Słuchajcie mam pewne przemyślenia odnośnie korozji w foresterze. Kilka postów powyżej zamiejscilem zdjęcia dokumentujące część wykonanych prac blacharskich. Część, ponieważ zostały również załatane ściany kielichów od strony karoserii.
Samochód stał u blacharza 4 dni. Prosiłem również o sprawdzenie progów. Jak się okazało progi całe i zdrowe nie wymagają napraw. Przemalowano i oczyszczono jedynie belkę pod chłodnicą. Za całość naprawy zapłaciłem 1200 zł.
I tak sobie myślę, ze jak na 22 letniego Japończyka to auto blacharsko było w całkiem dobrym stanie.
Zaczynam się zastanawiać czy te płacze części użytkowników dotyczące niesamowitej wręcz korozji która ma postępować jak gangrena nie wynikają z wcześniej, bezrefleksyjnej wieloetniej jazdy beż jakiejkolwiek kontroli stanu blacharki. A pobudka następuje dopiero, kiedy amortyzator wpada do środka.
Wydaje mi się, że prewencyjna kontrola i delikatna renowacja ognisk korozji moze przy użyciu niewielkich relatywnie kosztów zapewnić całkiem przyzwoity stan blach w tym aucie.