Czytam o sprzęgłach i zastanawiam się, kiedy mnie dopadnie problem. Jeżdżę Imprezą 2.0 D (32tkm) i na razie nic, ale po programie w TVN Turbo padł na mnie blady strach, że sprzęgło być może jest nadszarpnięte i pewnego dnia zadzwonię po lawetę. Jak nie smierdzi, to znaczy, że jest ok? Uważam, że operowanie sprzęgłem w aucie z diesel boxer wymaga sporej finezji (jak zresztą w każdym samochodzie - kwestia wjeżdżenia się). Przypuszcam też, że istnieje związek pomiędzy paleniem sprzęgieł a poprzednim samochodem właściciela subaru z dieslem. Bo jesli ktoś x lat jeździ mocnym dieslem, to raczej sprzęgła nie spali - kolega (zagorzały fan diesli) forkiem natłukł 140tkm i wszystko gra, on sam pieje z zachwytu nad autem. Natomiast ktoś przyzwyczajony do benzynowego silnika hondy czy suzuki (mój przypadek) musi się przestroić - zapomnieć o wyciu silnika i korzystać z tych 350 Nm - np. podczas ruszaniu pod górkę bez gazu, nie mówiąc o parkowaniu - co jest po prostu fantastyczne. Mieszkam na Podbeskidziu - chałupa na stoku, skrzyżowania w objeżdżanych najczęściej miastach pod górką, wyjazd z posesji masakryczny, a ja wreszcie mam subaru i naprawdę jestem zadowolona, a zimą zachwycona (trakcja genialna, napęd super, silnik bardzo dobry, trochę słabsze hamulce i skrzynia - jak się człek wjeździ, to nie chce wysiadać z auta). Może mina mi któregoś dnia zrzednie i poczuję kapustę w Imprezie, ale na razie nie rozumiem tej całej nagonki na sprzęgło. Zaznaczam, że nie ciągam żadnych przyczep ani łodzi, no i jestem kobietą, więc nie za bardzo się znam. Na marginesie, ale nie całkiem bez związku - operowanie sprzęgłem (tym zwłaszca!!) wymaga idealnego obuwia, żadnych półbutów z półmetrowymi nosami czy Salomonów na Vibramie tudzież innych szpilek (niby oczywiste i niby dotyczy tylko kobiet). Ale ze szkolenia skorzystam, bo mam przekonanie, że można tym sprzęgłem manewrować dużo lepiej. Natomiast soft to jakaś kwadratura koła, żeby się spowolnić, wystarczy wsiąść na rower... Pozdrawiam właścicieli klekotów (choć marzę skrycie o STI).