Skocz do zawartości

Konfesjonał. Dla tych, którzy kopią leżącego


Przemeq

Rekomendowane odpowiedzi

no to hamowanie mamy już obcykane :mrgreen:

i bardzo dobrze :twisted:

 

a na temat - dodge ram :shock: na skrzyżowaniu - absolutnie bez intencji ścigania - w kopnym (prawie) śniegu :shock: (kilka dni temu oczywiście)

skręcaliśmy z obu pasów w lewo i raz, że go znosiło, dwa, że nie dawał rady przyspieszać :shock:

letnie :?:

niektórzy przeceniają nawet możliwości przyspieszania awd :razz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to jako taka dygresyjka od kopania innych, czyli jak mój rodzony brat mnie skopał :mrgreen:

Pozwólcie, że przedstawię wam krótką sztukę w trzech aktach.

Występują: Ja, Brat, Legaś, Oesik.

 

Akt I.

Mój dom, salon, sofa, siedzimy Ja i Brat i rozprawiamy na różne tematy w tym również, tradycyjnie już, o motoryzacji szeroko rozumianej . Brat wie, że od jakiegoś czasu jestem właścicielem Legasia 2.0 l 2000r. kombi. Legaś jest zielony metalicznie i stoi na zewnątrz wspomnianego domu, na podwórku. Brat ma niezłą jazdę na subaru, które go elektryzuje i nęci niczym mysz kota. Pogoda nie-za-bardzo, pochmurnie, padało i dość chłodno, choć to jeszcze lato. Postanawiamy wziąć Legasia na spacer i opuszczamy najpierw salon, potem dom. Przywiązuję psa, gdyż nie chce mi się za każdym razem zamykać bramy. Podchodzimy do Legasia, otwieram zdalnie drzwi, Brat siada w środku, Ja otwieram bramę, po czym również zasiadam w Legasiu na swoim miejscu, znaczy kierownika. Wkładam kluczyk do stacyjki i przekręcam go.

 

Akt II.

Legaś pomrukuje delikatnie, ledwie słyszalnie, silnik pracuje wzorowo. Wrzucam jedynkę muskam gaz  i Legaś posłusznie opuszcza podwórko, bramy nie zamykam, gdyż w poprzednim akcie zapiąłem psa . Udajemy się w kierunku sąsiadującej wioski na spotkanie z Oesikiem. Oesik to krótka, a nawet bardzo krótka seria zakrętów, wkomponowanych w pewną prostą, jednak dająca dużo frajdy, gdy ją odpowiednio potraktować. Oesik składa się z trzech łuków: łuku wejściowego, krótki ostry o rozpiętości ok. 90st, po nim następuje łuk główny, długi, dość ostry, mniej więcej pół okręgu, zakręcone w przeciwną stronę do łuku wejściowego, łuk główny kończy się łukiem wyjściowym niemal identycznym z łukiem wejściowym, oczywiście zakręconym przeciwnie do łuku głównego. Przelatuję przez pierwszą wiochę, która ma coś w rodzaju mikroobwodnicy, więc nie musimy przewalać się przez tzw. centrum , jedziemy dalej drogą przez las, asfalcik spox, dojeżdżamy do wiochy, za którą czeka już na nas Oesik. Mijamy mostek i wypadamy na prostą z Oesikiem. Redukuję na czwórkę zapinam łuk wejściowy, składam się w łuku głównym, nasze głowy chcą się oderwać w prawo, po czym kręgosłup na odcinku szyjnym trzaska w przeciwną stronę, kiedy opuszczam Oesik po łuku wyjściowym . Zatrzymujemy się 200 m dalej w zatoczce, wysiadamy, odpalamy po faji, zaczyna lekko kropić.

 

Akt III.

Brat zasiada jako kierownik, Ja obok oczywiście. Zmierzamy z powrotem do Oesika. Brat przejeżdża łuk wyjściowy (który teraz jest łukiem wejściowym ) i wjeżdża w łuk główny, który ciągle pozostaje łukiem głównym . W jego połowie tknięty nagłym przeczuciem postanawiam spojrzeć na Brata. Lokalizuję jego głowę, po czym identyfikuję grymas na jego twarzy świadczący o tym, iż Brat ma wielką kupę w majtach. Wszystko, co działo się później trwało ok. 1,84s  tak, więc mój mózg działający w tej chwili z prędkością c wysyła symultanicznie dwa sygnały, z których jeden wystrzela moją prawą rękę do uchwytu nad głową, a drugi w tym czasie dociera do mojego gardła i ust i pozwala wypowiedzieć spokojnie acz stanowczo: Tylko nie puszczaj ga… Niestety, Brat puścił gaz, i to chyba nie tylko ten w samochodzie, w dalszym przebiegu zdarzenia następuje coś, co można nazwać tańcem św. Wita w wykonaniu dużego auta typu kombi, a więc prawy bok, lewy bok, i znowu prawy i znowu lewy. Kupa z majt Brata wylewa się już na całego Legasia, mój mózg przejmuje kontrolę nade mną i czuję jak uchwyt topi mi się w prawej dłoni, głowa obraca się w lewo i widzę Brata walczącego z Legasiem, który jest jednak ciągle o krok z przodu, kolejny sygnał, jak gdyby zupełnie poza mną, jestem go świadomy, ale nic nie mogę poradzić, wydobywa z moich ust dość ostre zdanie, które jest ostatnią wypowiedzią w tej sztuce: No wciśnij k…a ten gaz, z dość wyraźnym rrrr. Mózg Brata połączony w transcendentalnym uchwycie z moim mózgiem w chwili, gdy kończę wypowiadać „…gaz” wysyła rozkaz do prawej nogi Brata, która zdecydowanym ruchem stopy w stawie skokowym wciska rzeczony gaz. Legaś, niczym za dotknięciem magicznej różyczki, wraca na poprzednio zadany tor, Oesik zostaje w tyle. Rozpoczyna się trzecia sekunda. Wracamy. Kurtyna.

 

Epilog.

Morał z tego jest taki, kto gazem wojuje ten od gazu ginie … albo i nie  jeżeli masz 4x4.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy dozwolone jest kopanie nieletnich na sankach?

 

wstyd mi ale skopałem (delikatnie) grupę czeskich dzieciaków ujeżdżających sankami mocno zaśnieżoną, bardzo stromą uliczkę.

Gdy już wszystkie zjechały i odsunęły się na bezpieczną odległość - włączyłem reduktor, wrzuciłem 1 i ...( ku mojemu zdziwieniu - robiłem to pierwszy raz) wjechałem.

 

Co prawda nie płaciłem za Legasia kartą M********d ale miny dzieciaków (i moja) - bezcenne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

więc tak to dzisiaj było: powrót z pracy, godzina koło 19:15, toruńska w stronę centrum. Chce zmienić pas na lewy, ale Pan w Peugeocie 607 robi to samo nie patrząc w lusterko. Finał jest taki, że mi zajeżdża drogę. W momencie jak mu daje długimi delikatnie do zrozumienia, że mi zajechał drogę, on rura. 607 była chyba w V6 bo jakoś w miarę zaczęła przyspieszać. Ja cały czas za nim. Na światłach z ul. Łabiszyńską on na pole position, na prawym pasie (za skrzyżowaniem pas się kończy). Ja za nim. Zielone - on ogień, ja zrównuje się z nim, spoglądam na Pana i gaz do podłogi. Drugi bieg to samo, trzeci też. Następnie zwalniam i jadę sobie 90-100 km/h. Pan w 607 (jak mnie już dogonił) do zjazdu na ul. Broniewskiego grzecznie jedzie za mną. ...jak ja to lubię!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tilki, http://www.dzyr.pl/ ? :roll:

 

bo żyr dobry to każdy lubi... :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postaram się zrewanżować za offtopic ale nie wiem czy już tu opisywałem moje przygody jakiś czas temu z Camry czy paroma innymi autami. Ale zarydzykuję. :)

Nie są to przypadki kopania leżącego a raczej jak leżący sam się skopał mimo moich najlepszych chęci by tak się nie stało.

W większości tych sytuacji ja jechałem swoim tempem i nie miałem najmniejszego zamiaru się z kimkolwiek ścigać.

 

1. Przypadek ostatni: Jest mokro i ślisko a ja jadę S2000. Usłyszałem jakiś rasowy dźwięk z tyłu to patrzę w lusterko a tam ktoś goni ostro w Corvette. Jedziemy na zachód po ulicy Butterfield z zamiarem włączenia się w 22nd. Są tam światła, ale akurat było zielone, i dość ostry skręt w prawo. mało zakrętów w moich okolicach więc z przyjemnością sobie go przejechałem bez hamowania i zerkam w lusterko bo coś tam się działo i widzę rzeczoną Vette wypinającą tyłek w moją stronę. Miał szczęście, że tam są 3 pasy i nic nie jechało po 22nd bo by był karambol aż się patrzy.

 

2. Jadę sobie jakimś badziewnym Vovlo z wypożyczalni do pracy i znowu pada deszcz. Jadę dość dynamicznie jak to zwykle. Jakiś gość w Grand Prix strasznie kombinuje by mnie wyprzedzić, no to go puszczam. Ulica taka, że auta jadą w dwóch liniach w każdym kierunku. Kawałek dalej zauważyłem, że gość strasznie się miota ale sam sobie robi na złość i z niska satysfakcją pojechałem tak, że spokojnym tempem go wyprzedziłem swoim, prawy pasem. W gościu coś się obudziło i goni za mną no i zbliżyliśmy się do takiego miejsca (po ulicy Lake na wschód zakręty przy rzeczce, są trochę ostrzejsze niż to wygląda na mapce). On został z tyłu, ja o nim zapomniałem bo znowu się cieszę na zakręty. Przejeżdżam sobie je jak lubię (i na ile Volvo i jego badziewne opony z wypożyczalni pozwalają w deszczu) i z zadowoleniem patrzę w lusterko jeszcze raz na te fajne zakręty (btw. są one niedaleko Kuby :) ). No i co widzę? Rzeczony Grand Prix stoi sobie z boku z przednimi kołami na krawężniku ale z baaaardzo dużą rozbieżnością. Chyba się nie wyrobił bidulka....

 

3. Ten najbardziej tu pasuje bo jechałem swoją Imprezą. Otóż znowu rano i jadę do pracy i znowu niedługo moja ulubiona eska. Jadę na północ po Lake Shore Drive i już sobie myślę jak fajnie zaraz będzie przejechać eskę ale widzę, że dogania mnie jakieś Camry. Jest trochę ślisko i sobie myślę, że zabije się idiota jak nie zwolni. No to odpuszczam gaz z bólem i biorę pierwszy zakręt z zachowawczą prędkością jakoś poniżej 80. Patrzę w lusterko by się upewnić, że mu nie zajadę drogi jak zmienię pas i co widzę? Camry leci, jakimś cudem, tyłem i wali w betonową ścianę. Zupełnie nie miałem jak tam wrócić ale, że to jest centrum Chicago to nie martwiłem się za bardzo czy pomoc nadejdzie. Martwiłem się tylko czy mu się nic nie stało poważnego (auto raczej total). Do tej pory nie rozumiem jak on to zrobił, że wypakował tyłem czymś takim jak Camry. Chyba miał talent....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio widziałam G0 XYXYX albo YXYXY, nie pamiętam, bo mi tylko mignęła i w sumie trudno to zapamiętać :roll: .

 

G1 VIOLA na Cayenne, gdzieś w torebce mam zdjęcie, ale nie mogę znaleźć.

:wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...