Mój postał w nocy na mrozie. Rano odpalił bez problemu, trochę pochodził na luzie, po ruszeniu jakoś dziwnie mulił, jakby zacinał się, tracił moc, w końcu... zgasł. Skokami po ok. 500-1000m udało mi się dowlec do znaku 500m do stacji benzynowej, gdzie ostatecznie zdechł. Komputer pokazywał zasięg 70km :shock:
Pognałem na stację, nabyłem kanister, 5l paliwa, wróciłem, wlałem, odpaliłem, dojechałem na stację i zatankowałem do pełna. Działa
Przy okazji zapaliła mi się żółta lapmka oleju (nie po raz pierwszy zresztą). Oleju dolałem, lampka pali się dalej, ale ona gaśnie "po osiągnieciu przez silnik optymalnej temperatury pracy", co przy takich temperaturach powietrza nastąpi - zdaje się - dopiero na wiosnę.