Skocz do zawartości

Adam Ekonomiuk

Nowy
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Adam Ekonomiuk

  1. Przed chwilą jeździłem STI kumpla (które chce sprzedac) jest w jego posiadaniu 6 lat i regularnie serwisuje itp... jedyna wada nie jest zakutu... hmm chyba jednak sie zdecyduję na to STI. Sprzęgło zmienione, wszystko porobione. No trudno bedą chyba dwie Imprezy w garażu :)

  2. Panowie Evo IX był ostatnim Lancerem Evolution posiadającym silnik 4G63. W aktualnie oferowanym przez Mitsubishi Evo X znajdziemy już nowy motor o oznaczeniu 4B11 i on juz nie jest taki dobry koledzy ;)

    dokladnie to samo słyszałem od wielu ludzi, dla mnie Evo tak naprawde konczy sie na IX i właśnie w taki model celuję, albo klasyk EVO VI te dwa modele mnie interesują

  3. EVO jest mniej awaryjne, silnik bardziej podatny na modyfikacje. Ten egzemplarz ktory wkleiles byl dobrze traktowany. Kupujac taki woz mysle, ze dlugo nie zajrzysz do serwisu. Psuja sie tylko te egzemplarze, ktore sa mocno upalanie. To normalne, a auto nie ma 100 czy 200KM a ponad 2krotnie wiecej.

    no właśnie Evo jakoś mnie kusi

  4. Witam, podepnę sie pod temat bo tez stoję przed podobnym dylematem, a mianowicie STI czy EVO? znam różnych ludzi którzy mają to i to wiem, że Evo do codziennej jazdy z jednej strony się nadaje a z drugiej nie, bo mianowicie działa na zasadzie "wszystko albo nic" podobno wolno się nim nie da jechać, a jak juz jedziesz to jest jakaś masakra (wypowiedź kolegi który ma Evo) a do upalania jak najbardziej, z kolei STI bez zakucia to wiadoma sprawa... znajomy (były kierowca PORSCHE CUP) miał EVO (bardzo chwalił) sprzedał i jeździ teraz tylko PORSCHE (ale to inna bajka) na temat GTRa wypowiada sie bardzo krytycznie, wręcz zniechęcajaco. Ale moje główne pytanie EVO czy STI? Byłbym wdzięczny za racjonalne odpowiedzi. Auto powiedzmy miejsko-torowe, z naciskiem na to drugie. Bo do codziennej jazdy mam WRXa.Pozdrawiam

  5. Sorki, tak wtrącę sie do tematu poza tematem własciwym, ja np sam sobie zmieniam opony i uwazam że zdecydowanie lepiej jest zdjąc oponę, wyczyścić felgę (rant gdzie przylega stopka opony) wymienić wentylnicę i absolutnie nic sie nie niszczy przy tym, a wręcz odwrotnie mam pewność że ani nie zaskoczy mnie nagły bkak cisnienia w kole, ani nie bedzie bicia bo za każdym razem wyważam koło, ale to kwestia wyboru i własnego podejścia do sprawy...no i wiadomo sobie nie płacę za wymiane. prawie w każdym aucie dotychczas miałem dwa komplety ale zmieniłem nastawienie :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...