Może zostanę archeologiem kwartału...
Ale odgrzebałem ten wątek.
I widzę jedno: Subaru lubi zaskoczyć.
Kupiony Forester 2006 r. bi-fuel, Włochy: oględziny wstępne - wydaje się być OK wgniotki tu i tam, zadrapanie na drzwiach - czyli nie był picowany na sprzedaż. Przegląd sprzedażowy; ok. Wiadomo - nie rozbiorą silnika. Na osłonie rozrządu napisz że 8 kkm temu wymieniony. Wierzę temu jak psu z sąsiedztwa, ale mam cichą nadzieję że to prawda. Zostawiam auto na wymianę filtrów, olei, itp. eksploatacja. Ale może jednak niech zajrzą do silnika. Widzę w oczach chudnący portfel. Cichutka nadzieja że Makaroniarz wyregulował zawory przed oddaniem samochodu na lawetę , no i że oczywiście wymienił rozrząd (dokumentacja urywa się na 70 tysiącach z, aczkolwiek stan wnętrza i okoliczności zakupu wskazują na to że 130 467 km jest prawdopodobne).
Niestety rzeczowy tel. z serwisu utwierdza mnie w przekonaniu że ciesząc się kupne auta w fajnej cenie miałem nosa na rezerwację kasy na naprawy.
Na razie stoi skurczybyk w warsztacie. Chwała Bogu dzięki osobom z półświatka Subaru zostałem wtajemniczony w koszty, wady i zalety na długo przed zakupem i to był na prawdę świadomy wybór którego nie żałuję. (Wymiana rozrządu, regulacja zaworów, tarcza sprzęgła). Pewnie można by na tym co jest przejechać jeszcze z rok. Kwestia tego czy chcecie po roku sprzedać swoje Subrau jako "niebite, stan idealny, w ciągłym użytkowaniu" czy pojeździć autem trochę dłużej.
Pozdrawiam.