Ok sprawa mojej imprezy chyba sie wyjasnila. Kosztowalo to duzo nerwow i mnostwa kasy na telefon ale auto dziala.
Zanim napisze jak sprawa wyglada chcialbym podziekowac wszystkim za pomoc, a w szczegolnosc "jako" za dobre porady.
No wiec sprawa wygladala tak, ze pojechalismy z moja dziewczyna do tego partacza pogadac. Umowione bylo ze on mial pojechac tym autem na diagnostyke, ale nie pojechal jak sie okazalo tylko nam zaczal wciskac kity w stylu wymienic swiece i kable. My mu ze to nie problem swiec, bo swiece niedawno wymieniane byly. On ze swiece. My ze mamy opinie z innych warsztatow, ze to pewno komputer benzynowy zalapal bledow po pracy na zle ustwionej instalacji gazowej. On ze swiece i kabelki. My ze chcemy miec to na pismie. On ze nie da nic na pismie. Szef zaczal sie podbudowywac swoim wiekiem i rzekomym tytulem inzyniera, no to my ze tez mamy inzyniera i co ma piernik do wiatraka, bo co za roznicz czy mi spieprzyl auto jakis żulek czy tez profesor politechniki. Fakt jest faktem auto zle jezdzi, a grzebal on przy nim. I sie wydziera, koles po prostu stracil panowanie nad soba- zupelny brak klasy. No to my ze owszem pojedziemy zrobic kable i swiece ale ze chcemy na pismie ze on nas spowrotem przyjmie i nie powie ze auto sie w drodze zepsulo. To on znowu ze on nic nie podpisze, ze ma nas dosc jako klientow, ze nam cofa gwarancje itd. Zachowanie jak dziecka w przedszkolu doslownie. Stracilismy z nim kontakt zupelnie, juz nic nie sluchal tylko wrzeszczal kabelki swiece i tak wkolko, jak jakis wariat doslownie. Auta oczywiscie nie odebralismy, bo problem nie byl rozwiazany a ten czlowiek nie umial nam nic zaproponowac. Umowilismy sie z jego mechanikami ze ich wezmiemy na swiadkow i pojedziemy z nimi gdzies sprawdzic to auto.
Na drugi dzien po konsultacjach z Jako, Subaru, Czarkam, itd. udalismy sie do niego. Szefa nie bylo w warsztacie, co oznacza ze mozna normalnie rozmawiac. Wzielismy dwoch mechanikow od niego i pojechalismy z nimi do Czakram do Myslowic. Jade autem a tu czary mary auto jedzie dobrze. Kurde co jest pytam sie sam siebie. Ale okazalo sie ze mechanicy przy ostatnich poprawkach czy tez probach naprawy rozlaczyli akumulator. Musialo to spowodowac skasowanie pamieci komputera od wtrysku benzyny i wrocil do ustawien standartowych. Wiec auto jezdzi dobrze. Ale nic to i tak jedziemy do Czakram na regulacje.
Wyregulowali mi instalacje, twierdzac ze poprawili bledne ustawienie ktore mialy odchyly w granicach od 20 do 40% od tych wlasciwych. A i przy okzaji sprawdzili kable i swiece, ktore co zreszta nic dziwnego okazaly sie w pelni sprawne.
Tak wiec bilans strat: Wymieniony czujnik poziomu gazu, 3 wielozawory, Skorygowane polozenie kabli od gazu pod podloga (byly wadliwie polozone nie przeszly przegladu technicznego), Auto stalo 7 dni w warsztacie, i tak byla konieczna interwencja Czakram, 150 zl przegadane na telefonie, stracone nerwy na niekompetentnego i nieuprzejmego szefa, który nie panuje nad swoimi emocjami, 2 dni urlopu poswiecone na latanie za tym wszystkim.
Wniosek z tego taki, ze gaz niby tanii i mozna duzo zaoszczedzic, ale nigdy nie wiadomo na jakiego partacza sie trafi, wiec trzeba uwazac i nikomu nie ufac. Chociaz mysle ze sa gazownicy ktorych mozna polecic, Patrz "Jako".
P.S. Trzymajcie kciuki zeby auto dalej dobrze jezdzilo. Subaru jest po to zeby sie nim cieszyc, a nie stresowac.