Witaj tadaoando
Opowiem ci swoją przygodę z LPG
Gaz założyłem 2 miechy temu zrobiłem 6tys km gazik smigał w mrozy bez problemu po ujechaniu 2km przełączał
Ostatnio wybrałem się w podróż i po ujechaniu 3km stojąc w korku wywaliło mi płyn i momentalnie wzrosła temperatura na max
zjechałem na stację dolałem z 3litry płynu, odpowietrzyłem układ i pojechałem 200km sprawdzając płyn po drodze zero ubytków
Po przyjechaniu na miejsce poziom płynu był ok po wystygnięciu pojechałem do sklepu po ujechaniu 1km usłyszałem pisk paska i znowu temperatura max wróciłem z powrotem i odpowietrzyłem znowu układ i zagrzałem silnik i wszystko ok. Wieczorkiem pojechałem do hotelu i znowu to samo pisk i tmp max brak było mi sił i poszedłem spac (odpaliłem kompa i poczytałem o problemach z UPG w zaturbionych forkach oczywiście było po spaniu) rano powtórka ale już zalałem wodą destylowaną bo szkoda przepłacać za płyn odpowietrzyłem zagrzałem i spoko wyruszyłem w drogę powrotną obserwując temp i nie szalejąc dojechałem do domu po powrocie gdy silnik wystygł zabrałem sie za oględziny pacjenta sprawdziłem płyn było ok więc odpaliłem go przy odkręconym korku na silnik - silnik pracuje ładnie nagrzewa się i w pewnym momencie słyszę prztyk i widzę fontannę z odkręconego korka.
W momencie załączenia gazu gaz poszedł do układu chłodzenia i wywalił mi wodę i było czuć gaz najdziwniejsze jest to że po nagrzaniu na gaziku śmigał a na zimno się rozszczelnił (będę reklamował parownik) a już miałem zamawiać zestaw do głowicy.
Może u ciebie też parownik rozwalił wężyk jak miałeś korek przytkany u mnie w zbiorniczku aż korek otwierało.
Pozdrawiam