Jeśli powinienem podpiąć się pod temat MY2010 to przepraszam i proszę Moderatora o zmianę.
Moje cudo odebrane w środę. Trochę pokręciłem się po Warszawie i pomknąłem autostradą do Łodzi i z powrotem. Jako że auto odebrałem z salonu z przebiegiem 1200 km, staram się traktować je zgodnie z instrukcją, nie „dusząc” go za bardzo.
Pierwsze wrażenia – generalnie bardzo dobre, oczywiście jeśli zastosować racjonalne podejście do możliwości dwulitrowego diesla w aucie z automatem, o podwyższonym zawieszeniu i masie 1,6 tony.
Kilka nieuporządkowanych i chaotycznych wrażeń:
Plusy :
- przyzwoicie zbiera się do mniej więcej 120-130 km/h.
- w zupełności wystarczająca dynamika do poruszania się po mieście, przyjemny przelot autostradowy do 150 km/h
- po rozgrzaniu silnik cichy, po depnięciu robi się nieco głośniejszy ale oferuje cudnie, nisko brzmiący pomruk. Naprawdę, jak nie cierpiałem nigdy klekotów napędzanych gnojówką, dźwięk tego silnika jest w stanie sprawić przyjemność.
- CVT działa dobrze i nie wnerwia wyciem, „przeciąganiem” itp. – najbardziej bałem się tego elementu i jestem pozytywnie rozczarowany . Symulacja tradycyjnego automatu po kick-downie bardzo przekonująca. Manetek nie ruszam.
- przyciśnięcie na autostradowym ślimaku pozwala poczuć nieco działanie SAWD – bardzo miło!
- nic nie stuka, nic nie skrzypi – jest OK
- świetne lusterka wsteczne
- czytałem negatywne opinie o światłach i…nie zgodzę się z nimi. Dla mnie jest jasno jak w dzień. Może dlatego, że zbyt dużo życia spędziłem z produktami Chryslera
- niby nie siedzi się wysoko, a jakoś tak mam wrażenie, że wszystko dobrze widzę, także o kilka samochodów do przodu. Widok maski z wlotem – bezcenny
- podpięcie telefonu banalnie proste
- po zmroku wnętrze jest urocze: widok wszystkich kontrolek i guziczków podświetlonych na czerwono plus ekran navi w trybie nocnym….mrrrrrrrrr. Za dnia też jest OK, choć chyba ciut za dużo czerni, nawet jak na moją mroczną duszę . Ekran powitalny z harcującymi wskazówkami zegarów może i wioskowy w klimacie, ale mnie zauroczył.
- kamera cofania bardzo dobra, w nocy wszystko widoczne
- kierownica ultra-przyjemna, łokcie też mają miękko i przyjemnie.
- navi rozgryzłem tylko pobieżnie, ale wielkość ekranu w zupełności wystarczająca.
- błyskawicznie można się z nim zaprzyjaźnić i….wściekle mi się podoba jego stylistyka. Jest boski
Minusy:
- przy większych prędkościach autostradowych brakuje wyraźnie mocy i robi się bardzo głośno, głównie przez szum powietrza i ewentualnie opon (wyjechał na zimowych Pirelli Scorpion)
- na nierównościach nie jest tak komfortowy jak oczekiwałem i troszkę podskakuje/galopuje – jak na auto z niezależną zawiechą liczyłem na większy „plusz”. Volvo XC60 to przy tym limuzyna, o XC70 nie wspominając. Komfort przypomina mi mojego byłego Jeepa Grand Cherokee z 2003 roku – ale to był samochód na sztywnych osiach!
- chyba nie działa mi tempomat albo jestem jelonkiem (choć aut z tempomatem prowadziłem sporo). Do tego licznik kłamie jak najęty (zawyża o ok 8-10km/h vs Janosik w telefonie).
- jak robi się głośno, przestaje wyrabiać się audio – zostaje dudniący bas (przy ustawionej płaskiej korekcji), który trzeba ściągać korektorem. Miewałem lepsze fabryczne audio.
- plastiki kokpitu twarde jak w Escorcie z 1990 r. - aczkolwiek ma to głównie znaczenie, gdy wali się w kokpit głową, czego na co dzień staram się nie robić.
- mam raptem 181 cm, ale dość długie nogi więc nie pogardziłbym 5 cm więcej w osiowej regulacji kierownicy.
- przyznaję, że nie sprawdziłem tego przed kupnem, ale manualna regulacja fotela pasażera w topowej wersji Comfort/Sport, w drugiej dekadzie XXI wieku i w aucie za 43 tysiące EURO to jakiś ponury żart.
- jak on się wolno rozgrzewa! Po 7 kilometrach wskazówka rusza powoli do góry i coś ciepłego zaczyna wiać z nawiewów.
- grubość manuali samochodu i navi jest taka, że nie mieszczą się w schowku.
- klapa bagażnika przy zamykaniu wymaga większej siły niż powinna.
- naczytałem się na forum o SBD i….musiałem sobie zmierzyć tętno. Dokupiłem na szczęście jeden rok dodatkowej gwarancji, więc pewnie po trzech latach (jeśli nie pojawią się ponadnormatywne przebiegi) OBK będzie na sprzedaż…..chyba, że wcześniej wymienię silnik na gwarancji
Podsumowując pierwsze kilometry – kochałem się w Jeepach przez lata, teraz pewnie będę kochał się w Subaru. Bo są….podobne Podobne w tym sensie, że nie będąc ideałami i tak generują niepowtarzalnego banana na pysku i ciepło w sercu. Oby tylko był mało awaryjny, bo ceny zabiegów naprawczych brzmią groźnie, by nie powiedzieć przerażająco.
W jednym z raportów z Detroit znalazłem takie zdanie:
“Analysts say the only U.S. brand to come close to Subaru's connection to customers is Jeep. However, Edmunds' Caldwell said Jeep and Subaru resonate with buyers in different ways, describing Subaru offering "a mainstream lifestyle, rather than an extreme lifestyle."”
Oczywiście wypowiedź dotyczy raczej OBK/Legacy niż Imprezy. Ucieszyło mnie, że zmieniając markę wybrałem taką, która także obdarzana jest przez użytkowników silnymi emocjami i uczuciami. Bo auta trzeba kochać – tylko wtedy można im wybaczyć niedoskonałości.
Ja się w moim Outbacku powolutku, po cichutku zakochuję