Skocz do zawartości

sjak

Użytkownik
  • Postów

    2471
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    21

Odpowiedzi opublikowane przez sjak

  1. No i pierwszy raz słyszę, że poślizg podsterowny jest trudniejszy do opanowania niż nadsterowny. Tu już mamy nową teorię jazdy. Gratuluje wiedzy.

    Bo jest. Poślizg podsterowny jest dużo trudniejszy do opanowania. Chyba, że myślisz o drobnym uślizgu, który sam się zaraz skończy szybciej niż droga/miejsce. Ale jak ryjesz nosem na zewnętrzną z dużą prędkością to jest dużo gorzej i trudniej niż jak ucieka Ci tyłek.

    Także jeśli te gratulacje miały być sarkastyczne, to nie wyszło, bo to jest bardzo stara i teoria i przede wszystkim praktyka jazdy ;)

  2. ... tak w kwestii formalnej, czy tylko tak mnie się wydaje, czy pan w Toyocie wyprzedził na pasach, zaraz po zmianie pasa ruchu, również w obrębie przejścia dla pieszych?

     

    ... pozdrawiam ...

    Na skrzyżowaniach/przejściach o ruchu kierowanym nie ma zakazu wyprzedzania.

  3.  

    Przepisy nie kończą się na jeździe po prawej stronie. Jeżeli masz możliwość jechania z obowiązującą prędkością (a masz, bo Twoje auto potrafi jechać wolniej), to masz obowiązek tak jechać. Przekraczając prędkość nie jedziesz więc zgodnie z przepisami, a łamiąc je oczekujesz jednocześnie ich stosowanie przez innych

    Przecież to co piszesz się nie trzyma kupy.

    Tak, przekroczenie prędkości to wykroczenie, ale fałszywe jest wnioskowanie, że łamiący przepisy "oczekują ich stosowania przez innych". Myślę, że z definicji cham i cwaniak ma gdzieś co myślą inni.

     

    [...]

    Taaa, na pewno nagle 80% kierowców w moim mieście jedzie właśnie w tym celu... A może jest po prostu cwaniakiem? Dlaczego tak bardzo usprawiedliwiasz jechanie ponad ograniczenie prędkości

    I tu jest kwintesencja wypowiedzi. Odbierasz takich ludzi jak cwaniaków, i sam zaczynasz postępować tak, żeby im utrudnić cwaniakowanie (jak jesteś taki kozak, to masz)... czyli szeryfujesz. ;)

     

    Nie mam wrażenia żeby ktokolwiek tu usprawiedliwiał przekraczanie prędkości. Wręcz odwrotnie, bo widziałem niedawno wątek piętnujący popisy po miasteczku.

     

     

    Sent from my iPhone using Tapatalk

     

    @@rafacon, to chyba Twój pierwszy kontakt z Tichym. Jego "życiowa filozofia" z reguły się nie trzyma kupy i jest nieco ekscentryczna, ale chociaż prawie (a chyba zupełnie) nikt się z nim tu nie zgadza, to go bardzo lubimy. Dodaje niepowtarzalnego kolorytu naszemu forum :)

    • Lajk 1
  4. Przede wszystkim napisanie, że "nie jest to skrzyżowanie a rozwidlenie" jest nieco absurdalne. Równie dobrze można napisać, że nie jest to skrzyżowanie a przecięcie dróg.

    Dlatego odesłałem kolegę do przypomnienia sobie kodeksu i pochylenia się nad znaczeniem poszczególnych definicji :)

     

     

    Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

  5. Postanowiłem się nie włączać, ale nie wytrzymałem. To skrzyżowanie (Conrada) jest faktycznie źle oznakowane. Ale (często jeżdżę na giełdę elektroniczną) nie odważyłbym się na wyjechanie w prawo z Conrada mając zielone światło. Za wszelką cenę próbujecie powiązać to w jedno skrzyżowanie. Gdyby ten wyjazd był o 20 - 30 metrów dłuższy, to też byłoby tak samo ? Tak koło Lidla ? Było światło, zielone, jadę. Jestem, może asekuracyjnie, zwolennikiem teorii, że jeżeli za zielonym mijam przejście i ścieżkę, a następnie napotykam trójkąt widziany z każdej strony i P-13 to mam ustąpić.

     

    Potraktujcie to jako "rozwidlenie" ulicy ? Na dwie. I co wtedy ?

    Te drogi wyraźnie się "rozchodzą". Znaki nie stoją w jednym miejscu ! Gdyby trójkąt wisiał nad sygnalizatorem, to O.K. On stoi ZA przejściem i przejazdem dla rowerzystów. Dla mnie, oznacza, że jeżeli jest zielone, to mogę jechać do trókąta, jeżeli jest strzałka, to mam uważać na pieszych i rowerzystów, którzy mają w tym momencie pierwszeństwo.

    Postawcie w tym miejscu żółte migjące, nie uprości się ? Ale ja to głupi jestem, bo po Instytucie Transportu. Jak z tymi truskawkami przy wariatkowie.

    Nie bardzo wiem po co te nerwy. Starałem się wytłumaczyć jak jest zgodnie z litrą prawa, a to, że jest inaczej niż myślałeś to pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz. I nie tylko Ty.

     

    Natomiast naprawdę przypomnij sobie przepisy, bo ilość niezrozumianych przez Ciebie pojęć okrutnie w tym poście bije po oczach. Mam wrażenie, że to co nazywasz jazdą asekuracyjną jest po prostu brakiem pewności wynikającym z nieznajomości przepisów. One się zmieniają i dla własnego dobra warto co jakiś czas przestudiować aktualne

     

    Zacznij od dokładnej analizy definicji "drogi" i "skrzyżowania", od razu zauważysz o czym napisałem :)

     

     

    Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

  6. No proszę. Ja też się dowiedziałem o zmianie, która mi jakoś umknęła. :) W tej sytuacji mój "wywód" mógł ominąć jeden punkt, a w poście @@Jaca68, jednak nie ma uproszczeń, tylko jest wprost tak, jak napisał. Na szczęście w niczym nie zmienia to oceny naszej dyskutowanej tu sytuacji :)

  7.  

    Fakt faktem skrzyżowanie jest kijowo zorganizowane i uważam, że w Sądzie Pan z tamtego auta by się wybronił dlatego powinniśmy wszyscy mega uważać na takich skrzyżowaniach.

    A tu z kolei uważam, że by się nie wybronił, patrząc na sygnalizację po jego stronie. Do wybronienia brakowałoby np. znaku D-1 za przejściem dla pieszych. No ale to by w ogóle była kaszana :)

     

    Na pewno nie byłoby podstaw, aby obwiniać @@swierszczu, natomiast faktycznie w sprawie karnej przeciwko niemu miałby podstawy bronić się "trudną do szybkiej oceny, niejasną organizacją ruchu" (to autentyk, swojego czasu wiele spraw tak się zakończyło, co skutkowało zmianą warunków szczegółowych oznakowania dróg). Natomiast w sądzie cywilnym nie miałby szans.

     

    Oczywiście pomijając fakt, że wyroki boskie i polskich sądów są niezbadane :)

    • Lajk 1
  8. Z Conrada jest P-14

      To jeszcze małe wyjaśnienie do P14. Jest to linia warunkowego zatrzymania złożona z prostokątów. Ze słowa "warunkowego" wynikają 2 rzeczy.

    1) Zatrzymujesz się przed nią, kiedy z jakiś względów niemożliwa jest jazda, czyli np masz sygnał czerwony na sygnalizatorze. Lub na skrzyżowaniu równorzędnym widzisz kogoś "po prawej" .

    2) Jeśli w danym momencie z niej nie korzystasz, jej po prostu nie ma. Nie ma żadnego znaczenia dla oceny sytuacji.

     

    Jest to tylko linia "pomocnicza", w żaden sposób nie organizująca ruchu w zakresie pierwszeństwa (to z kolei wynika "z prostokątów") :).

  9. Podobnie jest w B-B przy hotelu Vienna

     

     

     

    Tyle że nie ma tam nieszczęsnego sygnalizatora S-1 i o wszystkim decyduje A7

     

    I to jest ta sytuacja, którą hipotetycznie założyłem:

     

    2) gdyby pas do skrętu był wyłączony z sygnalizacji obowiązującej na skrzyżowaniu, czyli w ogóle nie miałby sygnalizacji. Wówczas musiałaby się zastosować do A7 i P13, a tak istniejący tam S1, nadający sygnał zielony otworzył ruch bez dodatkowych warunków.

     

    Tam jest A7 na prawym wyjeździe, pierwsza i druga sekunda filmu, poziome trójkąciki też są.
     

     

    Jest ale dla tych co na strzałce zielonej skręcają a nie na zielonym normalnym

     

    Dokładnie tak. @@Paweł_P,  mając zielone na S1 i nie mając łamanego pierwszeństwa (co jest w takim przypadku horrorem i są różne PRAWNE interpretacje i różne wyroki sądów, od 6 czy 7 lat zabronione jest oznakowywanie jednofazowe takich skrzyżowań) wiesz, że masz pierwszeństwo przed jadącymi z przeciwka skręcającymi w lewo. A to, że wykonujesz skręt z pasa wyznaczonego nie ma najmniejszego znaczenia.

     

     

    Na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną o pierwszeństwie przejazdu decydują światła (o ile nie ma policjanta kierującego ruchem). Nie obowiązuje pierwszeństwo wynikające ze znaków drogowych pionowych , natomiast nadal istotne dla ustalenia pierwszeństwa są znaki poziome i przepisy ogólne .

      Duże uproszczenie, ale jeśli drogowcy poprawili już oznakowanie wszystkich krytycznych miejsc, to wystarczające dla każdego :)  W końcu nie po to siedzi się za kółkiem, aby rozstrzygać w czasie jazdy niuanse prawne :)

  10. "Znak A-7 „ustąp pierwszeństwa” ostrzega o skrzyżowaniu z drogą z pierwszeństwem. Znak A-7 znajdujacy się w obrębie skrzyżowania dotyczy tylko najbliższej jezdni, przed którą został umieszczony"

      Zgadza się. Ale tam A7 jest przed skrzyżowaniem, dotyczy więc całego :)

     

    i wcale NIE MUSI widzieć że naprzeciwko na bocznym wjeździe jest zielone światło !!!! Widzi natomiast (od tyłu po kształcie) znak A7 i może bezpiecznie założyć że ma pierwszeństwo w tej sytuacji.

    Nie, ponieważ nie widzi tego sygnalizatora, co sam napisałeś. Nie mając pewności z definicji i zdrowego rozsądku zakładamy, że nie mamy pierwszeństwa. Z tym raczej się zgodzisz ;)

    Poza tym pozostaje podstawowa kwestia - wjeżdżając na skrzyżowanie wiedział, że ma obowiązek ustąpienia określonym pojazdom. Dalsza analiza może już doprowadzić tylko do błędnych wniosków.

    Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale to chyba skrzyżowanie Conrada/Powst. Śląskich w Warszawie. Jeśli tak, to  próba takiego nr jak pan Toyotą natychmiast kończy egzamin :)

     

     

    Tak więc wybacz sjak ale tym razem ja także się z Tobą nie zgodzę

    Polemika z Tobą to zaszczyt :)

  11.  

    @swierszczu, miałaś tu pierwszeństwo, to nie budzi dla mnie żadnych wątpliwości i będę Cię tu bronił

     

    Dzięki za wsparcie i wyjaśnienie wątpliwości :)  :D  

     

    Nie ma sprawy i polecam się na przyszłość :)  12 lat takimi rzeczami (no, może trochę trudniejszymi) się zajmowałem, ale chętnie sobie podyskutuję i powyjaśniam :)

    A w błąd kierowce toyoty może wprowadzać powtórzenie znaku A7 przy samej krawędzi  który dotyczy się tych którzy skręcają  nie na zielonym a na strzałce gdy zielone jest dla pasów z pierwszeństwem,  czy dobrze to rozumuje ?

    Tak jak napisałem wcześniej - skrzyżowanie jest nieszczęśliwie oznakowane i jeśli ktoś nie siedzi w przepisach, a bardziej czerpie wiedzę "od sąsiada lub kumpla" rzeczywiście może mieć wątpliwości. Natomiast o ile rozumiem wątpliwości, to nie bardzo rozumiem bezrefleksyjne przekonanie o własnej racji i późniejsze zachowanie. Wyszedł po prostu na kretyna. Nie dość, że wymusił, to jeszcze wyskoczył z mordą.

    A co do samej sytuacji - to, co nie raz powtarzałem. Mamy się sugerować i stosować jedynie do znaków przeznaczonych dla nas. Nigdy  nie podejmujemy decyzji o naszym pierwszeństwie patrząc na znaki dla innego kierunku ruchu. W sytuacji awaryjnej może to być pomocne, ale tylko w upewnieniu się, że tego pierwszeństwa nie mamy ;)

     

     

    @Sjak: Zgadzam się że sygnailizacja jest niefortunna, bo sygnalizator świetlny jest tam zbędny. Jego brak nie wprowadzałby zamieszania, a nic by nie zmienił w kwestii pierwszeństwa.

      Właśnie jego brak by zupełnie zmienił sytuację. Wówczas byłoby "po Twojemu" :)

    • Lajk 1
  12. Przyjąłbym taką argumentację gdyby to był P-11, ale to jest P-14. Linia zatrzymania dla sygnalizatora.

     

     

    Sent from my iPhone using Tapatalk

    To obejrzyj dokładnie filmik

    Po pierwsze - nie ma pojęcia "linii zatrzymania dla sygnalizatora" - nie bardzo wiem skąd to wytrzasnąłeś. Może być co najwyżej linia wyznaczająca miejsce zatrzymania PRZED sygnalizatorem, ale ta jest ZA.  Po drugie - linia P14, czyli  "linia warunkowego zatrzymania złożona z prostokątów", jest linią pojedynczą, a tam jest linia podwójna, (no 2 P14 jedna po drugiej w odległości 2 m nie mogą być narysowane ;)) , czyli jest to P11. Po trzecie - dalej mamy linię P13, a ta nigdy nie występuje w parze z P14. Po 4 - na znaku pionowym jest uwidoczniony przejazd dla rowerzystów, czyli musi on również być wyznaczony znakami poziomymi, czyli P11. Jedyne, które tam "pasują" to narysowana jak byk ... P11.

    Przykro mi, ale jest to aż nader oczywiste :) (kłamałem, wcale nie jest mi przykro :biglol: )

     

    Przyjąłbym taką argumentację gdyby to był P-11, ale to jest P-14. Linia zatrzymania dla sygnalizatora.

     

     

    Sent from my iPhone using Tapatalk

     

    Twoja interpretacja jest taka, że tam jest zielona strzałka skrętu warunkowego.

    Tam faktycznie jest zielone światło pozwalające "bezwzględnie" na wjazd przed pojazdami uprzywilejowanymi.

     

    Trochę nieszczęśliwe sformułowanie z tymi "uprzywilejowanymi", ale tak, o to chodzi. Twoja @@rafacon, wersja pierwszeństwa na tym skrzyżowaniu miałaby zastosowanie w 2 przypadkach.

    1) gdyby kierująca miała czerwone światło i strzałkę warunkowego skrętu

    2) gdyby pas do skrętu był wyłączony z sygnalizacji obowiązującej na skrzyżowaniu, czyli w ogóle nie miałby sygnalizacji. Wówczas musiałaby się zastosować do A7 i P13, a tak istniejący tam S1, nadający sygnał zielony otworzył ruch bez dodatkowych warunków. Kierująca słusznie czyta - "mam zielone na S1, skręcam w prawo, mam pierwszeństwo przed skręcającymi z przeciwka w lewo".

  13. @@rafacon,  Widzę, że zmuszasz mnie do rozpisania się co nieco. A kto będzie za mnie pracował? :biglol:

     

    Ale OK. Zaczynamy od istotnego dla nas fragmentu definicji skrzyżowania:

    skrzyżowanie – przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia;

    Mamy więc tu do czynienia ze skrzyżowaniem. Najbardziej klasycznym, jakie może być, jednym sporym skrzyżowaniem, z jedyną modyfikacją w postaci wyznaczonego pasa do skrętu w prawo, co dla rozstrzygania pierwszeństwa nie ma najmniejszego znaczenia. Zauważ, że nie ma nawet dalej pasa rozbiegowego, więc nawet o to nie da się zahaczyć. Zwykłe skrzyżowanie o ruchu kierowanym.

    Kolejna sprawa - nie ma czegoś takiego jak "linia obowiązywania sygnalizatora" - to, co tak zinterpretowałeś w tej sytuacji to ... linia P11, czyli przejazd dla rowerzystów, co jest również wyszczególnione na znaku pionowym.

    Nie wiem również skąd wniosek, że "sygnalizator definiuje porządek ruchu na przejściu". Przejście jest elementem skrzyżowania (jest elementem wyszczególnionej w definicji powierzchni), czyli sygnalizator definiuje ruch na skrzyżowaniu. To, o czym piszesz ma miejsce jedynie w sytuacji przejścia poza obrębem skrzyżowania. Inaczej takiego wniosku wysnuć po prostu nie wolno, jest to "nadinterpretacja", o której pisałem.

    I przechodzimy do sprawy samego pierwszeństwa. Jest to skrzyżowanie o ruchu kierowanym, bez łamanego pierwszeństwa (widzimy znak A7 bez tabliczki T6), czyli domyślnie drogi z pierwszeństwem i podporządkowana przecinają skrzyżowanie na wprost. Ponieważ mamy sygnał zielony, samochody jadące z przeciwnego kierunku też taki mają. Jednocześnie oba pojazdy skręcają w drogę o ruchu zamkniętym. Sygnalizacja zatem nie rozstrzygnęła nam sprawy pierwszeństwa 1:1.

    Schodzimy o półkę niżej. Pierwszeństwo jest "proste", czyli i autorka filmu wjeżdża z podporządkowanej, i Toyota. Obaj kierowcy zbliżając się do skrzyżowania mieli taki sam zestaw znaków. 2:2

    Schodzimy więc do zasad ogólnych. A tam czytamy:

    Art. 25. 1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony, a jeżeli skręca w lewo – także jadącemu z kierunku przeciwnego na wprost lub skręcającemu w prawo.

     

    Generalnie koniec analizy i dowodu. Zwrócę jedynie uwagę na wytłuszczenie. Zapis ten oznacza nic innego, jak fakt, że pierwszeństwo rozstrzyga się przed skrzyżowaniem, a nie w trakcie przejazdu przez nie. Zostało więc ustalone zanim samochody na nie wjechały.

    I w tym właśnie momencie mamy błąd, który popełnia ogromna część kierowców, a który skutkuje takimi a nie innymi sytuacjami. Zaczynają analizować pierwszeństwo od nowa, bo przecież samochody w trakcie przejazdu zmieniły swoje położenie i ulice, na których się znajdują. Tym czasem - podkreślam to z całą mocą, to już nie ma najmniejszego znaczenia. Ten porządek, który został ustalony w momencie wjazdu na skrzyżowanie obowiązuje aż do jego opuszczenia.

     

    Postarałem się wyjaśnić to jak najprościej, jeśli są jeszcze wątpliwości, to postaram się je rozwiać.:)

    • Lajk 1
  14. @@bardzozlymisio,   Rozumiem, o co Ci chodzi. Nie rozpatrywałem tego jako przypadek szczególny tej czy innej ulicy, a jedynie co do zasady.

    Ale nawet w konkretnej sytuacji - czy nie lepiej błysnąć lewymi kierunkowskazem informując, że zaraz będę skręcał, niż pokazywać, że ja mam tu rację i nie odpuszczę bo ... uważam, że mam rację? Chyba i grzeczniej, i skuteczniej, i bez budowania niepotrzebnych napięć.

     

    A co do zasady - absolutnie podstawowa rzecz - nie ja jestem od wymierzania sprawiedliwości na drodze czy wymuszania egzekwowania prawa. Po pierwsze - jak widać, nawet osoby przeszkolone do tego niejednokrotnie się mylą w ocenie sytuacji. Inaczej nie byłoby wygranych kierowców przed sądami. Tym bardziej przeciętny użytkownik nie musi mieć racji. Po drugie - nigdy nie wiesz, kto i dlaczego łamie określony przepis. Mogą to być absolutnie ważne sprawy życiowe i być może w ogóle nie mamy do czynienia z sytuacją naganną (wartościowanie dóbr), a może trafisz na idiotę i frustrata, który zajedzie Ci drogę, wyciągnie z samochodu i wsadzi nóż od żebro. Zawsze powtarzam - i tak więcej go w życiu nie spotkasz, więc zawracanie sobie głowy kto i dlaczego jest zupełnie bezsensowne i świadczy bardziej o naszych emocjach, niż rzeczywistej potrzebie.

     

    Oczywiście są sytuacje wyjątkowe - sam kiedyś z premedytacją zajechałem drogę gościowi, który z chorą prędkością zbliżał się do zakrętu, za którym dzieci przechodziły przez jezdnię. Ale tu znów kłania się przepis o wartości dóbr ...

    • Lajk 1
  15.  

    Koleżanka też mogła zająć dowolny pas i miała pierwszeństwo.

    Dokładnie sugeruję, że koleżanka miała prawo zająć dowolny pas. Ten z TOYOTY nie miał pierwszeństwa w zajęciu psa prawego. Może zająć dowolny pas pod warunkiem, że nie jest zajęty i nikomu nie zajedzie drogi. Przerabiałem to miesiąc temu- byłem swiadkiem
    Dokładnie jest tak jak teraz napisałeś :)

     

     

    Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

  16.  

    Akurat facet Toyotą mógł zająć dowolny pas.

    Pokaż mi przepis, który mówi, że ten z Toyoty mógł zająć dowolny pas, a koleżanka musi poczekać na tego z Toyoty? Czemu koleżanka nie mogła zająć dowolnego pasa?
    Przeczytałeś cały mój post, czy tylko wyrwany fragment? ;) Koleżanka też mogła zająć dowolny pas i miała pierwszeństwo.

     

     

    Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

  17. owszem, jak nadejdzie odpowiednia pora. Nie muszę kilometr jechać z migaczem, wręcz nie wolno mi, bo mógłbym wprowadzić kogoś w błąd.

       100 czy 200 m to zdecydowanie pora. A tyle napisałeś

     

    Ja wiem. Nic.

    Tu nie mam więcej pytań. A może ma chore dziecko? A może żonę zabrali na porodówkę? A może dziecko w szkole uległo wypadkowi ... szeryf i tak wie najlepiej i takiego nie przekonasz.

     

    Ja ich nie łamię. Nie ma takiego policjanta ani sądu, który uzna jazdę ulicą o długości 1000m w terenie zabudowanym lewym pasem dozwolone 50km/h za uporczywe blokowanie lewego pasa

    Ale do niestosowania się do ruchu prawostronnego już tak.

     

    nie miałem bo skręcam, tylko on tego nie wie, ale jesteśmy w MIEŚCIE i można się tego spodziewać.

    Jazda to nie zgaduj zgadula. Pierwszym elementem rozpoczęcia manewru jest jego sygnalizacja. Dopóki tego nie zrobiłeś, nie skręcasz. Nie każdy jest tak mądry, że

     

    Ja wiem

    ;)

     

    Czy jazda po terenie zabudowanym szybciej niż dozwolone 50 jest chamstwem na drodze, czy nie? W końcu o tym jest wątek.

    nie. Sama prędkość nic nie mówi.

  18. 1. Skąd wie, że ja za 100-200m nie będę skręcał w lewo?

    A sygnalizujesz to?

     

    2. Co daje mu prawo jechać szybciej niż ja?

    Nie wiem i Ty też nie wiesz. I nie jesteś od oceny tego.

     

    3. Co powoduje, ze ja mam przestrzegać przepisów, tylko po to, żeby on mógł je łamać?

    A co pozwala Ci łamać przepisy, jeśli tym gardzisz?

    To jest właśnie definicja "szeryfowania"

     

    4. W obszarze zabudowanym miły Pan, który się spieszy ma prawo wyprzedzić mnie prawą stroną na drodze o 2 pasach ruchu - to jak już musi zapierdalać, to zawsze może zaatakować z prawej.

    Jeśli ma taką możliwość, tzn, że na tym prawym pasie Ty miałeś obowiązek być. Oczywiście ja takich olewam, nie błyskam, nie kręcę się, tylko wydzieram prawym zostawiając gościa w samozadowoleniu i nieświadomości mojego zdania o nim, które jest identyczne jak o każdym innym szeryfie ;)

     

    To jest absolutnie moralność Kalego - jak Kali ukraść krowę, to dobrze. Jak Kalemu ukraść krowę to skandal.

    Albo psa ogrodnika - ja nie skorzystam, ale innemu też nie pozwolę ;)

    • Lajk 6
  19. Ponad znakiem nakazu skrętu w prawo jest informacja o wyjeździe z drogi podporządkowanej, co nakazuje ustąpienia pierwszeństwa przejazdu... To skrzyżowanie posiada osobną jezdnię do skrętu w prawo, to nie jest zwykły prawoskręt z drogi wielojezdniowej idącej na wprost. Kierowca tamtego auta zakończył już lewoskręt i znajdował się na drodze głównej...

       Zupełnie zła interpretacja. Właściwie nadinterpretacja skutkująca właśnie takimi zdarzeniami. To skrzyżowanie bez wątpienia jest nieszczęśliwie oznakowane, że na taką nadinterpretację pozwala, ale fakt pozostaje faktem. Wjeżdżająca na skrzyżowanie mając zielone światło miała pierwszeństwo przed skręcającym w lewo.

     

    niemniej Ciebie skręcajacej w prawo nie dotyczyły żadne światła, bo na Twoim "skrzyżowaniu" ich nie było.

    Ja je na filmie dokładnie widzę.

     

    Tak jak wspomniałem skręt w prawo należy w tym układzie drogowym traktować jako oddzielną jednojezdniową (także automatycznie jednokierunkową) podporządkowaną drogę z nakazem jazdy w prawo. Choć wiem, że pozornie może się to wydawać co najmniej dziwne.

    Nie tyle dziwne, co powtórzę jeszcze raz, całkowicie błędne. Proponuję zacząć analizę od dokładnego przestudiowania definicji "skrzyżowania"

     

    Tak jak kolega napisał nie jest istotne czy tamte auta zjeżdżały nawet na fioletowym świetle, najważniejsze że oni byli w stosunku do Ciebie na drodze z pierwszeństwem i jeśli doszłoby do kolizji to byłaby Twoja wina na 100 %...

    Paweł, chyba pierwszy raz w życiu się z Tobą nie zgodzę. Przypominam, że pierwszeństwo rozstrzyga się przed skrzyżowaniem, a nie na nim. Nie ma znaczenia, na jakiej drodze aktualnie się znajdujesz, istotne jest, z jakiej drogi na skrzyżowanie wjeżdżasz.

     

    Nie zgadzam się z Wami. Tamta TOYOTA na skrzyżowaniu zmieniła pas ruchu. Nie miała prawa wjechać na prawy pas. Zakładam, że z obu stron paliło się zielone. Mieli takie same prawa do wjazdu na tę ulicę ale zielone jest dla obu stron.

    Jak zauważyłeś, również z przedmówcami się nie zgodziłem, ale z innych przyczyn. Akurat facet Toyotą mógł zająć dowolny pas.

    @@swierszczu, miałaś tu pierwszeństwo, to nie budzi dla mnie żadnych wątpliwości i będę Cię tu bronił :):D

    • Lajk 2
  20.  

    Nie zmienia to faktu że twoja teoria: " jazda tą ulicą 50 lewym pasem ratuje jednym życie a innych ocala ich od więzienia" to tak trochę pod szeryfowanie na drodze podpada.

     

    Jazdą zgodnie z przepisami podpada pod szeryfowanie? Pierwsze słyszę, ale jeszcze młody i głupi jestem ;)

     

    Przepisy nie kończą się na prędkości. Jeśli nikogo nie wyprzedzasz (a jadąc 50 raczej tego nie czynisz), a masz możliwość jazdy prawym pasem, to masz obowiązek  nim jechać. Jadąc lewym nie jedziesz więc zgodnie z przepisami, a łamiąc je wymuszasz stosowanie przez innych. To książkowa wręcz definicja szeryfowania ;)

  21.  

     

    Jednak chodzi o fakt, w którym sąd potwierdza, a media propagują wiedzę, że pomimo przechodzenia na czerwonym to jednak kierowca jest winny, bo przekroczył.
       Media bardzo często piszą głupoty. Ale również sprawy nie są zawsze jednoznaczne. Biegły ocenia, czy złamanie danego przepisu przez kierującego miało DECYDUJĄCY WPŁYW NA FAKT DOJŚCIA DO ZDARZENIA. Jeśli uzna, że tak, ocena sprawy bardzo się komplikuje.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...