Skocz do zawartości

Przepisy ruchu drogowego.


hak64

Rekomendowane odpowiedzi

46 minut temu, tom-k napisał:

Mam kolegę w drogówce i gdyby doszło do kolizji to przyjął by zasadę że ten kto miał bardziej zwężoną część drogi lub był bliżej jakiejś luki powinien był ustąpić.

No to współczuję. Jeśli jezdnia jest wąska i dwa pojazdy nie mogą się wyminąć, to w przypadku kolizji winny jest kierujący, który przekroczył oś jezdni lub obaj kierujący (jeśli obaj przekroczyli). Jeśli jeden z kierujących zatrzymał swoje auto, a drugi próbował się zmieścić, ale mu nie wyszło, to winny jest kierujący pojazdem, który był w ruchu. Żaden przepis nie mówi o drodze bardziej, czy mniej zwężonej, lukach i odległościach od nich. Teoretycznie, kierujący powinni się dogadać, ale można też trafić na uparciucha, który złośliwie będzie sobie stał i czekał na ruch przeciwnika. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam tam już długi czas i nigdy nie było problemu. Zawsze czekam aż ktoś opuści zwężenie, albo inni puszczają mnie. Nie można ustalić która cześć była bardziej zwężona, bo każdy parkuje inaczej. Pan widząc, że nie ma miejsca aby się minąć kontynuował jazdę i próbował wymusić cofnięcie się przeze mnie. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem jakimś osiedlowy szeryfem. Każdemu zdarza się pomylić, zdarza mi się taką osobę przepuścić. Ale tutaj tak nie było. Pan z pełną premedytacją próbował mnie "zepchnąć" powołując się na jakieś nieistniejące przepisy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to dać tu czy nie, ale się nadaje, bo chodzi o wyobraźnię.
Otóż dziś na moją przyjaciółe jadąca na rowerze, najechała panna na rolkach, od tyłu. Bec na prostych nogach na tyłek na asfalt. Czemu najechała? Bo koleżanka na rowerze zwolniła przed przejeżdżającymi jej drogę. "nie wiedziałam że pani zwolni" tłumaczyła się rolkarka.


Albo rowerzysta wyprzedza innego, a pomiędzy nich pcha się szybszy cwaniak bezmozgi. Wyobrażacie to sobie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Debili jest pełno. Kiedyś, dawno temu, mówiono o sygnalizowaniu zamiaru skrętu, chociażby ręką. Rowerowiec jedzie równolegle z samochodem, ma do wyboru: jechać prosto lub skręcić pod kątem prostym. Skręca w lewo bez żadnego uprzedzenia. Kierowca jest geniuszem, daje w heble i zatrzymuje się 0,5 m przed pacjentem. Ja byłem pieszym w okolicach przejścia. Tenże powoźnik roweru zsiada, szarpie za klamkę samochodu i bluzga. Zamiast podziękować za uratowanie życia ! Wtrąciłem się z "lekką mordą". Wystartował do mnie, kask, rękawiczki, silikony, ale mu chyba rura lekko zmiękła. Do mojego dziadkowego (tak, już skończyłem 63 lata) 105 kg wagi i 182 wzrostu, odsunął się na bezpieczną odległość. Ale bluzgał dalej. Pan Kolarz. Akurat na pętli (Warszawa, Szczęśliwicka, Drawska, Dickensa) Wysiadał Pan Policjant po służbie, ale w pełnym umundurowaniu. Bardzo fajny policaj. To wyszło w późniejszej rozmowie. Na jego widok, a Pan policaj bardzo się zainteresował kolarzem bluzgającym na wszystkich i grożącym, że zrobi tu porządek, pan kolarz wskoczył na rower i tyle go widzieliśmy.

Edytowane przez mz56
Literowka.
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ci zapaleni kolarze to święte krowy, ja już podwójnie uważam, szczególnie na takich ktorzy maja na sobie  najmodniejsze ciuchy z kolekcji kolarskich. Najgorsi są ci co nie jeżdżą samochodami, a uważają się za specznawców od przepisów drogowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, tom-k napisał:

uważają się za specznawców od przepisów drogowych.

Problemem nie jest sam brak znajomości przepisów, ale brak prawnych wymagań ich znajomości. Osobnik posiadający dowód osobisty z odpowiednią metryką urodzenia, może poruszać się rowerkiem po drogach:

- nie posiadając OC, choć jest uczestnikiem ruchu,

- może jeździć nawet jeśli IQ wystarcza mu tylko do podcierania zadka i nieubierania gaci na lewą stronę,

- korzystać z pierwszeństwa na przejazdach dla rowerzystów, nawet gdy droga dla rowerów przecina drogę z pierwszeństwem przejazdu (wykładnia znaku D-6b),

- może poruszać się drogą jednokierunkową w dowolnym kierunku:

  • znak D-3 „droga jednokierunkowa” oznacza drogę lub jezdnię, na której ruch może odbywać się tylko w jednym kierunku;
  • wyjątki: jeśli pod znakiem D-3 znajduje się tabliczka z napisem „NIE DOTYCZY” wraz z symbolem pojazdu lub wyrażeniem określającym pojazd — takie pojazdy mogą poruszać się w obu kierunkach;
  • szczególnym przypadkiem jest ulica jednokierunkowa o dopuszczalnej prędkości do 30 km/h — jeśli pod znakiem D-3 zawieszono tabliczkę „NIE DOTYCZY” z symbolem roweru lub wózka rowerowego — „ruch tych pojazdów może odbywać się bez wyznaczonych pasów ruchu” (par. 44 ust. 3 rozporządzenia) — czyli jadący „prawilnie” mają na uwadze, że rower może lecieć z naprzeciwka;
  • słowem: rowerzysta może wówczas jechać pod prąd jednokierunkową — bez wyznaczonego kontrapasa (pkt 7.11.1 rozporządzenia ws. szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych) — a informuje o tym znak B-2 „zakaz wjazdu” wraz z odpowiednią tabliczką (par. 17 ust. 2 rozporządzenia)                                                                                                                                                                                                                                                                     
  • Lajk 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.06.2019 o 10:07, tom-k napisał:

Ci zapaleni kolarze to święte krowy, ja już podwójnie uważam, szczególnie na takich ktorzy maja na sobie  najmodniejsze ciuchy z kolekcji kolarskich.

 

Na wszystkich trzeba uważać, jednak chyba jeszcze gorsi są typ hipstera połączonego z kurierem na zdezelowanej kolarce bez hamulców z ostrym kołem do tego w butach SPD. Oni często nawet nie stają na czerwonym..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, vince_snd napisał:

 

Na wszystkich trzeba uważać, jednak chyba jeszcze gorsi są typ hipstera połączonego z kurierem na zdezelowanej kolarce bez hamulców z ostrym kołem do tego w butach SPD. Oni często nawet nie stają na czerwonym..

 

Wystarczy pojechać do centrum jakiegoś dużego miasta w PL. W centrum KRK, przepisy drogowe wśród rowerzystów się "nie przyjęły".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy pieszym wolno wejść na ścieżkę rowerową? Chyba tak, bo czasem nie ma innej możliwości. Są miejsca, w których ścieżka jest znacznie szersza niz chodnik, ot tak pomyślano dojście do przejścia (przez ulicę, zebra, światła) , że mamy pol metra chodnika a dwa oznaczone jako ścieżka rowerowa. I wtedy oto Jedzie narwany rowers i dzwoni jak poje.... uważając że ma rację. Ściezkowy chamulec.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jak mawia kolega "życie po pięćdziesiątce ma swoje uroki, co prawda występują pewne trudności z czytaniem bez okularów, ale za to z daleka można rozpoznać idiotów". Ja jeszcze dokładam  - "zwłaszcza gdy się odezwą". Dysponuję obecnie dalszą częścią korespondencji dotyczącej zdarzenia opisanego na stronie 48 (kobieta wyprzedzała kilka pojazdów i nie podjęła żadnego manewru obronnego /hamowanie, zjechanie na bok/ po zauważeniu, że z drogi gruntowej wyjechał inny pojazd i porusza się w jej kierunku). Z racji że mamy tu ewidentny przypadek potwierdzający, że niektórzy chodzą do kościoła modlić się, nie o własne szczęście czy dobrobyt, ale o to by sąsiadowi krowa zdechła, przedstawiam poniżej treść korespondencji:

Witam.
W zdarzeniu, które kiedyś opisywałem, brały udział 3 pojazdy tzn.:
1. moj tipo; 
2. samochód ciężarowy w który wjechaliśmy tzn żona; 
3. samochód osobowy, który wyjechał z drogi gruntowej. 
Ten ostatni zgłosił szkodę do naszej ubezpieczalni, która wysłała do nas papiery aby opisać całą sytuację. Wg żony (ona wtedy jechała) nie doszło do kontaktu z tym samochodem co zostało napisane w tych papierach. Jednak po czasie zadzwoniłem do nich i okazało się, że tamtemu kierowcy zostało z naszego oc wypłacone odszkodowanie. Pani nie chciała powiedzieć ile. Na stronie ufg sprawdziłem że to około 360PLN.
Po kolizji kierowca ten zgłaszał szkodę w postaci 2 pękniętych/połamanych kołpaków i PIONOWEJ czarnej rysie i długości 5-7cm na tylnym nadkolu. Nasz tipo jest koloru białego.
Żadnych dokumentów, że szkoda dla tamtego kierowcy została uznana z ubezpieczenia nie otrzymałem.
Chce złożyć reklamację do Compensa z jakiej racji uznali mu takie szkody, gdzie wg nas nie doszło do kontaktu między naszymi samochodami, i dwa - w jaki sposób mielibyśmy zrobić te szkody, które on zgłaszał? Pęknięty kolpak przód i tył oraz pionowa rysa czarna.. Wg mnie to niemożliwe.
Chyba jego samochód oglądał jakiś Rzeczoznawca i jak on mu to uznał?
Czy Jest szansa że uznają reklamację? A jeśli nie uznają to co, mam iść do "sądu"?.....
Pozdrawiam 

Moja odpowiedź:

Witam. Odpowiem krótko.
Czy jeśli wyjeżdżając (włączając się do ruchu) z posesji, czy drogi gruntowej wymuszę pierwszeństwo przejazdu, a kierowca innego pojazdu - chcąc uniknąć zderzania (a może chcąc uratować moje życie), odbija kierownicą i wjeżdża w drzewo, ma zgłosić szkodę w nadleśnictwie? 
Jeśli na miejscu patrol policji, to dane o sprawcy, oraz okoliczności zdarzenia zostały przekazane ubezpieczycielowi likwidującemu szkodę. 
Pozdrawiam. Henryk

To jednak nie koniec, bo po chwili otrzymuję kolejnego maila:

Witam. 
Policja była. Sprawcą kolizji z samochodem ciężarowym podczas jego wyprzedzania była żona w tipo. Kolizja ta spowodowana była min. tym, że w trakcie wyprzedzania ciężarówki, znad przeciwka wyjechał samochód z drogi gruntowej. Zła? decyzja żony, że kontynuowała wyprzedzanie i nastąpiła kolizja z ciężarówką. 
Po zdarzeniu kierowca osobówki mówił że w sumie to on nie jest tu zamieszany i jedzie dalej. Potem zmienił zdanie i chciał kasy za kołpaki i pionową rysę na samochodzie. Żona nie chciała się zgodzić na 200 PLN które on chciał, i po czasie on zgłosił szkodę do ubezpieczenia.
Moim zdaniem niesłusznie bo najpierw sam mówił że on nie jest W to zamieszany, no i te jego szkody : popękane kołpaki i pionowa rysa, które wg mnie były już wcześniej, a nie W wyniku kolizji z nim. Jego samochód ma Z 15 lat i jest raczej zaniedbany, porysowany ( żona robiła zdjęcia).
Dlatego myślę nad złożeniem reklamacji. Tylko się zastanawiam jak mu te szkody uznali, i jak podejda do naszej reklamacji.
Pozdrawiam

Odpowiadam:

Jeśli uczestnik zdarzenia został uznany winnym, to niezależnie od rozmiaru szkody i ilości pojazdów uczestniczących w zdarzeniu, poszkodowani maja prawo do likwidacji szkody na koszt ubezpieczyciela sprawcy. Być może gościu z drugiego auta zwietrzył możliwość naprawienia swojego wozu na czyjś koszt i zgłosił szkodę. Może jednak być i tak, że szkody na jego aucie powstały nie w wyniku kontaktu z Waszym samochodem, ale z innym uczestnikiem tego zdarzenia, z barierką, znakiem drogowym, ogrodzeniem posesji, czy czymkolwiek innym, co tam się znajdowało. Istotne jest, że powstało wskutek przedmiotowego zdarzenia (np. spowodowane zmianą toru jazdy podczas wykonywania manewru obronnego, lub uderzeniem przedmiotów oderwanych od pojazdów uczestniczących w bezpośredniej kolizji).
Zgłoszenie reklamacji nie przyniesie Wam żadnej korzyści, bo utrata zniżek następuje nie za każdy uszkodzony pojazd, a za zdarzenie szkodowe (niezależnie od ilości uszkodzonych samochodów), co najwyżej tamten uczestnik zdarzenia będzie musiał pisać nowe oświadczenie i wyjaśniać okoliczności powstania uszkodzeń. Tak, czy siak odszkodowanie już dostał i to ubezpieczyciel musiałby mu udowodnić (art 6 kc), że tak nie było.
"zastanawiam jak mu te szkody uznali" - Ubezpieczyciele maja prawo zastosować uproszczoną metodę szacowania wartości szkody (na podstawie nadesłanych przez poszkodowanego fotek uszkodzeń). Tak więc wcale nie musiało być oględzin rzeczoznawcy. Po drugie, nie wie Pan za co zapłacił ubezpieczyciel (podejrzewam, że za same kołpaki), bo gdyby uwzględniono ową pionową rysę na karoserii, to wypłacona kwota musiała by być wyższa (360 zł nie pokrywa nawet kosztu lakierowania jednego elementu). 
Pozdrawiam. Henryk

I dostaję kolejnego maila:

Z tego zdarzenia, do tej chwili, tylko ten z osobówki wystąpił do ubezpieczalni. Tir miał małe uszkodzenia: ryski na zderzaku i jakaś osłonka koło świateł mu odpadła. Może dlatego jeszcze nie zgłaszał szkody.
I na dziś ten przez którego to wszystko się zdarzyło dostał nienależną kasę z ubezpieczenia.. 
Dzięki za odpowiedź.

Zatem odpowiadam:

Ale własne auto naprawione z AC, więc szkoda i tak widnieje na koncie.
"ten przez którego to wszystko się zdarzyło dostał nienależną kasę z ubezpieczenia". O ile mnie pamięć nie myli, to wina była po stronie małżonki (wyjaśniałem to Panu, powołując się na stosowne przepisy). Proszę więc nie zwalać winy za zdarzenie na innego uczestnika. Być może jest on tylko winny cwaniactwa i wykorzystania zdarzenia do naprawy wcześniejszych uszkodzeń swojego auta, ale to mu trzeba udowodnić.
Pozdrawiam. Henryk

I dostaję jeszcze jedno pytanie: 

Tylko jak to udowodnić? Myślałem żeby poszukać taki sam samochód jak "poszkodowany" - podjechać i ustawić tipo tymi elementami które były uszkodzone aby sprawdzić czy są możliwe uszkodzenia tamtego samochodu przy kontakcie z tipo. Porobić zdjęcia i wysłać reklamację.
A po tym jak przyznali mu odszkodowanie to czy ja nie powinienem o tym otrzymać informacji od ubezpieczyciela?

Nie ukrywam, że trochę mnie zagotował, więc odpowiadam:

Już wypowiadałem się w przedmiotowej kwestii. Uszkodzenia wcale nie musiały powstać w wyniku kontaktu z Waszym pojazdem, mogło to być cokolwiek (barierka, znak drogowy, krawężnik) znajdujące się na torze jazdy tego samochodu. 
"jak to udowodnić?" Zlecić biegłemu sporządzenie ekspertyzy (koszt powyżej 1 tys zł). Złożyć w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu wyłudzenia nienależnego świadczenia, przez uczestnika zdarzenia, przedstawiając dowód w postaci wspomnianej ekspertyzy. Następnie złożyć reklamację do Ubezpieczyciela dołączając zarówno ekspertyzę biegłego, jak i kopię postanowienia prokuratury o wszczęciu dochodzenia w sprawie podejrzenia wyłudzenia świadczenia. Kolejnym krokiem jest złożenie pozwu cywilnego przeciwko wyłudzaczowi i żądanie zrekompensowania poniesionej straty (utrata zniżek). Do pozwu oczywiście dołączamy całość materiału dowodowego i potwierdzenie opłacenia kosztów sądowych (wadium). Po jakimś czasie (od kilku miesięcy do kilku lat) zostanie wyznaczony termin rozprawy, na której będzie Pan mógł bliżej poznać sprawcę Pańskich cierpień. Niestety nie jestem w stanie przewidzieć wyniku procesu, za co z góry przepraszam.
Pozdrawiam. Henryk

  • Zmieszany 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was pytanie. Blok, w którym mieszkam znajduje się na osiedlu, którego ścięcia dróg zarządza deweloper. Pod blokiem znajdują się wydzielone, oznaczone miejsca parkingowe. Jestem właścicielem jednego z nich. Przy wjeździe pod nasz blok znajduje się znak B-36 zakaz zatrzymywania się + T-24 „odholowanie”, a pod spodem dopisek „nie dotyczy miejsc parkingowych”. Od dwóch dni jakis „uprzejmy” sąsiad parkuje swoje samochody poza miejscami parkingowymi, w taki sposób, ze bardzo utrudnia mi wyjazd z mojego miejsca. Z uwagi na to, ze przyjeżdżał późnym wieczorem, a ja wyjeżdżam skoro świt nie miałem możliwości „złapać” go i poprosić żeby tego nie robił. Postanowiłem dać mu znać, ze mi to przeszkadza podnosząc mu wycieraczki. Nie pomogło, wiec zrobiłem to ponownie. Jednak dziś w nocy chyba imprezowali cała grupa i słyszałem, ze jak wychodzili to darli się na pół osiedla werbalnie uświadamiając wszystkich co zrobi osobie, która te wycieraczki podnosi. Krótko mówiąc zacząłem się obawiać konfrontacji. Co mogę zrobić i co powinienem zrobić z takim delikwentem? 

Poki co jestem w stanie wyjechać ze swojego miejsca, ponieważ nie wprowadził się jeszcze sąsiad, który ma miejsce obok mnie. Jednak gdy on zaparkuje na swoim miejscu, a ja o 5 rano będę chciał wyjechać to nie będę w stanie tego zrobić.

Edytowane przez Czarne_Koronkowe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym preferował najpierw rozmowę. Jeśli faktycznie nie możesz go złapać bezpośrednio to ja bym napisał kartkę do drzwi albo za wycieraczkę. Jeśli nie poskutkuje i rano nie możesz wyjechać to po straż miejską dzwonisz i laweta. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym preferował najpierw rozmowę. Jeśli faktycznie nie możesz go złapać bezpośrednio to ja bym napisał kartkę do drzwi albo za wycieraczkę. Jeśli nie poskutkuje i rano nie możesz wyjechać to po straż miejską dzwonisz i laweta. 

Uroki życia w cywilizowanym miejscu z niecywilizowanym sąsiadem.
Też polecam rozmowę, a potem sankcje jak znów się zatrzyma na drodze.
Ale: jak jest bezczelnym chamem to zaparkuje na miejscu parkingowym i nic mu nie zrobią straże i policja.
Przerabiałem z miejscem w garażu podziemnym, poza wspólnotowym komunikatem nic z takim samochodem zrobić się nie dało.



Sent from my iPhone using Tapatalk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Czarne_Koronkowe napisał:

Poki co jestem w stanie wyjechać ze swojego miejsca, ponieważ nie wprowadził się jeszcze sąsiad, który ma miejsce obok mnie. Jednak gdy on zaparkuje na swoim miejscu, a ja o 5 rano będę chciał wyjechać to nie będę w stanie tego zrobić.

Jeśli jakiś pojazd uniemożliwia wyjazd prawidłowo zaparkowanego auta, to można wezwać policję, lub straż miejską i odholują taki pojazd. Zgłaszający interwencję musi się jednak liczyć z możliwością uczestniczenia w rozprawie sądowej (jako świadek), gdyż zwykle w takich sytuacja sporządza się wniosek o ukaranie do sądu. 

Jest też inna możliwość. Zastaną sytuację (zablokowany wyjazd udokumentować /fotki/), zadzwonić na policję i poinformować o sytuacji i konieczności skorzystania z taksówki. Wziąć fakturę, lub imienny rachunek od taksiarza, a następnie złożyć zawiadomienie (na policji) o popełnionym wykroczeniu i dołączyć rachunek do wniosku o ukaranie,  z żądaniem zwrotu poniesionych kosztów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nie będzie spychologii w stylu "my tu nic nie możemy, bo (i tu do wyboru) to na terenie osiedlowym, nie droga publiczna, itd."? Sądząc z opisu sytuacji, gdzie ktoś w nocy drze ryja o wycieraczki, a nie bardzo rozumie, że parkuje źle, to rozmowa jest najmniej skutecznym sposobem... brak auta i koszty jego odzyskania jak najbardziej :P

Edytowane przez PR7EMEK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, PR7EMEK napisał:

A nie będzie spychologii w stylu "my tu nic nie możemy, bo (i tu do wyboru) to na terenie osiedlowym, nie droga publiczna, itd."? Sądząc z opisu sytuacji, gdzie ktoś w nocy drze ryja o wycieraczki, a nie bardzo rozumie, że parkuje źle, to rozmowa jest najmniej skutecznym sposobem... brak auta i koszty jego odzyskania jak najbardziej :P

Zawsze mnie rodzice uczyli, żeby być miłym dla innych i ze „pokorne ciele dwie matki ssie”, ale w tym wypadku śmiem podzielać zdanie @PR7EMEK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, PR7EMEK napisał:

A nie będzie spychologii w stylu "my tu nic nie możemy, bo (i tu do wyboru) to na terenie osiedlowym, nie droga publiczna, itd."?

Mają obowiązek zareagowania na zgłoszenie, więc interwencja musi być podjęta.Jeśli do zdarzenia doszło na terenie prywatnym, to mandatu nie wystawią, auta nie odholują, ale wniosek do sądu muszą sporządzić (o ile zgłaszający złoży stosowne zawiadomienie). Zgłaszający ma w takiej sytuacji także prawo do wezwania lawety i odholowania intruza na parking strzeżony (o zwrot poniesionych kosztów od sprawcy zamieszania występuje we wniosku do sądu)

 

22 minuty temu, Czarne_Koronkowe napisał:

Zawsze mnie rodzice uczyli, żeby być miłym dla innych i ze „pokorne ciele dwie matki ssie”,

Pokora i kulturalna rozmowa może być skuteczna, o ile kultury nie brakuje drugiej stronie. W przypadkach, gdy mamy do czynienia z przeciwnikiem "odpornym" na nauki, potrzebna jest nauczka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, hak64 napisał:

Zgłaszający ma w takiej sytuacji także prawo do wezwania lawety i odholowania intruza na parking strzeżony (o zwrot poniesionych kosztów od sprawcy zamieszania występuje we wniosku do sądu)

Mam zadzwonić po lawetę i poprosić o odholowanie samochodu który nie jest moja własnością? Jakiś laweciarz na to pójdzie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, hak64 napisał:

Mają obowiązek zareagowania na zgłoszenie, więc interwencja musi być podjęta.

Na moje zgłoszenia od dawna SM nie reaguje... Po prostu nie przyjeżdżają ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Czarne_Koronkowe napisał:
3 godziny temu, hak64 napisał:

odholowania intruza na parking strzeżony (o zwrot poniesionych kosztów od sprawcy zamieszania występuje we wniosku do sądu)

Mam zadzwonić po lawetę i poprosić o odholowanie samochodu który nie jest moja własnością? Jakiś laweciarz na to pójdzie?

RoadRunner. Jaka kradzież? Jeśli ktoś zablokuje mi wyjazd z garażu, czy bramy, to mam siedzieć na zadku i modlić się, by się zawodnik zlitował? Facet uniemożliwił ci w ten sposób korzystanie z własnego mienia, więc podjąłeś kroki by ten stan zmienić. Nie jest to żadna kradzież! Zleciłeś zabezpieczenie jego mienia na parkingu strzeżonym i tyle. Sam kiedyś poleciłem kumplowi takie rozwiązanie (pisałem o tym w "cham na drodze"), bo facet (jakiś kierownik w banku) notorycznie blokował mu wyjazd z garażu (zostawiał wprawdzie za wycieraczką nr telefonu, ale nigdy mu się nie spieszyło by usunąć auto. Przestał, gdy musiał odebrać swoje auto z parkingu strzeżonego i poniósł koszt holowania... 

 

1 godzinę temu, Aga napisał:

Na moje zgłoszenia od dawna SM nie reaguje... Po prostu nie przyjeżdżają

Obowiązki policjantów reguluje ustawa. Nie wiem jak w przypadku straży miejskiej, ale zwykle pomaga prośbę wzmocnić groźbą - "czy Wasz przyjazd nastąpi szybciej niż moja pisemna skarga do Waszego przełożonego?"

Edytowane przez hak64
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może zanim się ex cathedra coś napisze warto poczytać o orzecznictwie w takich sprawach: https://kruczek.pl/czy-wlasciciel-prywatnego-terenu-moze-odholowac-zaparkowany-pojazd-albo-zablokowac-kolo/

 

14 minut temu, hak64 napisał:

Facet uniemożliwił ci w ten sposób korzystanie z własnego mienia, więc podjąłeś kroki by ten stan zmienić.

 

Wiem,  że to absurd, ale było trochę spraw nagłośnionych m.in.  o porzuceniu samochodu na działce właściciela, który nie mógł go odholować. Wiadomo, własność, rzecz święta.

 

http://lublin.naszemiasto.pl/artykul/nie-moga-pozbyc-sie-porzuconego-bmw-stojacego-na-prywatnym,513814,art,t,id,tm.html

Edytowane przez subleo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...