Skocz do zawartości

Sideways

Użytkownik
  • Postów

    218
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Sideways

  1. Co do tego skrzyżowania, o którym pisałem koledze Sideways. Sądzisz, że masz większe szanse uniknąć wypadku, gdy ktoś Ci wyjedzie z podporządkowanej wtedy, kiedy masz 0.5 promila, czy wtedy, kiedy jesteś trzeźwy?

     

    Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli jest ciekawa audycja w radiu? Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli właśnie dmuchasz nos w chusteczkę? Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli właśnie poboczem idzie ładna dziewczyna w mini? Sadzisz, że masz takie same szanse uniknąć tego wypadku, jeśli właśnie widzisz inne Subaru? Wniosek jest oczywisty: zakazać mini, Subaru, chusteczek i radia.

     

    Nigga, please...

  2. Kiedyś zbulwersowałem tu co niektórych twierdząc, że na krótkich dystansach (np. po mieście), nie zapinam pasów, bo mi się po prostu nie chce, a ponieważ nikomu innemu poza sobą tak krzywdy nie wyrządzę, więc to tylko MOJA sprawa. I dalej tak uważam. I tak robię. I będę robił.

     

    To oczywiście bzdura, bo karetka pędząca na sygnale by ratować Twoje życie też będzie narażać życie innych.

     

    Choćby tych, do których ta sama karetka w tej chwili nie pojedzie.

  3. Jeżeli się dzieje coś nieprzewidzianego, to po pierwsze, po drugie i po trzecie należy na wszelki wypadek zwolnić.

     

    Ooook, ja od tej pory zwalniam co 5 sekund. Chcesz mi powiedzieć, że zwalniasz przed skrzyżowaniem, na którym masz zielone (zakładam, że jedziesz przepisowo - 50, góra 70 - tam gdzie znaki pozwalają)?

     

    Chcę powiedzieć, że jeśli słucham radia to też już nie mam maksymalnej koncentracji. Jeśli więc wydarzy się coś wymagającego natychmiastowej reakcji - będę rozproszony tak samo jak mając 0,5. Jeśli zaś reakcja nie będzie natychmiastowa (tylko np. zobaczę bawiące się dzieci na chodniku więc zdejmę nogę z gazu), tak samo nic się nie stanie.

     

    Ogolnie odpowiada mi poziom swobody taki jaki panuje w Europie Zachodniej.

     

    Może emigracja jest dla Ciebie jedynym ratunkiem..? :mrgreen:

     

    W miarę postępu kaczyzmu, z pewnością. Ale w nawiązaniu do niedawnej dyskusji o wakacjach nad polskim morzem, kolejnym powodem by jednak jechać na wakacje do Włoch jest to, że mogę tam popić obiad z frutti di mare jakimś pysznym alla spina i nie przejmować się peerelowskimi limitami alkoholu.

  4. Tak się zastanawiam, że kolega Sideways to się chyba w złym świecie urodził. Wszędzie widzi zakazy/nakazy/etc., a to "wolność - rządzi!"...

     

    Ogolnie odpowiada mi poziom swobody taki jaki panuje w Europie Zachodniej.

  5. Nikt nie wspomina o odpowiedzialnosci cywilnej jaka ponosi sprawca wypadku drogowego dokonanego pod wpływem alkoholu! - oczywiscie w krajach osciennych

     

    A to duuuuuzo wyjasnia...własnie odpowiedzialnosc CYWILNA SPRAWCY.

    To wływa na ludzi tonizujaco .

    Myśl ze do końca życia bedziesz płacił odszkodowanie z własnej kiesy jest tonizujaca.

     

    Przecież u nas jest dokładnie tak samo - ubezpieczyciel odmówi wypłaty jeśli byłeś pod wpływem. Sobie kiedyś przeczytaj warunki własnej polisy.

  6. Różnica polega na tym, że jak zaczyna się dziać coś nieprzewidzianego na drodze, to mój mózg w ułamku sekundy zmieni kierunek koncentracji - z radia na wydarzenia na drodze i na przyrządy.

    A alkoholu w ułamku sekundy nie odparuję...

     

    Jeżeli się dzieje coś nieprzewidzianego, to po pierwsze, po drugie i po trzecie należy na wszelki wypadek zwolnić.

  7. Zrób taki sam eksperyment dla innych czynników, które rozpraszają - wynik będzie taki sam. Nie wskazałeś więc żadnego powodu, by alkohol traktować odmiennie. To co, zakazujesz słuchania radia?

     

    Zakład, że slalom z radiem i bez przejadę tak samo?

     

    Ale pod warunkiem, że będziesz go słuchał uważnie (zostaniesz potem przepytany z treści wiadomości). Jeśli o mnie chodzi, mogę się założyć, że to też cię rozproszy.

  8. Mozesz przejśc przez Kraków w szaliku Arki i może ci sie nic nie stanie ale po co dokładać dodatkowy czynnik ryzyka?

     

    Bo na przykład obiad lepiej smakuje z kieliszkiem wina.

     

    Dlaczego właściwie nie postulujesz zakazu słuchania radia w samochodzie?

     

    hehehee miniówek bym zakazał - dzis przez jedna taka mało nie zaparkowałem w Passacie :D

     

    Potwierdzasz moją tezę. Porównania z torem wyścigowym są o tyle bez sensu, że w praktyce żaden kierowca nie prowadzi cały czas tak skoncentrowany jak na torze. Zawsze w końcu coś cię rozprasza - wydmuchasz noc, podrapiesz się, otworzysz okno, obejrzysz się za dziewczyną, obejrzysz się za innym Subaru i tak dalej. Jeśli jeździsz spokojnie, trzymasz bezpieczny dystans do pojazdu przed sobą, przestrzegasz ograniczeń - możesz sobie na to pozwolić. Podobnie jak na 0,5 w Unii i 0,2 u nas.

  9. Nie widzę powodu, żeby tak histerycznie traktować akurat alkohol.

     

    A ja widzę, i nie uważam tego za histerię.

     

    Uczestniczyłem kiedyś w eksperymencie - opisywanym też wyżej przez Umberta. Kilka ćwiczeń z autem: na trzeźwo, a potem po kielichu. Polecam...

     

    Zrób taki sam eksperyment dla innych czynników, które rozpraszają - wynik będzie taki sam. Nie wskazałeś więc żadnego powodu, by alkohol traktować odmiennie. To co, zakazujesz słuchania radia?

  10. Nigdy nie wiesz czy po tym piwku bedzie ok czy cie nie zmuli zwłaszcza ze ów nagrzany samochód, ciężki dzień w nieklimatyzowanym biurze temu sprzyja - dla mnie proste pijesz nie jedź. Pojedź za pare godzin (po tym pifku - jednym).

     

    Zmulonym przecież można być przez mnóstwo innych czynników - choćby złe warunki biometeo. Nie widzę powodu, żeby tak histerycznie traktować akurat alkohol. Dlaczego właściwie nie postulujesz zakazu słuchania radia w samochodzie? Też rozprasza.

  11. Nie można. Bo to nie o to chodzi, powtarzam do znudzenia, by się zmieścić w jakimś wydumanym przez biurokratów limicie. Chodzi o to, by ręce, nogi, oczy i mózg działały w sposób możliwie niezakłócony...

     

    To w takim razie w ogóle należy jeździć taksówką, bo _zawsze_ coś może kierowcę rozproszyć - choćby wiadomość usłyszana w radiu. Nogi mogą mieć zakwasy po treningu i tak dalej. Wszystko to rozprasza bardziej od 0,2 promila.

  12. Chodzi o to, że wylezie Ci staruszka, wyjedzie dziecko na rowerku - i zabijesz człowieka. I nie życzę Ci, byś resztę życia spędził na rozważaniach: "czy gdyby nie to piwko, to może bym zdążył skręcić...?"

    Może byś zdążył, a może nie. Ale nigdy się nie dowiesz, co by było gdyby...

     

    Nigdy dotąd nie spowodowałem wypadku i staram się jechać tak, żeby żadna staruszka ani dziecko mnie nie mogły zaskoczyć - w terenie zabudowanym po prostu przestrzegam ograniczeń (w niezabudowanym - fakt - bywa różnie). Ale rozumowanie takie jak Twoje jest o tyle błędne, że zakłada jakby jedynym czynnikiem mogącym rozproszyć koncentrację kierowcy jest akurat alkohol. A przecież jest jeszcze choćby zmęczenie, stres, sprawy zawodowe lub choćby ładna dziewczyna idąca chodnikiem. Jeśli więc już ktoś kiedyś spowoduje wypadek, pewnie i tak będzie się miał nad czym zastanawiać, choćby "gdyby ta dziewczyna nie założyła tego dnia mini, to może bym zdążył skręcić...?".

  13. Czy zdarza się wam jechać po małym pifku ? Mnie tak.

    Czy uważacie, że zbytni rygoryzm w kwestii ilości promili jest sensowny ? PAtrz Francja - gdzie próg promilowy jest chyba najwyższy w Eurupie ?

     

    Nie jest. We Francji tak jak w prawie całej "starej Unii" jest 0,5 promila (w Polsce 0,2). Najwięcej jest w UK - aż 0,8. W praktyce oznacza to że w starej Unii można spokojnie wypić nawet duże piwo i prowadzić zaraz potem. I jeśli o mnie chodzi, jestem zdecydowanie za przyjęciem limitu 0,5, ale zdaję sobie sprawę z tego, że temat jest tak samo beznadziejny z punktu widzenia public relations jak legalizacja marihuany - popieram legalizacje, popieram podniesienie limitu, ale w tym kraju nie ma na to szans, tutaj wciaż panuje przekonanie, że najlepszym rozwiązaniem wszystkich problemów są zakazy. Cud, że jeszcze u nas limitu nie ścięli do 0,0.

     

    Mój prywatny pogląd jest taki, że groźniejszy jest gość który po 8 godzinach ciężkiej pracy wsiada do nieklimatyzowanego nagrzangego na 30 stopniowym upale autka i spieszy się do chałupy. Powiem z przekąsem, niechby sobie w cieniu przewietrzył autko, wypił małe piwko i dopiero ruszył. Będzie bezpieczniej dla niego i dla nas. Dlatego jestem za bardzo wyśrubowanym, rozsądnym progiem, np. ilość promili po piwie 5% 0,3 l.

     

    Zależy od masy ciała oczywiście, ale 0,3 litra jeszcze powinno się mieścić w limicie 0,2 promila. Są rożne tabele metabolizacji do wyguglania.

  14. Każdy z was miał przynajmniej 2x tyle koni pod maską i z 8 sekund mniej do 100, a ja jechałem na pół gazu. STarałęm się żeby było aktywnie (nieznosze tzw. jazdy defensywnej) ale płynnie i bezpiecznie. Płynność bardzo podbija przeciętną i oszczędza portfel.

    W końcu hasło Subaru, to które uwielbiam to "Active driving = Active Safety". Był darmowy kurs u Aziego ;-)

     

    No więc na serio posłużyłeś mi jako pozytywny przykład dydaktyczno-wychowawczy dla potomstwa pt. "kierowca ważniejszy od samochodu", "byle sprężarka nie zastąpi umiejętności" itd :)

  15. A może warto na moment zwolnić i się zainteresować? Jeżeli ceni się jakość..?

     

    Jest to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie kelner zapytany o genezę tego przybytku nie odpowie:

    - Eeee.., nie wiem.

    lub

    - Eeee.., szef z listy komputerowej wybrał taką nazwę...

    tylko przyniesie album z historią i zdjęciami.

     

    Mała rzecz a cieszy.

    Tych, którzy to lubią, oczywiście...

     

    Och, nie widziałeś tego lokalu podczas długiego weekendu - kelnerki były tak urobione, że prędzej walnęłyby takim albumem w łeb kogoś, kto by im roboty dokładał.

  16. Dzięki :-) Słysząłem jakieś narzekania ale widocznie nie od Ciebie ;-) Coś o tym że ze mnie jest bandyta drogowy....

     

    Spoko. W ustach dziewięciolatka to nie narzekanie tylko komplement :).

     

     

    Jechaem powoli

     

    Nigdy nie należy wierzyć dentyście, który mówi że nie będzie bolało i Azraelowi używającego słowa "powoli" :)

  17. No wiec dotarlem pierwszy po plejadach.panowie nie zgadzam sie z wami do konca.wszyscy wiedzieli jakie beda proby.jezdzimy subaru a nie fiatami panda.dla zwiedzajacych byla trasa turystyczna.

     

    Zgadzam się! Terenowa nawet lekko mnie rozczarowała tym, że tak małe było ryzyko przytarcia lakieru czy urwania zderzaka. Padre z estrady zapowiadał, że w przyszłym roku turystyczna będzie podzielona na turystyczno-szosową i turystyczno-terenową, by wyodbrębnić taką bardziej terenowo-terenową, o jakiej legendy słyszałem z zeszłego roku (nie mogłem startować).

     

    panie dyrektorze bardzo dziekuje za wspaniala impreze. :!:

     

    Popieram! Chociaż plenerowe party było... szkoda gadać.

     

    oczywiscie byly niedociagniecia ale i tak zabawa byla genialna poczawszy od jazdy z warszawy w 8 aut :mrgreen:

     

    Mała ilustracja tejże jazdy (większa rozdziałka dostępna na życzenie).

  18. To co wyjazd o 11.00, proszę o potwierdzenia! Myślę, że cała traska zajmie nam 5-6 godzin razem z michą.

     

    Optymista! Wedlug viamichelin.com, Lomianki - Koscierzyna to "06h18 including 00h12 on motorway" (te 12 minut to zapewne S7 za Czosnowem). I nie ma sie co pocieszac, ze viamichelin kalkuluje na kiepskie samochody, bo na polskiej drodze i Otylia nie pojedzie.

     

    Martwię się tym Tokajem - nie cierpię papryki więc dotąd unikałem kuchni węgierskiej. Czy tam mają coś dla dzieci? Moje marudzą, jak jest zbyt pikantnie (a po Węgrach się spodziewam dań typu papryka z papryką w sosie paprykowym).

     

    PS. Viamichelin tez radzi przez Gdańsk.

  19. Ja w dupowozie jak najbardizej chętnie bym widział diesla.

     

    Co to znaczy "w dupowozie"?

     

    W Polsce to jest chyba dokładny odpowiednik amerykańskiego "daily driver". Chodzi o to, że masz w swoim garażu dwa samochody - jeden tak po prostu do jeżdżenia do pracy, na zakupy i tak dalej. Ten pierwszy to właśnie "daily driver" czyli "dupowóz". Ten drugi zaś służy z jakichkolwiek dziwacznych powodów zaspokajaniu najrozmaitszych pasji - wyścigów, rajdów, wypraw, zlotów i tak dalej. Jeśli nie masz dziwnych pasji to jeszcze pozostaje cruising, czyli kręcenie się po głównej ulicy w weekendowy wieczór wyjątkowo odbajerowanym pojazdem (którego nie używa się na codzień!). Tak czy siak, masz samochód A (normalny) i samochód B (nienormalny). Ten pierwszy to dupowóz.

  20. Rozumiejąc, że rozmawiamy teraz o polskich uzdrowiskach nie o Wybrzeżu (kolega Arno, chcąc być delikatny, napisał o Zakopanem a nie o Sopocie), pozwolę sobie stwierdzić, że;

    - Zachód i Południe Europy ma wieloletnią przewagę w doświadczeniu w obsłudze turystyki w porównaniu z Polską

     

    Zgoda! Ale jak już pisałem, mnie jako klienta interesuje żeby było dobrze a nie żeby mi wyjaśniano, dlaczego jest źle i że powoli się poprawia, ale przecież nam jest tak ciężko.

     

    - mimo tego doświadczenia śmiem twierdzić, że wygłuszenie pokoi/apartamentów bywa na Zachodzie różne. Co więcej, zauważyłem dość zabawne zjawisko w hotelach wygłuszonych zdawało by się, świetnie - o ile między pokojami jest izolacja, to polecam spacer korytarzem - słychać każde westchnienie z pokoju...

     

    A na tym mi już nie zależy - jak ktoś chce podsłuchiwać, to niech sobie podsłuchuje, zależy mi głównie na tym, żeby mnie nikt nie budził.

     

    - "od zawsze" - tak na Zachodzie jak i w Polsce, wynajmuję samodzielny dom/domek. Nie lubię przeszkadzać sąsiadom i nie cierpię hoteli. Nie jest to (zazwyczaj) drastycznie droższe od apartamentu.

     

    I tutaj pełna zgoda: to jest optymalne rozwiązanie (tak naprawdę - jeśli Grzegorz jeszcze czyta nasz wątek - najlepszą poradą jest zajrzenie do katalogu firmy interhome).

     

    - smutne jest to, do czego doprowadziło doświadczenie hotelarskie na Lazurowym Wybrzeżu - cmentarze na plażach, knajpy nastawione na snobizujących się (w złym tego słowa znaczeniu) klientów lub młodzież chcącą się wyszaleć (Ibiza). Mam nadzieję, że Bałtyk nie podąża w tym kierunku. Choć wątpię.

     

    Morze Śródziemne przede wszystkim oferuje gigantyczne zróżnicowanie krajobrazu i oferty. Poza Lazurowym Wybrzeżem są tam przecież np. odludne odcinki wybrzeża w Hiszpanii czy urocze małe portowe miasteczka we Włoszech. PRL tymczasem doprowadził polskie wybrzeże do jakiejś przykrej homogenizacji - wszędzie ten sam pensjonat "Andżelika", smażalnia "Kergulena", ośrodek FWP "Hutnik" i pizzeria "Wiktorio". Nie mamy tego wybrzeża w sumie jakoś tak strasznie dużo a co gorsza mnóstwo zajmują jakieś dziwaczne tereny wojskowe, więc w tych kilku punktach, w których da się dojechać do plaży - wszystko jest strasznie do siebie podobne.

     

    - wczasy (plażowe) dla rodziny nad Bałtykiem w Polsce są (mogą być) ciągle znacznie tańsze od wczasów nad M.Ś.

     

    To prawda, ale pod warunkiem zgody na bardzo niski standard. Wystarczy, że sobie zamarzysz odpowiednik włoskich trzech gwiazdek, a ceny lecą w kosmos (do poziomu włoskich pięciu gwiazdek).

     

    - można też (za nieco większe pieniądze) spędzić urlop nad M.Ś., ale nikt mnie nie przekona, że w naprawdę lepszych warunkach - coś będzie lepsze, coś - gorsze.

     

    To jest truizm. Jeśli kupujesz Subaru Outback zamiast Fiata Seicento, to też coś jest lepsze a coś gorsze (np. powszechność serwisu). Ale na pojechanie na wczasy z rodziną Seicento bym raczej nie polecał.

     

    Nie. Można na wakacje pojechać pod namiot. Szczególnie wtedy, kiedy lepiej niż w domu się nie da.

     

    W domu też można sobie na trawniku rozstawić namiot :-)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...