Skocz do zawartości

Naprawa Forestera 9 miesiecy ? Serwis Kocar Poznań


pwoy

Rekomendowane odpowiedzi

Forum sponsorowane, chlopaki zamykaja niewygodne posty... :D

 

A moim zdaniem zamknięcie tematu było słuszne, bo nie bardzo wiem czego więcej autor oczekuje od Dyrekcji?

Jak zrozumiałem to ubezpieczyciel zwlekał cały czas z decyzjami, każdą przeciągając ile się dało albo jeszcze dłużej. Czego oczekiwać od ASO? Że naprawi wszystko wymieniając i będzie się potem przepychać z ubezpieczalnią? Z góry skazane na porażkę. Jak by wymienili jedną śrubkę bez zgody ubezpieczyciela, to na 100% by za to kasy nie dostali. Jak rozumiem ASO sugerowało konieczność wymiany całej elektroniki, ale ubezpieczyciel kazał zmieniać element po elemencie.

 

Wg. mojej opinii to nie było tu zaniedbania ze strony ASO, była rozpaczliwa próba ze strony ubezpieczalni na wydanie jak najmniejszej kwoty. Jeśli to byłby samochód prywatny, nie leasingowy, to spokojnie można by zaskarżyć ubezpieczyciela za przeciąganie sprawy i uniemożliwienie w ten sposób prowadzenia działalności w normalny sposób (bo skoro leasing, to zakładam że działalność). Przy leasinowanym samochodzie, może też można wystąpić o odszkodowanie za straty/dodatkowe koszty, ale to już prawnika trzeba by spytać.

 

Może ja coś źle zrozumiałem z tej dyskusji, ale chyba nie. Pomimo że rozumiem frustrację i bezsilność użytkownika samochodu, którego nie można używać a trzeba za niego płacić (mnie też by szlag trafiał), to postawmy się w pozycji ASO. Dać samochód zastępczy za friko na parę miesięcy? Zapłacić z własnej kieszeni za naprawę licząc że uda się to potem odzyskać? Ja bym na ich miejscu nie zaryzykował...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 149
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Forum sponsorowane, chlopaki zamykaja niewygodne posty... :D

 

A moim zdaniem zamknięcie tematu było słuszne, bo nie bardzo wiem czego więcej autor oczekuje od Dyrekcji?

Jak zrozumiałem to ubezpieczyciel zwlekał cały czas z decyzjami, każdą przeciągając ile się dało albo jeszcze dłużej. Czego oczekiwać od ASO? Że naprawi wszystko wymieniając i będzie się potem przepychać z ubezpieczalnią? Z góry skazane na porażkę. Jak by wymienili jedną śrubkę bez zgody ubezpieczyciela, to na 100% by za to kasy nie dostali. Jak rozumiem ASO sugerowało konieczność wymiany całej elektroniki, ale ubezpieczyciel kazał zmieniać element po elemencie.

 

Wg. mojej opinii to nie było tu zaniedbania ze strony ASO, była rozpaczliwa próba ze strony ubezpieczalni na wydanie jak najmniejszej kwoty. Jeśli to byłby samochód prywatny, nie leasingowy, to spokojnie można by zaskarżyć ubezpieczyciela za przeciąganie sprawy i uniemożliwienie w ten sposób prowadzenia działalności w normalny sposób (bo skoro leasing, to zakładam że działalność). Przy leasinowanym samochodzie, może też można wystąpić o odszkodowanie za straty/dodatkowe koszty, ale to już prawnika trzeba by spytać.

 

Może ja coś źle zrozumiałem z tej dyskusji, ale chyba nie. Pomimo że rozumiem frustrację i bezsilność użytkownika samochodu, którego nie można używać a trzeba za niego płacić (mnie też by szlag trafiał), to postawmy się w pozycji ASO. Dać samochód zastępczy za friko na parę miesięcy? Zapłacić z własnej kieszeni za naprawę licząc że uda się to potem odzyskać? Ja bym na ich miejscu nie zaryzykował...

 

Sam bym tego lepiej nie opisał.

 

Mam wrażenie, że niektóre osoby, które się udzielają w tym temacie nie miały nigdy do czynienia z ubezpieczalnią nic więcej jak kontakt z przemiłą panią w trakcie negocjacji stawki i wysłuchania jaka to wspaniała jest ubezpieczalnia, w której mamy polisę.

 

W przypadku szkody i konieczności wypłacenia odszkodowania zaczyna się piekło i próba obarczenia odpowiedzialnością ASO za postawę, procedury, wymagania ubezpieczalni jest... najdelikatniej ujmując nie fair.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do Urabus

O ile się nie mylę to nie jest dział pod nazwą: "Pytania do Urabus" tylko "Pytania do Dyrekcji", więc jeśli masz do mnie sprawę to zapraszam na PW :)

Odpowiedz Dyrekcji jest taka jak juz napisalem we wczesniejszym poscie i raczej malo osob na forum usatysfakcjonowala

Odpowiedź Dyrekcji zapewne nie usatysfakcjonowała również jej samej, że tak pozwolę sobie zacytować:

Przykro mi, że nie byłem w stanie ( pomimo licznych zakulisowych działań ) pomóc.

ale najwidoczniej takie były realia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że rzeczowa dyskusja mogłaby się odbyć tylko wtedy, gdyby zostały tutaj opublikowane chociaż w skrócie: dokumentacja kolejnych napraw oraz korespondencja z ubezpieczalnią wraz z ich procedurami i terminami. Wtedy można by się do tego jakoś ustosunkować. Bez tego pozostają jedynie podejrzenia i domniemania. W ten sposób ktoś jeszcze dojdzie do wniosku, że maczała w tej sprawie Al.-Kaida... :D;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urabus powiedział : Wiadomo przecież,że wszelakie serwisy utrzymują się ze świadczenia usług i ktoś za te usługi musi zapłacić.Jeśli więc zapłaty odmawia ubezpieczyciel to koszty musimy pokryć my jako klienci,nie ma w tym nic dziwnego.

Nie tak do końca.Przede wszystkim mówimy o serwisie autoryzowanym , więc mamy pełne prawo wymagać wysokiej jakości usług oraz tego , że potrafi wykazać rzeczywisty rozmiar usterek ubezpieczycielowi-sam to pisałeś w poście z 16 sierpnia.Oczywiście bywa ,że serwis musi powalczyć o odzyskanie pieniędzy ,ale to ryzyko zawodowe-jakość sieci serwisowej to też wizerunek firmy.

 

Wracając do meritum.W postach z dn 30.03 i 17.03 Były przedstawione pytania i wątpliwości , na które nie uzyskałem odpowiedzi , więc jeszcze raz.

Ubezpieczyciel zatwierdził kosztorysy przedstawione przez serwis jeszcze w lipcu i sierpniu 2012 następnie serwis po wymianie sterownika silnika,zegarów,programowania wtryskiwaczy nie potrafił wykazać konkretnych uszkodzeń ,które rzeczoznawca mógłby zatwierdzić-to opinia ubezpieczyciela przedstawiona w piśmie do Rzecznika Ubezpieczonych oraz w programie TVN Turbo(Turbokamera). Chciałbym wiedzieć jakie prace wykonał serwis później tzn np. od listopada do marca.Czy korzystano (zgodnie z sugestią) z pomocy innych ekspertów ? Jeżeli tak to jakich.Czy dyrekcja sprawdził jak wygląda faktycznie proces diagnostyki i naprawy czy też oparł się na tym co przekazał serwis. Dlaczego nie otrzymałem do dzisiaj pisemnej odpowiedzi na moje pismo do Głównego Biura Subaru ,które było przekazane do SIP ? Czy wyjaśniono dlaczego serwis nie odpowiedział na pismo z prośbą o wyjaśnienie sytuacji od mojego pełnomocnika prawnego ? Czy wyjaśniono dlaczego nie dopuszczono do oględzin przysłanego przeze mnie rzeczoznawcy ?- miało to na celu wsparcie serwisu w starciu z ubezpieczycielem. Tych pytań mam więcej ale może wystarczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej!

No gdzie jest Kolega cybel i Andrzej Koper, co mowę Wam odjęło?

Dyrekcji też ani widu ani słychu....., a Kolega Urabus pewnie już niedługo będzie Moderatorem, jak będzie takie niewygodne dla SIP tematy tu "tolerował" chociaż tego bym akurat najbardziej żałował, bo rzadko są takie momenty, że można Moda pochwalić... w takiej sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No gdzie jest Kolega cybel i Andrzej Koper, co mowę Wam odjęło?

A tak nieśmiało zapytam.Co mam z ta sprawą wspólnego?Jakiś powód konkretny do domagania się wypowiedzi z mojej strony? :huh:

Chyba,że zwrócenie uwagi,na cytowanie wyrwanych zdań z obszerniejszej wypowiedzi,upoważnia mnie do zajmowania stanowiska po którejkolwiek ze stron?!

Ponadto aby mieć jakiś ogląd sprawy,trzeba znać fakty i postępowanie wszystkich zainteresowanych stron,czyli ASO również. ;)

Natomiast nic nie wiemy o korespondencji ASO z ubezpieczycielem.

Ale wyrok jak widzę już zapadł. ;)

Co do reszty to się wstrzymam z komentarzami.Pozdrawiam. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No gdzie jest Kolega cybel i Andrzej Koper, co mowę Wam odjęło?

 

Pan jakis taki "napięty" dzisiaj... :) ....jeszcze raz powtarzam , ze to ubezpieczyciel przez swojego rzeczoznawcę decyduje o sposobie naprawy i wycenia jej koszty, wydając zgode na wykonanie pewnych prac tzn. zapłaci za nie albo uznaje , ze szkoda jest całkowita ( ma wszystkie cenniki i zna czas wyznaczony na te czynnosci ) co stało się w tym przypadku.

 

a dlaczego tak skandalicznie długo to ustalano (bank/uzytkownik/aso/ubezpieczyciel).....skąd mogę wiedzieć..? ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest, a w zasadzie była skomplikowana. Nie dziwi, że budzi ona sporo emocji. Bardzo bym jednak prosił o trzymanie się tematu i powstrzymanie się (wiem, że to niełatwe ;)) od zbędnych komentarzy (@@Tiger :icon_arrow: PW :twisted:).

Dyrekcji też ani widu ani słychu

Jakbyś uważnie śledził forum to wiedziałbyś, że Dyrekcja nie unika odpowiedzi tylko walczy z dziką naturą akermańskich stepów ;)

bywa ,że serwis musi powalczyć o odzyskanie pieniędzy

Ale to musiałoby wynikać z umowy jaką zawarłeś z serwisem, gdy zostawiałeś auto do naprawy. Trudno się ustosunkować do takiego stwierdzenia nie znając jej treści.

Chciałbym wiedzieć jakie prace wykonał serwis później tzn np. od listopada do marca

No tu to się Tobie dziwię :rolleyes: Ja w tych okolicznościach leżałbym pod samochodem pomiędzy diagnostą, a rzeczoznawcą i mobilizował ich to działania ;) A tak na własny użytek to chciałbym z tego wątku wynieść wiedzę: czy i co może zrobić użytkownik pojazdu by zminimalizować prawdopodobieństwo powstania takiego klinczu na linii serwis - ubezpieczyciel jaki niewątpliwie miał miejsce w omawianym tu przypadku?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urabus powiedział :

Ja w tych okolicznościach leżałbym pod samochodem pomiędzy diagnostą, a rzeczoznawcą i mobilizował ich to działania ;)

Pewnie tak trzeba ,ale biorąc pod uwagę fakt ,że jestem zapracowanym facetem a do serwisu mam ponad 100km było to trudne na co dzień. Niemniej bywałem tam i starałem się uzyskać konkrety telefonicznie ale to niewiele dawało -zawsze dość pokrętne informacje bądź wręcz czasami ich brak Stąd pismo od prawnika i próba wysłania rzeczoznawcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest, a w zasadzie była skomplikowana. Nie dziwi, że budzi ona sporo emocji. Bardzo bym jednak prosił o trzymanie się tematu i powstrzymanie się (wiem, że to niełatwe ;)) od zbędnych komentarzy (@@Tiger :icon_arrow: PW :twisted:).

Dyrekcji też ani widu ani słychu

Jakbyś uważnie śledził forum to wiedziałbyś, że Dyrekcja nie unika odpowiedzi tylko walczy z dziką naturą akermańskich stepów ;)

bywa ,że serwis musi powalczyć o odzyskanie pieniędzy

Ale to musiałoby wynikać z umowy jaką zawarłeś z serwisem, gdy zostawiałeś auto do naprawy. Trudno się ustosunkować do takiego stwierdzenia nie znając jej treści.

Chciałbym wiedzieć jakie prace wykonał serwis później tzn np. od listopada do marca

No tu to się Tobie dziwię :rolleyes: Ja w tych okolicznościach leżałbym pod samochodem pomiędzy diagnostą, a rzeczoznawcą i mobilizował ich to działania ;) A tak na własny użytek to chciałbym z tego wątku wynieść wiedzę: czy i co może zrobić użytkownik pojazdu by zminimalizować prawdopodobieństwo powstania takiego klinczu na linii serwis - ubezpieczyciel jaki niewątpliwie miał miejsce w omawianym tu przypadku?

Przepychanki pomiędzy zainteresowanymi stronami to jedno i tego nigdy do końca nie wyjaśnimy ale zainteresowany/poszkodowany ma wiele pretensji do ASO i przynajmniej ten watek powinien być wyjaśniony bo chociaż to powinno leżeć w naszych kompetencjach. Sugestie że to zainteresowany powinien leżeć pod samochodem w czasie jego naprawy zapiszę w "dziwnych dowcipach" bo następny krok to naprawy samodzielne a ASO będzie tylko dawać pieczątkę no i wystawiać rachunek. :biglol:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zainteresowany powinien leżeć pod samochodem w czasie jego naprawy

Na końcu mojego zdania była ikonka sugerując by to leżenie traktować z lekkim przymrużeniem oka " ;)". Chodziło mi o to, że zainteresowany powinien trzymać rękę na pulsie... tzn. nie tak dosłownie trzymać, ale żeby wiedział co w trawie piszczy... tzn. nie chodzi mi o to, żeby samochód był naprawiany w trawie i piszczał, ale żeby zainteresowany był w kursie dzieła... tzn. nie to żeby kursował ponad 100 km i oglądał dzieła serwisu, ale żeby był na bieżąco :biglol:

 

Pewnie tak trzeba

Pewnie niekoniecznie... ale doświadczenie podpowiada, że czym głębiej pozna się tajniki jakiej sprawy tym szybciej i lepiej udaje się ją załatwić. Niezależnie jednak od naszych spekulacji Twoje wątpliwości może rozwiać tylko analiza dokumentacji naprawy, co zauważył zresztą już wcześniej @@sebachon :idea:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urabus powiedział :

Ja w tych okolicznościach leżałbym pod samochodem pomiędzy diagnostą, a rzeczoznawcą i mobilizował ich to działania ;)

 

Przecież jednym z zarzutów jest to, że do auta nie został dopuszczony przez ASO niezależny rzeczoznawca, więc nawet ikonka (uśmieszek) na końcu nic nie zmienia, bo właśnie on chciał "tam leżeć" ale mu nie pozwolili.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja z innej beczki ;) Zawiodły procedury naprawcze.

Powinno być: uderzene pioruna = wymiana całej elektroniki bez wnikania co jest dobre, a co jest złe. Sposób naprawy w końcu określa producent. I tak naprawdę przecież to auto z gwarancją. Więc producent moim zdaniem ma schizofremię jeżeli by zaakceptował np. tylko wymianę 1 sterownika "A" z ubezpieczalni, autko by pojeździło, a za miesiąc na wskutek przegrzania jakiegoś scalaka pada sterownik "B" - i co wtedy, gwarancja to obejmuje??

Tak by dawno chłopina wiedział na czym stoi.

 

Podam Wam mój przykład z życia. Przyjechała kobieta do mnie do serwisu ( dawne czasy) ;) ze spalonym sprzęgłem ( jeszcze dymiło spod maski) :D Oczywiście rozbiórka, poinformowanie kobiety o stratach, czyli docisk, łożysko, tarcza, a koło zamachowe nie nosiło uwaga! oznak nadpalenia jednak też zalecałem wymianę. Ale ona była z głupio/mądrym tatą :D więc nie zgodzili się na wymianę koła zamachowego. Po miesiącu ten samochód przyjechał na lawecie z usterką zgłoszoną przez kobietę, że nie może zapalić. Rzeczywiście rozrusznik słychać ale silnika nie kręci. Rozbiórka i okazało się, że wprasowany na ciepło w koło zamachowe wieniec zębaty spadł z koła z powodu wcześniejszego przegrzania. Miałem zrobioną wcześniej dokumentację zdjęciową bo zawsze tak się zabezpieczłałem i klientka mogła mnie cmoknąć - gwarancja nie objęła tego.

 

Widzicie logikę problemu? Powtórzę jeszcze raz: PIORUN = WYMIANA CAŁĘJ ELEKTRONIKI i taka powinna być diagnoza ASO dla ubezpieczalni.

Edytowane przez jaceksu79
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzicie logikę problemu? Powtórzę jeszcze raz: PIORUN = WYMIANA CAŁĘJ ELEKTRONIKI i taka powinna być diagnoza ASO dla ubezpieczalni.

Ja widzę, zresztą taka była także pierwotna diagnoza ASO. Była już o tym mowa w tym wątku

Chcieliśmy na samym początku wymienić całość

I tak trzeba było zrobić :)

 

@@jaceksu79, nie czytałeś w całości tego wątku. ;)

Pospieszyłem z pomocą ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To dlaczego nie zrobili tego ???

Pozatym elektronika, mam też na myśli wszystko.. airbagi napinacze też... jak mogą zachować się poduchy podczas ewentualnego dzwona po wcześniejszym strzale piorunem.? ;)

 

No dobra nie doczytałem AMEN :D

Edytowane przez jaceksu79
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczoznawca,prawnik i cała reszta była przed orzeczeniem szkody całkowitej.Pisałem,że cała sprawa ruszyła z miejsca dopiero po nagłośnieniu w mediach czyli po dziewięciu miesiącach.Później wszystko jakby przyspieszyło,w autku coś tam zaczęło działać,orzeczono szkodę itd

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W temacie walk z ubezpieczycielami polecam pisać skargi do Nadzoru Finansowego... u mnie pomogło (oczywiście w zupełnie innej sprawie - ubytek wartości wymienianych części).

Nadzór Finansowy w przeciwieństwie do Rzecznika Ubezpieczonych ma prawo karać ubzezpieczycieli.

Przepraszam za małe OT, ale może komuś w przyszłości Nadzór pomoże ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadzór Finansowy w przeciwieństwie do Rzecznika Ubezpieczonych ma prawo karać ubzezpieczycieli.
To wcale nie jest OT. Napisz trochę więcej gdyż sądzę że ten temat może wszystkich zainteresować, nawet ASO, które w tym temacie także pono miało problemy z ubezpieczycielem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

To będzie długi post... może komuś się przyda.

Moja sprawa dotyczyła naprawy 18 miesięcznego Forka (oczywiście na gwarancji) w którego wjechał z tyłu drugi samochód. Naprawa oczywiście z OC tamtego samochodu. Sprawa jest z 2010 roku.

Naprawa blacharska nie była zbyt skomplikowana - wspawanie nowej tylnej ścianki bagażnika i tak zwanej wargi tylnej i jej polakierowanie.

Nie było żadnych uszkodzeń klapy, podłużnic itp. Drugi samochód był niższy i „wbił się” pode mnie. Oprócz naprawy blacharskiej trzeba było wymienić zderzak, tłumiki końcowe i środkowy, rurę łączącą oba tłumiki i hak holowniczy (który chyba mnie uratował przed większymi uszkodzeniami). Na szczęście samochód jeździł, więc czas czekania na naprawę nie był dla mnie bardzo krytyczny. Koszty naprawy okazały się stosunkowo duże, było sporo rzeczy do wymiany.

Zgłosiłem szkodę, pojechałem z samochodem do ubezpieczalni. Wszystko jak trzeba, rzeczoznawca obejrzał samochód.

Zacząłem naprawę w ASO w rozliczeniu bezgotówkowym. Po 8 dniach od ubezpieczyciela przyszło rozliczenie. Według wyceny zderzak miał być naprawiany a nie wymieniony. ASO musiało wysłać uwagi do wyceny i poczekać na odpowiedź przed rozpoczęciem naprawy.

Odpowiedź przyszła po 30 dniach (ustawowy termin).

ASO wysyłało wszystkie wyceny jak należy, ubezpieczyciel zatwierdzał je zwykle na jeden dzień przed upłynięciem ustawowego terminu. To chyba norma. Listy od ubezpieczyciela szły też nadzwyczajnie wolno.

W międzyczasie trzeba było jeszcze zgłaszać potrzebę wymiany środkowego tłumika (17 dni + dodatkowe oględziny) i wymianę haka.

Przy pierwszej wycenie ubezpieczyciel stwierdził 20% ubytek wartości wszystkich tłumików. Może odliczona suma około 650 zł nie była bardzo duża, ale tego typu bezprawne działania bardzo mnie denerwują. Nikt nie lubi być oszukiwany.

Ubezpieczyciel tłumaczył orzeczenie ubytku wartości tym, że na tłumikach pojawiała się rdza. To zupełnie nie istotne dla sprawy – mnie to nie obchodzi samochód ma zostać naprawiony na koszt wystawcy polisy OC.

Sprawa orzekania ubytku wartości jest stosowana nagminnie przez ubezpieczycieli. Więcej można o tym przeczytać na stronach Rzecznika Ubezpieczonych. Jest tam kilka dobrych opracowań.

Oczywiście od wyceny odwołałem się. Wysłane listem poleconym, dostarczone. Bez odpowiedzi.

Telefony do ubezpieczyciela nie mają chyba żadnego sensu. Odpowiedź jest zawsze taka sama: „Sprawy takie załatwiamy w 14 dni, to bardzo dziwne...”, „Przekażę sprawę do działu...” lub „Wyślę monit do kierownika...”. Pracownicy odbierający telefony są rodzajem muru od którego odbijają się klienci. Kontakt z kimkolwiek innym niż konsultant jest oczywiście niemożliwy.

Po około miesiącu napisałem drugie pismo do ubezpieczyciela. Po kilu dniach napisałem także skargę do KNF (Komisja Nadzoru Finansowego). Wysłałem E-mailem oraz listem.

Dzień po wysłaniu skargi do KNF ubezpieczyciel napisał pismo, które doszło do mnie po 15 dniach (jak zwykle zaskakująco długo szło).Ubezpieczyciel oczywiście twierdzi, że taka praktyka (ubytek wartości) jest w porządku.

Ubezpieczyciel odpowiedział także na pismo z KNF zasłaniając się artykułem 8241 §1 kodeksu cywilnego (k.c.), który stanowi, że „o ile nie umówiono się inaczej, suma pieniężna wypłacona przez ubezpieczyciela z tytułu ubezpieczenia nie może być wyższa od poniesionej szkody”. Co sugeruje, że miał bym się wzbogacić na wymianie tłumików.

Napisałem kolejne pismo do ubezpieczyciela oraz KNF, w którym wskazałem, że:

Stanowisko ubezpieczyciela stoi w sprzeczności z zasadą pełnego odszkodowania i obowiązku pokrycia wszelkich celowych, ekonomicznie uzasadnionych wydatków poniesionych w celu przywrócenia stanu poprzedniego rzeczy (np. zakupu części potrzebnych do naprawy). Zasada taka wyrażona jest w art. 361 §2 k.c, 363 §1 k.c. i potwierdzana przez wyroki Sądu Najwyższego z dnia 20 października 1972 r., II CR 425/72, z dnia 5 listopada 1980 r., III CRN 223/80, OSN 1981, nr 10 oraz wyrok z dnia 25 kwietnia 2002 roku, I CKN 1466/99, OSNC 2003, nr 5 poz. 64.

 

Z osobą prowadzącą sprawę w KNF rozmawiałem także telefonicznie. KNF znowu wysłała pismo.

Jakiś czas po tym piśmie dostałem decyzję ubezpieczyciela o tym, że przysługuje mi odszkodowanie związane ze zmniejszeniem wartości samochodu. Zaskakująco szybo przyszedł też przekaz pocztowy na sumę trochę większą niż wartość 20% tłumików.

Co ciekawe, w zaleceniach dla rzeczoznawców, które udało mi się znaleźć w sieci jest napisane, że zmniejszenie wartości pojazdu orzekane jest wyłącznie jeśli wystąpią uszkodzenia blacharskie nośnych elementów nadwozia (np. podłużnic). U mnie takich uszkodzeń nie było.

Wydaje mi się, że ubezpieczyciel wolał oddać trochę więcej pieniędzy aby nie tworzyć precedensu wycofania się z orzeczenia ubytku wartości. Udział KNF był chyba bardzo istotny.

Z przeglądu forów internetowych wynika, że zwykle ludzie walczą z ubezpieczycielem (tym samym) w sądach o zwrot ubytku wartości nawet w przypadku dużo większych uszkodzeń.

 

Od zgłoszenia szkody do zakończenia naprawy minęło około 3 miesiące. Pieniądze za tłumiki odzyskałem 2 tygodnie później. W tych 3 miesiącach na naprawę, oczekiwanie na części itp. ASO potrzebowało co najwyżej 3 tygodni. Dalej nie drążyłem sprawy - nie chodziło mi przecież o zarabianie na naprawe. Jeśli ktoś by postanowił się procesować z ubezpieczycielem mógł by pewie wygrać trochę pieniędzy, a może i załatwić im karę od KNF.

Edytowane przez makot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...