Właśnie w tej sytuacji leży po stronie właściciela. Nie pozostawiam bez winy "autoryzowanego" serwisu subaru w podwarszawskiej miejscowości, który określił go jako niewielki wyciek spod pokrywy rozrządu, maksymalny koszt to 3k u nich... Dodzwoniłam się w ubiegłym tygodniu do serwisu, który serwisował ten samochód przez całe jego życie w PL (kupiłam od ludzi, którzy przyjechali z nim jako z mieniem z przesiedlenia z USA, mieli auto od początku) i jak się teraz okazało serwis poinformował klientkę o konieczności tej naprawy... niestety pech chciał, że wcześniej nie było szans skontaktować się z Panem, który zajmował się tym autem.
Od 27 września nie mam auta... mam już takie deliry samochodowe, chciałabym już wsiąść i pojechać... o utrudnieniu życia bez auta nie wspomnę....
Oczywiście nie omieszkam skontaktować się z serwisem w którym wykonałam przegląd przed zakupem, wysyłając im kopie dokumentów od nich i kopie dokumentów naprawy. Nie mam oczekiwań finansowych, ale tak spier***dzielić sprawę, aby z 3 tysięcy zrobiło się zaraz prawie 14 tysięcy... to chyba jakies duże niedopatrzenie... :/