Polacy nie przyznaja sie do bledow.
jk
Podzielę się dokładniej ze zdjęciami i "pochwalę" gdy ASO upora się z naprawą żeby móc pokazać "przed i po" i (mam nadzieję) zarekomendować serwis Niestety nadal czekamy na części bo samochód na tyle egzotyczny że nie wszystko jest dostępne w magazynach EU w oryginale. Do naprawy przod, maska, przedni blotnik, belka, prostowanie koncowek przedluznic z przodu na ramie bo mocowania belki sie troche skosily (same podluznice afaik proste, przeszedl geometrie), tylna belka, tylna sciana, tylna cwiartka, troche bebechow przebitych przednią lampą - chlodnica, skraplacz, skrzynka bezpiecznikow, przednia i tylna lampa, felga i jeszcze 2 strony A4 części i milion roboczogodzin naprawy... Poobijal sie solidnie.
Jak do tego doszło? Ugodzony opiniami wszystkich dookoła jaki to wolny i beznadziejny samochod na kolach od roweru, ktory do niczego sie nie nadaje kupilem, ze mnie nawet Superb w kombi ojezdza (bo przeciez w TAKIEJ CENIE moglem miec kolejne Audi S3 jeszcze najlepiej w automacie jak miliard innych wszechobecnych hot hatchy na ulicy i to z pewnoscia bylby DUŻO LEPSZY wybor) postanowilem te wszystkie komentarze olać i mieć to gdzieś. Jak na mlodego gniewnego przystalo zacietrzewilem sie i zdecydowalem sie przynajmniej skorzystać z tego co ten samochod umie robic nadzwyczaj dobrze - jezdzic bokiem. Niczym stereotypowy sebix w bawarze przystapilem niezwlocznie do cwiczen (oczywiscie na drogach publicznych bo jakze by inaczej). Pewność siebie podbudowały zapewnienia ekspertów z YouTuba i TikToka że przecież BRZ to dziecko z podstawowki potrafi driftować i trzeba być kompletną kalapetą żeby nim wyrżnąć. No i nawet juz niezle mi to szlo. Po wyladowaniu kilka razy w krzakach zaczalem nabierac nieco wprawy w wyprowadzaniu z poslizgu. Tamtego pamietnego dnia wyrobilem wyjatkowo duzo kilometrow i 99 razy wyszlo, za setnym razem nie zerwal wtedy kiedy spodziewałem się ze zerwie bo zabraklo momentu na dwojce i zerwał zdecydowanie za późno. W efekcie przy okolo 70 na godzine zaczalem niespodziewanie zmierzac ruchem poprzecznym ku barierce. Zanim do niej dotarłem sunąłem nadal pewnie około 40. Od uderzenia pod bardzo duzym kątem obrocilo mnie i poprzytulalem barierke ze wszystkich mozliwych stron. Samego uderzenia w zasadzie nie poczulem, poduszki nie strzelily lecz ku memu ogromnemu zaskoczeniu samochod nie odbil sie od sciany jak w Need For Speed, a zachowal sie bardziej jak puszka Coli. Jako ze zdarzenie mialo miejsce w samym srodku nocy na mokrym (uznalem ze to dobry plan na minimalizacje potencjalnych szkod bo zrywa przy nizszych predkosciach i o tej porze nie ma komu zrobić kuku) to slizgalem sie dosc powoli i uszkodzenia z tego co się dowiedziałem są na szczęście niemal wylacznie blacharskie.
Z drugiej strony cieszę się że tak to się skończyło bo przez te 3 lata mojej kariery rajdowca na drogach publicznych miewałem takie sytuacje że mogło mnie wystrzelić do stratosfery przy 220 i nie byłoby co ze mnie zbierać... Do tej pory nie ogarniam jak to się wydarzyło że przy moim absolutnie nieodpowiedzialnym i karkołomnym stylu jazdy zaliczylem dzwona przy tak kosmicznie niskiej predkości i w dodatku nawet nie ma całki. Czuję się jakbym skręcił kostkę schodząc ze schodów w domu . Jednak bardzo szanuję ten samochód za to że dał mi tylko takiego pstryczka w nos a nie kompletny nokaut. Mam nadzieję że jeszcze wiele mnie nauczy - w końcu z takim przeznaczeniem go kupowałem - chciałem się nauczyć jeździć "prawdziwym" samochodem, a nie takim który jedzie za ciebie. Na wstępie zaliczyłem twarde lądowanie, ale ważne żeby się nie poddawać tylko wyciągać wnioski i uczyć się.
Jeszcze nie sformuowałem wszystkich wniosków. Nadal analizuję to co się wydarzyło i co zrobiłem źle, a co bardzo źle. Lista wniosków ciągle rośnie. Oprócz oczywistych typu że chodzenie bokiem na dwojce po Warszawie to slaby plan, raczej poszukam ogólnie innego samochodu "ćwiczebnego" do ślizgania się bokami (tym razem raczej na placu albo torze). Takiego którego nie będzie mi żal skasować. BRZ raczej zostawię sobie na track day / autocross. Chyba jest to jednak troche za drogi samochod zeby sie nim rozbijać bokiem. Pewnie poszukam jakiegoś gruz-importu Nissana za <40k...
Od razu mi sie przypomnialy slowa Alex'a z Fitment Industries - "if you plan to drift your daily driver - DON'T". Pierwsze co pomyslalem to "e tam, pi***dolisz pan, nic zlego sie nie stanie". A jednak...