Zaczęło się już jakiś czas temu małym wahnięciem w okolicy 1800 obrotów. Zauważyłem, że kable mają przebicia, więc wskoczyły nówki Boscha + nowe świece. Nie było zbytniej poprawy, ale po jakimś czasie okazało się, że kolektor wydechowy (replika Borli) znów popękał, więc przez jakiś czas musiałem tak jeździć. W tym czasie auto zawsze przy zapalaniu wydawało smrodek jak by było przelane, ale zrzucałem to na karb nieszczelnego wydechu. W zeszły czwartek zabraliśmy się z Vaginem za tylne hamulce i przy okazji spróbowaliśmy pospawać popękany kolektor, co skończyło się jeszcze gorzej, bo z pęknięcia zrobiła się ok 0,5 cm dziura. Nie było wyjścia, założyliśmy taki z dziurą i tak wróciłem ok 20 km do domu. Wieczorem założyłem kolektor seryjny, i akurat następnego dnia, czyli w ostatni piątek znalazłem gościa od wydechów, który ostatecznie naprawił Borlę. Jest na bank szczelna. Niestety auto dalej jedzie tak jak jechało, czyli za bardzo nie chce. Mam wrażenie, że jest wręcz gorzej, z niskich obrotów tak jakby czasem jeden cylinder niedomagał. Co mogło paść????
Już nawet żona zauważyła, że auto coś nie jedzie, więc objawy są bardzo wyraźne. Pacjent - Impreza 2.0 N/A 115 KM. Auto jest tuz przed przeglądem (130tys.km.) po 15 tysiącach, ale chyba ewentualny brudny filtr powietrza/paliwa nie byłby przyczyną takich cyrków? Na Benzynie i na LPG jest tak samo, no może na LPG trochę bardziej brutalnie. Sonda? Cewka? Przepływka? Możliwe, że kable albo któraś świeca?