecznie, od niedawna mam przyjemność jeździć subaru. Co prawda nie swoim, ale miło się jeździ.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...