Wydedukowalem to z testu Forestera na www.gazeta.pl /auto/, ale rzeczywiscie tylko na krotki dystans i powoli. Cytuje: "Kto by się spodziewał, że na prostej równej ulicy w centrum miasta przyda się reduktor? A tu proszę! Jeden przeoczony znak i jedziemy wąską ulicą w stronę starówki. Wokół pełno ludzi i żadnych pojazdów. Nabieram bolesnej pewności, że to trakt dla pieszych. Cofnąć się nie da, skręcić nie ma gdzie, brnę więc dalej. By wtopić się w tłum, włączam reduktor. Teraz Forester bez uciekania się do sprzęgła sunie z prędkością leniwego piechura. Kondukt złożony z japońskiej wycieczki i naszego auta dociera do głównego rynku i... policjanta. Trudno stwierdzić, czy niedowierzanie, jakie maluje się na jego twarzy, wynika z widoku samochodu w takim miejscu, czy chodzi o prędkość, z jaką jedziemy"
A jak z przyspieszanie przy uzyciu reduktora? Tez cytat z testu: "reduktor włącza się wajchą pomiędzy fotelami po uprzednim wciśnięciu sprzęgła, nawet w czasie jazdy, którego można użyć podczas przyspieszeń, by wycisnąć z silnika, co się da". Czy to prawda?