Skocz do zawartości
  • List z XI Zlotu Plejad


    Urabus

    Witajcie,

     

    Nawiązując do mojego poprzedniego listu z V Zlotu Plejad muszę stwierdzić... że nie ma do czego nawiązać. Było cudownie, genialnie po prostu super! Jako załoga znowu poczuliśmy się tak jak na naszych pierwszych Plejadach w Bobrowej Dolinie. Nie ukrywajmy z „pudła" świat wygląda piękniej, co tam wygląda, jest piękniejszy! Piękno to widać nawet z jego najniższego stopnia, szczególnie, gdy startując na trasie szosowej wolnossącym Foresterem nie liczy się na wiele. Co by to było jakby tak całą tegoroczną szosówkę puścić dla odmiany trasą terenową... dobra, dobra żartowałem. Chcąc nie chcąc wszystkie Plejady porównujemy zawsze do tych pierwszych na których było dane nam być. Pierwszy zlot, pierwszy numer startowy (wtedy na trasie terenowej) i pierwsze miejsce. Bajeczna historia niech kołem się toczy, a dokładniej czterema kołami. Tego roku w Wiśle pojawiliśmy się w tym samym co na Podlasiu rodzinnym składzie i tym samym samochodem. Z tą jednakże różnicą, że młodszy syn przeskoczył spektakularnie z dziecięcego fotelika i tylnej kanapy na fotel pilota. Jakże trudna i niewdzięczna jest rola pilota uzmysławia nam od lat na szkoleniach Maciej Wisławski tłumacząc, że porażka jest dziełem całej załogi, a ewentualny sukces zasługą pana kierowcy. Myślę jednak, że pod tym względem Plejady są wyjątkowe. Role poszczególnych załogantów są bardziej zróżnicowane i nie dotyczy to tylko kierowcy i pilota, ale także pozostałych jej członków zwanych zgodnie z regulaminem sekretarzami. Dzieje się tak za sprawą dodatkowych zadań, które oprócz samochodowych prób sportowych składają się na ostateczny wynik. Nasza tegoroczna pozycja (podobnie zresztą jak i ta z pierwszego zlotu) w znacznym stopniu zależała od tych właśnie zadań. Nie ma co się łudzić nawet bardzo dobre przejazdy samochodem prób sportowych nie wystarczą do odniesienia sukcesu. Liczy się zespół, a czym bardziej jest on zróżnicowany tym lepiej. Zapewne sam nie ogarnąłbym z takim skutkiem tych wszystkich zdalnie sterowanych samochodzików, symulatorów, rowerków, gokartów, segwayów, czy też podchwytliwych pytań z historii narciarskiej kariery Adama Małysza. W naszej załodze wszystkim tym zajmuje się pilot wraz z sekretarzami, podczas gdy pan kierowca może spokojnie odpoczywać i nabierać sił do kolejnej próby sportowej. Fajnie być panem kierowcą. Czasami tylko budzę się nocą zlany potem w trakcie międzyplejadowej smuty na widok prawa jazdy któregoś z synów i palca wskazującego mi prawy fotel albo co gorsza miejsce na tylnej kanapie. Liczę… i zasypiam uspokojony... jeszcze nie czas. Dodatkowej otuchy przydał mi niespodziewanie senior jednego z zespołów, który odkąd pamiętam, z żelazną konsekwencją pojawia się na wszystkich zlotach. Wyjawił mi mianowicie, że z dumą i bez obaw odstępuje fotel kierowcy wychowanemu na zlotowych trasach wnukowi. Może więc nie będzie tak źle… ale póki co nie pora na troski przyszłości, gdy nastał czas radosnej teraźniejszości. Zresztą, zlotowa teraźniejszość zawsze jest fascynująca. Takiej gromady, zwyczajnie i po ludzku, sympatycznych osób nie sposób chyba spotkać naraz w innym miejscu. A może to okoliczności sprawiają, że zapominamy na chwilę o nurtujących nas problemach i emanujemy sympatycznością ukrytą zwykle gdzieś głęboko pod skorupą codzienności? Tak czy inaczej panująca atmosfera czyni sprawne poruszanie się po bazie zlotu wręcz awykonalnym. Zawsze spotka się po drodze kilka osób które chciałoby się zagadnąć, czy też przystanąć na dłuższe pogaduchy.

     

    Nieodmiennie jednak punkt kulminacyjny zlotu stanowi sobotnia impreza finałowa. Muzyka, pachnące potrawy i kolorowe kubeczki przyciągają z wolna rzesze uśmiechniętych i odświeżonych po wyczerpujących zmaganiach zlotowiczów. Organizatorzy przygotowali tym razem dodatkową, nad wyraz zabawną, atrakcję folklorystyczną. Niewątpliwie jednak atmosfera sięgnęła zenitu dopiero, gdy na scenie pojawił się Ojciec Dyrektor z wynikami rywalizacji. Wszyscy, a szczególnie brać Forum Subaru, liczyliśmy po cichu, iż to właśnie nasze załogi zdobędą jakieś, choćby najskromniejsze, trofeum i będą mogły w glorii sławy, rzucić ze sceny sakramentalne „Pozdrawiam Forum Subaru”. Tym razem po siedmiu chudych latach ten zaszczyt nadspodziewanie przypadł w udziale także mojej załodze. Nic to, że na trasie szosowej w klasie „wolnych ssaków" musieliśmy uznać wyższość zakochanej młodej pary oraz pogodzić się z dominacją załogi pędzącej rewelacyjnie imprezową marszrutą itinera, bo i tak wzajemnym gratulacjom nie było końca. Bez niespodzianek zakończyła się natomiast rywalizacja wśród „wyjętych spod prawa". Zeszłoroczna hazardowa supremacja okazała się nie do zniwelowania również tym razem... a patrząc w arkusz wyników widać, że była spora szansa na sensację. Tak się jednak nie stało i dotychczasowy lider uderzył tryumfalnie w bęben zwycięstwa. Jednomiejscowy podest outlaw nie okazał się ponownie hojny dla zdobywcy trzeciego i drugiego miejsca, ale kształt ten ma ulec w przyszłym roku długo wyczekiwanej zmianie. Oj, będzie się działo w trakcie ustalania przedzlotowej taktyki. Zmiana klasy potrafi niejednokrotnie przynieść wymierne medalowe korzyści, co bezsprzecznie potwierdził tegoroczny transfer mojej załogi do klasy wolnossącej, a załogi 137 do klasy turbo.

     

    Na brak emocji nie można było narzekać również na trasie terenowej, która jak słyszałem wymagała niecodziennych kwalifikacji. Szczególnie odcinek biegnący korytem potoku wymagał nieomal zwinności doświadczonego flisaka, który jednowiosłową łodzią potrafi sprawnie lawirować pośród kamieni. Koniec końców ubiegłoroczny triumfator, wybitny forumowy cardiolog, musiał tym razem uznać wyższość innego człowieka gór.

     

    Narozrabiało się także na tresie turystycznej. Mimo to dziedzictwa ubiegłorocznych kwitów nie udało dowieść się na „pudło" klasyfikacji drużynowej. Czy był to kar los ubiegłorocznej szydery, czy też działanie rodzeństwa wytrawnych graczy trudno rozsądzić. Ostatecznie laury zwycięstwa przypadły ex aequo załogom drużyn z Dzierżoniowa i Łodzi. Zanosi się jednak, że przyszłoroczne Plejady będą przełomowe również w rywalizacji grupowej. Podobnie jak szosowa klasa outlaw także członkowie drużyn będą mogli liczyć na trzy przysłowiowe „dzbanki". Cieszy to niezmiernie, gdyż jak ustaliliśmy na wstępie świat widziany z „pudła” jawi się piękniejszym.

     

    Do zobaczenia na „pudle”!

    Urabus

    Edytowane przez Urabus


    Opinie użytkowników

    Rekomendowane komentarze



    Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

    Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

    Zarejestruj nowe konto

    Załóż nowe konto. To bardzo proste!

    Zarejestruj się

    Zaloguj się

    Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

    Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...