Skocz do zawartości

Subarowicze na "2 kółkach"


Lucass

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 16.11.2017 o 16:56, outsider napisał:

Jeśli jesteś otwarty na doświadczenia innych, to podpowiem tylko tyle: jeżdżę motocyklami od wielu, wielu lat, obecnie od kilku lat mam nowego Fireblade'a - moc ponad 180 KM, stosunek mocy do masy to prawie 1 KM / 1 kg, 300km/h w każdej chwili bez problemu, potwór nie motocykl. Oczywiście, że lubię nim jeździć dla adrenaliny, ale prawdziwą przyjemność z jazdy motocyklem już dawno odnalazłem w motocyklach o wiele słabszych, za to mega poręcznych, dlatego staram się zawsze mieć jeszcze coś innego, najlepiej typu supermoto bądź podobny.

Ideałem była DRZ'tka - 40 KM mocy z jednego cylindra, prowadzi się łatwo jak rower a wyczyniasz nią takie cuda, że wszyscy dookoła mogą Ci tylko zazdrościć. Pomijam już fakt, że w mieście, w ruchu ulicznym, po naszych polskich dziurawych i krętych ulicach nie było motocykla, choćby był najszybszy, najzrywniejszy i najmocniejszy który by mnie objechał. W mieście moc tylko przeszkadza - a takim "piździkiem" idziesz na pełnej kicie między samochodami gdy koledzy na sportach walczą o przeżycie a reszta stoi w korkach. Krawężnik? Super! Schody? Ale zabawa! Tory tramwajowe? Żaden problem...

Druga sprawa: tor motocyklowy w Polsce mamy tylko jeden, w Poznaniu i pewnie na niego nigdy nie pojedziesz, za to mniejszych, technicznych obiektów typu kartodromy jest dość dużo - gwarantuję Ci, że lekkim motocyklem w stylu supermoto objedziesz tam wszystkich kolegów na sportach, o całej reszcie już w ogóle nie wspominając. Miny kierowników ze sportowych sprzętów: bezcenne.

Frajdę z jazdy motocyklem daje poczucie, że nad nim panujesz i możesz zrobić z nim wszystko co tylko Ci przyjdzie do głowy a nie, że walczysz o przeżycie bo fura tylko czeka na Twój błąd, żeby Cię połamać. Nic nigdy nie będzie lepsze od supermoto jeśli chodzi o dostarczanie endorfin do mózgu, a jeśli już nie typowy supermociak to chociaż coś podobnego. Jest naprawdę dużo sprzętu który daje masę frajdy z jazdy a przy tym doskonale sprawdza się na codzień. Zasada jest jedna: jak najmniej kg, nie za dużo KM, im mniej cylindrów tym lepiej - proste.

No chyba, że przy wyborze motocykla kierujesz się ambicją, ego i tym, "co ludzie powiedzą" - wówczas rzeczywiście, mniej niż lyter to siara.

 

Ja w każdym razie znów się zupełnie poważnie zastanawiam nad sprzedażą Fajera bo praktycznie w ogóle nim nie jeżdżę - mam go od 5 lat a na liczniku ledwie 11 k km. Zawsze jest jakaś fajniejsza alternatywa: albo enduro, albo jakiś lekki singiel i Blady prawie nie jeździ, bo okazuje się, ża jak się nie jest Marc'iem Marquez'em #93 to jazda sportowym litrem wcale nie jest najprzyjemniejsza, że jest wiele innych motocykli które dostarczają o wiele więcej frajdy. Może ten przykład Cię przekona - pozdrawiam :)

Zgadzam się z wyjątkiem jednego drobnego szczegółu. Do nauki rzędowa czwórka typu CB500 czy XJ600 jest dużo lepsza niż singiel czy jakaś V-ka. Równiej oddaje moc i więcej wybacza przy redukcjach. Przez co nauka jest łatwiejsza i szybsza.

 

Mnie nauczyli jednej zasady, na pierwszy sezon nie kupujesz moto takiego jak Ci się podoba tylko moto dobre do nauki. A jak się już nauczysz to będziesz wiedział jakie moto chcesz. Ja się ponad dwa lata doszkalałem u Marka w Pro-motorze i nie bez przyczyny on doszkalanie robi na CB500. Zresztą kiedyś powiedział mi mądrą rzecz, jak zrobisz błąd na grzecznym moto to moto odda Ci grzecznie, jak zrobisz to na sportowym odda Ci sportowo :-)

 

P.S. Wszystkim bez wyjątku polecam po kursie iść na doszkalanie w dobrej szkole bo dopiero po czymś takim zaczyna się fajna zabawa na moto, a każdy zakręt powoduje banana na gębie. A żeby zweryfikować swoje umiejętności i przekonać się czy potrzebuję doszkalania wystarczy zadać sobie pytanie czy wiem jak ominąć przeszkodę w zakręcie, jak zrobić redukcję z międzygazem, co to jest klejenie gazem czy hamulcem, albo czy jadąc z pełnym złożeniu na kolanie jestem w stanie puścić kierownicę (to jedno z ćwiczeń na doszkalaniu) ;-)

 

P.S.2 Niedawno sprzedałem CBR600RR i teraz chyba SMC690 kupię ;-)

Edytowane przez skwaro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skwaro, ale albo nie doczytałem, albo nie było mowy o motocyklu do nauki - z tego co zrozumiałem to kolega już jeździ, tylko teraz myśli co dalej. 

 

Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, do czego dana fura ma służyć - bo jako motocykl uniwersalny to taki Monster 797 będzie rewelacyjny. Nie dość, że olejak, to 2 gary w "L-ce" więc fajny moment, a poza tym po prostu ładny. To wbrew pozorom też ważne, bo przecież moto ma dawać frajdę, trzeba lubić swój motocykl... Ja wyraziłem tylko swoją opinię, że jeżdżąc w życiu różnymi motocyklami doszedłem już do tego, że mi najbadziej pasują motocykle lekkie i poręczne, bo moc wcale nie daje szybkości ani radości z jazdy - jeśli szkoliłeś się u Mistrza Marka G. to wiesz o co kaman.

 

Co do doszkalania u Marka w Pro-motorze: wyobraź sobie, że też do niego jeździłem na szkolenia - tyle tylko, że ja z Bydgoszczy... :biglol: Taki zawzięty byłem :D

 

A w temacie 600RR powiem tylko tyle - nigdy nie mialem lepszego motocykla niż PC40, był po prostu jak dobrze dopasowana rękawiczka na dłoni, tak mi leżał... Zgruzowałem go całkowicie w 2012 wracając właśnie z jednego ze szkoleń od Marka, poszedł na złom - nie zostało z niego absolutnie nic. Diabli podkusili i potem kupiłem Fajera - największy błąd jaki mogłem zrobić. Nie daje ani odrobiny tej frajdy co 600RR. Ale nic, najlepiej trafia do głowy ta nauka za którą samemu trzeba zapłacić... :P

 

BTW - ten nowy Duke 790 którego pokazali teraz może być niezły, a jeśli myślisz o SMC-R to zastanów się nad Huską 701 SM - niby to sam ale jednak nie, moim zdaniem jest lepsza od SMC-Ra. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to już wiem skąd u Ciebie tak rozsądne podejście do tematu Jeśli kolega ma już jakieś umiejętności to monster da radę, Vki są fajne jak się umie je ogarnąć, swego czasu miałem SV650 i w Radomiu i Lublinie litry dostawały baty Co do cebry to mam podobne zdanie, PC40 wymiata, ja nią nawet w ghymkanie jeździłem, tylko regulowane clipony do tego założyłem. Jakby ktoś potrzebował to leżą i się kurzą.

 

Mnie do litra nie ciągnie właśnie z powodów, jakie podałeś

 

Co do kata to nowy Duke trochę poza moim budżetem, ale fajna zabawka. Jeszcze myślałem o przesiadce w teren i jakimś EXC ale na trochę mało czasu na to mam. Dlatego pewnie będzie SMC.

 

A tak wygladała moja SVka, trochę zmodzona. Mam do niej straszny sentyment mimo że słabo skręcała i słabo hamowała :)

83b924df9e38513578abc0cc2e311b6d.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No brak czasu to podstawowy problem, ale żeby mieć cokolwiek na kostce kupiłem starą "babcię" XT600 - sprzęt nie do zajechania a klika złotych raptem kosztowała więc nie żal, że mało jeździ, a jak jest ochota po lasach pośmigać to jest czym. W teren jest za ciężka, ale szuterki, lasy jak najbardziej.

 

Fajer jest świetny jako dostarczyciel adrenaliny, a nie fun'u - niestety, na codzień po prostu nie chce mi się nim jeździć. Sprzedać szkoda, bo mam go od nowego, przebieg symboliczny, dopasiony na maxa  a każdy by chciał kupić za pół darmo bo ceny na rynku dyktują rozbitki z jukeja - więc stoi, kilka razy do roku go wyciągam na drogę, przegonię nad morze i z powrotem i tyle. A tak na codzień to właśnie by się przydał jakiś lekki singiel, bo to po prostu fabryka endorfin jest :yahoo:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie nie rozumiem Waszych utyskiwań. Motocykl projektowany na tor wyścigowy nie sprawdza się na ulicy. To przecież oczywiste. Chyba najbardziej frustruje fakt, że na ulicy wykorzystujesz jakiś ułamek możliwości motocykla. Dochodzą jeszcze umiejętności lub ich brak i człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że ma świetną maszynę, której nigdy w pełni nie okiełzna. Ja każdemu adeptowi motocyklizmu powtarzam, lepiej mieć motocykl, który zaczyna dawać niedosyt kierowcy w jeździe, niż jak jest odwrotnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Tommo napisał:

Motocykl projektowany na tor wyścigowy nie sprawdza się na ulicy. To przecież oczywiste. Chyba najbardziej frustruje fakt, że na ulicy wykorzystujesz jakiś ułamek możliwości motocykla. Dochodzą jeszcze umiejętności lub ich brak i człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że ma świetną maszynę, której nigdy w pełni nie okiełzna. Ja każdemu adeptowi motocyklizmu powtarzam, lepiej mieć motocykl, który zaczyna dawać niedosyt kierowcy w jeździe, niż jak jest odwrotnie.

 

:) Ależ ja wiem o tym doskonale, o tym właśnie rozmawiamy i nie są to utyskiwania - dlatego właśnie wyciągam Bladego tylko gdy mam ochotę go przegonić autostradą nad morze, bądź w jakimś innym kierunku gdzie będzie mógł rozwinąć swoje zdolności zaginania czasoprzestrzeni, a np do miasta jeżdżę czymś co sprawdza się lepiej w tej roli. Do tej pory była to DRZetka, teraz rozglądam się za czymś innym :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, skwaro napisał:

Zgadzam się z wyjątkiem jednego drobnego szczegółu. Do nauki rzędowa czwórka typu CB500 czy XJ600 jest dużo lepsza niż singiel czy jakaś V-ka. Równiej oddaje moc i więcej wybacza przy redukcjach. Przez co nauka jest łatwiejsza i szybsza.

 

Mnie nauczyli jednej zasady, na pierwszy sezon nie kupujesz moto takiego jak Ci się podoba tylko moto dobre do nauki. A jak się już nauczysz to będziesz wiedział jakie moto chcesz. Ja się ponad dwa lata doszkalałem u Marka w Pro-motorze i nie bez przyczyny on doszkalanie robi na CB500. Zresztą kiedyś powiedział mi mądrą rzecz, jak zrobisz błąd na grzecznym moto to moto odda Ci grzecznie, jak zrobisz to na sportowym odda Ci sportowo :-)

 

P.S. Wszystkim bez wyjątku polecam po kursie iść na doszkalanie w dobrej szkole bo dopiero po czymś takim zaczyna się fajna zabawa na moto, a każdy zakręt powoduje banana na gębie. A żeby zweryfikować swoje umiejętności i przekonać się czy potrzebuję doszkalania wystarczy zadać sobie pytanie czy wiem jak ominąć przeszkodę w zakręcie, jak zrobić redukcję z międzygazem, co to jest klejenie gazem czy hamulcem, albo czy jadąc z pełnym złożeniu na kolanie jestem w stanie puścić kierownicę (to jedno z ćwiczeń na doszkalaniu) ;-)

 

P.S.2 Niedawno sprzedałem CBR600RR i teraz chyba SMC690 kupię ;-)

Skwaro i outsaider a moglibyście opisać tak w prostych słowach takie szkolenie motocyklowe? W sensie kurs doszkalający, jak to wyglada? W samochodzie wiem ale na moto? Nie umiem sobie tego wyobrazic ,w aucie jak spieprzę to lece w trawę, wracam na tor i znowu mogę za chwilę spieprzyć ,ale jak na moto? Przewraca sie tam człowiek? Co z motocyklem? Bo to na swoim to szkolenie tak?Instruktor przez radyjko ma łączność?no i ile to kosztuje tak orientacyjnie? Tak trochę opowiedzcie 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajęcia są na moto szkoły, wszystko jest pomyślane tak, żebyś sobie nie zrobił krzywdy. Zaczynasz od wykładu teoretycznego, który trwa do późnych godzin nocnych a potem weryfikacja umiejętności na placu. Jak przejdziesz to indywidualne zajęcia z Markiem albo jego zastępcą. W pierwszym sezonie 4x z czego trzecie zajęcia 90% powtarza bo są bardzo trudne. Do tego bardzo dużo ćwiczeń na moto do wykonania samemu w domu. Czasem dodatkowe ćwiczenia fizyczne nie związane z samum moto ale pomagające w jeździe. Ja np. w drugim sezonie dostałem ćwiczenie na poprawę akomodacji oka bo za wolno łapałem ostrość po szybkiej zmianie kierunku za pomocą hamulca. A tą metodą robi się to bardzo szybko. Jak nie przejdziesz weryfikacji to idziesz na uzupełnienie umiejętności na plac dla robiących prawo jazdy. Z doświadczenia duża część ludzi, która robiła prawko w innym miejscu musi zacząć od uzupełnienia umiejętności bo nawet przeciwskręt czy właściwa pozycja na moto są problemem, a to zupełne podstawy, których u nich uczy się na kursie na prawko. Dość powiedzieć że jak kiedyś robiłem prawko u nich i przed egzaminem powiedziałem, że z ósemką mam problem, to chłopaki powiedzieli że na egzaminie będzie 2x większa i mam tylko uważać żeby się nie zgubić na niej Oni naprawdę już na kursie na prawko uczą dużo więcej niż inni. Co do cen sprawdź na ich stronie, wszystko jest opisane. Moim zdaniem warto wydać na to każde pieniądze. Zresztą rekomendacja outsidera mówi wszystko - z Bydgoszczy jeździł na doszkalanie :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skwaro już opisał samo szkolenie, ja od siebie dodam tylko tyle, że jak się uczyć to od najlepszych, bo szkoda czasu i kasy na szkolenia u tych, którzy "coś tam wiedzą" i chcą szybko teraz zarobić kasy, bo szkolenia motocyklowe zrobiły się modne. Marek kasy nie potrzebuje bo ma jej już dosyć, a szkoli ludzi dlatego, że to jego pasja - po prostu. Sam mówi o sobie, że poświęcił życie, żeby zrozumieć jak to coś (motocykl) działa i jeździ - wg mojej i nie tylko mojej opinii i wiedzy nie ma w tym kraju nikogo lepszego od tego Pana - i nie zamierzam na ten temat polemizować ani nikogo przekonywać dlaczego. Jak ktoś chce, niech uwierzy i sam spróbuje a przekona się osobiście.

 

Co do szkoleń: dla mnie największym odkryciem po kilku pierwszych zajęciach u Marka było uświadomienie sobie, że po wielu latach jeżdżenia motocyklem nie potrafię po prostu niczego - wszystkiego musiałem uczyć się od początku. Posłużę się prostym przykładem: o wiele łatwiej zapisać prawidłowo pustą kartkę, niż z już zapisanej nieprawidłową treścią usunąć to co na niej jest i zapisać od nowa, prawda? 

Najlepiej mają Ci którzy w ogóle nie potrafią jeździć motocyklem i zaczynają u Marka od podstaw - nauczy ich krok po kroku wszystkiego prawidłowo. Ja niestety zaczynałem w czasach gdy nie istniały profesjonalne szkoły jazdy a prawo jazdy na motocykl rozdawano przy okazji robienia kursu na samochód, no bo przecież WSKą to każdy umiał jeździć to czego tu uczyć? No niestety, nic bardziej błędnego - motocykl to nie samochód, nie wystarczy wsiąść i pojechać.

Lata utrwalania niewłaściwych nawyków i błędów wynikających z braku fachowego szkolenia i wiedzy zaowocowały głęboko wpojonymi przyzwyczajeniami i odruchami które najpierw należało zwalczyć aby móc zacząć wszystko od nowa. Jest natomiast w tym wszystkim taki wspaniały moment, kiedy wiedza przekazywana przez Marka kursantom zaczyna działać, ćwiczenia zaczynają się udawać i radość z tego, że przynosi to konkretne efekty powoduje, że chce się jeszcze i jeszcze i jeszcze... Fura zaczyna Cię słuchać, wszystkie drobne elementy układanki zaczynają do siebie pasować i w pewnej chwili już czujesz, że jedziesz motocyklem, a nie na motocyklu - to uczucie jest lepsze od orgazmu :yahoo:

Osobną sprawą jest też to, że Marek jest bardzo specyficznym człowiekiem - można go "kochać albo nienawidzić". Mnie zafascynował - jest tak niesamowicie kompetentny w tym co robi, ma tak ogromną wiedzę i doświadczenie, że chciałoby się nie odstępować go na krok, żeby nie uronić słowa ani gestu z tego co mówi i robi. Jeśli natomiast liczysz na to, ze ktoś Cię będzie głaskał po główce, chwalił za wytrwałość i miłym, spokojnym głosem zachęcał i motywował, to od razu daj sobie spokój. Na szkolenie do Marka się idzie jak na wojnę - będziesz op**rdalany, będą na Ciebie krzyczeć i wymagać więcej i więcej, a Ty albo chcesz efektów i dzięki motywacji i pracy przeżyjesz i będzie z Ciebie motocyklista, albo od razu sprzedaj motocykl i kup ciopera... :biglol:

Natomiast, co bardzo ważne - w tym jest metoda. Szkolenia u Marka odbywają się wg określonego schematu wypracowanego przez niego i innych profesjonalistów w ciągu wielu lat doświadczeń w szkoleniu motocyklistów. Ten człowiek przede wszystkim potrafi uczyć i nauczyć, bo robi to od wielu lat na najwyższym poziomie - nie będę zdradzał jego tajemnic, ale powiem tylko tyle, że nie takich leszczy jak my szkolił...

 

I na koniec jeszcze wyjaśnię, żeby nie było wątpliwości: nie jestem udziałowcem Marka firmy, nie znamy się nawet poza tym, że kilka lat temu robiłem szkolenia u niego, nawet nie spotkałem go nigdy poza szkoleniami i od kilku lat nie widziałem człowieka na oczy ani nie mam z nim żadnego kontaktu. Nie dlatego go chwalę, że mam w tym jakiś interes tylko dlatego, że spotkanie tego człowieka odcisnęło na mnie bardzo mocny, dobry ślad i po prostu każdemu życzę tego samego, bo jeśli ktoś jeździ motocyklem to niewiele w życiu rzeczy lepszych może mu się przytrafić, niż spotkanie z `Markiem Godlewskim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się mogę tylko pod powyższym podpisać Ja miałem to szczęście że od początku uczyłem się jeździć u niego. Jeszcze tego samego roku pojechałem pierwszy raz do Lublina i kolegów z 10lat doświadczenia na 2x mocniejszych moto w ciągu 10minutowej sesji dublowałem po 2x

 

Z takich ciekawostek dodam jeszcze, że na którejś z imprez organizowanych przez Marka wtedy w Lublinie Łukasz Wieczorek z LTD34 ustawił mi w moto zawieszenie, wytłumaczył o co chodzi z SAGami w praktyce i moto zaczęło 3x lepiej skręcać.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:biglol: Hehe, Łukasza też znam - to w ogóle jest podstawa, żeby pojechać do niego na regulację zawieszenia. 

 

Nowy motocykl ma nastawy zawiasów ustawione na jakąś tam wartość średnią, Luigi ustawi pod danego konkretnego kierownika. Motocykle używane to już w ogóle masakra - domorośli wynalazcy dłubali, kręcili, kombinowali a w efekcie moto nie skręca i nie jeździ. Łukasz wyserwisuje, ew. naprawi i wyreguluje, a wtedy dopiero można jeździć i dotyczy to każdego motocykla, nie tylko sportowych. Z zawiasami tylko do LTD34 :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi jeszcze gdzie jest szkoła Pana Marka Godlewskiego? Bardzo mnie zachęciliście ,u mnie jest podobnie z tymi nawykami i umiejętnościami czyli pierwsze są złe a te drugie nie istnieją , przemieszczam sie poprostu na moto z pkt A do B z dużą frajdą oczywiście ale to nie jest jazda z całą pewnością i nie chodzi mi o to żeby kogoś objeżdżać albo komuś cos udowodnić ,chciałbym lepiej jeździć. Ten Pan od ustawień zawieszenia motocykla jest też od Marka Godlewskiego? 

W dniu 19 listopada 2017 o 11:07, outsider napisał:

Skwaro już opisał samo szkolenie, ja od siebie dodam tylko tyle, że jak się uczyć to od najlepszych, bo szkoda czasu i kasy na szkolenia u tych, którzy "coś tam wiedzą" i chcą szybko teraz zarobić kasy, bo szkolenia motocyklowe zrobiły się modne. Marek kasy nie potrzebuje bo ma jej już dosyć, a szkoli ludzi dlatego, że to jego pasja - po prostu. Sam mówi o sobie, że poświęcił życie, żeby zrozumieć jak to coś (motocykl) działa i jeździ - wg mojej i nie tylko mojej opinii i wiedzy nie ma w tym kraju nikogo lepszego od tego Pana - i nie zamierzam na ten temat polemizować ani nikogo przekonywać dlaczego. Jak ktoś chce, niech uwierzy i sam spróbuje a przekona się osobiście.

 

Co do szkoleń: dla mnie największym odkryciem po kilku pierwszych zajęciach u Marka było uświadomienie sobie, że po wielu latach jeżdżenia motocyklem nie potrafię po prostu niczego - wszystkiego musiałem uczyć się od początku. Posłużę się prostym przykładem: o wiele łatwiej zapisać prawidłowo pustą kartkę, niż z już zapisanej nieprawidłową treścią usunąć to co na niej jest i zapisać od nowa, prawda? 

Najlepiej mają Ci którzy w ogóle nie potrafią jeździć motocyklem i zaczynają u Marka od podstaw - nauczy ich krok po kroku wszystkiego prawidłowo. Ja niestety zaczynałem w czasach gdy nie istniały profesjonalne szkoły jazdy a prawo jazdy na motocykl rozdawano przy okazji robienia kursu na samochód, no bo przecież WSKą to każdy umiał jeździć to czego tu uczyć? No niestety, nic bardziej błędnego - motocykl to nie samochód, nie wystarczy wsiąść i pojechać.

Lata utrwalania niewłaściwych nawyków i błędów wynikających z braku fachowego szkolenia i wiedzy zaowocowały głęboko wpojonymi przyzwyczajeniami i odruchami które najpierw należało zwalczyć aby móc zacząć wszystko od nowa. Jest natomiast w tym wszystkim taki wspaniały moment, kiedy wiedza przekazywana przez Marka kursantom zaczyna działać, ćwiczenia zaczynają się udawać i radość z tego, że przynosi to konkretne efekty powoduje, że chce się jeszcze i jeszcze i jeszcze... Fura zaczyna Cię słuchać, wszystkie drobne elementy układanki zaczynają do siebie pasować i w pewnej chwili już czujesz, że jedziesz motocyklem, a nie na motocyklu - to uczucie jest lepsze od orgazmu :yahoo:

Osobną sprawą jest też to, że Marek jest bardzo specyficznym człowiekiem - można go "kochać albo nienawidzić". Mnie zafascynował - jest tak niesamowicie kompetentny w tym co robi, ma tak ogromną wiedzę i doświadczenie, że chciałoby się nie odstępować go na krok, żeby nie uronić słowa ani gestu z tego co mówi i robi. Jeśli natomiast liczysz na to, ze ktoś Cię będzie głaskał po główce, chwalił za wytrwałość i miłym, spokojnym głosem zachęcał i motywował, to od razu daj sobie spokój. Na szkolenie do Marka się idzie jak na wojnę - będziesz op**rdalany, będą na Ciebie krzyczeć i wymagać więcej i więcej, a Ty albo chcesz efektów i dzięki motywacji i pracy przeżyjesz i będzie z Ciebie motocyklista, albo od razu sprzedaj motocykl i kup ciopera... :biglol:

Natomiast, co bardzo ważne - w tym jest metoda. Szkolenia u Marka odbywają się wg określonego schematu wypracowanego przez niego i innych profesjonalistów w ciągu wielu lat doświadczeń w szkoleniu motocyklistów. Ten człowiek przede wszystkim potrafi uczyć i nauczyć, bo robi to od wielu lat na najwyższym poziomie - nie będę zdradzał jego tajemnic, ale powiem tylko tyle, że nie takich leszczy jak my szkolił...

 

I na koniec jeszcze wyjaśnię, żeby nie było wątpliwości: nie jestem udziałowcem Marka firmy, nie znamy się nawet poza tym, że kilka lat temu robiłem szkolenia u niego, nawet nie spotkałem go nigdy poza szkoleniami i od kilku lat nie widziałem człowieka na oczy ani nie mam z nim żadnego kontaktu. Nie dlatego go chwalę, że mam w tym jakiś interes tylko dlatego, że spotkanie tego człowieka odcisnęło na mnie bardzo mocny, dobry ślad i po prostu każdemu życzę tego samego, bo jeśli ktoś jeździ motocyklem to niewiele w życiu rzeczy lepszych może mu się przytrafić, niż spotkanie z `Markiem Godlewskim.

Super jest fragment ,że bedą na mnie krzyczeć ;) nic tak czasem nie stawia do pionu i nie mobilizuje jak porządny opoerdol , przy czym nie jestem masochistą zapewniam :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zajrzyj sobie, tu masz Marka stronę:

 

http://www.pro-motor.pl/

 

Jeśli się wybierzesz to pozdrów proszę Marka ode mnie przy okazji - jak powiesz, że ten z Bydgoszczy który mieszkał u niego na placu w VW Transporterze to chyba skojarzy :biglol:

 

Poza tym, tyle teraz o tym pogadaliśmy, że aż "zatęskniłem" - chyba muszę się znów wybrać do W-wy :D

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym się teżchetnie załapał ale cieżko znaleźć czas na dojazdy do Warszawy, tymbardziej że jednorozaowy wyjazd nic nie da. Wie może ktoś gdzie w Lublinie można sie czegoś nauczyć jeśli chodzi o moto?

Edytowane przez jaszyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.11.2017 o 20:11, Saadek napisał:

W Lublinie działa  http://moto-sekcja.pl.

Mieszkam pod Warszawą a na szkolonko tam jeździłem 2 razy. Sama przyjemność :)

 

widziałem w necie ale nie wiedziałem na ile są dobrzy.  Jeśli polecasz to super bo blisko, to częściej się można szkolić  dzięki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20 listopada 2017 o 18:44, outsider napisał:

zajrzyj sobie, tu masz Marka stronę:

 

http://www.pro-motor.pl/

 

Jeśli się wybierzesz to pozdrów proszę Marka ode mnie przy okazji - jak powiesz, że ten z Bydgoszczy który mieszkał u niego na placu w VW Transporterze to chyba skojarzy :biglol:

 

Poza tym, tyle teraz o tym pogadaliśmy, że aż "zatęskniłem" - chyba muszę się znów wybrać do W-wy :D

 

 

Genialna szkoła! Nawet zajęcia gimnastyczne prowadzą w zimie i kurs mechaniki motocyklowej! Z mojej perspektywy trochę daleko jestem z Górnego Śląska, bez organizacji noclegu sie nie obędzie ,ale już widzę że warto! Z resztą może z nowym sezonem damy radę wrócić do tematu i zjawić się u Pana Marka jakąś większą subarową ekipą dwukołową ;) weźcie to pod uwagę dzięki i pozdrawiam Was ciepło :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.11.2017 o 08:25, coocer napisał:

Z innej beczki. Czy jezdziliscie kiedyś na wynalazkach pokroju piaggio mp3?
Motocyklista nie jestem ale jezdze niemal caly rok a chcialbym caly. Bez wzgledu na snieg czy taka maz jak mamy w mozne poranki.

Ciekaw jestem czy 3 kolka zmieniaja diametralnie czy tylko trochę bezpieczeństwo jazdy8fa38c3ecc0d06afd7e8f9fcdbff83b5.jpg

Wysłane z mojego LG-D855 przy użyciu Tapatalka
 

Jeździłem tym podczas urlopu na Malcie. To taki niby skuter, ale za te pieniądze co to kosztuje to chyba bym wolał TMAX 530, lub BMW C600. Przerost formy nad treścią, we Francji to kupują bo można jeździć na kat B. Przede wszystkim bardzo ciężkie, pali sporo, a osiągi nawet nie przeciętne. Wykonanie dramat, spasowanie, jakość działania wszystkiego to prawie jak Chinczyk za 3 tys.

Edytowane przez Adam Turlej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeździłem tym podczas urlopu na Malcie. To taki niby skuter, ale za te pieniądze co to kosztuje to chyba bym wolał TMAX 530, lub BMW C600. Przerost formy nad treścią, we Francji to kupują bo można jeździć na kat B. Przede wszystkim bardzo ciężkie, pali sporo, a osiągi nawet nie przeciętne. Wykonanie dramat, spasowanie, jakość działania wszystkiego to prawie jak Chinczyk za 3 tys.
Dzięki za informację. Właściwie teraz mam chinczyka na kategorię B:) i szukam alternatywy na złą pogodę jak teraz. Spalanie to nie problem bo i tak bedzie taniej jak subaru :) a jak poleci 100 albo 110 to mnie już na miasto i obwodnicę wystarcza. Zresztą podejrzewam że ciężka firmowa 125 będzie równie zrywna albo raczej wolna co kymco :).

Wysłane z mojego LG-D855 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, coocer napisał:

jak poleci 100 albo 110 to mnie już na miasto i obwodnicę wystarcza. Zresztą podejrzewam że ciężka firmowa 125 będzie równie zrywna albo raczej wolna co kymco :).

 

ja mam forze 125 która spokojnie się rozpędza do 120-125 km/h, można wyprzedzać przy 100 TIRy bez najmniejszego problemu,  to dla mnie było ważne bo obowdnicą jeżdżę codziennie  spalanie 2-2.5 ;)  , i generalnie jeżdżę do teraz chociaż w dłuższe trasy już zimno . Sam myślałem o takim trójkołowcu ze względu na warunki atmosferyczne ale Adam Turlej rozwiał moje wątpliwości,. 3-4 miesiące można se darować w roku.

Edytowane przez jaszyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Adam Turlej napisał:

Co do skutera to pecam modele z dużymi kołami, lepszy komfort, bezpieczeństwo. Piaggio ma taki model Beverly 350, super wóz. Schowek, ogólnie trakcja, wykończenie malina... Polecam.

 

a ja polecam Honde Forza - tez ma troszkę większe koła i jest to mega sprzęt nie tylko według mnie ale według różnych testów itd.  Ja będę zmieniał za rok  ale  na coś większego niż Beverly  350 np. może  TMAX , lub BMW C600 albo Kymco , albo ...... jakieś prawdziwe moto ale jeszcze mam czas na przemyślenia

Edytowane przez jaszyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...