A to było tak: niedzielny wieczór na parkingu wrocławskiej Ikei. Ja już kwadrans kombinuję jak tu do bagażnika forka wstawić zawartość wózka załadowanego po sufit (zakupy moich dwóch kobiet - a co!). Co rusz słyszę przeróżne podpowiedzi, czyli tzw. bcu - więc już na wolnych obrotach nie daję rady i zaczynam się podkręcać - a tu podbiega do mnie urocze dziewczę w zwiewnych błękitach, z uśmiechem i radością taką, że mi się śniły następnej nocy (te błękity) i coś do mnie mówi (ja ciągle jeszcze na tych małych, ale już wk... bieże górę) - więc nie kumam (myślenie i słuchanie tunelowe się mi powłączało widać). Pewnie z mojej głupiej miny wywnioskowała, że trzeba powtórzyć - i dopiero wtedy usłyszałem, że to pozdrowienia od forumowiczki, która prosięta na lusterkach (z drugiego końca parkingu zapewne) wypatrzyła. Coś tam wychylając się z kokpitu odbąknąłem: z uśmiechu pewnie jakiś grymas wyszedł, bo za chwilę dziewczęcia już nie było i tylem ją widział. W zasadzie - trudno się dziwić - elokwencją nie błysnąłem ...
Dopiero po jakimś czasie, gdy wlokłem się przez miasto, dotarło do mnie co narobiłem (dziewczęciu) - no i mi łyso.
Tak więc serdeczne dzięki, niebieska zjawo, za wypatrzenie i serdeczne pozdrowienie!
Pozdrawiam zwrotnie, z nadzieją na przebaczenie za mój ociężały zaskok i szerszy kontakt w realu.
:-))
Moje wersja spotkania - dwa posty niżej!
dzki