-
Postów
218 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Artykuły
Wydarzenia
Pliki
Odpowiedzi opublikowane przez Sideways
-
-
Kiedyś zbulwersowałem tu co niektórych twierdząc, że na krótkich dystansach (np. po mieście), nie zapinam pasów, bo mi się po prostu nie chce, a ponieważ nikomu innemu poza sobą tak krzywdy nie wyrządzę, więc to tylko MOJA sprawa. I dalej tak uważam. I tak robię. I będę robił.
To oczywiście bzdura, bo karetka pędząca na sygnale by ratować Twoje życie też będzie narażać życie innych.
Choćby tych, do których ta sama karetka w tej chwili nie pojedzie.
-
Jeżeli się dzieje coś nieprzewidzianego, to po pierwsze, po drugie i po trzecie należy na wszelki wypadek zwolnić.
Ooook, ja od tej pory zwalniam co 5 sekund. Chcesz mi powiedzieć, że zwalniasz przed skrzyżowaniem, na którym masz zielone (zakładam, że jedziesz przepisowo - 50, góra 70 - tam gdzie znaki pozwalają)?
Chcę powiedzieć, że jeśli słucham radia to też już nie mam maksymalnej koncentracji. Jeśli więc wydarzy się coś wymagającego natychmiastowej reakcji - będę rozproszony tak samo jak mając 0,5. Jeśli zaś reakcja nie będzie natychmiastowa (tylko np. zobaczę bawiące się dzieci na chodniku więc zdejmę nogę z gazu), tak samo nic się nie stanie.
Ogolnie odpowiada mi poziom swobody taki jaki panuje w Europie Zachodniej.Może emigracja jest dla Ciebie jedynym ratunkiem..?
W miarę postępu kaczyzmu, z pewnością. Ale w nawiązaniu do niedawnej dyskusji o wakacjach nad polskim morzem, kolejnym powodem by jednak jechać na wakacje do Włoch jest to, że mogę tam popić obiad z frutti di mare jakimś pysznym alla spina i nie przejmować się peerelowskimi limitami alkoholu.
-
Tak się zastanawiam, że kolega Sideways to się chyba w złym świecie urodził. Wszędzie widzi zakazy/nakazy/etc., a to "wolność - rządzi!"...
Ogolnie odpowiada mi poziom swobody taki jaki panuje w Europie Zachodniej.
-
Nikt nie wspomina o odpowiedzialnosci cywilnej jaka ponosi sprawca wypadku drogowego dokonanego pod wpływem alkoholu! - oczywiscie w krajach osciennych
A to duuuuuzo wyjasnia...własnie odpowiedzialnosc CYWILNA SPRAWCY.
To wływa na ludzi tonizujaco .
Myśl ze do końca życia bedziesz płacił odszkodowanie z własnej kiesy jest tonizujaca.
Przecież u nas jest dokładnie tak samo - ubezpieczyciel odmówi wypłaty jeśli byłeś pod wpływem. Sobie kiedyś przeczytaj warunki własnej polisy.
-
Różnica polega na tym, że jak zaczyna się dziać coś nieprzewidzianego na drodze, to mój mózg w ułamku sekundy zmieni kierunek koncentracji - z radia na wydarzenia na drodze i na przyrządy.
A alkoholu w ułamku sekundy nie odparuję...
Jeżeli się dzieje coś nieprzewidzianego, to po pierwsze, po drugie i po trzecie należy na wszelki wypadek zwolnić.
-
Zrób taki sam eksperyment dla innych czynników, które rozpraszają - wynik będzie taki sam. Nie wskazałeś więc żadnego powodu, by alkohol traktować odmiennie. To co, zakazujesz słuchania radia?
Zakład, że slalom z radiem i bez przejadę tak samo?
Ale pod warunkiem, że będziesz go słuchał uważnie (zostaniesz potem przepytany z treści wiadomości). Jeśli o mnie chodzi, mogę się założyć, że to też cię rozproszy.
-
Mozesz przejśc przez Kraków w szaliku Arki i może ci sie nic nie stanie ale po co dokładać dodatkowy czynnik ryzyka?
Bo na przykład obiad lepiej smakuje z kieliszkiem wina.
Dlaczego właściwie nie postulujesz zakazu słuchania radia w samochodzie?hehehee miniówek bym zakazał - dzis przez jedna taka mało nie zaparkowałem w Passacie
Potwierdzasz moją tezę. Porównania z torem wyścigowym są o tyle bez sensu, że w praktyce żaden kierowca nie prowadzi cały czas tak skoncentrowany jak na torze. Zawsze w końcu coś cię rozprasza - wydmuchasz noc, podrapiesz się, otworzysz okno, obejrzysz się za dziewczyną, obejrzysz się za innym Subaru i tak dalej. Jeśli jeździsz spokojnie, trzymasz bezpieczny dystans do pojazdu przed sobą, przestrzegasz ograniczeń - możesz sobie na to pozwolić. Podobnie jak na 0,5 w Unii i 0,2 u nas.
-
Nie widzę powodu, żeby tak histerycznie traktować akurat alkohol.
A ja widzę, i nie uważam tego za histerię.
Uczestniczyłem kiedyś w eksperymencie - opisywanym też wyżej przez Umberta. Kilka ćwiczeń z autem: na trzeźwo, a potem po kielichu. Polecam...
Zrób taki sam eksperyment dla innych czynników, które rozpraszają - wynik będzie taki sam. Nie wskazałeś więc żadnego powodu, by alkohol traktować odmiennie. To co, zakazujesz słuchania radia?
-
Nigdy nie wiesz czy po tym piwku bedzie ok czy cie nie zmuli zwłaszcza ze ów nagrzany samochód, ciężki dzień w nieklimatyzowanym biurze temu sprzyja - dla mnie proste pijesz nie jedź. Pojedź za pare godzin (po tym pifku - jednym).
Zmulonym przecież można być przez mnóstwo innych czynników - choćby złe warunki biometeo. Nie widzę powodu, żeby tak histerycznie traktować akurat alkohol. Dlaczego właściwie nie postulujesz zakazu słuchania radia w samochodzie? Też rozprasza.
-
Nie można. Bo to nie o to chodzi, powtarzam do znudzenia, by się zmieścić w jakimś wydumanym przez biurokratów limicie. Chodzi o to, by ręce, nogi, oczy i mózg działały w sposób możliwie niezakłócony...
To w takim razie w ogóle należy jeździć taksówką, bo _zawsze_ coś może kierowcę rozproszyć - choćby wiadomość usłyszana w radiu. Nogi mogą mieć zakwasy po treningu i tak dalej. Wszystko to rozprasza bardziej od 0,2 promila.
-
Chodzi o to, że wylezie Ci staruszka, wyjedzie dziecko na rowerku - i zabijesz człowieka. I nie życzę Ci, byś resztę życia spędził na rozważaniach: "czy gdyby nie to piwko, to może bym zdążył skręcić...?"
Może byś zdążył, a może nie. Ale nigdy się nie dowiesz, co by było gdyby...
Nigdy dotąd nie spowodowałem wypadku i staram się jechać tak, żeby żadna staruszka ani dziecko mnie nie mogły zaskoczyć - w terenie zabudowanym po prostu przestrzegam ograniczeń (w niezabudowanym - fakt - bywa różnie). Ale rozumowanie takie jak Twoje jest o tyle błędne, że zakłada jakby jedynym czynnikiem mogącym rozproszyć koncentrację kierowcy jest akurat alkohol. A przecież jest jeszcze choćby zmęczenie, stres, sprawy zawodowe lub choćby ładna dziewczyna idąca chodnikiem. Jeśli więc już ktoś kiedyś spowoduje wypadek, pewnie i tak będzie się miał nad czym zastanawiać, choćby "gdyby ta dziewczyna nie założyła tego dnia mini, to może bym zdążył skręcić...?".
-
Czy zdarza się wam jechać po małym pifku ? Mnie tak.
Czy uważacie, że zbytni rygoryzm w kwestii ilości promili jest sensowny ? PAtrz Francja - gdzie próg promilowy jest chyba najwyższy w Eurupie ?
Nie jest. We Francji tak jak w prawie całej "starej Unii" jest 0,5 promila (w Polsce 0,2). Najwięcej jest w UK - aż 0,8. W praktyce oznacza to że w starej Unii można spokojnie wypić nawet duże piwo i prowadzić zaraz potem. I jeśli o mnie chodzi, jestem zdecydowanie za przyjęciem limitu 0,5, ale zdaję sobie sprawę z tego, że temat jest tak samo beznadziejny z punktu widzenia public relations jak legalizacja marihuany - popieram legalizacje, popieram podniesienie limitu, ale w tym kraju nie ma na to szans, tutaj wciaż panuje przekonanie, że najlepszym rozwiązaniem wszystkich problemów są zakazy. Cud, że jeszcze u nas limitu nie ścięli do 0,0.
Mój prywatny pogląd jest taki, że groźniejszy jest gość który po 8 godzinach ciężkiej pracy wsiada do nieklimatyzowanego nagrzangego na 30 stopniowym upale autka i spieszy się do chałupy. Powiem z przekąsem, niechby sobie w cieniu przewietrzył autko, wypił małe piwko i dopiero ruszył. Będzie bezpieczniej dla niego i dla nas. Dlatego jestem za bardzo wyśrubowanym, rozsądnym progiem, np. ilość promili po piwie 5% 0,3 l.Zależy od masy ciała oczywiście, ale 0,3 litra jeszcze powinno się mieścić w limicie 0,2 promila. Są rożne tabele metabolizacji do wyguglania.
-
Tutaj wrzucajcie proszę zdjęcia :-)
Będzie podniecająco - Mamusia od tyłu!
-
Każdy z was miał przynajmniej 2x tyle koni pod maską i z 8 sekund mniej do 100, a ja jechałem na pół gazu. STarałęm się żeby było aktywnie (nieznosze tzw. jazdy defensywnej) ale płynnie i bezpiecznie. Płynność bardzo podbija przeciętną i oszczędza portfel.
W końcu hasło Subaru, to które uwielbiam to "Active driving = Active Safety". Był darmowy kurs u Aziego ;-)
No więc na serio posłużyłeś mi jako pozytywny przykład dydaktyczno-wychowawczy dla potomstwa pt. "kierowca ważniejszy od samochodu", "byle sprężarka nie zastąpi umiejętności" itd
-
A może warto na moment zwolnić i się zainteresować? Jeżeli ceni się jakość..?
Jest to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie kelner zapytany o genezę tego przybytku nie odpowie:
- Eeee.., nie wiem.
lub
- Eeee.., szef z listy komputerowej wybrał taką nazwę...
tylko przyniesie album z historią i zdjęciami.
Mała rzecz a cieszy.
Tych, którzy to lubią, oczywiście...
Och, nie widziałeś tego lokalu podczas długiego weekendu - kelnerki były tak urobione, że prędzej walnęłyby takim albumem w łeb kogoś, kto by im roboty dokładał.
-
Dzięki :-) Słysząłem jakieś narzekania ale widocznie nie od Ciebie ;-) Coś o tym że ze mnie jest bandyta drogowy....
Spoko. W ustach dziewięciolatka to nie narzekanie tylko komplement .
Jechaem powoliNigdy nie należy wierzyć dentyście, który mówi że nie będzie bolało i Azraelowi używającego słowa "powoli"
-
To chyba było "pod Matiaszkiem", tak było na szyldzie.
Mariaszkiem. O grę w karty chodzi (jest jakieś mętne uzasadnienie we wstępie do menu).
-
A ja chce fotki, fotki, fotki!
Służę kilkoma. Punkt startowy, próba pod pensjonatem i próba sprawnościowa (pomykanie forysiami na czas). Pod pensjonatem jazdę na quadzie wykonuje mój pilot a wjazd forysiem pod górę - nie Malutki czasem?).
-
No wiec dotarlem pierwszy po plejadach.panowie nie zgadzam sie z wami do konca.wszyscy wiedzieli jakie beda proby.jezdzimy subaru a nie fiatami panda.dla zwiedzajacych byla trasa turystyczna.
Zgadzam się! Terenowa nawet lekko mnie rozczarowała tym, że tak małe było ryzyko przytarcia lakieru czy urwania zderzaka. Padre z estrady zapowiadał, że w przyszłym roku turystyczna będzie podzielona na turystyczno-szosową i turystyczno-terenową, by wyodbrębnić taką bardziej terenowo-terenową, o jakiej legendy słyszałem z zeszłego roku (nie mogłem startować).
panie dyrektorze bardzo dziekuje za wspaniala impreze. :!:Popieram! Chociaż plenerowe party było... szkoda gadać.
oczywiscie byly niedociagniecia ale i tak zabawa byla genialna poczawszy od jazdy z warszawy w 8 autMała ilustracja tejże jazdy (większa rozdziałka dostępna na życzenie).
-
To co wyjazd o 11.00, proszę o potwierdzenia! Myślę, że cała traska zajmie nam 5-6 godzin razem z michą.
Optymista! Wedlug viamichelin.com, Lomianki - Koscierzyna to "06h18 including 00h12 on motorway" (te 12 minut to zapewne S7 za Czosnowem). I nie ma sie co pocieszac, ze viamichelin kalkuluje na kiepskie samochody, bo na polskiej drodze i Otylia nie pojedzie.
Martwię się tym Tokajem - nie cierpię papryki więc dotąd unikałem kuchni węgierskiej. Czy tam mają coś dla dzieci? Moje marudzą, jak jest zbyt pikantnie (a po Węgrach się spodziewam dań typu papryka z papryką w sosie paprykowym).
PS. Viamichelin tez radzi przez Gdańsk.
-
:arrow: vert kawiorowoz
No ale a propos kawioru - planujemy jakiś gastronomiczny postój w drodze? Ile tam się właściwie jedzie, na te całe Kaszuby?
-
Łomianek spod Dawoja ruszamy w południe (na razie dwa auta).
Na wyjazd spod Dawoja to ja spróbuję się wyrobić - ale mam wolnego ssaka, więc raczej nie dotrzymam tempa...
-
Ja w dupowozie jak najbardizej chętnie bym widział diesla.
Co to znaczy "w dupowozie"?
W Polsce to jest chyba dokładny odpowiednik amerykańskiego "daily driver". Chodzi o to, że masz w swoim garażu dwa samochody - jeden tak po prostu do jeżdżenia do pracy, na zakupy i tak dalej. Ten pierwszy to właśnie "daily driver" czyli "dupowóz". Ten drugi zaś służy z jakichkolwiek dziwacznych powodów zaspokajaniu najrozmaitszych pasji - wyścigów, rajdów, wypraw, zlotów i tak dalej. Jeśli nie masz dziwnych pasji to jeszcze pozostaje cruising, czyli kręcenie się po głównej ulicy w weekendowy wieczór wyjątkowo odbajerowanym pojazdem (którego nie używa się na codzień!). Tak czy siak, masz samochód A (normalny) i samochód B (nienormalny). Ten pierwszy to dupowóz.
-
Rozumiejąc, że rozmawiamy teraz o polskich uzdrowiskach nie o Wybrzeżu (kolega Arno, chcąc być delikatny, napisał o Zakopanem a nie o Sopocie), pozwolę sobie stwierdzić, że;
- Zachód i Południe Europy ma wieloletnią przewagę w doświadczeniu w obsłudze turystyki w porównaniu z Polską
Zgoda! Ale jak już pisałem, mnie jako klienta interesuje żeby było dobrze a nie żeby mi wyjaśniano, dlaczego jest źle i że powoli się poprawia, ale przecież nam jest tak ciężko.
- mimo tego doświadczenia śmiem twierdzić, że wygłuszenie pokoi/apartamentów bywa na Zachodzie różne. Co więcej, zauważyłem dość zabawne zjawisko w hotelach wygłuszonych zdawało by się, świetnie - o ile między pokojami jest izolacja, to polecam spacer korytarzem - słychać każde westchnienie z pokoju...A na tym mi już nie zależy - jak ktoś chce podsłuchiwać, to niech sobie podsłuchuje, zależy mi głównie na tym, żeby mnie nikt nie budził.
- "od zawsze" - tak na Zachodzie jak i w Polsce, wynajmuję samodzielny dom/domek. Nie lubię przeszkadzać sąsiadom i nie cierpię hoteli. Nie jest to (zazwyczaj) drastycznie droższe od apartamentu.I tutaj pełna zgoda: to jest optymalne rozwiązanie (tak naprawdę - jeśli Grzegorz jeszcze czyta nasz wątek - najlepszą poradą jest zajrzenie do katalogu firmy interhome).
- smutne jest to, do czego doprowadziło doświadczenie hotelarskie na Lazurowym Wybrzeżu - cmentarze na plażach, knajpy nastawione na snobizujących się (w złym tego słowa znaczeniu) klientów lub młodzież chcącą się wyszaleć (Ibiza). Mam nadzieję, że Bałtyk nie podąża w tym kierunku. Choć wątpię.Morze Śródziemne przede wszystkim oferuje gigantyczne zróżnicowanie krajobrazu i oferty. Poza Lazurowym Wybrzeżem są tam przecież np. odludne odcinki wybrzeża w Hiszpanii czy urocze małe portowe miasteczka we Włoszech. PRL tymczasem doprowadził polskie wybrzeże do jakiejś przykrej homogenizacji - wszędzie ten sam pensjonat "Andżelika", smażalnia "Kergulena", ośrodek FWP "Hutnik" i pizzeria "Wiktorio". Nie mamy tego wybrzeża w sumie jakoś tak strasznie dużo a co gorsza mnóstwo zajmują jakieś dziwaczne tereny wojskowe, więc w tych kilku punktach, w których da się dojechać do plaży - wszystko jest strasznie do siebie podobne.
- wczasy (plażowe) dla rodziny nad Bałtykiem w Polsce są (mogą być) ciągle znacznie tańsze od wczasów nad M.Ś.To prawda, ale pod warunkiem zgody na bardzo niski standard. Wystarczy, że sobie zamarzysz odpowiednik włoskich trzech gwiazdek, a ceny lecą w kosmos (do poziomu włoskich pięciu gwiazdek).
- można też (za nieco większe pieniądze) spędzić urlop nad M.Ś., ale nikt mnie nie przekona, że w naprawdę lepszych warunkach - coś będzie lepsze, coś - gorsze.To jest truizm. Jeśli kupujesz Subaru Outback zamiast Fiata Seicento, to też coś jest lepsze a coś gorsze (np. powszechność serwisu). Ale na pojechanie na wczasy z rodziną Seicento bym raczej nie polecał.
Nie. Można na wakacje pojechać pod namiot. Szczególnie wtedy, kiedy lepiej niż w domu się nie da.W domu też można sobie na trawniku rozstawić namiot :-)
Jazda po pifku ?
w Off Topic
Opublikowano
Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli jest ciekawa audycja w radiu? Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli właśnie dmuchasz nos w chusteczkę? Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli właśnie poboczem idzie ładna dziewczyna w mini? Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli właśnie widzisz inne Subaru? Wniosek jest oczywisty: zakazać mini, Subaru, chusteczek i radia.
Nigga, please...