Jak zwykle sporo czytałem, ale żaden post nie rozwiązuje mojego problemu. Mam coś takiego.
Chłodzenie / grzanie w lato działa super. Nie ma żadnych problemów. Przychodzi zima, i...
Na pozycji minimum (jeden poniżej 17) na temperaturze, chłodzi jak lodówka.
Pozycję wyżej (17 stopni bodajże) grzeje jak piekarnik. A potem im wyżej tym cieplej i w pozycji maksimum mógłbym sobie już smażyć parówkę na kratce.
Próbowałem wszystkiego, resetu do trybu auto, wszystkich możliwych ustawień. Praktycznie zawsze jest tak samo - najniżej chłodzi jak lodówka (i to rozumiem jest poprawny objaw, do tego jest najniższa pozycja), a stopień wyżej...
Mógłbym jeździć w kapielówkach i polewać deskę rozdzielczą wodą z wiaderka jak w saunie. Grzane fotele na maksymalnym ustawieniu dodatkowo by mnie chłodziły w plecy.
Jeżeli w lato jest OK, to pomyślałem, że to czujnik temperatury zewnętrznej który utknął w skrajnej pozycji bo np. nie działa.
Ale nie rozumiem wtedy grzania na pozycji 17, wręcz odwrotnie powinien cały czas mega chłodzić.
A może jest coś takiego jak czujnik temperatury wlotowej? I w zimę łapie powietrze, które ma minus 5, a zepsuty czujnik mu pokazuje -50? I próbuje je na siłę dogrzewać bo coś błędnie działa?
Może ktoś wygrał z czymś takim? Wiem, że generalnie chłodzenie i grzanie w Foresterze potrafi być randomowe, ale tutaj to jest ewidentnie jakiś problem.
To mój trzeci Forester i w każdym było źle, ale w tym coś jest po prostu zepsute.
PS. Wiem, że jedyny ważny wiatrak w Subaru to turbo, ale prośba o pomoc ;).