Skocz do zawartości

1990 Legacy I - Colin - rajdówka historyczna


BartZ

Rekomendowane odpowiedzi

Zakładam wątek, bo coś się zaczyna dziać.

Co prawda już wiem, że droga będzie długa i wyboista, ale chyba można zacząć snuć tę opowieść ;)

 

Pomysł był bardzo prosty - wziąć legasia BC (to oznaczenie świetnie zresztą do nich pasuje, bo są tak stare, że jak najbardziej można je określać Before Christ :P ), wsadzić do niego mega napęd i zrobić coś niepozornego acz bardzo szybkiego. Wiadomo jak to wygląda, trzeba zacząć od budy. Najlepiej w dobrym stanie za psie pieniądze. Jasne :twisted:

O dziwo buda się znalazła i to jeżdżąca. Dobry stan to nieco przesadzone określenie na jej kondycję, ale... nie było źle, zważywszy na cenę ;)

Dość powiedzieć, że na pytanie czy dojadę nim do Zielonej Góry (grubo ponad 400km) sprzedający (skąd inąd młody sympatyczny człowiek) zmarszczył się trochę i powiedział, że raczej tak. Pocieszające :)

Dojechawszy szczęśliwie na miejsce po koniec lipca 2013 roku (nie mówię kiedy wyjechałem :mrgreen: ) szybko stwierdziłem, że generalnie to ja se mogę z tym samochodem zrobić co mi się żywnie podoba. Myśl ta nastroiła mnie niezwykle pozytywnie do auta, które w gruncie rzeczy miało stać i czekać na swój moment.

W zw. z powyższym postanowiłem powstrzymać korozję i zakupiwszy pędzel i czerwoną farbę typu hammerite opierdzieliłem legasia dookoła, dodając mu jednocześnie pasy mocy  ;)

 

Legas.jpg

 

 

Pierwsza rejestracja 17.12.1990, silnik 2.2 w swej 136-konnej odmianie, skrzynia manualna i nawet tempomat jest, był, i tak nie działał...

 

Opanowawszy pierwsze oznaki korozji :twisted: stwierdziłem, że trzeba mu z lekka poprawić hamowanie i dlatego zakupiłem 17-calowe fele, oczywiście złote B)

  • Lajk 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się robią ;)


Oczywiście fele były niezbędne ze względu na planowany większy zacisk. Standardowo było 266 na jednotłoczku. Zakupiłem od jednego z kolegów czterotłoczki i po ich reanimacji założyłem do auta. Mam gdzieś fotki z całej operacji więc jak je znajdę to wrzucę. Ostatecznie wyszło coś takiego. Auto zyskało niesamowicie na wyglądzie i mówię to zupełnie poważnie, o skuteczności hamowania nawet nie wspominam.

 

Fela%2Bi%2Bzacisk.jpg 


Plusem tych felg jest to, że mają o ok. 10mm mniejsze et od serii i dlatego idealnie wręcz odsunęły się na boki zupełnie zmieniając auto. W prowadzeniu również i wymagało to przyzwyczajenia ;)


Potem wpadły stołki, kawiorowe B)

 

Sto%C5%82ki.jpg


A potem bardzo zgrabna i przyjemna fajera. Model raczej znany  :yahoo:

 

Fajera.jpg


Zacząłem też szykować budżet pod finalną operację...


W tzw. międzyczasie okazało się, że tył nie hamuje i właściwie zupełnie. Lewy zacisk umarł, dosłownie. Nie dało się go ruszyć, prawy coś tam łapał, ale lipa była straszna. Okazało się, że Witek Grzywaczewski ma zaciski na sprzedaż z jakiejś imprezy 2006 czy 2007, to je wziąłem. Chodziły jak masełko i pasowały P&P. Żeby ładnie komponowały się z przodem poddałem je procesowi odświeżania.

 

20140522_210543.jpg

 

20140524_095200.jpg


Przy okazji, zgodnie z założeniami projektowymi, zakupiłem felgi, które będą jeździły na aucie... wkrótce ;)

 

Speedline%2Bsafari.jpg


Niestety, kiedy wydawało mi się, że już prawie jestem gotów do rozpoczęcia totalnej i całkowitej odbudowy budy i zrobienia z tego auta, tego co planuję, życie zweryfikowało plany. Tak bywa, co robić. Plany szlag trafił w zw. z zakupem chaty. Wszystkie priorytety zostały podporządkowane budowie i projekt popadł w hibernację. To co było robione wcześniej było właśnie z myślą o ostatecznym kształcie auta, no jednak termin został mocno odsunięty. Ponownie, powoli i z mozołem, zacząłem zbierać budżet i nawet poczęło to nabierać jakiś kształtów kiedy wyskoczyła mała wtopa :facepalm:

Pojechałem na Rajd Dolnośląski w ubiegłym roku i kurna walnęła mi linka sprzęgła. Dość szczęśliwie bo przed samym Dzierżoniowem. Niezawodny jak zawsze Maruś ogarnął temat, jednak jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Szybka diagnoza i okazało się, że drugi cylinder nie ma kompresji. Tzn. ma, ale 2,5 czyli tak jakby nie miał. No trochę do dupy. 


Wróciłem samochodem do ZG i zacząłem rozmyślać co robić. Doszedłem w końcu do wniosku, że naprawię motor i to "swemi rencami" ;)

Zawiozłem auto do zaprzyjaźnionego mechanika celem wyharatania motoru. Zwiozłem silnik do chaty i zacząłem.

 

2200%2Blegas%2B1.jpg


20141108_165710.jpg


Porozkręcałem go dość mocno ;)

 

20141109_225334.jpg

 

20141210_184054.jpg

 

Musiałem też zdjąć miskę olejową bo była potwornie skorodowana. Szczerze mówiąc tak bardzo, że rdzę musiałem zbijać bo inaczej nie chciała, hmm, odpaść :)


No ale ostatecznie po pomalowaniu odzyskała nieco dawnego blasku ;)

 

miska%2Bpo%2Bmalunku.jpg


Głowice wyglądały strasznie, no ale ich wygląd to rzecz wtórna. Ważne jest to, co pod deklami. Zawiozłem je do diagnozy i jak sądziłem reanimacji do zaprzyjaźnionego zakładu w Głogowie.

 

20141112_060448.jpg


Niestety, okazało się, że lewa, właśnie tam gdzie brakowało kompresji to szrot. Prawa byłaby powiedzmy do uratowania, w sumie lewa też, ale koszt były absurdalny i pozbawiony zupełnie sensu. Rozpocząłem poszukiwania głowic. Do akcji przyłączył się Dave Saszyński i w sumie znalazł takowe u siebie w Irlandii. Problem jednak polegał na tym, że głowice były cały czas na motorze, a motor w samochodzie. No i kolega Irol trochę się ociągał z wyjęciem. Mnie czas naglił, poniekąd, a tu nic. Zupełnie przypadkiem znalazłem takie głowice u nas, w dobrej cenie, więc odwołałem Irlandię i kupiłem to, co bylo na miejscu. Oczywiście zawiozłem je znowu do Głogowa no i na szczęście były w porządku. Niemniej jednak zostały poddane pewnej niezbędnej rewitalizacji by wszystko było ok.

 

Glowice%2Bnowe.jpg


W oczekiwaniu na finał głowic zajmowałem się motorem i jego osprzętem. Np. koło pasowe było tak zeżarte, że nie szło go ruszyć czymkolwiek :blink:

 

20141114_090908.jpg


Jedynie nóż tokarski sobie z tym poradził. Ja widzę to jako redukcję masy :mrgreen:

 

20141114_090545.jpg


Prace, wolno, ale posuwały się do przodu. Niestety pod sam koniec okazało się, że klucz dynamometryczny, który miałem sobie pożyczyć ktoś zajumał i zostałem bez ważnego narzędzia. Mój mechanik miał, ale z zakresem od 60Nm, a to ciut za dużo dla głowic seryjnego boksera. No nie było skąd wziąć cholerstwa, więc chcąc nie chcąc sam se kupiłem. Ładny, niemiecki :P 

Przyszły też wszystkie uszczele od Mareczka. Przed Sylwestrem dotarł rozrząd i już myślałem, że poskładam wszystko do kupy i będzie gitara. Akurat.

Generalnie głowice już miałem zamontowane, dekielki oczyszczone i przykręcone nowiutkimi śrubkami. Wewnętrzne plastiki rozrządu również więc siłą rzeczy założyłem rozrząd. Wszystko pięknie ładnie, paseczek, roleczki, mój piękny germański klucz ustawiony na 68Nm i zabieram się za dokręcanie rolek. A tu ....................... zonk. Zonk jak stąd do Suwałk :facepalm:

Okazało się, że obie rolki prowadzące (te gładkie) mają zerwany gwint i w dodatku, ktoś już przede mną reanimował!!! Kurna...


Co było robić... A to - kolega w pracy wytoczył mi tulę z gwintem zewnętrznym i wewnętrznym. Nawierciłem otwory pod rolki, nagwintowałem, wkręciłem tuleje i ostatecznie przykręciłem rolki. Klucz do łapy i piko belo. Nawet nie drgnęło. Osłona, kolektor, osprzęt i silnik 06.01.2015 został ukończony i kilka dni temu wylądował u mechanika na wsadzenie. Więc teraz czekam i siedzę jak na szpilach czy wszystko zabangla ;)

Troszkę mu makijażu zapodałem, żeby nie wyglądał tak staro :)

 

2200%2Blegas%2B1b.jpg

  • Lajk 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...