Skocz do zawartości

Quarter

Nowy
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Quarter

  1. Jeśli powinienem podpiąć się pod temat MY2010 to przepraszam i proszę Moderatora o zmianę. Moje cudo odebrane w środę. Trochę pokręciłem się po Warszawie i pomknąłem autostradą do Łodzi i z powrotem. Jako że auto odebrałem z salonu z przebiegiem 1200 km, staram się traktować je zgodnie z instrukcją, nie „dusząc” go za bardzo. Pierwsze wrażenia – generalnie bardzo dobre, oczywiście jeśli zastosować racjonalne podejście do możliwości dwulitrowego diesla w aucie z automatem, o podwyższonym zawieszeniu i masie 1,6 tony. Kilka nieuporządkowanych i chaotycznych wrażeń: Plusy : - przyzwoicie zbiera się do mniej więcej 120-130 km/h. - w zupełności wystarczająca dynamika do poruszania się po mieście, przyjemny przelot autostradowy do 150 km/h - po rozgrzaniu silnik cichy, po depnięciu robi się nieco głośniejszy ale oferuje cudnie, nisko brzmiący pomruk. Naprawdę, jak nie cierpiałem nigdy klekotów napędzanych gnojówką, dźwięk tego silnika jest w stanie sprawić przyjemność. - CVT działa dobrze i nie wnerwia wyciem, „przeciąganiem” itp. – najbardziej bałem się tego elementu i jestem pozytywnie rozczarowany . Symulacja tradycyjnego automatu po kick-downie bardzo przekonująca. Manetek nie ruszam. - przyciśnięcie na autostradowym ślimaku pozwala poczuć nieco działanie SAWD – bardzo miło! - nic nie stuka, nic nie skrzypi – jest OK - świetne lusterka wsteczne - czytałem negatywne opinie o światłach i…nie zgodzę się z nimi. Dla mnie jest jasno jak w dzień. Może dlatego, że zbyt dużo życia spędziłem z produktami Chryslera - niby nie siedzi się wysoko, a jakoś tak mam wrażenie, że wszystko dobrze widzę, także o kilka samochodów do przodu. Widok maski z wlotem – bezcenny - podpięcie telefonu banalnie proste - po zmroku wnętrze jest urocze: widok wszystkich kontrolek i guziczków podświetlonych na czerwono plus ekran navi w trybie nocnym….mrrrrrrrrr. Za dnia też jest OK, choć chyba ciut za dużo czerni, nawet jak na moją mroczną duszę . Ekran powitalny z harcującymi wskazówkami zegarów może i wioskowy w klimacie, ale mnie zauroczył. - kamera cofania bardzo dobra, w nocy wszystko widoczne - kierownica ultra-przyjemna, łokcie też mają miękko i przyjemnie. - navi rozgryzłem tylko pobieżnie, ale wielkość ekranu w zupełności wystarczająca. - błyskawicznie można się z nim zaprzyjaźnić i….wściekle mi się podoba jego stylistyka. Jest boski Minusy: - przy większych prędkościach autostradowych brakuje wyraźnie mocy i robi się bardzo głośno, głównie przez szum powietrza i ewentualnie opon (wyjechał na zimowych Pirelli Scorpion) - na nierównościach nie jest tak komfortowy jak oczekiwałem i troszkę podskakuje/galopuje – jak na auto z niezależną zawiechą liczyłem na większy „plusz”. Volvo XC60 to przy tym limuzyna, o XC70 nie wspominając. Komfort przypomina mi mojego byłego Jeepa Grand Cherokee z 2003 roku – ale to był samochód na sztywnych osiach! - chyba nie działa mi tempomat albo jestem jelonkiem (choć aut z tempomatem prowadziłem sporo). Do tego licznik kłamie jak najęty (zawyża o ok 8-10km/h vs Janosik w telefonie). - jak robi się głośno, przestaje wyrabiać się audio – zostaje dudniący bas (przy ustawionej płaskiej korekcji), który trzeba ściągać korektorem. Miewałem lepsze fabryczne audio. - plastiki kokpitu twarde jak w Escorcie z 1990 r. - aczkolwiek ma to głównie znaczenie, gdy wali się w kokpit głową, czego na co dzień staram się nie robić. - mam raptem 181 cm, ale dość długie nogi więc nie pogardziłbym 5 cm więcej w osiowej regulacji kierownicy. - przyznaję, że nie sprawdziłem tego przed kupnem, ale manualna regulacja fotela pasażera w topowej wersji Comfort/Sport, w drugiej dekadzie XXI wieku i w aucie za 43 tysiące EURO to jakiś ponury żart. - jak on się wolno rozgrzewa! Po 7 kilometrach wskazówka rusza powoli do góry i coś ciepłego zaczyna wiać z nawiewów. - grubość manuali samochodu i navi jest taka, że nie mieszczą się w schowku. - klapa bagażnika przy zamykaniu wymaga większej siły niż powinna. - naczytałem się na forum o SBD i….musiałem sobie zmierzyć tętno. Dokupiłem na szczęście jeden rok dodatkowej gwarancji, więc pewnie po trzech latach (jeśli nie pojawią się ponadnormatywne przebiegi) OBK będzie na sprzedaż…..chyba, że wcześniej wymienię silnik na gwarancji Podsumowując pierwsze kilometry – kochałem się w Jeepach przez lata, teraz pewnie będę kochał się w Subaru. Bo są….podobne Podobne w tym sensie, że nie będąc ideałami i tak generują niepowtarzalnego banana na pysku i ciepło w sercu. Oby tylko był mało awaryjny, bo ceny zabiegów naprawczych brzmią groźnie, by nie powiedzieć przerażająco. W jednym z raportów z Detroit znalazłem takie zdanie: “Analysts say the only U.S. brand to come close to Subaru's connection to customers is Jeep. However, Edmunds' Caldwell said Jeep and Subaru resonate with buyers in different ways, describing Subaru offering "a mainstream lifestyle, rather than an extreme lifestyle."” Oczywiście wypowiedź dotyczy raczej OBK/Legacy niż Imprezy. Ucieszyło mnie, że zmieniając markę wybrałem taką, która także obdarzana jest przez użytkowników silnymi emocjami i uczuciami. Bo auta trzeba kochać – tylko wtedy można im wybaczyć niedoskonałości. Ja się w moim Outbacku powolutku, po cichutku zakochuję
  2. No to jest już nas dwóch składających... :)
  3. Ja również dziękuję za życzenia od kolegi Juras K - bardzo miła niespodzianka, zwłaszcza, że jestem świeżutki na forum
  4. Quarter

    Pozdrawiamy sie :)

    Również pozdrawiam! Kiedy Jeep nie był jeszcze tak wszechobecny to machali praktycznie wszyscy. Potem ten zwyczaj pozostał kierowcom aut zmotanych do terenu - zresztą i dzisiaj machają sobie off-roadowcy bez względu na markę potworka. Jak Jeepów zrobiło się dużo to rozpoznawanie się forumowiczów na drodze ułatwiały naklejki - najpierw tylko forumowe (jeep.org.pl), a potem także naklejki stowarzyszenia Tylko Jeep Klub Polska (stowarzyszenie niezależne od oficjalnego importera Jeepa). Były jeszcze przez krótką chwilę mini-flagi na anteny CB i radiowe (auta pochodzące z US miały zwykle anteny nie chowające się automatycznie). Większość Jeepów w tamtych czasach (ja piszę o latach 2006-2010) była na tyle "spersonalizowana", że z 50 metrów mogłem powiedzieć kto ze znajomych forumowiczów jedzie W każdym razie przymierzam się do świnki
  5. Quarter

    Pozdrawiamy sie :)

    No to włączam się do zabawy, którą znam jeszcze z czasów JEEPa Pozdrowienia dla czarnego OBK z masą naklejek na tylnej klapie (w tym chyba 2 świnki) i rej. z Piaseczna - pozdrawia...również czarny OBK Toczyliśmy się dziś ok. 13:30 Dolinką Służewiecką, ja trochę z tyłu więc nie widziałem nawet kierownika.
  6. Witam wszystkich! Od kilku godzin pod domem stoi czarny, lśniący MY14 Outback 2.0 D Comfort/Sport, kupiony jako auto demo w salonie p. Dukiewicza (przy okazji pozdrawiam p. Eryka i dziękuję za miły proces kupna), a ja do końca nie wiem dlaczego wybór padł na Subaru. Mieliśmy rodzinnie 5 Jeepów (oprócz użytkowanych lub posiadanych aut innych marek), dwoma z nich topiliśmy się w błocie po klamki, "MOPAR" prawie wytatuowany na nadgarstkach, a tu nagle…..nowiutki, wymuskany japończyk! Różne losy spowodowały, że musieliśmy zawiesić off-roadowe przygody więc Jeepy z naszego domu (z wyjątkiem ukochanego XJ-a syna) odeszły. Przez 3 lata dożynaliśmy plaskacza i vana, które osiągną niedługo pełnoletność. Taki motoryzacyjny smutek i zastój. Nagle – tym razem dobry – los pozwolił nam wybrać nowy samochód „do wszystkiego”. Do wszystkiego czyli: musi zmieścić nas, bagaże i 2 psy (labrador i golden) i transportować przez kilka dobrych godzin, musi mieć „cokolwiek-potrafiący”napęd na 4 łapy, musi palić ½ tego co Jeep w benzynie, mieć choć trochę „kopa” pod maską, dać radę na autostradzie i na bieszczadzkich drogach sprzed unijnej ingerencji, i czasami musi godnie wyglądać na spotkaniach biznesowych. A przede wszystkim – musi dać się pokochać i mieć duszę. Samochód bez duszy jest po prostu drogim w utrzymaniu miesięcznym biletem komunikacji miejskiej. Nie podzielę się za Wami koszmarem i słodyczą procesu wyboru. Macaliśmy oczywiście ofertę Jeepa, ale też i Volvo, Mazdę, Toyotę, Nissana i co tam jeszcze. Czas ograniczony, decyzja ważna bo jej efekt musi z nami pobyć kilka lat. Nagle ze strony Najdroższej pada pytanie „a Subaru?”. Jak echo, bez zastanowienia krzyknąłem „Outback!”. Tony przeczytanego „internetu”, jazda próbna, no i….jest! Co mi się wydaje? Wydaje mi się, że za spore, ale wciąż rozsądne (vs. np. XC70 czy Jeep Grand Cherokee) pieniądze mamy kawał auta z ciekawą osobowością i sporą uniwersalnością. Owszem, OBK nie „objedzie” zmotanego na 33 calach Wranglera w terenie i nie zastąpi jakiegoś ekskluzywnego sedana pod teatrem, ale w obu wypadkach nie trzeba będzie się za niego wstydzić. A w pozostałych 95% sytuacji będzie po prostu dobrym, polegalnym Przyjacielem. Obym się nie mylił – bo jest ze mną od kilku godzin, a najchętniej zabrałbym go ze sobą do….no może nie do łóżka, ale do salonu na pewno Polubiłem tego eleganckiego drania Wybaczcie duży post, ale jak się witam z ludźmi, z którymi pewnie spędzę co najmniej kilka lat to wydaje mi się, że warto dwa słowa o sobie opowiedzieć Pozdrawiam Wszystkich – miłego subarowania w Nowym Roku!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...