Skocz do zawartości

Ukraina, Odessa, Liman


suberet

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Właśnie wróciłem z samochodowego wypadu na Ukrainę. Trasa: wioska pod  Lwowem - Odessa - okolice Chersonia -Liman(ujście Dniestru) i powrót w okolice Lwowa.

 

Sorry za brak zdjęć, ale gupi ja, zdałem się na nową kamerkę, i lipa. Naciskałem wiele razy zapis filmu w pamięci, a i tak nic z tego nie ma. Ja i elektronika, to od lat dwa światy, które nie potrafią się jakoś zejść razem. :wacko:
1. GRANICA  -- Osobny pas dla obywateli UE. Owszem, teoretycznie istnieje na granicy coś takiego, ale nie ma najmniejszego znaczenia, kiedy kolejka jest długa. Wszyscy stoją w jednej kolejce i dopiero na samej granicy następuje rozdzielenie. Albo i nie następuje. W Krościenku, w kierunku Ukrainy, nie było żadnego podziału do samego końca. Z powrotem już można było podjechać na pas dla obywateli UE, ale zapewne dlatego, że liczba oczekujących aut nie była za duża.  W Korczowej było stania na min 12 godz, wszyscy stali w jednej kolejce. Nieco mniej aut było w Medyce. Też jedna kolejka.

WAŻNE! - Nie można zapomnieć o Zielonej Karcie. Nie każdy ubezpieczyciel wyda ją w lokalnym oddziale od ręki. Mój (Aviva) dostarcza ten dokument tylko z W-wy, poleconym, co trwa kilka dni. Ja zamawiałem dla pewności dostawę kurierem. Dwadzieścia parę zł i za dwa dni miałem ją w domu.
WAŻNE dla tych, którzy tak jak ja, przekraczają granicę z obywatelem Ukrainy w samochodzie. Nie ma tu jakichś konkretnych zasad. Wszystko, jak mi się wydaje, zależy od humoru celników, tak ukraińskich, jak i polskich. Na Ukrainę nikt nie robił z tym żadnych problemów. Z powrotem ukraiński celnik zapytany, czy mogę z Ukraińcem w aucie wjechać pasem dla obywateli UE odpowiedział, że nie ma problemów, bo liczy się obywatelstwo kierowcy, a już nasz celnik miał w tej kwestii odmienne zdanie i przestawili mnie w kolejkę (tyle dobrze, że nie na jej koniec) dla wszystkich. Mój ukraiński pasażer był zdziwiony, bo pierwszy raz spotkała go taka sytuacja z kierowcą z UE.
Celnicy z obu stron granicy nie pytali o zbyt wiele rzeczy. Gdzie byłem, co wiozę i skąd u mnie w aucie Ukrainiec, i tyle. Kontrola bagażu (auto zapakowane po dach) bardzo pobieżna, tylko wzrokowa. Generalnie bezstresowo.

Na granicy ukraińscy celnicy nie pobierają już nielegalnych opłat, czyli mówiąc wprost, łapówek. Chcą do UE, to niech się cywilizują.
WAŻNE!!! Nikt o tym nie pisze, ale zwróćcie uwagę na stan waszego akumulatora. Korczowa i Medyka mają dojazd do granicy lekko pod górkę. Teraz wyobraźcie sobie, że będziecie musieli, przy długiej kolejce, uruchomić silnik na kilka sekund kilkadziesiąt, a nawet kilkaset razy. Pozostawienie pracującego silnika na kilkanaście minut, w celu podładowania akumulatora, jest w tej sytuacji niemiłą koniecznością, co jednak nie jest przyjemne, jeśli robi to co chwilę któryś ze stojących ciasno samochodów. I tutaj przejście w Krościenku ma niezaprzeczalną przewagę na pozostałymi dwoma, bo jest z górki! Można praktycznie podtoczyć się autem pod samą granicę nie odpalając go ani razu, a co najwyżej lekko w kilku miejscach podpychając do przodu. Nie wszyscy o tym pomyśleli, więc widok zapalanego od granicy na pych auta nie jest tam rzadkością. Ze starym jakoś to pójdzie, ale z nowszymi jest problem. Tak więc pamiętajcie i o takim szczególe, bo wyczekiwany wyjazd może z takiego powodu stać się już na wstępie źródłem sporego stresu.

2. DROGI
W moim przypadku nie było źle, ale tylko dlatego, że jechałem Forkiem. Od Granicy do Sambira jest połatana, ale nie dziurawa droga. Od Korczowej do Lwowa droga jest też elegancka. Od Sambira do Lwowa jest nowiutki asfalt. Taki sam jest od Lwowa do Tarnopola. Generalnie główne drogi mają szerokość pasa startowego, wyprzedzanie jest więc bezstresowe. Ukraińscy kierowcy nie zjeżdżają, kiedy wyprzedzasz na trzeciego. Ani ten, którego wyprzedzasz, ani ten z naprzeciwka nie usunie się ani o centymetr, choć mają po bokach nawet po 2 metry luzu. Tak więc uwzględniajmy to. Zapewne boją się niespodzianek w postaci dziur na poboczach.
Linia ciągła..... oznacza, że ktoś namalował, nie wiadomo po co, linię na środku drogi. Wyprzedzanie na ciągłej, na skrzyżowaniach i na przejściach dla pieszych, poza obszarem zabudowanym jest normalne i w zasadzie bezpieczne ze względu na szerokość dróg i świetną widoczność okolicy skrzyżowania. Generalnie jechało mi się na Ukrainie bardzo dobrze, bo jestem zwolennikiem kierowania się na drodze bardziej zdrowym  rozsądkiem niż literą prawa, a tam działa to w najlepszy z możliwych sposobów.

Jadąc po drodze w remoncie nie spotyka się w zasadzie jakichś szczególnych zakazów i ograniczeń. U nas przy takiej okazji nastawiają zaraz znaków jak drzew w lesie i zawsze trafi się jakiś wystraszony, który jedzie te nakazane 60 i ciągnie za sobą wielokilometrowy ogon. Tam zero znaków, zero ograniczeń i hektary świeżego, czarnego asfaltu bez pasów i linii, i wszyscy tną ile mogą. :)

Ruch na drogach jest niewielki, policja występuje tylko w okolicach swoich siedzib przydrożnych (ograniczenie do 50). Tam w obszarze zabudowanym jest 60, co jest logiczne i bezpieczne, ale i tak wszyscy jadą przez wsie nawet 120. Byłem jednym z nielicznych, którzy zwalniali do 70-80. Wątpię, czy dochodzi tam często do jakichś wypadków z udziałem pieszych (chyba, że pijanych), bo przy tej szerokości dróg wszystko widać z daleka.
Bywają spore odcinki dość fatalnych dróg, gdzie trzeba mocno skupić się na stanie nawierzchni, szczególnie na prowincji. Najgorsze są nie dziury, bo tych jest niewiele na głównych drogach, ale ogromne wybrzuszenia asfaltu pomiędzy kołami mocno porysowane śrubami z silników niższych aut. Dlatego wyjazd na Ukrainę zwykłą osobówką jest związany ze stresującą jazdą, szczególnie poza głównymi drogami. Najlepsza opcja, to SUV. Na odcinkach, gdzie inni wlekli się max. 60 ja jechałem ponad 90 bez jakichś większych problemów.
Stacje paliw występują gęsto. Benzyna i diesel jest tańszy niż u nas o ponad 1zł. LPG kosztuje może kilkanaście groszy mniej. Rozbieżności w cenach są na poszczególnych stacjach dość spore, bo sięgają nawet ponad 3UHR. Jakość paliwa bez zastrzeżeń, a tankowałem tam gdzie najtaniej.
Czym dalej na wschód, tym mniej kultury na drogach, co mnie zbytnio nie zdziwiło. Trzeba to uwzględniać, że nikt nie ma wyrozumiałości dla auta z zagraniczną rejestracją. Stanąłem w Odessie na złym pasie i powrót na właściwy wiązał się z trąbieniem i wrzaskami kierowców z obu pasów. Zresztą, tam nie uświadczysz na drodze żadnych pasów, linii, zebr - po prostu połać asfaltu i gęsty ruch aut, i radź sobie człowieku. Nie wiesz, czy stanąłeś na przejściu dla pieszych, czy przed, czy za sygnalizatorem, bo te są malutkie, blade i tylko z prawej strony a czasem nie wiadomo gdzie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. We Lwowie jest bardziej po europejsku.

SPALINY! - Dramat! W miastach można się udusić. Setki starych Żyguli, Ład, Tawrii, Żaporożców, Wołg, Żiłów, Kamazów i MAZów, i wiekowe busiki, a wszystko to dymi na potęgę. Często w trasie wyprzedzałem na wariata dymiącego jak parowóz grata, bo jazda w 40stopniowym upale i z zamkniętym nawiewem na dłuższą metę jest nie do wytrzymania!

Wyjazd na Ukrainę, to fascynująca i bezpieczna przygoda. Ja miałem na pokładzie dwóch tubylców, ale i bez nich dałbym radę, tym bardziej, że to był mój czwarty wyjazd do tego kraju, choć pierwszy samochodem.

Na razie tyle. Chętnie odpiszę na pytania, bo jest wiele spraw, jak np. noclegi, spotkanie z policją, gdzie są puste plaże, jedzenie, nawigacja, zakupy, itd. o których wiedza jest istotna przed wyjazdem.

  • Dzięki! 2
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, suberet napisał:

Na razie tyle. Chętnie odpiszę na pytania, bo jest wiele spraw, jak np. noclegi, spotkanie z policją, gdzie są puste plaże, jedzenie, nawigacja, zakupy, itd. o których wiedza jest istotna przed wyjazdem.

Dzięki za ciekawą relację. Opisz proszę (uprzedzając pytania ;)) wymienione wyżej i wszelkie możliwe szczegóły. Byłem kilka lat temu na Zachodzie Ukrainy samochodem (jako pasażer) i na widok polskich blach policja zatrzymywała i mandacik za jakieś wykroczenie wzięte z czapki ...pozostało się tylko targować o niższą łapówkę.

Edytowane przez Kambol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to do dzieła!

 

NOCLEGI i PLAŻE. Moja opinia w tym temacie nie koniecznie będzie dla wielu zadowalająca. W kwestii noclegu wystarczy mi, żeby nie kapało na głowę, było w miarę cicho i czysto, no i bez robactwa. To wszystko można mieć na Ukrainie za 20 - 30zł za osobonoc w sezonie. Nocleg w Odessie w znaleźliśmy w trakcie jazdy. Tam było po 45zł od osoby, bo to Odessa. B) Ze znalezieniem noclegu nie było z tym problemów mimo tłumów na plaży. Były do wyboru nieco droższe ale bardziej komfortowe opcje. My mieliśmy kuchenkę, łazienkę i dwa pokoje z trzema łóżkami. No i stary, kineskopowy JVC włączany będącym na wyposażeniu patyczkiem. :biglol: Ale jest wi-fi załączane o 8 rano. :applause:

Tłumy w mieście i na plaży zniechęciły nas do pozostania w Odessie. Samo miasto, może za pierwszym razem zrobi wrażenie, ale na trzeci raz jest męczące, dlatego szybko pojechaliśmy dalej. No bo ile razy można ganiać po schodach? ;)

Następne miasto na morzem, do którego zmierzaliśmy to Kobleve. Równie zatłoczone i hałaśliwe co Odessa, choć niewielkie, więc następny cel, to Oczakov.

Mała mieścina, nic do zwiedzania, dużo ruin po pustych ośrodkach, zarośla, na wielu uliczkach brak asfaltu, ale ja bardzo lubię takie klimaty. Czyli strzał w dziesiątkę! Plaża prawie pusta, dość malownicza zatoczka poniżej skarpy. Podjechaliśmy prawie na skraj owej skarpy uliczkami przy których na wielu domach była tabliczka z telefonem i zaproszeniem na nocleg. Wyhaczony pierwszy z brzegu i sprawa załatwiona. Mamy nocleg za 28zł/noc. Było by taniej, gdybyśmy zostali na tydzień. Umywalki i prysznice (czarna beczka na dachu) są na zewnątrz, na dworze. Tak samo stoliki, przy których można coś zjeść. W razie deszczu może być nie ciekawie, ale mi to nie przeszkadza. Sklepy są tam dostępne, w miarę zaopatrzone (8 rodzajów masła, a tylko jeden, gumiasty, sztuczny i niejadalny żółty ser z Rosji) :unsure:

Następny nocleg był u rodziny moich Ukraińców we wsi Ołeksandrivka więc trudno tu coś pisać o cenach i wygodach. Plaże, te większych ośrodkach, zastawione płatnymi leżakami, w 95% pustymi, co jest wkurzające, bo zajmują miejsca a stoją puste.

Ogólnie jest tam biednie, skromnie, w miarę czysto i przaśnie - czyli SUPER!!! :thumbup:

 

POLICJA. Generalnie siedzą w swoich posterunkach. Tylko raz spotkałem wędrowny patrol stojący sobie spokojnie przy drodze - całe 3km od posterunku - szaleńcy jacyś!

Raz mnie jednak zaskoczyli (ja ich zresztą też).

Ale po kolei. Zjazd z głównej drogi na jeszcze główniejszą, przez nich zwaną autostradą, w kier. Odessy. Droga szer. trzech naszych pasów schodzi się z drogą o szerokości pięciu pasów, czyli hektary asfaltu, ale na nim żadnych linii tylko czarna połać. Aż tu nagle znak STOP! Po co??? Dlaczego??? O co chodzi??? Tak mnie zaskoczył bezsens tej sytuacji, że nie zatrzymałem się tylko przetoczyłem obok znaku powoli. 100m dalej czekał on - Ukraiński policjant - chłop na schwał, w czapce zawadiacko przekrzywionej na bok (taki u nich szpan). Machnął lizaczkiem i ucieszył się wyraźnie na widok zagranicznej rejestracji. Zaprosił kolejnym machnięciem lizaczka do pójścia za nim.

Weszliśmy do nowiutkiej, klimatyzowanej siedziby drogówki. Wiedziałem do czego zmierza. Zaprowadził mnie w kąt korytarza i wprost zapytał, ile mu dam :blink:

Odpowiedziałem, że nic mu nie dam, i żeby pisał mandat.

Tak go to zszokowało, że aż westchnął i zapytał, czy wolę zapłacić większą kwotę za mandat, niż jemu dać mniej.

Powiedziałem "Tak, piszcie sztraf (mandat)".

Zapytał "Dlaczego?"

"Bo jestem wierzący i nie daję łapówek"

Znowu westchnął wyraźnie zagubiony i jakiś taki oklapnięty. "Dobra, idziemy do biura."

W biurze komputery i w ogóle nowoczesność. Jesteśmy sami. Na jego biurku mnóstwo ikon (tylko na jego biurku, czyli szczególnie wierzący był) -_-

Wziął moje dokumenty  i ciągle ciężko wzdychając zaczął coś pisać. Nagle oddał mi wszystko i mówi "Ujeżdżaj, te wasze anglijskie bukwy. Ja ich nie umieju czytać".

Wyobrażam sobie jaka walka duchowa toczyła się w jego wierzącej głowie. Wierzący Polak nie chce dawać w łapę a on, wierzący Ukrainiec chętnie bierze?! :krecka_dostal:

Chyba pierwszy raz w życiu spotkał takiego wariata, co wolał zapłacić niż dać. Cała rozmowa z mojej strony odbyła się w moim nieco lepiej niż średnim rosyjskim. Dałem radę. Moi Ukraińcy czekali w napięciu jak ten Polak sobie poradzi. Potem dowiedziałem się, że mandat za STOP to jakieś 40zł a on oczekiwał ok. 15.

Tego polowania na zagraniczne blachy już nie ma. Zresztą polskich blach tam jest nawet sporo (tzn. w okolicach Lwowa, dalej na wschód to rzadkość), bo pracujący u nas Ukraińcy rejestrują auta do spółki z polakami i tak tam jeżdżą, żeby uniknąć idiotycznie wysokiego cła.

Tablice przydrożne informujące i fotoradarach to fikcja. Nic takiego tam nie spotkałem a i miejscowi potwierdzają, że ich nie widzieli nigdy poza posterunkami DAI, czyli ichniej drogówki. tam czasem ustawiają radar. Zbliżając się do takiego posterunku widzimy co najmniej dwa ograniczenia prędkości i zakaz wyprzedzania, no i dużą niebieską tablicę z inf. o posterunku DAI. Takie nagromadzenie ograniczeń jest na Ukrainie rzadkością, więc wiadomo, że DAI blisko. Polują raczej na miejscowe, rozklekotanie dostawczaki i busy, bo tam wziatku mają pewną.

Generalnie cywilizowanie Ukrainy zaczyna się tam chyba przede wszystkim od służb mundurowych, bo zmiana na plus jest kolosalna, tak na granicy, jak i w policji.

 

JEDZENIE. Lubię próbować lokalnego jadła, ale nie po restauracjach, tylko w przydrożnych barach, budkach, na bazarach, itp. "lokalach". Jakieś Uzbeckie, czy Kazachskie lokaliki to mój żywioł. Tanio, ciekawie i egzotycznie. Tyle, że ja mam strusi żołądek (codziennie kefir czy maślanka) więc nic mnie tam nie ruszy, ale kilkanaście lat temu kolega bankowiec, żywiący się w Polsce fastfoodami (ciągły brak czasu) już od pierwszego czeburieka we Lwowie, aż po Sudak na Krymie zwiedzał wszystkie lokalne kibelki w szybkim tempie. :biglol:

Czeburiek kupiony byle gdzie kosztuje ok. 12UHR, ale już taki sam przy plaży w Koblevie 30UHR. Ja najadam się do syta dwoma czeburiekami. Występują z serem i zmięsem. Oba pyszne. Kwas chlebowy, taki naturalny - 19 - 25UHRza 1,5L. Ten przydrożny też jest super, ale nie pytałem po ile, tylko tankowałem do wszystkich wolnych butelek. Na pewno jest tańszy. Ze sklepowych, mój ulubiony to "Cziornyj". Jest tego spory wybór. No i chałwa słonecznikowa! Pychota! Żałuję, ze słodycze ciężko mi się trawią, więc nie jem tego za dużo, ale baaaaardzo lubię. Nasz sezamowy ulepek z bezsensownie gigantyczną ilością cukru nawet nie umywa się do ichniej chałwy słonecznikowej.

Chleb mają biały, nawet bardzo biały, ale jest dużo lepszy od naszego czysto pszennego chleba. Nie jest to coś takiego jak nasza biała wata. Jest bardziej ubity i ma mięciutką skórkę. Razowe pieczywo jest powszechnie dostępne.

Mają tam mnóstwo przeróżnych pierogów i czegoś w stylu pierogów - lepioszki, pielmieni i inne nazwy, których już nie pamiętam.

Jadłem też ryby (byczki, i coś dużego ) ale, że nie jestem fanem ryb to nie będę się wypowiadał. Ryba jak ryba, smakuje rybą.

 

Ok, na razie tyle, bo już padam.:dobranoc:

 

  • Super! 2
  • Dzięki! 1
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...