Od maja jeżdżę nowym outbackiem w benzynie. Jeździ mi się bardzo dobrze z jednym wyjątkiem: mniej więcej we wrześniu zacząłem słyszeć bardzo delikatny stukot/klekot, dochodzący prawdopodobnie gdzieś z dołu auta. Skąd dokładnie - bardzo trudno dociec. Hałasy w samochodzie, jak wiadomo, bardzo się niosą. Dźwięk słychać głównie przy niskiej prędkości i jeździe po nawierzchni o regularnych, drobnych nierównościach - np. po kostce bauma. Nie ma to związku z napędem (obojętnie, czy się przyspiesza czy nie) ani z układem kierowniczym (żadnego związku z położeniem kół). Czasem dźwięk słychać także przy przejeżdżaniu przez pojedyncze nierówności, wykroty, dziury. Mam też niejasne wrażenie, być może mylne, że z czasem dźwięk odzywa się częściej i głośniej, choć nadal jest bardzo cichy i prawdopodobnie okazjonalny pasażer niczego by nie odnotował.
Rzecz zgłosiłem w serwisie dwukrotnie. Dwukrotnie samochód był podobno dokładnie oglądany, mechanicy odbywali jazdy próbne. Za drugim razem to ja jechałem z mechanikiem, mechanik bezbłędnie wychwycił odgłos. Ale nie znaleziono jego przyczyny. Potem mechanik wsiadł ze mną do nowego egzemplarza (3 tys. km) demonstracyjnego i okazało się, że słychać w nim identyczny dźwięk w tych samych okolicznościach. Z tym że może troszkę rzadziej.
Nie wygląda na to, żeby objaw miał jakiś wpływ na sposób prowadzenia się auta. Serwis nie wykrył przyczyny i nie znalazł niczego niepokojącego również w trakcie przeglądu przy 15 tys. km. Natomiast jest to po prostu irytujące i w jakiejś mierze niepokojące.
Czy ktoś ma podobny problem? Czy może pomysł, co to może być? (Kwestie oczywiste typu mocowanie wydechu raczej wykluczam, ufam, że na to serwis by trafił.) Będę wdzięczny za sugestie i podpowiedzi.