Obowiązek jazdy na światłach mijania w dzień to wzrost wypadków z udziałem pieszych, rowerzystów oraz motocyklistów. Po prostu w blasku świateł oko ludzkie gorzej dostrzega punkty nieoświetlone. To fakt. Potwierdzi to każdy kierowca, że przyzwyczailiśmy się do punktów świetlnych.
W przypadku motocyklistów chodzi o to, że jak pamiętacie dawniej oni się wyróżniali właśnie światłami, a motor to pojazd, który najtrudniej zauważyć w lusterku, są szybkie, często zmieniają miejsce względem samochodu. Teraz już się nie mogą wyróżnić.
W 95 % krajów świata nie ma tego absurdalnego obowiązku. Jakoś tam ludzie się nie zabijają na drogach.
I jeszcze jedna anegdota z życia wzięta. Kiedyś była rozprawa w sądzie, bo facet wymusił pierwszeństwo na samochodzie jadącym bez świateł. Twierdził, że po prostu nie zauważył pojazdu. Sąd go skierował na badania do okulisty, a kiedy okazało się, że wzrok ma sprawny nakazano badanie u psychiatry, ponieważ stwierdzono, że normalny człowiek nie może w dzień nie widzieć obiektu wielkości samochodu. Ot to cała filozofia.
Śmiech mnie ogarnia, kiedy widzę rzędy samochodów świecących sobie w korku po zderzakach. Cywilizowany świat nie świeci, fajnie, że u nas też coraz więcej osób w słoneczne dni również nie włącza świateł. Apeluję tylko, żeby nie mrugać takim osobom.
Na szczęście na dniach ma być złożony wniosek do Trybunału Konstytucyjnego i jest szansa, że jeszcze w tym roku przepis zostanie zniesiony.