Skocz do zawartości

SUBARU A. KOPER


Andrzej Koper

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 233
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Gal, widzę, że zawsze lubiłeś luksus - bo to mi wygląda na instrukcję zmiany biegów w Warszawie. Przypominam, że bardziej sportowo nastawiona część społeczeństwa (a raczej jego elity, bo reszta zapitalała pieszo) zmieniała biegi trochę inaczej i w innych okolicznościach.

Karton-sport miał swoje wymagania...

 

Ale, ale - jeszcze odpowiadając Tobie (a nie - wnerwiając się, że się wpitalasz i mi psujesz cały efekt "eeee...?" odpowiedzi Owoca);

 

Tak, lubię luksus.

 

Bo z mojego doświadczenia wynika, że jak mam pięć wyrobów do wyboru na półce, to zazwyczaj wybieram najdroższy - nie patrząc na ceny.

Dlaczego?

Bo zazwyczaj;

- ma najlepsze wzornictwo

- jest najlepiej wykonany

- jest wykonany z najlepszych materiałów

- spełnia w największym stopniu moje oczekiwania co do funkcjonalności

 

Nie, nie lubię luksusu, który polega na tym, że:

 

- jest zen

- "przecież to trzeba mieć"

- "przecież tam trzeba być"

- "tam jestem kimś"

- " markę się nosi"

itd.

 

Mam przekonanie, że rozróżniam - swój komfort, wygodę, bezpieczeństwo swoje i rodziny, przyjemność z życia - od bycia cosi...

 

Pozdrowienia znad AT.

 

Gal

 

PS. Nie mam siły stawiać emotikonów - ale wierzę, że to jest jasne, co piszę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gal: to zasadniczo mamy podobnie - ja kupując "coś" też z reguły najpierw patrzę na funkcjonalność, potem na jakość materiału i wykonania, ewentualnie na wzornictwo... a dopiero na końcu na cenę.

Ale - o dziwo - w ten sposób rzadko wybieram najdroższą ofertę. Wręcz przeciwnie, chyba z reguły trafiam z zakupem gdzieś w stany średnie. No, może w wyższe średnie... Piszę "chyba" - bo nie prowadzę systematycznych badań i porównań w tym względzie. "Tak na oko" mi się wydaje.

Uwaga - powyższe nie dotyczy samochodów, choć, w pewnym stopniu, być może też.

 

Markę - szanuję dopóty, dopóki jest sygnałem jakości.

 

"Metkę", rozumianą jako modę i szpan, tudzież modę jako taką (czyli jako owczy pęd, prowokowany przez działy marketingu i media) - czniam szczerze i serdecznie od zawsze.

 

Pozdrawiam bezemotikonowo, za to z głebokim zrozumieniem dla intencji.

 

Znad manuala... rzecz jasna.

 

A wracając do tematu wajch: czy w ramach zamiłowania do luksusu jeździłeś wówczas Warszawą...?

I tu chyba jednak powinienem dać emotkę... ale nie dam. Rydzyk-fizyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gal: to zasadniczo mamy podobnie - ja kupując "coś" też z reguły najpierw patrzę na funkcjonalność, potem na jakość materiału i wykonania, ewentualnie na wzornictwo... a dopiero na końcu na cenę.

Ale - o dziwo - w ten sposób rzadko wybieram najdroższą ofertę. Wręcz przeciwnie, chyba z reguły trafiam z zakupem gdzieś w stany średnie. No, może w wyższe średnie... Piszę "chyba" - bo nie prowadzę systematycznych badań i porównań w tym względzie. "Tak na oko" mi się wydaje.

Uwaga - powyższe nie dotyczy samochodów, choć, w pewnym stopniu, być może też.

 

Markę - szanuję dopóty, dopóki jest sygnałem jakości.

 

Może różnica wynika z pominięcia przez Ciebie kategorii "Wzornictwo" - ja mam słabość, choć niekoniecznie zawsze.

Ale, bez pudła wybieram najdroższe - taka karma.

 

 

"Metkę", rozumianą jako modę i szpan, tudzież modę jako taką (czyli jako owczy pęd, prowokowany przez działy marketingu i media) - czniam szczerze i serdecznie od zawsze.

No i tu się rozumiemy. Mam ochotę pojawić się Warszawą na jakimś ważnym spotkaniu. Obawiam się jedynie, że to może być odebrane jako zen...

Pozdrawiam bezemotikonowo, za to z głebokim zrozumieniem dla intencji.

 

Znad manuala... rzecz jasna.

I to jest Twój wybór. Jak długo nie ma to konotacji środowiskowo-wizerunkowych - to bajka - jeździsz tym, co Ci sprawia przyjemność. Jeżeli jednak byłyby inne powody jeżdżenia MT... chrzanię to.

 

Z mojego punktu widzenia:

Jako pracownik fizyczny, spędzający połowę swojego czasu pracy nad kierownicą, preferuję AT. Jest to dla mnie wygoda, relaks w czasie jazdy, ułatwienie przemieszczenia się z punktu A do B. Jest to zbliżone do każdego innego dylematu życiowego - czy wybrać coś, co jest zabawne i ekscytujące ale trudne i niewygodne na codzień, czy mieć komfort na codzień i wynająć coś wtedy, gdy chcemy poszaleć...

Nie chcę się dalej wdawać w szczegóły.

A wracając do tematu wajch: czy w ramach zamiłowania do luksusu jeździłeś wówczas Warszawą...?

 

Warszawą też jeździłem (nawet typu "Pabieda"). Mam wrażenie, że jeździłem wszystkim, co ma silnik i (przynajmniej) cztery koła - bez względu na to, czy:

- ma skrętną przednią, czy tylną oś,

- skręca dwoma, czy czterema kołami

- ma przegub między osiami, czy nie

- przyspiesza/skręca się napędem na osie, czy strony pojazdu (nie czołg)

itd.

 

I z tego przekonania, że jeździłem już wszystkim co ma silnik i jeździ na kołach wynika pewien rodzaj próżności i przekonania, że nawet z 300C sobie poradzę - nie wygram nim WRC, ale i nie wylecę z zakrętu - najwyżej pojadę wolniej - ale będę wiedział, kiedy jechać wolniej.

 

 

Tak, jestem próżny i luksusowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam ochotę pojawić się Warszawą na jakimś ważnym spotkaniu.

 

Specjalnie i dla samej prowokacji bym tego nie zrobił, bo mnie to jakoś szczególnie nie bawi. Ale nie raz w życiu zdarzało mi się parkować starego dużego fiata pośród wypasionych rządowych, służbowych i prywatnych limuzyn... i jakoś nie miałem z tego powodu kompleksów. Podobnie, jak teraz - podjeżdżając Yarkiem.

 

Co zaś do wyboru: MT/AT - oczywiście, rozumiem "zamiłowanie do wygody". Mnie jednak nieodmiennie bawi ręczne zmienianie biegów. Jadąc automatem, czuję się jakoś tak... niekompletnie.

Poza tym, nie stać mnie (i raczej nigdy nie będzie stać) na auto, które ma taaakiego kopa, że nawet automat mu nie zaszkodzi na osiągi. Manuale są jednak, póki co i w większości, wyraźnie szybsze. W wypadku samochodów z "mojego" przedziału, to znacząca różnica w sposobie i tempie jazdy.

 

Tak, jestem próżny i luksusowy.

...i za to lubimy nasze dinozaury... 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam ochotę pojawić się Warszawą na jakimś ważnym spotkaniu.

 

Specjalnie i dla samej prowokacji bym tego nie zrobił, bo mnie to jakoś szczególnie nie bawi. Ale nie raz w życiu zdarzało mi się parkować starego dużego fiata pośród wypasionych rządowych, służbowych i prywatnych limuzyn... i jakoś nie miałem z tego powodu kompleksów. Podobnie, jak teraz - podjeżdżając Yarkiem.

 

Co zaś do wyboru: MT/AT - oczywiście, rozumiem "zamiłowanie do wygody". Mnie jednak nieodmiennie bawi ręczne zmienianie biegów. Jadąc automatem, czuję się jakoś tak... niekompletnie.

Poza tym, nie stać mnie (i raczej nigdy nie będzie stać) na auto, które ma taaakiego kopa, że nawet automat mu nie zaszkodzi na osiągi. Manuale są jednak, póki co i w większości, wyraźnie szybsze. W wypadku samochodów z "mojego" przedziału, to znacząca różnica w sposobie i tempie jazdy.

 

I ja to doskonale rozumiem - teraz mnie stać, a być może, za rok mnie stać nie będzie i jedynym rozsądnym dla mnie wyborem będzie Fabia diesel - tak bywa.

Ja tylko chciałbym, żeby dyskutanci na temat AT/MT nie kierowali się tym "na co mnie stać", albo "co jest cosi" a tym "co bym wybrał (w mojej sytuacji życiowo/drogowej), gdybym miał swobodę wyboru".

Bo mam wrażenie, że jest inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze rozwiązanie do garażu to szybkie, sportowe auto (STI, EVO) z manualem + duża, wygodna limuzyna z AT.

 

Czyli 200k + 300k. A jeszcze przydałoby się coś w teren, nie?

 

Razem od 500 do 800 tysięcy złotych.

 

Nawet gdybym miał tyle do wydania na samochody (raczej nie przewiduję), to chyba by mi jednak ręka zadrżała. Może w Monako - bym się poważył, ale nie w kraju na dorobku, w którym gdzieniegdzie do szkół chodzą naprawdę głodne dzieci.

Jakoś by mi było... głupio.

 

Ale jak wiadomo, ja niedzisiejszy jestem.

 

Mam przy tym wrażenie, że tylko niewiele mniej wygodnie i szybko można jeździć znacznie taniej. Np. - pomijając kwestię prestiżu - niech mnie ktoś przekona, że jeżdżąc po mieście, wyskakując raz na jakiś czas do Wawy i/lub do Krakowa... muszę mieć "wygodną limuzynę" zamiast mojego Yarka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chyba mogę ni lubić AT czy to znacyz że jestem cosi?

Możesz za takiego robić.

Jesteś twardy facet który na na żadne pierdołowate luksusy się nie łapie. Jesteś zen...

Jeszcze musisz podjechać slajdem pod Cynę.

 

Tego się chyba potrafisz nauczyć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podjeżdżania slajdem pod Cynę? Jeździłęm tam slajdem znaim się dowiedziałem że jest tam Cyna ;-)

I to swiadczy jedynie o Twoim braku przystosowania do życia w społeczeństwie - slajdem należy podjeżdżać wtedy, gdy należy podjeżdżać slajdem - w innych sytuacjach jest to bez sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

slajdem należy podjeżdżać wtedy, gdy należy podjeżdżać slajdem - w innych sytuacjach jest to bez sensu.

 

Galu, wlicz w zakres "należy" także sytuację, gdy komuś sprawia to frajdę... Wtedy Azrael JEST normalny i przystosowany, choćby się tego wstydził i wypierał. Po prostu, robi to co lubi. Czyli to samo, co np. taki Gal, używający w czasie jazdy prawej ręki do wszystkiego poza zmianą biegów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WRX + OBK 2.5...

 

No, to spuszczasz waść z tonu...

 

Ale proszę: to 40 + 35 tys. euro, czyli 75 tys. Niemal ten sam efekt uzyskuję przy pomocy Forestera XT, płacąc 34 tys... Albo kupując do zabawy GT-eka za 40-50 tys. PLN i Suzuki Ignisa w topowej wersji (klima, 4x4, podgrzewane fotele...) za drugie 50 - do jazdy "normalnej". Razem w euro: 25 tys.

 

Tylko "przedłużenie męskości" wtedy trochę nie to... :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WRX + OBK 2.5...

 

No, to spuszczasz waść z tonu...

 

Ale proszę: to 40 + 35 tys. euro, czyli 75 tys. Niemal ten sam efekt uzyskuję przy pomocy Forestera XT, płacąc 34 tys... Albo kupując do zabawy GT-eka za 40-50 tys. PLN i Suzuki Ignisa w topowej wersji (klima, 4x4, podgrzewane fotele...) za drugie 50 - do jazdy "normalnej". Razem w euro: 25 tys.

 

Tylko "przedłużenie męskości" wtedy trochę nie to... :twisted:

 

"Niemal" = "prawie". "Prawie" czyni różnicę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak już marnować pieniądze, których nie mamy - to proponuję bezkompromisowo pójść na całość:

- Bugatti Veyron,

- Maybach,

- a na przejażdżkę po lesie Range Rover.

 

Jak mimo to niektórzy nasi znajomi jeszcze nie dostaną wysypki z zazdrości, zawsze można pozłocić klamki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...