Skocz do zawartości

Quarter

Nowy
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Quarter

  1. Jak kupowałem w lutym OBK to, przyznaję, szczęka mi opadła że w aucie o aspiracjach lekko-terenowych w standardzie nie ma nawet dojazdówki, o pełnym wymiarze nie wspominając. Powiedziałem więc w salonie, że ja bez pełnowymiarowego nie wyjadę. Podrapali się po głowach, modzili coś ze 2 godziny ale wymodzili i mam pełny wymiar, w środku chyba styropian z Forka i kilka gratów na zewnątrz (czyli luzem w bagażniku). Szykuję w weekend sprzątanie w autku to cyknę fotki jak to jest zrobione. O ile pamiętam to dospawali szpilkę, do której mocuje się koło aby nie funkcjonowało jako luźny pocisk :)

  2. Wiecie co? Jako człowiek stosunkowo długowieczny już muszę przyznać, że na drogach u nas jest...coraz lepiej :) Na zwykłych szosach praktycznie coraz mniej samobójców, ludzie jeżdżą wręcz skrajnie spokojnie. Gdzie te czasy, kiedy jako młody gówniarz rozpędzałem moje bolidy z 60-konnymi silnikami do 140-150 (dalej nie chciały) i gnałem jak wariat, w wioskach dla przyzwoitości zwalniając do 120 km/h. Nie ma się czym chwalić, wiem, ale nie byłem jedyny - tak wyglądała przesiadka społeczeństwa z 28-konnych Maluchów. A dziś coraz trudniej o takich wariatów ;)

     

    Na autostradach też jakby lepiej. Owszem, co jakiś czas podleci ktoś z 200 km/h na liczniku i trenuje nadgarstek odpowiedzialny za włączanie świateł drogowych, ale to nie jest jakaś plaga. Królów i Królowe Lewego Pasa też jakby zanikają - czasami wystarczy włączyć lewy migacz, bez błyskania laserami, i zawodnik spokojnie zjeżdża na prawy pas. Tu już większym problemem są ciężarówki, gdzie różnica prędkości podczas wyprzedzania się przez nie nawzajem potrafi wynosić 5km/h i cały manewr, jakby to ujął Clarkson, należy opisywać korzystając z miar czasu przyjętych w geologii. 

     

    Generalnie - nie jest dramatycznie, naprawdę. Jeździłem po Europie, w UK, w Azji i w USA, więc jakieś tam porównanie chyba mam. 

    • Lajk 4
  3. Jako ujeżdżacz 150 konnego czołgu o taktycznym oznaczeniu OBK SBD CVT nie mam zbyt wielu szans na kopanie kogokolwiek, kto na kilometr nie pachnie zajeżdżoną skodziną, więc wyżywam się w inny sposób. Otóż jest takie miejsce w Wawce (dla lokalesów - zjazd z Dolinki Służewieckiej od Siekierek/Wilanowa w stronę Piaseczna), gdzie tuż przed skrętem w pojedynczą nitkę ślimaka odbywa się regularne wcinanie się różnych sportowców z lewego pasa. Przyznaję, że zawsze wtedy testuję na ile ich umiejętność zap...... po prostej przekuwa się na dynamiczną jazdę w dosyć złożonym długim łuku tego ślimaka (pod koniec zacieśnia się, więc bywa zabawnie) i trzymam się dzielnie takiemu "wcinkowiczowi" na ogonie, rozkoszując się SAWD :)

     

    A do kopania wykorzystuję Najdroższą i jej ukochaną Alfę Gtv 3.0 - siadam sobie na miejscu pasażera i leniwie, z odcieniem wyższości i z trudem hamowanego znużenia obserwuję jak moja Najdroższa, z szopą blond włosów objeżdża napiętych zawodników, którzy właśnie wydali skromne "set" tysiaczków na swoje machiny i muszą klęknąć przed 17-letnią furą kupioną za 1/dwu lub trzydziestą tej sumy, prowadzoną przez, khm.., 40-paro letnią niewiastę :) :) :)

  4. Wkręcisz się :) :) :) I nie ma co się oszukiwać - jak ktoś jest fanem motoryzacji, to zabawy i rajdy przeprawowe muszą go wciągnąć, nie tylko same wyprawy. Złapiesz klasyczny dreszczyk pt. "JA tego nie przejadę??? Oczywiście, że dam radę!" ;) ;) ;) A potem zbrojenia, sprzedaż domu, dalsze zbrojenia, sprzedaż dzieci, znów zbrojenia, rozwód, kolejne zbrojenia, sprzedaż nerki, jeszcze kilka fantów dołożonych i w końcu pod domem postawisz mały czołg :) :) :) 

     

    Miłego upalania!!!

  5. Coś w tym może być, bo ja jestem z pochodzenia...Łodzianinem :) :) :) Ale Snorkel (tak ma na imię, jako dziecko jeździł z nami off-road) w Łodzi nie był, więc to daleki kuzyn musiał być ;) 

     

    Szelki K9 polecam ze wszechmiar - drogo (to zawsze jest relatywne), ale dobrze. Tylko ori. 

  6. Pełna zgoda - automat w terenie rządzi. Ciągłe przenoszenie napędu, możliwość pełzania bez masakrowania sprzęgła, koncentracja na otoczeniu, a nie na zmianie biegów - samo dobre. Trzeba tylko odpowiednio odpowietrzyć przed topieniem. 

     

    Przy zjazdach w Jeepach zapinałem reduktor na Part Time Low i "1"  na skrzyni i można było wysiadać i obiec samochód dookoła - w takim tempie się toczył :) Tak więc bezproblemowo. 

     

    38d5643bf1845685.jpg

     

    Ale się temat zrobił! :) :) :)

  7.  

    Hmm w sumie skrzynia działa bez zarzutu...warto to ruszać?

     

    Słyszałem, że jak działa to nie ruszać. 

     

     

    Ja bym taką wymianę zrobił przed wyjazdem na długą wyprawę.  

     

    Przed samą wyprawą to się takich rzeczy nie robi a przynajmniej z miesiąc wcześniej należy zakończyć duży przegląd i wymiany klamotów aby był jeszcze czas na parę kilometrów testów, sprawdzenie czy wszystko gra i ewentualne korekty.

     

    Dodatkowo nadgorliwość skrzyniom automatycznym nie służy. 

     

    Zaniedbania i lekkie podejście do tematu też automatom nie służą :) Zgadzam się z Tobą na pewno w kwestii nie robienia poważnych ruchów na dzień przed  wyjazdem - ale to chyba każdy wie, że na dzień przed wyjazdem nawet opon się nie zmienia. Przypominam tylko, że to ma być auto WYPRAWOWE, a potencjalnie najbardziej "nienaprawialną" w warunkach wyprawowych częścią samochodu jest właśnie automat. Gdyby Kolega chciał się topić na poligonie pod domem, to z pewnością nie namawiałbym go na takie wydatki :) To zresztą tylko sugestia - przeżyłem kilka skrzyń automatycznych, wolałbym na Saharze mieć pewny sprzęt :)

     

    Zresztą...nie ma o co kruszyć kopii tylko gratulować nabytku. 

  8. Tak,

    Wiem, w sumie szczegół, ale na tak zacnym Forum  i w tak dobrym temacie używajmy prawidłowych nazw.

    Moim zadaniem nie olej tylko płyn hydrauliczny.

     

    Chyba jednak troszeczkę przesadzasz :) To trochę tak, jakby upierać się aby zamiast "pendrive" mówić "pamięć masowa USB". Nawet np. Castrol używa pojęcia "płyn" i "olej" zamiennie, szanując wieloletnie przyzwyczajenia użytkowników:

     

    AUTOMATIC TRANSMISSION FLUIDS
    As automatic transmissions become more complex, there’s a need for more technologically advanced fluids to ensure vehicle reliability. Getting the right oil for your car is key to ensuring your transmission operates as designed and you get a smooth driving experience every day.

     

    Castrol, with over 100 years of experience in developing transmission fluids, and being the choice of many leading car and transmissions manufacturers for factory-fill products, offers a range of automatic transmission fluids for your car’s requirements. Providing you the peace of mind that you are selecting the right oil for your vehicle.

     
     

    http://www.castrol.com/en_us/united-states/products/car/automatic-transmission-fluids.html (wytłuszczenia moje - Q)

     

    Gdybym miał czas i potrzebę spierania się o terminologię, to zapewne przeglądając Forum znalazłbym dziesiątki nieprecyzyjnych pojęć, których użycie nie spowodowało problemów komunikacyjnych. Ale nie czuję takiej potrzeby, tak jak nie czuję potrzeby poprawiania czyichś błędów ortograficznych czy interpunkcyjnych, choć sam staram się pisać poprawnie po polsku. 

     

    Ad meritum czyli wracając do samej skrzyni (czy może jednak "przekładni" - w końcu to "transmission", a nie "gearbox"?) - jeśli masz dowód wymiany oleju przy znanym przebiegu, a sam olej jest czysty, bez opiłków, to latając po Polsce nie musisz tego robić. Ja bym taką wymianę zrobił przed wyjazdem na długą wyprawę.  

  9. Wielkie gratulacje! W sumie Toyota powinna mi płacić za reklamę - nigdy sam nie miałem, a wszędzie reklamuję jako najlepsze auto wyprawowe :) 

     

    Dobra rada Starego Marudy (czyli mnie) - podjedź do kogoś kumatego w automatycznych skrzyniach i niech Ci zrobi dynamiczną wymianę oleju. Zapłacisz sporo, ale będziesz dokładnie wiedział co w środku bulgocze. Biorąc pod uwagę nienaprawialność automatu w warunkach polowych czy średnio cywilizowanych, to jest cena relatywnego spokoju. Podpytaj go przy okazji, czy nie warto dołożyć dodatkowej chłodnicy do skrzyni biegów i czujnika temperatury skrzyni (jeśli nie ma w standardzie) - koszt nieduży, a dodatkowy element zwiększający bezpieczeństwo tego ultra ważnego elementu.

     

    Czekamy na relacje z pierwszej wyprawy!

  10.  

    konkretnie kzj95

    jeśli tak to bym Ci polecił tą od mrocznego z rzeszowa (ta z giełdy4x4)

    to nie jest handlarz mirek, siedzi długo w temacie offroadu

    sprzedaje,bo sie napalił na RR L322

    auto robił dla siebie, jeździł na wycieczki z małym dzieckiem itp...

    urwij z ceny ze 3 tys albo niech Ci opony nowe kupi.

     

    Patrz, zalinkowałem tę Toykę i nawet nie zauważyłem, że to od Mrocznego :) Jeśli to jest ten Mroczny z Rzeszowa, który parę lat temu jeszcze ganiał Jeepami to pamiętam go z jeep.org.pl. Bardzo konkretny człowiek, w OR rzeczywiście od dawna. Brałbym od niego, raczej miny Ci nie wstawi. 

  11. Czysto żartobliwie - no, jaki samochodzik jest naprawiany na poniższym zdjęciu, no??? :) :) :) (zdjęcie z Tanzanii)

     

    43c2021752a05513.jpg

     

    Blokady - rzecz fajna, ale bez fetyszu. Takie historie jak poniżej mój syn przejeżdżał prawie stockowym Cherokee XJ (3,5 cala liftu, MT, bez blokad). To oczywiście lajcik, ale na typowych wyprawach zwykle nie jest trudniej. Oczywiście blokady warto mieć, choć to zawsze dodatkowa rzecz, która może się zepsuć. Niektórzy twierdzą, że jeśli zakładać blokadę tylko na jedną oś, to wbrew pozorom lepsze efekty daje blokada na przodzie. Ja miałem we Wranglerze automatycznego Detroit Lockera na tyle i było całkiem nieźle. 

     

     

     

     

    703b00e151e33957.jpg

     

    4341ce893f0ea596.jpg

     

    Podtrzymuję i wspieram kolegów powyżej - chcesz się "wyprawiać", bierz Toykę - im starszą tym lepszą. 

  12. No dobra, generalnie zwariowałem :) Jakiś czas temu szukałem zadziornej służbówki dla szefowej customer service w mojej firmie. Miała być Celica z działu "Sprzedam", ale nie zdążyłem kupić - ktoś mnie ubiegł. Wydarzyła się za to w ubiegły weekend następująca historia, którą opisałem na forum Alfa Romeo, więc podzielę się nią i z Wami :) :

     

    "Krótko opisując historię, która zakończyła się...ale od początku. Prowadzę z żoną niedużą firmę, w której kluczową rolę odgrywa przefajna, prywatnie z nami zaprzyjaźniona kierowniczka działu obsługi. Do tej pory poruszała się służbowym Punto 1.2 16V, którego sprezentował mi mój własny tata odwieszając z racji wieku kluczyki na kołek. Autko jest ok, ale jego moc nieco nie koresponduje z dynamicznym charakterem użytkowniczki, brak mu klimatyzacji itp. Zapadła więc decyzja o wymianie na coś bardziej zadziornego. Już, już prawie miałem kupować Toyotę Celicę GT 2.0 VI gen., ale w ostatniej chwili ktoś sprzątnął mi ją sprzed nosa. I wtedy, przeszukując po raz n-ty internet natknąłem się na oferty Gtv. Poczytałem, wybór padł na 3.0. Patrzę - jest, w Łodzi, z czerwonym wnętrzem. Przez kilka dni nie mogłem się wybrać, wracam do ogłoszeń po tygodniu i....buuu, ogłoszenie zniknęło więc pewnie się sprzedała. Na szczęście zapisałem telefon - dzwonię ...jest, jeszcze aktualne! W pociąg i .....wróciłem na kołach srebrną Gtv 3.0. Na oko trochę rzeczy do zrobienia (zostawiam pytania do podforum Gtv/Spider), ale...co tam! Droga z Łodzi do Warszawy to nie była frajda - to była ORGIA!!!! Co za przyspieszenie, jaki dźwięk! Oj, dawno czegoś takiego nie czułem.

    Podjeżdżam pod dom z poczuciem spełnionej misji. O naiwności! Zza drzwi wypada małżonka i z okrzykiem „Alfa! Alfa!” wskakuje za kierownicę. Kolejne 10 minut upływa mi na rozkoszowaniu się z fotela pasażera moją własną, domową wersją Top Gear. Najdroższa kręcąc silnik do równych 6k i zapalczywie wrzucając kolejne biegi histerycznie śmiała się, wyła i krzyczała niczym wybuchowa mieszanka Clarksona i niemieckiego filmu dla dorosłych. Dowiodła jednoznacznie, że istnieje gatunek kobiet, które reagują na Alfy w sposób wręcz biologiczny. Tak czy owak stało się jasne – problem samochodu służbowego jest nadal aktualny bo Gtv…zostaje w domu smile.png 

    Reszta sobotniego wieczoru to odkrywanie historii Alfa Romeo i rozważanie co w takim razie kupić naszej koleżance zamiast Punto. Decyzja mogła być tylko jedna – oczywiście drugie Gtv!!! I tak, chcąc nie chcąc, wstaliśmy rano z synem i pognaliśmy do Suwałk. Przed godziną pod domem stanęła druga Alfa Gtv 3.0 – tym razem czarna (lub ciemno granatowa – nie mamy pewności), również z czerwonym środkiem. Najdroższa uznała ten kolor za bliższy jej sercu, więc ostatecznie czarnulka zostaje w domu, a sreberko pofrunie do firmy stając się prawdopodobnie jedną z niewielu służbowych Alf Gtv 3.0. 

    A my – faceci? No cóż, otrzymaliśmy prawo naprawiania, mycia i woskowania Gtv-ek. A toczyć się będziemy tym co do tej pory – Subaru Outbackiem i Jeepem Cherokee XJ. Taki to los facetów zdominowanych przez Alfaholiczki. Ale nie narzekamy – Najdroższa zawyrokowała, że za dobre sprawowanie będziemy mogli pojechać Alfą na stację benzynową. Najbliższą. Czasem. Bylebyśmy wrócili z pełnym bakiem. "

     

    Ot i cała historia :) I stoją przed domem takie dwie gracje (jedna już dziś pojechała na pakiet startowy):

     

    a895db81e3660719med.jpg

     

    e8e2b35ef64a0800med.jpg

    Nie wiem jak i kiedy pozbieram PLN-y, ale - jeśli mam w tym całym układzie nadal nosić spodnie - pod domem musi stanąć minim 300-konne STi :) :) :) 

  13. W TERENIE automat wygrywa. Natomiast na wyprawie....no, nie naprawisz go w szałasie ;)

     

    Prawda pewnie taka, że kolega najpierw wyskoczy gdzieś bliżej, a na dłuższą wyprawę albo wynajmie samochód na miejscu, albo pojedzie z kimś. Do zabaw w Polsce, ewentualnie Rumunia czy Ukraina, nawet Cherokee XJ da radę. Ostatnio znajomy zaliczył Rumunię, Chorwację i Albanię stareńkim XJ 4.0 (innego silnika nawet nie rozważać!) , z jedną tylko awarią, która wstrzymała go na 2 dni (warsztat gdzieś na zadupiu dał radę, kolega techniczny średnio). 

     

    Gelenda, jak pisałem, to świetne auto. Jeśli Ci się podoba to bierz. Zostaw tylko trochę środków na maksymalnie wypasiony pakiet startowy i spory zestaw części, które weźmiesz na dłuższą wyprawę "na wszelki wypadek". To akurat niezależne jest od marki auta - tak samo brałbym zestaw części do Toyki HZJ, jak i do XJ czy Gelendy. Warto dogadać się z zaprzyjaźnionym sklepem albo warsztatem i wziąć od nich taki zestaw "w komis" - czego nie wykorzystasz to zwrócisz. I najlepiej jechać w minimum 2-3 auta (dobrze jeśli są tej samej marki), z jednym mocno wykwalifikowanym mechaniorem/pasjonatem dłubania. 

     

    Autek możesz też poszukać tu: http://www.rajdy4x4.pl/index.php/ida/3/

     

    Np.: http://www.rajdy4x4.pl/index.php/ida/3/?ogloszenieID=31396&oRdz=1&iO=20&cOd=0&cDo=0&rOd=0&rDo=0&sC=0&aW=0&aM=&q=&sM=0&sP=0&tZ=0&tD=0&pSt=1&p=2

     

    Powodzenia, błoto wciąga! :)

     

    PS. Gelenda ma dobrą reputację bo jest dość pancerna. I faktycznie, ma chyba dwie blokady 100% seryjnie montowane, tak jak np. Jeep Wrangler Rubicon. Większość offroaderów i tak montuje blokady nieseryjne w swoich maszynkach, na co najmniej jedną oś. W przeprawach to podstawa (choć da się całkiem nieźle ganiać bez blokad, byle dało się zblokować centralny mechanizm różnicowy). Czy blokady są niezbędne na wyprawie? Dyskusyjne. Pamiętaj - na wyprawie jedziesz zachowawczo, mając z tyłu głowy, że każde uszkodzenie spowodowane zbytnim szarżowaniem to bardzo, ale to bardzo poważny problem w miejscu odległym od wszelkiej cywilizacji. W zabawach przeprawowych masz luz - dajesz ognia, a jak zmielisz półoś, to za laskiem czy łączką czeka laweta :)

  14. Kocham automaty. Jestem zwolennikiem szkoły, która uznaje wyższość automatów w terenie, zwłaszcza ciężkim, nad manualami. Wszystkie moje Jeepy, włącznie z Wranglerem YJ, miały auto. Ale na daleką wyprawę wziąłbym manual. Jak automat klęknie to jesteś uziemiony na dobre.

     

    Poza tym Gelenda to świetne auto, choć mało popularne w typowo wyprawowych zakątkach świata. 

  15. Wiec nie rozumiem tutaj coniektorych otepialych facetow , chyba macie problemy ze swoimi kobietami :)

     

    Zrozumiałe, że wizja wpompowania 20k w auto nie wywołuje u nikogo banana na twarzy. Ale - skoro masz nick EasyForester - może spróbuj troszkę bardziej "easy", co? Bo się niemiło zrobiło. I chyba niepotrzebnie. 

  16. Jeśli wyprawy (prawdziwe wyprawy, a nie wyprawy na najbliższy poligon) to szukaj minimalnie zmotanego auta. Standard łatwiej będzie naprawić. Zazwyczaj na wyprawach standardowy zawias (góra 2-3 cale liftu, jeśli już) + AT w zupełności wystarczy. Zasadą na wyprawach jest....unikanie przeszkód terenowych. Generalnie celowałbym zdecydowanie w Toyotę Land Cruiser, absolutnie dałbym sobie spokój z Land Roverem i Jeepem. Land Rover ma jeszcze ewentualnie jakiś sens w Afryce (dużo LRów, więc i jaka-taka dostępność części i serwisów), ale jako relatywnie często psujące się auto nie jest raczej dobrym wyborem. Jeepa w Afryce nie uświadczysz - nadaje się ewentualnie na wyprawy europejskie. Nissan na czarnym lądzie to też raczej rzadki obrazek. Króluje niepokonany LC HZJ.  

     

    Wszystkie fury na dużym lifcie tak naprawdę nadają się do przeprawówki (czyli topienia po klamki) i do....lansu po mieście. Jeśli chcesz utopić auto (oj, jak mi się marzy znów poczuć zapach spalonego błota na wydechu!!!), to nie rób podstawowego błędu czyli duży lift i bagażnik wyprawowy z gratami na dachu - każdy trawers Cię pokona. 

     

    Na wschód brałbym LC albo...UAZa. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...