Jakiś czas temu rozładował mi się akumulator po 2 tygodniach nie odpalania.
Przełknąłem tę zniewagę :wink:
Jednak po pewnym czasie gdy auto nie było jeżdżone 1 dzień z ledwością odpaliło.
Był to miesiąc luty, mrozów brak, auto garażowane.
Akumulator został podładowany urządzeniem zwanym "prostownik". :grin:
Sytuacja znów się powtórzyła w niedziele, auto "stało" 2 dni, i ledwo odpaliło.
Akumulator ma 2 lata i 3miechy, samochód garażowany, jeżdżony praktycznie codziennie.
I żeby nie było niedomówień - nie zostawiłem auta z włączoną lampką itp. :wink:
Pytania są następujące:
-czy akumulator jest tak beznadziejny??
-jeśli nie co to co powoduję taką szybką utratę energii?? Domyślam się, że alarm.. czy coś jest źle ustawione?? :roll:
-jeśli wymiana akumulatora to na jaki najlepiej??
P.S.
Akumulator(firma Panasonic) w Corolli (1998) padł mi po 7 latach i to na mrozie -15