Przepraszam, ze tak przerwe dyspute, ale chcialem opisac krotko, co mi sie ostatnio zdarzylo:
Otoz jade sobie spokojnie alejami (goraco, auto bez klimy :arrow: czlowiek gorzej sie koncentruje, wiec jedzie powoli) prawym pasem (nie tym dla autobusow, tylko tym wlasciwie srodkowym). Wchodzi na pasy z prawej student energicznym krokiem kierujac sie zasada "zmusze ich do zatrzymania". No problemo, ja i tak chetnie puszczam pieszych (taki zachodnioeuropejski nawyk :wink:), ale wczesniej spojrzalem do lusterka, czy przypadkiem na lewym nie pruje jakis palant. Polonez byl jeszcze calkiem daleko, uznalem wiec, ze moj obowiazek spelniony, zapewnilem w miare mozliwosci bezpieczne przekroczenie ulicy temu zagubionegmu we wszechswiecie osobnikowi. Cos mnie jednak tknelo, zeby jeszcze raz looknac do tylu. I co? Widze, ze poldek jednak nie zamierza sie zatrzymac, a student juz na jego pasie! Zdazylem tylko wysunac reke przez okno i pokazac mu, zeby zahamowal.
Jak uslyszalem pisk opon to tylko zdazylem sie zastanowic, czy pamietam jeszcze pierwsza pomoc ze szkolenia... Na szczescie nic sie nie stalo. Student mlody byl i energiczny i zwawo przeskoczyl tamtemu przez maske (chyba jakis lekkoatleta). Ale moglo sie to bardzo zle skonczyc.
Jak na nastepnych swiatlach opieprzylem tamtego kierownika to sie tylko usmiechnal :|
LUDZIE! ZACHOWUJCIE OSTROZNOSC JAK PRZEJEZDZACIE PRZEZ PRZEJSCIA DLA PIESZYCH!
A co do drzew to moze by te prawdziwe wyciac i zastapic je gumowymi atrapami?