Skocz do zawartości

Tasior_Miedziak

Użytkownik
  • Postów

    404
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tasior_Miedziak

  1. To mega skrzypenie, ktore opisujesz, daje sie banalnie zlikwidowac. Wystarczy uszczelke od tylnej klapy posmarowac sztyftem do uszczelek i po sprawie. Potem w zaleznosci od czestosci mycia pojazdu i otwierania tylnej klapy trzeba od czasu do czasu ta uszczelke przesmarowac i problem znika.
  2. Chyba jak go bedziesz pchal ;-) Tak na powaznie. Nie kupuj 2.5XT jak chcesz nim testowac dolne granice spalania. Majac 230 PS pod butem trzeba miec nie lada silna wole zeby nim "delkatnie" jezdzic. Jesli w Twoim zyciu dominuja emocje, a nie chlodna kalkulacja, to nie bedziesz zadowolony z tego samochodu. Zbyt latwo ulega sie pokusie opadajacej nogi ;-) Co do spalania, to pali jak smok. Ale tez frajde daje wrecz niesamowita. Realne liczby to: - trasa w wresji "kapelusznik" - 10.5 l/100km - trasa w wersji "jestem Bogiem biore wszystkich" - ok. 14 l/100km - miasto w wersji "kapelusznik" - 15.5 l/100km - miasto w wersji "fast and furious" - min. 17 l/100km - miasto w zimie na krotkich dystansach - 19 l/100km Policz sobie ile przejezdzasz w ciagu roku, sprawdz cene paliwa i policz ile Cie to bedzie wynosilo rocznie, a ile miesiecznie. Dodaj koszty przegladow, ktore sa nieco wyzsze nic przy normalnych oskach. Potem przemysl to kilka razy i odpowiedz sam sobie czy chcesz placic, az tyle za ulanska fantazje ;-) No, a jak juz kupisz i pojezdzisz pare miesiecy to dojdziesz do wniosku, ze jest strasznie wolowaty i wyprzedzasz samochody nie dosc szybko No i zaczniesz sie zastanawiac, jak by tu go przyspieszyc. Na to tez sie przygotuj... Podobno na to nie ma lekarstwa
  3. Tasior_Miedziak

    opcje

    Jak tak patrze na to co sie teraz dookola dzieje, to na dluzsza mete, banki strzelily sobie w stope. Owszem, wydrenowaly nasze kieszenie i jeszcze dlugo drenowac beda. Jednak spojrzcie na inny wymiar tego calego bigosu. Ciekawi mnie jedna rzecz. Jak teraz w rankingu zaufania spolecznego wyglada zawod "bankowiec"? Pewnie nie za wysoko. Jakie to bedzie mialo konsekwencje? Ano olbrzymie. Ide o zaklad, ze za jakis czas przyznanie sie, ze jest sie bankowcem bedzie nie lada obciachem. Etykietka oszustow, kombinatorow i krwiopijcow przylgnela chyba do nich na dluzej. Generazlizuje oczywiscie, swiadomie. Efektem bedzie utrata zaufania spolecznego do tego sektora rynku. A jest to bardzo grozne. Zaufanie spoleczne to nic innego tylko slawna "opinia publiczna". Sama w sobie jest niegrozna. Jednak za nia, jak pszczoly za miodem ciagna... politycy, ktorzy dla opnii publicznej zrobia wszystko bo ona zapewnia im glosy. Jest moim zdaniem tylko kwestią czasu, jak partie polityczne wplota w swoje programy slogany w stylu "zrobimy porzadek z tymi bankami". Pewnie nie jadna "Samoobrona" na tym wyrosnie. Nastepna sprawa jest historia, ktora dzieje sie na naszych oczach. Otoz, kazdy obywatel swiata (nie przesadzam w tej chwili) zapytany o to, kto wywolal ten globalny kryzys odpowie pewnie, ze banki, bankowcy lub finansisci. W koncu jest to kryzys "finansowy". I tak to zostanie wpisane do podrecznikow historii. Kryzys wywolaly banki!!! Kolejna sprawa jest fakt, iz "swiat" wlasnie sie zorientowal, ze banki sa w zasadzie poza kontrola w pewnych kwestiach. Moga rujnowac cale gospodarki balansujac na granicy prawa i nikt im tego zabronic nie moze. Ide o zaklad, ze efektem bedzie wzrost tendencji do kontrolowania tych instytucji. Wszyscy zaczna sie bankom przygladac i nic dobrego z tego dla bankow nie wyniknie. Bedzie tak jak z branza telekomunikacyjna. Byli zbyt pazerni (chodzi o ceny za roaming) wiec UE ich spacyfikowala wyznaczajac maksymalne stawki. Tylko czekac jak zostanie powolany "Wysoki Komisarz do spraw kontroli instytucji finansowych", ktory zrobi pare ruchow na wzor tych z cenami za roaming. Reasumujac, paru bankowcow sie dorobilo, a reszta branzy bedzie zyla z pietnem zlodziei, cwaniakow i kretaczy bez sumienia. W dodatku trafia pod lupe. Ciezkie czasy teraz dla tej branzy nastaly. Na wlasne zyczenie.
  4. Rekala dzwignia handlu... Dzwonilem do nich. W niedziele nie pracuja. Tak przynajmniej zeznaje automatyczna sekretarka...
  5. Problem braku czasu dla siebie w rodzinie to obecnie zmora naszych czasow. Niestety model zycia jaki przyjelismy w naszym spoleczenstwie po roku 89-tym jest katastrofalny w skutkach pod tym wzgledem. Nie jestesmy tu bynajmniej wyjatkiem. Sa kraje gdzie jest jeszcze gorzej pod tym wzgledem (np. USA, Wielka Brytania, Japonia). Latwo sie zapomniec biegajac od drzwi domu do drzwi pracy. Gonimy tak bardzo, ze zapominamy o tych naprawde istotnych w zyciu sprawach. Codziennie zmeczeni nie mamy czasu na wspolne rozmowy, spacery, zarty czy nawet tylko tyle zeby zjesc razem sniadanie czy kolacje... Oddalamy sie od siebie po cichu. Niezauwazalnie. Az w koncu laczy nas juz tak niewiele, ze najmniejszy kryzys, ktory w zwiazkach przeciez zdarza sie cyklicznie, dobija nasze zwiazki do konca. Nie widzimy powodu by walczyc. Zeby wrocic do siebie, trzeba wykonac tytaniczna prace, a przeciez tak brakuje nam czasu... Nie jest latwo, ale jest to mozliwe. Wiec jest nadzieja. A jezeli jest nadzieja to juz jest bardzo wiele. Jezeli tylko jest najmniejszy powod, zeby powalczyc, to z zacisnietymi zebami i lzami w oczach trzeba to zrobic. Mimo, iz czasem wiary brak i jest cholernie ciezko. Tak cholernie ciezko... Smutne to jest niestety, ale "cywilizacja zachodnia" oferuje nam wlasnie taki model relacji miedzyludzkich i nie ma widokow na rychla zmiane. Jestesmy brutalnie okradani z wlasnego zycia w imie budowania ogolnego dobrobytu. Tylko czy bogatsi bedziemy szczesliwsi? Nachalnie wtlacza nam sie do głów, ze szczescie to nowy telewizor plazmowy, nowy samochod, nowy telefon komorkowy. I wyglada na to, ze jako spoleczenstwo zaczynamy w to wierzyc. I ganiamy za tym jak szczury. Az do zatracenia. Tak mnie naszlo na filozofowanie... Juz wracam na ziemie. Po ile dzisiaj jest Pb95? :wink:
  6. Wodzowie, Tytul watku glupi jak but niemniej problem nie jest trywialny. Czy ktos wie gdzie w Warszawie w niedziele dostane czesci do pralki? Padlo lozysko. Przed chwila je wyciagnalem no i trzeba by wlozyc nowe... W poniedzialek z samego rana wyjezdzam na tydzien i wolalbym nie zostawiac tego w kawalkach. Jakies pomysly?
  7. Teraz na szczescie nie ma juz tego problemu. Mozesz to albo oficjalnie w ASO przerobic na GPMape lub CNE albo mniej oficjalnie pozyskac plytke DVD z mapami Polski. Sprawdzone i dziala.
  8. Dawno wiekszych bajek nie slyszalem. Mialem kilka wgniecen na lakierze. Nic duzego. Drobnica z parkingow marketowych. Pojechalem do warsztatu blacharsko-lakierniczego to powiedzieli mi cene taka, ze wyskoczylem z kaloszy. Poszukalem dobrze w postach na forum.subaru.pl i znalazlem. Firma www.trotek.prv.pl. Skorzystalem i oczom nie wierzylem. Patrzylem im na rece i do tej pory nie moge wyjsc z podziwu, ze tak sie da. Wzieli pieniadze tylko za te wieksze wgniecenia. Te drobniejsze byly gratis. Bez zadnych poprawek lakierniczych. Tam gdzie lakier byl nieuszkodzony i bylo tylko wgniecenie, sladu nie zostalo. Pod ostrym swiatlem nie bylem w stanie znalezc roznicy. Natomiast tam, gdzie byly nieco wieksze uszkodzenia zostal minimalny slad. Tak niewielki, ze nie ma o czym mowic. Dwoch specow jakimis tajemniczymi szpatulkami wypychalo blache przez dwie godziny z niesamowitym efektem. No i cena. Pasztetowa. Zaplacilem w sumie ok. 200 PLN. Dodam, ze w warsztacie blacharskim sumaryczna cena za wszystkie wgniecenia byla... dziesiec razy wieksza. Tyle sobie zazyczyli. Pomijam juz fakt, ze musialbym zostawic samochod na minimum jeden dzien.
  9. Nie wiem. Skoro mowicie, ze Wam sie żarzą to pewnie tak jest. Tylko nijak tego nie moge przypasowac do tego jak dziala LED. Jestem elektronikiem z wyksztalcenia, od paru lat juz nie praktykujacym, ale proste uklady jeszcze policze i pare rzeczy sam sobie zrobie. Takie dzialanie diod mocno mnie dziwi. Zwroccie uwage, ze ten opornik, ktory tam jest, eliminuje zarzenie sie diod wtedy gdy swiatla stopu nie powinny dzialac, wiec teoretycznie nie ma tam zadnego napiecia. Wiec po diabla opornik? Natomiast jak juz naciskamy hamulec i prad plynie to taka dioda zuzywa duzo mniej pradu. No i o to wlasnie chodzi. Wpinanie opornika rownolegle z dioda LED spowoduje powstanie dzielnika pradu. Tylko pytanie po co? Caly efekt technologiczny ukierunkowany na to, ze LED pobiera mniej pradu pojdzie w diably. Takie rozwiazanie (z wpinaniem opornika) mialoby sens w samochodach, ktore maja wykrywanie przepalonych zarowek. Tam komputer na podstawie obciazenia generowanego przez zarowke, wie, ze ona dziala. Jak wstawimy wtedy LED, moc pobierana przez nia bedzie mniejsza i komputer zapali kontrolke nie dzialajacych swiatel. Wtedy wstawienie opornika spowoduje zwiekszenie plynacego pradu i komputer stwierdzi, ze jest OK. Jedyne co mi przychodzi do glowy, dlaczego te diody sie żarzą, to, ze instalacja jest zaszumiona i pojawiaja sie tam jakies napiecia o zmiennym przebiegu, ktore powoduja takie wlasnie żarzenie sie diod. Moze ma ktos inny pomysl dlaczego diody tak sie zachowuja? Inne wytlumaczenie moze byc takie, ze sa to elementy o wyjatkowo kiepskich parametrach, gdzie napiecie progowe jest bardzo niewielkie i istnienie juz niewielkiego napiecia szczatkowego powoduje efekt luminescencji diody. Przyznam jednak, ze taki scenariusz jest malo prawdopodobny. Co do regulowania jasnosci diody, to sytuacja wyglada z grubsza nastepujaco. Diody LED po osiagnieciu pewnego napiecia progowego zaczynaja emitowac promieniowanie elektromagnetyczne. Jezeli teraz bedziemy zwiekszac prad (nie napiecie, chociaz tez mozna, ale skraca to zywotnosc diod) to uzyskamy wzrost jasnosci swiecenia. Tyle, ze ten wzrost bedzie niewielki. Tak przynajmniej bylo z diodami starego typu. Mozna bylo zwiekszac prad, jednak przyrost jasnosci emitowanego swiatla byl niewielki i bardzo wtedy spadala zywotnosc takich LED'ow. Jednak pojawila sie generacja diod superjasnych gdzie zwiekszanie pradu plynacego przez zlacze w LED powoduje znaczny przyrost jasnosci swiecenia. I dlatego w samochodzie Siekli diody zmieniaja jasnosc. Ten fakt przeoczylem. Zardzewialem nieco jak widac. Szybko sie to wszystko zmienia. Superjasne diody w powszechnych zastosowaniach to stosunkowo nowy wynalazek. Jednak i tu jest pulapka. Zeby regulowanie mocy swiecenia diod LED nie powodowalo skrocenia ich zywotnosci nalezy stosowac uklady regulujace przeplyw pradu przy stalym napieciu. Niestety jezeli tylko podmienilismy zarowki na LED'y i byla tam regulacja jasnosci to na 99% jest to zrodlo regulowanego napiecia, nie pradu. Stad pewnie takie diody (mimo iz teoretycznie te nowe sa podobno bardzo trwale) pewnie czas zywotnosci beda mialy taki sam jak zarowki, a byc moze i krotszy. IMHO, wymiana w samochodzie tradycyjnych zarowek na LED'y ma przede wszystkim taka zalete, ze pobieraja one ZNACZNIE mniejszy prad z akumulatora wiec go oszczedzaja. To jest glowna ich zaleta. Nowe LED'y maja tez wieksza trwalosc niz zarowki. Jednak wstawianie diod z opornikami niweluje zalete mniejszego poboru pradu przez LED'y. W dodatku jak ktos zle policzy taki prosty uklad, to pobor pradu moze byc nawet wiekszy niz gdyby uzyl zwyklej zarowki.
  10. Piszesz na podstawie własnego doświadczenia, czy po prostu wiesz lepiej :?: :???: http://golf.ppuatom.com/thumbnails-12.html Widze, że raczej sie nie dogadamy w tym temacie. Diody LED sie nie "żarzą". Albo świecą, albo nie. Nie wiem co tam za badziewo wlozyli do tego Golfa, ale zdecydowanie LED'y to nie żarówki z włóknem wolframowym i się nie żarzą. Jaki byś mi link nie podesłał, zasada działania diod się nie zmieni.
  11. Mowisz o akryoloamidowych kulkach żelowych? http://www.youtube.com/watch?v=gw0x79uilR8 Tylko raczej nie wymyslili tego Chinczycy. Co najwyzej skopiowali :grin:
  12. Z mojego doswiadczenia z rozbieraniem podsufitki, przekladaniem nawigacji, zakladaniem subwoofera, itd. wynika, ze do deski rozdzielczej to na pewno bym sie nie zabieral. Jak sobie popatrzylem jak to jest zrobione, a jak opisane w manualu to sie zalamalem prawie. BEz doswiadczenia moim zdaniem nie ma sie co do tego zabierac. Manual pelny jest tekstow w stylu: podwaz srubokretem i ciagnij bardzo delikatnie, aby nie uszkodzic. W razie wylamania zaczepu wymien element na nowy. Fajne nie? Jezeli nie musisz, to sam tego nie rob. Skonczy sie tak jak mowisz, pourywasz, polamiesz, itd. Bedziesz sobie potem w brode plul. No chyba, ze do wymiany zarowek od podswietlania jest jakis prosty patent, ale nie sadze.
  13. Wierze. Naprawde. Jestem sobie w stanie wyobrazic urzadzenia diodo-podobne sprowadzane z Chin, ktore beda tak badziewne, ze cos takiego moze wystapic. Chociaz teoretycznie nie powinno. Z drugiej strony, "sa rzeczy, o ktorych sie administratorom domów nie śniło", :wink: wiec moze nie jestem up-to-date i Chinczycy wymyslili diody nie posiadajace napiecia progowego... No ale wtedy to nie bylaby juz dioda.
  14. Bo lajkonikowi ma sie dokladnie z tym kojarzyc :grin: Jak sie wgryzie w temat, to mapowanie przestanie mu sie kojarzyc z mapami Europy. Kazda branza ma soje slownictwo, ktore laikom jest obce. Dzisiaj trudno byc czlowiekiem renesansu. Waska specjalizacja jest niezbedna. Slownicwto za tym podąża. Nie wyobrazam sobie zastępowania fachowej terminologii slowami zrozumialymi dla ogółu. Nie tedy droga...
  15. To zdecydowanie nie jest prawda. Zaden opornik nie zmieni charakteru dzialania diody LED. Zarowki maja wyraźna zwloke w przejsciu miedzy stanami zapalona-niezapalona bo jest tam zwyczajnie element ktory sie żarzy (włókno wolframowe). Kiedy odcianmy napiecie, prad przestaje plynac, wlokno wolframowe przestaje sie żarzyc, ale zanim calkiem przestanie swiecic mija krotka chwila. Przejscia sa w miare plynne, w porownaniu z diodami LED. Tam po przekroczeniu pewnego napiecia progowego dioda zaczyna swiecic, ale NIE w wyniku żarzenia sie jakiegos włokna, tylko w wyniku przechodzenia elektronow z wyzszego poziomu energetycznego na nizszy podczas przeplywu przez zlacze polprzewodnikowe. Towarzyszy temu emisja promieniowania alektromagnetycznego w zakresie fal widzialnych, czyli my widzimy swiatlo. Ogolnie mowiac, przejscie diody w stan swiecenia odbywa sie bardzo gwaltownie, przez co, np. zastosowanie diod w migaczach powoduje bardzo wyrazne amiany stanow: SWIECI - NIE SWIECI. Ale to lepiej. Ludzkie oko lepiej reaguje na zmiany wlasnie. I o to tu chodzi. Niektore samochody (nowe Pasaty chyba) maja diody w kierunkowskazach w lusterku. I zadne oporniki tego nie zmienia. Nastepna sprawa to, fakt, ze dioda albo nie swieci w ogole, albo sieci ze swoja maksymalna moca (no prawie). Nie mozna plynnie regulowac swiecenia diody. Z zarowka jest inaczej. Mozna regulowac od zera do maksymalnej mocy zarowki, az do przepalnia wlokna. Tak wiec zjawisko "żarzenia" sie swiatel stopu na pewno nie wystapi. Albo nie beda swiecily, albo beda swiecily z normalna moca. I nie mam tu na mysli badziewia sprzedawanego na Allegro, ktore czasami niewiadomo czym jest.
  16. Jezyk ojczysty trzeba chronic, jednak w przypadku technicznych kwestii, slowotworcza samowolke powinnismy sobie darowac. Inaczej skonczymy jak Francuzi, ktorzy na komputer mowia "le ordinateur" i pod tym wzgledem stali sie posmiewiskiem Europy. Swego czasu byl autor ksiazek do nauki jezyka programowania w Pascalu, ktory "mouse" czyli myszke, probowal tlumaczyc jako urzadzenie "stołokulotoczne", a podwojne klikniecie tlumaczyl jako "dwumlask". Mysle, ze CHPD zmierza w tym wlasnie kierunku. Natomiast z radoscia powitalbym ustawe zakazujaca prezentowania w Polsce, np. reklam w jezyku obcym, nazywania budynkow w stylu "Warsaw Trade Tower" czy koszmar w stylu "Babka tower". Jakim kretynem trzeba byc, zeby budynek nazwac "Babka tower"? Przypomnial mi sie obrazek bodajze Hanryka Sawki, ktory w tygodniku Wprost, po naszym wejsciu do UE, narysowal swietny obrazek, pokazujacy polskiego rolnika sprzedajacego buraki na targu i pod spodem napis: BOORAKS DEALER.
  17. Z moich obserwacji wynika, ze 2.5XT absolutnie nie ma zbiornika 60l. Moim zdaniem jest 55l, a czasami udaje sie wlac do niego 57-58 litrow. Niestety wszedzie podaja ze jest to 60l. Raz tylko kiedys widzialem specyfikacje, ktora mowila ze zbiornik ma 55l, i to moim zdaniem jest blizsze prawdy. Ponizsze dwa zrodla podaja 60l: http://www.subaru.de/fileadmin/download ... ster06.pdf http://www.4forester.pl/dane-techniczne-06.php Co do tych Pasatow, do ktorych wchodzi 100 litrow oleju napedowego to jest prawda. Nie wiem jaka one maja w papierach pojemnosc baku. Taki model paska ma duze wziecie przy naszej wschodniej granicy. Polacy jezdza na Ukraine, kupuja tam tanie paliwo, przywoza do Polski i handluja. Taki Pasat nadaje sie do tego idealnie bo rzeczywiscie do baku wchodzi 100 litrow. Jak ktos mieszka blisko granicy, wystarczy kilka kursow dziennie...
  18. Tasior_Miedziak

    daszek na zegary

    Pozwole sie podpiac do watku... Ja tez chce sobie zalozyc pomiar temperatury oleju, ale jak zobaczylem te wszystkie wspaniale zegary dostepne na rynku to mi rece opadly. Wygladaja ohydnie, niektore gorzej niz liczniki na wode, ktore mam w lazience. Nie wiem jak mozna oszpecic samochod takim badziewiem. No ale o gustach sie nie dyskutuje... Najchetniej widzialbym u siebie taki prosty patent. Zwykla dioda obok tej od alarmu (przy wlacznikach swiatel przeciwmgielnych), ktora gdy olej jest za zimny pali sie na czerwono. Jak olej sie nagrzeje, zapala sie na zielono. Ewentualnie maly, alfanumeryczny wyswietlacz pokazujacy temperature oleju w tym samym miejscu zamiast tej diody. Wysokosci max. 10mm. Wiem, ze sa takie. Wszystko zamontowane w dyskretnym miejscu bez takiego straganiarstwa jak w przypadku zegarow na desce. Widze to tylko ja i to w dodatku jak wiem gdzie spojrzec. Tylko takie rozwiazanie mi pasuje. Czy jest jakis warsztat, ktory by zrobil cos takiego? Podobno w nowym STI jest taka kontrolka wlasnie. Pali sie na czerwono i jak zgasnie, znaczy to, ze olej juz jest nagrzany do odpowiedniej temperatury. Prawda to?
  19. Widze, ze starasz sie kupic dokladnie to samo co ja pare miesiecy temu. Da sie kupic 2.5XT MY05 w cenie 60k PLN tylko bedziesz musial dlugo szukac. Dokladnie w takiej cenie forowicz qndzia kupil pare miesiecy temu 2.5XT. Sprowadzony z CH, polski wlasciciel. W dobrym stanie, z rozasadnym przebiegiem. Oczywiscie bez skory, szyberdachu oraz navi. Ja kupilem MY06 z najbogatszym wyposazeniem. Sporo drozej ale i tak duzo taniej niz w PL. Kupilem w DE. W Polsce pojazdy z przebiegiem rozsadnym kosztowaly chore pieniadze. Za zachodnia granica, ceny byly normalniejsze. Dobry broker bierze za sprowadzenie 10 k PLN (z WSZYSTKIMI oplatami, przywieziony na lawecie). Tani brokerzy biara o kilka tysiecy PLN mniej, ale sami wsiadaja za kolko i przyjezdzaja samochodem z zagranicy zazwyczaj dajac mu ostro w palnik po drodze. Niestety. Ja wybralem opcje pierwsza. Mozesz tez sprowadzic sam, zalatwiajac wszelkie formalnosci i papierologie w Polsce, ale to jest metoda dla ludzi, ktorzy sa w stanie ogarnac wszystkie sprawy z przepisami celnymi, akcyzami, VAT-em, itd. itp. Zabiera to tez cenny czas i nerwy. Jedno jest pewne. Jezeli chcesz kupic 2.5XT MT za rozsadne pieniadze, w dobrym stanie i z malym przebiegiem to przygotuj sie na miesiace INTENSYWNYCH poszukiwan. W moim przypadku trwalo to cztery miesiace. No i wczesniej czy pozniej dojdziesz do wniosku, ze w Polsce to bardzo trudno taki samochod kupic. Jezeli moge Ci cos doradzic, bo BARDZO to ulatwia poszukiwania: 1. Kup miernik grubosci lakieru na Allegro. Ceny od kilkudziesieciu PLN do kilkuset. Uwierz mi, nie pozalujesz. 2. Kup kabelek OBD2-USB na Allegro. Cena ok. 25 PLN 3. Sciagnij dowolny darmowy program do logowania parametrow ECU (np. http://romraider.com) 4. Pobierz liste czynnosci do sprawdzenia z adresu http://www.wojdas.24x7.pl/download/ogledziny.pdf (zapamietaj bo autor zabrania kopiowania ;-) ) Jak jedziesz ogladac jakis juz upatrzony samochod to przez telefon mowisz wczesniej, ze przyjedziesz z miernikeim grubosci lakieru. W 90% wypadkow to wystarczy zeby wlasciciel zaczal spiewac jak z nut gdzie bylo malowane. Na miejscu sprawdzasz najpierw grubosc lakieru, potem z laptopem podpinasz sie do komputera za pomoca kabelka OBD2-USB. Mozesz tam sprawdzic BARDZO wiele, miedzy innymi czy turbina dobrze pracuje, czy komputer nie zglasza jakichs kodow bledu (bo nie zawsze zapala sie CE). A to juz jest bardzo duzo. Z lista z punktu czwartego sprawdzasz to co sam potrafisz. Nawet laik jest w stanie duzo sprawdzic. Dopiero wtedy samochod nadaje sie do sprawdzenia w ASO. Tam Ci ocenia zawieszenie, powiedza wiecej o silniku, itd. Mnie takie postepowanie pozwolilo zaoszczedzic bardzo duzo czasu i pewnie nerwow tez. Poza tym, jak znalazlem to i owo, negocjacje cenowe wygladaly juz inaczej. Utargowalem 1000 Euro oraz dostalem nowiutkie sprzeglo. Takze warto podejsc do tematu powaznie. Zycze powodzenia w poszukiwaniach :-)
  20. Ten zakład to chyba jeden z najlepszych, nawet u mnie jak ktoś ma problemy z felgami to wysyłają na Łucką do Wa-wy. Tylko trzeba uwazac bo tam sie bardzo latwo pomylic. Obok maja warsztat tez tacy paszteciarze, ze lepiej tam nie trafic a zajmuja sie tym samym. Zreszta na Łuckiej wyglada wszystko, delikatnie mowiac... malo zachecajaco. Ten wlasciwy warsztat jest pierwszy w kolejnosci od wjazdu w Łucką. Ulica jest jednokierunkowa.
  21. Moze Chevrolet ma nieco inna technike dopalania niz ta zastosowana w Mazdzie? MozeTwoja mama nie stoi ciagle w korkach, a potem raptownie nie daje w gaz? BTW, ciekawa dyskusje znalazlem na forum Mazdy o DPF. http://forum.mazdaspeed.pl/viewtopic.ph ... 0555e7be4f Cytat, "Wypalanie może być samoistne kiedy temp układu wydechowego na to pozwala lub wypalanie może rozpocząć ECU. Układ wtryskowy może podać nawet 6 dawek paliwa:Pre, Main, After, Post 1,2,3.(stąd większe spalanie silników z DPF) Te ostatnie dawki służą do podgrzania katalizatora i DPF" Jak wynika z powyzszego, z punktu widzenia ilosci spalanego paliwa, nie jest to zbyt szczesliwe rozwiazanie.
  22. Cos jest na rzeczy z tymi filtrami DPF. Kolega z biura uzytkuje Mazde 6-ke diesel wlasnie z filtrem DPF. Od samego poczatku boryka sie z problemem duzego spalania. Srednie ok. 12-13 litrow na 100km w miescie. Rozne teorie byly stawiane, co jest tego przyczyna. Najpierw wmawiano mu, ze zbyt agresywnie jezdzi. Potem, ze TTTM, potem ze jakies opilki sie do cylindrow dostaly, itd. itp. Jednym slowem, spedzil sporo czasu w serwisach. Bez efektu. Auto pali dalej jak benzynowa wersja (w miescie) Okazalo sie, ze problemem dla wlasciwego uzytkowania DPF sa krotkie dystanse przejezdzane przez mojego kolege codziennie do i z pracy. Filtr sie wlasnie nie nagrzewa wystarczajaco, aby spalac sadze. Wiec komputer doklada paliwa, zeby sadze wypalic. W efekcie spalanie rosnie ponad miare. Wystarczy jednak pojechac w trase i porzadnie nagrzac samochod, zeby spalanie bylo na wlasciwym poziomie. Tyle, ze on wlasnie glownie po miescie i na krotkich dystansach uzywa samochodu. No i wyszlo, ze mu sie kupno diesla zupelnie nie oplacilo. Pomijam juz fakt, ze niedlugo pewnie DPF bedzie do wymiany...
  23. Tasior_Miedziak

    ile wam pali ?

    Przez te ostatnie silne mrozy wyjezdzilem caly bak tylko i wylacznie po miescie. Krotkie dystanse, czyli 8-10 km rano, po poludniu kolejne 8-10 km. No i spalanie na poziomie 19.6 mi wyszlo :shock: Bez zadnych szalenstw bo sie nie dalo. Zanim sie silnik rozgrzewal z temperatury -14 °C do w miare normalnej, ja juz bylem w domu. Stad pewnie to duze spalanie.
  24. Rzeczywiscie, sorry za off-top. Nie dopatrzylem, ze to DT. Za duzo zakladek naotwieralem...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...